Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Dobromił pisze:Teraz ? Czyli jednak wcześniej byłeś ?
Byłem jeszcze za dzieciaka, pamiętam, gdzieś w domu rodzinnym w albumie mam zdjęcie z misiem. Raz też szliśmy sobie w zimowych warunkach w listopadzie z 20 lat temu z Kir. Jakieś 10 lat temu w jesiennych warunkach z Ukochaną od dołu z Zakopca. Natomiast teraz szedłem pierwszy raz od tyłu, z przejściem całego grzbietu Gubałówki na szerokość. Zrobiłem to, żebyście Wy już nie musieli.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Zrobiłem to, żebyście Wy już nie musieli.
Spóźniłeś się, mimo to szczerze dziękuję za poświęcenie i ofiarność.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
sprocket73 pisze:gdzieś w domu rodzinnym w albumie mam zdjęcie z misiem
A może by tak zrobić takową galerię ?
Czy to z misiem "do zdjęcia" czy to z misiem drewnianym albo z misiem żywym. No jak się zostało żywym po bliskim spotkaniu z takowym.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
że niby mam być do niego podobny?
Że wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny 🙂
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Wielki Piątek, czas religijnej zadumy... a także czas wiosenny. Wybraliśmy się na spacer dookoła bloku.
Drzewo na które Tobi często wychodzi. Ostatnio nawet zatrzymała się policja i pan policjant grzecznie poprosił, żeby wyszedł jeszcze raz, a on nakręci filmik. Poszedłem na współpracę. Tobi wychodzi na to drzewo wykonując aż 4 skoki.
Tutaj wizualizacja jak przeskakuje z pierwszego konaru na drugi.
Drzewa kwitną.
Pojawia się świeża zieleń.
Ciepło, owady brzęczą, kwiaty pachną.
W tych krzakach ćwiczymy chaszczowanie, żeby potem w górach chaszczować z radością.
A tu kiedyś biegałem. Były same pola... a teraz cywilizacja.
Wejście do geosfery. To tu w zeszłe wakacje zrobili parkomaty. Nieznany sprawca je po paru tygodniach porozwalał młotkiem (miały piękne wyświetlacze). Potem parkomaty owinęli folią i dali informacje, że do 1 kwietnia parkowanie jest darmowe. Jeszcze 2 dni temu dalej były owinięte folią, a teraz zniknęły. Zastanawiam się, czy na dłużej, czy też zamontują naprawione. Jeżeli tak, to ciekawe czy długo wytrzymają?
A teraz będą różne kwiotki...
Na koniec dla podniesienia poziomu relacji jesienne kolorki dla Dobromiła.
Oraz dla podniesienia poziomu relacji do kwadratu - świąteczny jeż z rzeżuchą.
Drzewo na które Tobi często wychodzi. Ostatnio nawet zatrzymała się policja i pan policjant grzecznie poprosił, żeby wyszedł jeszcze raz, a on nakręci filmik. Poszedłem na współpracę. Tobi wychodzi na to drzewo wykonując aż 4 skoki.
Tutaj wizualizacja jak przeskakuje z pierwszego konaru na drugi.
Drzewa kwitną.
Pojawia się świeża zieleń.
Ciepło, owady brzęczą, kwiaty pachną.
W tych krzakach ćwiczymy chaszczowanie, żeby potem w górach chaszczować z radością.
A tu kiedyś biegałem. Były same pola... a teraz cywilizacja.
Wejście do geosfery. To tu w zeszłe wakacje zrobili parkomaty. Nieznany sprawca je po paru tygodniach porozwalał młotkiem (miały piękne wyświetlacze). Potem parkomaty owinęli folią i dali informacje, że do 1 kwietnia parkowanie jest darmowe. Jeszcze 2 dni temu dalej były owinięte folią, a teraz zniknęły. Zastanawiam się, czy na dłużej, czy też zamontują naprawione. Jeżeli tak, to ciekawe czy długo wytrzymają?
A teraz będą różne kwiotki...
Na koniec dla podniesienia poziomu relacji jesienne kolorki dla Dobromiła.
Oraz dla podniesienia poziomu relacji do kwadratu - świąteczny jeż z rzeżuchą.
Ostatnio zmieniony 2024-03-29, 16:52 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kwiatuszki prześliczne Ale metrowa noga Tobiego przebija wszystko
Ostatnio zmieniony 2024-03-29, 18:45 przez Figielek, łącznie zmieniany 1 raz.
Śliczniusie kolorki! A deweloperzy to widzę, że się wszędzie panoszą.
Ostatnio zmieniony 2024-03-30, 12:45 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Przy sobocie wybrałem się do Goleszowa, żeby poeksplorować tamtejszą okolicę.
Zacząłem od zbiornika Ton - okazał się on obiektem typowo wędkarskim, więc w lecie marne szanse na kąpiel.
