Po Sylwestrze nie było łatwo. Zawsze póki jestem z ludźmi to się trzymam i mogę prawie nie spać, a później w domu wszystko to się na mnie odbija. Dwa dni zajęło mi dochodzenie do siebie. Właściwie 1.5 dnia, gdyż po przeczytaniu książki w piątek już nie wytrzymałam i musiałam przejść się na zachód słońca z widokiem na Beskidy i Tatry, który mam w zasięgu swoich stóp.
A wróciwszy do domu po zachodzie spakowałam się w góry... Plan - Hala Łabowska z Piwnicznej-Zdrój. Co prawda spierałam się przez chwilę z A., że według mnie niebieski szlak na halę nie prowadzi z Piwnicznej lecz z Łomnicy, ale ostatecznie stanęło na tym, że w sobotę idziemy niebieskim.
Pogoda nie rozpieszczała. Dojechaliśmy do Piwnicznej, zaparkowaliśmy auto niedaleko parku zdrojowego i ruszyliśmy na szlak.
Po drodze spotkaliśmy lekko zmęczonego bałwana.
W zasadzie pierwsza część szlaku to było dojście przez górkę z Piwnicznej do Łomnicy - nazwałam to szlakiem dla koneserów - mogliśmy podjechać busem do Łomnicy, ale drapaliśmy się pod górę tylko po to, żeby zejść do niej na dół
Po drodze, przy jednej ze stodółek stała sobie taka oto rzeźba - w sumie mi się spodobała, ale pierwsze zdjęcie jest niezbyt ostre.
Domy na tej trasie wyglądały tak, jakby czas się zatrzymał, stare rozsypujące się chałupy, stojące obok stare rowery trzykołowce i inne cuda. No cóż, nie zatrzymywaliśmy się, tylko szliśmy dalej - ja prowadziłam
A szliśmy tym razem w czwórkę, także mała, kameralna wycieczka
Samo zejście do Łomnicy było trochę śliskie, ale komu chciałoby się wyciągać raczki, które dźwiga w plecaku?
W Łomnicy jeszcze czekało nas trochę asfaltowania, po czym przeszliśmy przez rzekę i zaczęliśmy już dreptać węższym szlakiem ku górze.
Szlak był dokładnie taki jak zapamiętałam - stromy Nie zatrzymywaliśmy się zbyt dużo, było szaro i ciemno, a w dodatku zbliżał się zachód słońca. Przez pierwszą halę właściwie przemknęliśmy.
Przez Skotarki właściwie też... I tak nie było specjalnie widoków, a dzień chylił się ku końcowi.
Jeszcze jakieś drobne przebitki po drodze ze Skotarek na Łabowską...
I wieczór upłynął nam na śpiewaniu. W końcu nie bez powodu R. dźwigał gitarę, a ja śpiewnik
Bardzo lubię klimat Hali Łabowskiej i to, że prąd jest tam tylko na chwilę...
Rano obudziła nas nietęga pogoda - cóż, prognozy się sprawdziły.
Dosyć długo się zbieraliśmy, więc ze schroniska wyszliśmy dopiero o 9.50. Plan był taki, żeby dotrzeć nad Wierchomlę, zjeść tam i wrócić z powrotem na Halę Łabowską. Cóż, próbowaliśmy go zrealizować. Już początki były trudne, ponieważ w nocy sypał śnieg i wiał mocny wiatr - wszystkie ślady były zawiane świeżym śniegiem.
W dodatku ciągle wiało i padało...
