Dzień wolny należy święcić i poświęcić go na przygotowania do kolejnych wypraw.
Wypraw górskich - Tadek - wczoraj wlazł na Dzwonnika.
Wypraw miejskich, zabytkowych, kościelnych, towarzyskich i muzycznych - Dobromił - pięć dni w Pradze.
W środę 15 czerwca poszukiwałem towarzystwa do pochodzenia nogami po górach. Znalazłem. Parking w Zimniku znalazł dla nas wolne miejsce w czwartek, 16 czerwca.
I co dalej ? Klasyk gatunku - Kościelec i inne w okolicy.
Trochę po 9 a ci już się szwendają po skale.
W wiadomym miejscu skręcamy w lewo i wita nas dziwny iglak.
Czas na wejście w gąszcz. Tzw chaszczowanie.
Rzut oka przez okno.
Bardzo ładna skała na zboczu góry Kościelec.
Można wyjść za pomocą obalonego drzewa.
Wizytówka.
Tadek trenuje przed trasami w Słowenii i w Austrii.
Nie ma co gadać, trzeba iść przed siebie.
Brodate skały.
Zielono tutaj.
Skręciło nas w lewo.
Za pomocą koła wchodzimy na trawiastą część Kościelca. Widać Skrzyczne.
Obniżamy się za pomocą stromej perci i trawersujemy skalną kopułę szczytową szczytu Kościelec.
Zadrżeliście ?
Szczyt wzięty.
Panie i Panowie !
Tego dnia dwudziesty raz odwiedziłem ten szczyt. Na pamiątkę zabrałem głaz.
Roślinność się cieszyła.
Co by nie było za szybko, lekko i powtarzalnie to poszliśmy zwiedzić najrzadziej odwiedzaną część skalną Kościelca. Przykładowo ja tam wcześniej byłem dwa razy - ze Zdziczałym Skalnym Grzybem Piotrem.
To najbardziej pochyła i dzika część tej góry. Można tamtędy zejść do szlaku turystycznego z Zimnika na Malinowską. Zejście jest mocno jebnięte. Dlatego tego dnia odwiedziliśmy tylko górną część atrakcji i przetrawersowaliśmy do najbardziej znanej części.
Wracamy i bardziej cywilizowaną drogą zbliżamy się do szlaku turystycznego. Przed Państwem Malinowska Skała.
Mamy tutaj też stawy.
Ten las to skalisty Kościelec.
I co tu wybrać ?
Ciekawe góry za Magurkami. Kiedyś tym zboczem weszliśmy na te skały.
Wybraliśmy szlak na lewo.
Malinowska i grań w stronę Skrzycznego od innej strony.
Rozległe widoki spod wejścia do jaskini.
Jaskini Malinowskiej.
Weszliśmy do niej.
Wyszliśmy z niej.
Stoczyliśmy się w kierunku Malinowskiej. Tym razem Skały.
Tam byliśmy.
Tam poszliśmy na chwilkę.
Martwa natura z korzeniem i jeziorem.
W drodze powrotnej poszliśmy, jak to się modnie mówi, bezszlakowo. U nas się raczej mówi - poszliśmy stokówką.
I tak oto pętla się zamknęła.
Taaa ...
Trafiliśmy na pojedynek na szosie.
Padalec zmienia się w grzechotnika.
Pojedynek nie rozstrzygnięty.
W dolnej części Zimnika jest otwarty lokal gastronomiczny. Ponoć tylko do września. Skorzystaliśmy.
Na koniec czarny kot pojawił się w trawie.
Warto mieć taką Dolinę z przyległościami pod domem.
Ale niegroźna, będziesz żył i łaził dalej 
