Czy jestem zadowolony z wyjazdu?
Chciałem zobaczyć Bieszczady, wejść na połoniny, przejść się nimi, posiedzieć w górach kilka dni.
Nie zależało mi na długich dystansach. Miałem już dość planów, celów, szczytów do zdobycia, kółek, szlaków do przejścia.
Zależało mi na takim luzie. By tam gdzie chcę, się zatrzymać, posiedzieć, zrobić głęboki wdech i poczuć tą przestrzeń. Choć marzyło mi się, aby to było latem, gdy wokół już zielono, to może to co na niebie się działo, pierwsze dwa dni, odwróciło moją uwagę, od jeszcze mało zielonych połonin.
Zależało mi na rozmowach z ludźmi i choć najbardziej liczyłem na wieczory w bacówce, to jednak, inne spotkania, te na szlakach, z innymi turystami na szlakach, z ludźmi w budkach parkowych, a nawet spotkania i rozmowy ze strażą graniczną, czy samą obsługą w bacówce nadrobiły to z naddatkiem. W końcu u innych był uśmiech, był spokój, nikt nie gonił, nie było nerwów.
Bałem się, że to o czym marzyłem, okaże się zupełnie inne, że będzie tam więcej cywilizacji, więcej plastiku i kiczu. Na szczęcie byłem przed sezonem, więc tak jak nad Bałtykiem w czerwcu jest super, w porównaniu do lipca, tak i tu jeszcze, pomimo widocznych zmian, jeszcze nie jest źle.
Po połoninach się przeszedłem. Mogłem również z nich zobaczyć przestrzeń. Nic mnie nie goniło, szedłem tam gdzie chciałem. Do tego rzeczywiście nagle w tym roku nawał pracy spowodował u mnie potworne zmęczenie fizyczne, które ciało nie wytrzymało, doszło zmęczenie psychiczne i nagle poczułem wiek. Nie obchodzę urodzin, bo nie lubię tego dnia celebrować (co innego urodziny córki), ale ten rok, wiosna wyjątkowo...no zmieniłem się
Więc i z możliwości odespania jestem zadowolony. Wyjechałem zmęczony - wróciłem wypoczęty.
Czy jestem zadowolony z wyjazdu?
Tak, zdecydowanie tak