Następnie poszedłem w las, który intensywnie zielenił się od dołu.
Kwiatki występowały masowo - można powiedzieć apogeum.
Niby było pełne słońce, ale widoczność fatalna - pył z nad Sahary nas odwiedził.
Wąwóz Ajsznyt.
Podpuściłem Tobiego, że nie wyjdzie na górę. Podjął wyzwanie.
Po chwili dawał z siebie wszystko na bardzo wysokich półeczkach. Nie rozumiem czemu ten pies tak lubi ryzyko... ale jakoś skurkowaniec wyszedł na samą górę i podpuścił mnie, że ja nie dam rady.
Różne głupie rzeczy robiłem w życiu, ale ta była jedną z głupszych. Bardzo krucha skała. Na dodatek wychodziłem z aparatem na szyi co znacznie ograniczało możliwości, ale dzięki temu mogłem zrobić zdjęcie, jak gdzieś tam byłem już dość wysoko.
Co ciekawe Tobi wyszedł, ale nie dał się już podpuścić, żeby zejść tą samą drogą. Ja też się nie dałem podpuścić. A tu zdjęcie z przeciwległej ścianki na tą którą zdobywaliśmy. Nasza droga jest dokładnie pośrodku (za drzewkiem).
Dalej poszliśmy sobie bezszlakowo na Wyrchgórę.
Okolica bardzo ciekawa na eksplorowanie. Wiele kamiennych ścian.
Modrzewie kwitną.
Saharyjski pył tworzy bardzo dziwne efekty. Niezbyt odległa Mała Czantoria jest ledwie widoczna. Ale nie ona była na dzisiaj celem. Plan na dalszą część wycieczki był taki, żeby poeksplorować te małe pagórki na Pogórzu Cieszyńskim, które są omijane przez wszelkie szlaki. Miałem ich kilka do zdobycia.
Najpierw idę sobie zielonym dnem dolinki w kierunku Cisownicy. Jest pięknie.
Apogeum Kaczeńców.
Pierwszy pagórek - Machowa.
Drugi pagórek - Goruszka.
Trzeci pagórek - bez nazwy, za to z ciekawymi skałkami. Z daleka, z góry nie wiedziałem co to jest. Idealnie równa powierzchnia, pod kątem 45 stopni. Wyglądało to jak coś sztucznego, jakby maty ogrodnicze. Musiałem to zbadać, a zejść tam o dziwo było bardzo trudno.
W końcu jakoś udało się podejść od boku. Tylko Tobi był w stanie po tym chodzić tak po prostu. Lita skała łupkowa.
A z tej skały wyrasta coś jakby kosówka, a to przecież niemożliwe.
No nic, idziemy dalej. Duże obszary łąkowe. Postanawiam wrócić tu przy dobrej przejrzystości powietrza, może jesienią, jak będą kolorki, jakieś białe obłoczki. Fajne kadry można upolować.
Czwarty pagórek - Kowalok. Już pod Małą Czantorią.
Na piątym pagórku (Cis), jest nawet kiosk ruchu.
Towaru w środku niewiele, wszystko wykupione. Jedynie jakieś niemieckie pornosy na VHS jeszcze się ostały. Musiały być naprawdę marne.
Zdegustowany tym znaleziskiem, oraz jakimiś chmurami, których miało nie być a były oraz tym, że jakoś późno się zrobiło podjąłem decyzję o powrocie.
W okolicach Jasieniowej znowu zrobiło się słonecznie i odkryłem opuszczoną skocznię narciarską.
Postanowiliśmy ją z Tobim zdobyć, wychodząc po zeskoku, który był pokryty starym igielitem. Igielit ze swej natury ma być śliski. Pewnie jakby był wilgotny to nie byłoby szans, a po suchym była przednia zabawa.
Następnie postanowiliśmy zdobyć rozbieg, również idąc po nim od dołu.
Tu zabawa była jeszcze lepsza. Byłem pewny, że Tobi przechodząc przez tory zleci na sam dół - nie zleciał.
Następnie odkryłem obok kolejną skocznię, tyle że 2x większą. Była opuszczona z pewnością dużo dawniej. Zeskok zarósł drzewami, a rozbieg był na metalowej podwyższonej konstrukcji, na wysokościu koron drzew.
Początkowe schodki były wycięte, żeby nikt się po tym nie wspinał. No ale ja i tak wylazłem. Tobi został na dole i dobrze. A ja miałem pełne gacie, bo wszystko sprawiało wrażenie jakby miało się zaraz zwalić. W takich miejscach mam lęk wysokości.
Przeżyłem. Można wracać do domu.
Jeszcze tylko wiosenne kolorki, udające jesienne kolorki, dla Dobromiła.
Taka to była wycieczka
Zacząłem od zbiornika Ton - okazał się on obiektem typowo wędkarskim, więc w lecie marne szanse na kąpiel.