Tempo mieliśmy dość dobre, co wyzwalało trochę mojego marudzenia, że nawet nie mogę przystanąć, żeby zrobić jakieś zdjęcia ;P
Ale widoków nie było, więc jedyne, co fotografowałam to śnieg. I więcej śniegu
Już dochodząc do Runka zrezygnowałam z planu pójścia nad Wierchomlę. Uświadomiłam o tym ekipę, ale choć żądali demokracji, szłam w zaparte. Nie chciałam później wracać po zmroku na Halę, a tego można było się spodziewać, gdybyśmy zeszli na dół. W dodatku mimo wszystko chwilami szło się ciężko, więc powrót mógłby się znacznie wydłużyć. Ja spasowałam i zasugerowałam reszcie, że mogę sobie wrócić sama na miejsce, a oni zjedzą i przyjdą później. Ostatecznie stwierdzili, że mnie nie zostawią i wrócili ze mną.
Jakieś tam przebitki na niebie się pojawiały, ale wciąż było pochmurnie i wietrznie.
Szlak był już ciut lepiej przedeptany, bo oprócz nas przeszło nim jeszcze kilka osób, ale miejscami i tak było nawiane, ślady zasypane i zapadało się po kolana.
A ta zadymka była efektem wiatru właśnie:
Odcienie przebijającego się przez chmury słońca:
Na halę wróciliśmy spokojnie przed zmrokiem. O 15.00 byliśmy z powrotem w schronisku.
Zjedliśmy obiad na miejscu, odpoczęliśmy, a wieczorem znów pośpiewaliśmy.
W poniedziałek musieliśmy dotrzeć do Piwnicznej do samochodu. Poranek przywitał nas nieco lepszą pogodą niż poprzedni dzień, ale że w niedzielę dalej sypał śnieg, znów ślady były zasypane i zawiane.
Pożegnaliśmy Halę Łabowską i ruszyliśmy w kierunku Hali Pisanej.
No cóż. Cieszyłam się tymi widokami, które miałam, a na czerwonym szlaku pieszym jest ich zdecydowanie mniej niż na narciarskim, który prowadzi przez kilka hal, m.in. przepiękną Halę Krajnią i Martynową (Martyńską).
Po drodze pojawiały się jakieś przebitki...
Tutaj było pięknie i wystarczyło pobrnąć trochę w śniegu, żeby zobaczyć pięknie oświetlone Tatry, ale ze względu na to, że i tak się ociągałam, a reszta grupy musiała na mnie czekać, nie zdecydowałam się. Potem tego żałowałam, bo pogoda już się popsuła, ale trudno
Wynagrodziły to trochę piękne widoki z Hali Barnowieckiej.
Chwilami nawet nie zapadaliśmy się po tyłek:D
Ale widać już było, że pogoda się psuje i zachmurzenie jest coraz większe...
Na Pisanej już widać było, że słońca jest coraz mniej.
Ale po dotarciu na żółty szlak jeszcze mieliśmy jakieś widoki.
Co prawda nie było to to, co widziałam wcześniej przez krzaki, ale się zadowoliłam tym, co miałam
Niestety śniegu już było coraz mniej i drzewa nie były zabielone Schodziliśmy coraz niżej. A Tatry znikały coraz bardziej za chmurami...
Na Jarzębakach zrobiliśmy jeszcze krótki postój.
Lubię się tutaj zatrzymywać i w ogóle lubię to miejsce. Przy dobrej pogodzie widoki są jeszcze bardziej urokliwe!
A z Jarzębaków już pędziliśmy do Piwnicznej...
Zachodzące słońce oglądaliśmy już z drogi do domu.
Teraz mam tydzień przerwy od gór, ponieważ jadę do Łodzi, ale już osiemnastego... ruszę znów
4-6.01.2020 Mój Bez-Kit! W Sądeckim najlepiej!
4-6.01.2020 Mój Bez-Kit! W Sądeckim najlepiej!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
nes_ska pisze:spierałam się przez chwilę z A.,
nes_ska pisze:W końcu nie bez powodu R. dźwigał gitarę
Twoi znajomi utajniaja swoje imiona? Z jakis powodow nie chca, zeby ktos mogl podejrzewać ze byli z tobą w gorach?
Ostatnio zmieniony 2020-01-09, 21:37 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 80 gości