Ja tam nie widzę nic złego w nazywaniu czegoś po angielsku. W tym przypadku akurat o nazwę strony czy wyprawy mi chodzi. Bo mieszanie polskiego z angielskim, czy jakieś inne mieszane czy skrótowe wyrażenia w treści często bywają przesadą i faktycznie potrafi to drażnić podczas czytania. Ale tutaj wycieczka po Europie, to nazwa angielska nawet wskazana. Tym bardziej chcąc dotrzeć do większej ilości odbiorców. A w internecie oto bardzo łatwo i ktoś z innego kraju na polską nazwę nawet uwagi nie zwróci, a nawet jak zwróci to jej po prostu nie zrozumie.
Z punktu widzenia potencjalnego odbiorcy, to też np. jadąc na wycieczkę do innego kraju. Zdjęcia, mapy czy inne informacje znajdę w relacji Rumuna tytułującego swoje wycieczki po angielsku, a rumuńskiego nawet nie będę szukał, a nawet jak mi przeleci koło oczów, to nie będę wiedział o czym to może nawet być i mało prawdopodobne że tam zajrzę.
Czasem też po prostu taka nazwa lepiej brzmi, jest krótsza i bardziej funkcjonalna jak np. choćby tutaj na forum, pierwsze z brzegu:
III Zlot Chimalaja Team
Wolę tak, niż miałoby być:
II Zlot Drużyny Chimalajowej
albo:
Rowerowy Eurotrip 2017
Niż:
Europejska wycieczka rowerowa czy
Rowerowa wycieczka po Europie.
Chociaż to też kwestia gustu.
Czasem też jest coś bardziej poważnym projektem związanym ze stroną, a tam już przeważnie większość chwytliwych i krótkich polskich domen jest zajęta i o angielską nazwę z dopiskiem .pl dużo łatwiej. Angielskie słowa też często są krótsze, co akurat dla mnie byłoby istotne, chociażby przy projekcie graficznym, logo itp.
Największa taka polewka to chyba jest ze słowem
Photography, bo tutaj faktycznie wielu przeciętnych fotografów stosuje to słowo, żeby nadrobić swoje amatorstwo czy coś w tym stylu. I dzięki temu każdy w internecie może zostać i poczuć się jak prawdziwy profesjonalny fotograf.
Chociaż w przypadku wycieczek i podróżników pewnie też tak bywa, ale wątpię, żeby wszyscy się takim czymś kierowali.
Większy problem to dla mnie raczej to o czym piszę Wiolcia. Też bym nie był w stanie takiej zrzutki zorganizować i wolałbym w ogóle nie pojechać niż się prosić o pieniądze. No ale takie czasy.
Mimo wszystko wolę taką wycieczkę niż sponsorowaną Narodową Wyprawę na K2 i tym podobne, gdzie potem muszę czytać w treści reklamy sponsorów.