Następnie poszedłem w las, który intensywnie zielenił się od dołu.
Kwiatki występowały masowo - można powiedzieć apogeum.
Niby było pełne słońce, ale widoczność fatalna - pył z nad Sahary nas odwiedził.
Wąwóz Ajsznyt.
Podpuściłem Tobiego, że nie wyjdzie na górę. Podjął wyzwanie.
Po chwili dawał z siebie wszystko na bardzo wysokich półeczkach. Nie rozumiem czemu ten pies tak lubi ryzyko... ale jakoś skurkowaniec wyszedł na samą górę i podpuścił mnie, że ja nie dam rady.
Różne głupie rzeczy robiłem w życiu, ale ta była jedną z głupszych. Bardzo krucha skała. Na dodatek wychodziłem z aparatem na szyi co znacznie ograniczało możliwości, ale dzięki temu mogłem zrobić zdjęcie, jak gdzieś tam byłem już dość wysoko.
Co ciekawe Tobi wyszedł, ale nie dał się już podpuścić, żeby zejść tą samą drogą. Ja też się nie dałem podpuścić. A tu zdjęcie z przeciwległej ścianki na tą którą zdobywaliśmy. Nasza droga jest dokładnie pośrodku (za drzewkiem).
Dalej poszliśmy sobie bezszlakowo na Wyrchgórę.
Okolica bardzo ciekawa na eksplorowanie. Wiele kamiennych ścian.
Modrzewie kwitną.
Saharyjski pył tworzy bardzo dziwne efekty. Niezbyt odległa Mała Czantoria jest ledwie widoczna. Ale nie ona była na dzisiaj celem. Plan na dalszą część wycieczki był taki, żeby poeksplorować te małe pagórki na Pogórzu Cieszyńskim, które są omijane przez wszelkie szlaki. Miałem ich kilka do zdobycia.
Najpierw idę sobie zielonym dnem dolinki w kierunku Cisownicy. Jest pięknie.
Apogeum Kaczeńców.
Pierwszy pagórek - Machowa.
Drugi pagórek - Goruszka.
Trzeci pagórek - bez nazwy, za to z ciekawymi skałkami. Z daleka, z góry nie wiedziałem co to jest. Idealnie równa powierzchnia, pod kątem 45 stopni. Wyglądało to jak coś sztucznego, jakby maty ogrodnicze. Musiałem to zbadać, a zejść tam o dziwo było bardzo trudno.
W końcu jakoś udało się podejść od boku. Tylko Tobi był w stanie po tym chodzić tak po prostu. Lita skała łupkowa.
A z tej skały wyrasta coś jakby kosówka, a to przecież niemożliwe.
No nic, idziemy dalej. Duże obszary łąkowe. Postanawiam wrócić tu przy dobrej przejrzystości powietrza, może jesienią, jak będą kolorki, jakieś białe obłoczki. Fajne kadry można upolować.
Czwarty pagórek - Kowalok. Już pod Małą Czantorią.
Na piątym pagórku (Cis), jest nawet kiosk ruchu.
Towaru w środku niewiele, wszystko wykupione. Jedynie jakieś niemieckie pornosy na VHS jeszcze się ostały. Musiały być naprawdę marne.
Zdegustowany tym znaleziskiem, oraz jakimiś chmurami, których miało nie być a były oraz tym, że jakoś późno się zrobiło podjąłem decyzję o powrocie.
W okolicach Jasieniowej znowu zrobiło się słonecznie i odkryłem opuszczoną skocznię narciarską.
Postanowiliśmy ją z Tobim zdobyć, wychodząc po zeskoku, który był pokryty starym igielitem. Igielit ze swej natury ma być śliski. Pewnie jakby był wilgotny to nie byłoby szans, a po suchym była przednia zabawa.
Następnie postanowiliśmy zdobyć rozbieg, również idąc po nim od dołu.
Tu zabawa była jeszcze lepsza. Byłem pewny, że Tobi przechodząc przez tory zleci na sam dół - nie zleciał.
Następnie odkryłem obok kolejną skocznię, tyle że 2x większą. Była opuszczona z pewnością dużo dawniej. Zeskok zarósł drzewami, a rozbieg był na metalowej podwyższonej konstrukcji, na wysokościu koron drzew.
Początkowe schodki były wycięte, żeby nikt się po tym nie wspinał. No ale ja i tak wylazłem. Tobi został na dole i dobrze. A ja miałem pełne gacie, bo wszystko sprawiało wrażenie jakby miało się zaraz zwalić. W takich miejscach mam lęk wysokości.
Przeżyłem. Można wracać do domu.
Jeszcze tylko wiosenne kolorki, udające jesienne kolorki, dla Dobromiła.
Taka to była wycieczka
Ostatnio zmieniony 2024-03-31, 22:20 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 68 gości