Strona 1 z 306
Wieści z gór
: 2013-07-09, 09:52
autor: sokół
: 2013-07-09, 10:59
autor: Vision
: 2013-07-09, 12:27
autor: Tomek
Śledzę wiadomość, to jakaś masakra w tym roku !
: 2013-07-09, 12:39
autor: bton1
Naprawdę szkoda gadać co się w tym roku dzieje w wysokich górach..
: 2013-07-09, 16:30
autor: darkheush
Obawiam się najgorszego. Po zimowym Broad Peak'u też wielu mówiło - "jeszcze wrócą", "jest nadzieja". Życie to szybciutko zweryfikowało.
Zastanawiam się czy, jeśli faktycznie okaże się, że Hajzer nie żyje, a jest to wysoce prawdopodobne, ktoś w tym kraju będzie w stanie przejąć po nim pałeczkę o nazwie "Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015"? Tym bardziej, że odbywało się to w sposób dość nietypowy. Kto wcześniej słyszał o Bieleckim? A tu okazuje się, że gość, jak gdyby nigdy nic, wchodzi sobie zimą na dwa niezdobyte ośmiotysięczniki, siekając wcześniej i w tzw. międzyczasie kolejne dwa latem.
: 2013-07-09, 16:48
autor: Pudelek
z Bieleckim chyba bałbym się wspinać - praktycznie co drugie wyjście, to jakieś nieszczęście. Na Makalu odmrożenia i amputacje, Broad Peak - wiadomo... o tym, że "zdarza" mu się dość regularnie zostawiać partnerów mówi wiele osób - tak miało być też i na Makalu i Gasherbrumie I (choć tam na szczęście nie było żadnej tragedii, ale o czymś to świadczy). Podobnie jak gdzieś w Alpach Wschodnich, gdzie był przewodnikiem, a zostawił jednego z klientów w trudnym terenie i tamten nie przeżył (zresztą zarzutów odnośnie tej wyprawy było więcej).
Oczywiście nie mnie go oceniać, bo alpinistą nie jestem i o warunkach tam panujących nie mam pojęcia - ale kolekcja wytykanych mu zachowań niegodnych wspinaczy jest już wyjątkowo duża jak na jego wiek i karierę. Ludzie mogą się poważnie zastanowić czy z kimś takim można iść w góry...
: 2013-07-10, 10:12
autor: Mirek
: 2013-07-10, 10:26
autor: Piotrek
Z himalaistką to bym się jednak nie hajtnął. Niby piękna pasja ale co to za życie dla rodziny.
: 2013-07-10, 10:32
autor: Tomek
z Bieleckim chyba bałbym się wspinać - praktycznie co drugie wyjście,
Dokładnie. Jakoś mu z gęby cwaniactwem patrzy.
I szkoda straszna Hajzera, jeszcze na KFG go spotkalismy...
: 2013-07-10, 12:14
autor: Dobromił
Informacja spod K - 2 "Tablica ku czci Berbeki i Kowalskiego zamontowana" - Don.
: 2013-07-11, 22:40
autor: Malgo Klapković
Można wspominać Hajzera na wesoło
http://www.youtube.com/watch?v=4r0AoOHt_GI Prezentacja odzieży wysokogórskiej.
: 2013-07-12, 11:04
autor: buba
Pudelek pisze:z Bieleckim chyba bałbym się wspinać - praktycznie co drugie wyjście, to jakieś nieszczęście. Na Makalu odmrożenia i amputacje, Broad Peak - wiadomo... o tym, że "zdarza" mu się dość regularnie zostawiać partnerów mówi wiele osób - tak miało być też i na Makalu i Gasherbrumie I (choć tam na szczęście nie było żadnej tragedii, ale o czymś to świadczy). Podobnie jak gdzieś w Alpach Wschodnich, gdzie był przewodnikiem, a zostawił jednego z klientów w trudnym terenie i tamten nie przeżył (zresztą zarzutów odnośnie tej wyprawy było więcej).
Oczywiście nie mnie go oceniać, bo alpinistą nie jestem i o warunkach tam panujących nie mam pojęcia - ale kolekcja wytykanych mu zachowań niegodnych wspinaczy jest już wyjątkowo duża jak na jego wiek i karierę. Ludzie mogą się poważnie zastanowić czy z kimś takim można iść w góry...
Dziwie sie ze wogole ktos chce chodzic w gory z tym kolesiem albo zabierac go na wspolne wyprawy.. wedlug mnie to po pierwszym zostawieniu towarzysza/klienta w gorach powinien byc calkowicie spalony w srodowisku.. Jak taki wytrwaly i dzielny niech se łazi sam...
Mnie rodzice i dziadkowie uczyli ze w gorach nigdy nie mozna zostawic towarzysza i ze w sytuacjach ekstremalnych cala ekipa powinna isc tempem najslabszego.. I to nie dotyczylo gor takich jak Himalaje ale zwyklych Beskidow.. Ale widac teraz takie przestarzale glupoty juz w "wielkim gorskim swiecie" nie obowiazuja.. Jest tylko wyscig szczurow i pogon za wlasnym sukcesem a towarzysze sa potrzebni tylko wtedy jak moga potrzymac ci line...
: 2013-07-12, 11:43
autor: bton1
W sprawie Bieleckiego to naprawdę ciężko uwierzyć w przypadkowość faktu, że przy każdej poważnej wyprawie z jego udziałem ktoś ginie albo odmraża się, a on radośnie ląduje pierwszy na wierzchołku, potem sru do bazy ile pary w piętach.
A potem rozkminia jaki to nie był wypierdzielony w trakcie i że nie byłby w stanie nic więcej zrobić..
: 2013-07-12, 13:17
autor: bton1
Decyzją rodziny ciało Hajzera zostanie na zawsze w górach:
http://off.sport.pl/off/1,111171,142659 ... SlotII3img
: 2013-07-12, 15:41
autor: lucyna
buba pisze:Pudelek pisze:z Bieleckim chyba bałbym się wspinać - praktycznie co drugie wyjście, to jakieś nieszczęście. Na Makalu odmrożenia i amputacje, Broad Peak - wiadomo... o tym, że "zdarza" mu się dość regularnie zostawiać partnerów mówi wiele osób - tak miało być też i na Makalu i Gasherbrumie I (choć tam na szczęście nie było żadnej tragedii, ale o czymś to świadczy). Podobnie jak gdzieś w Alpach Wschodnich, gdzie był przewodnikiem, a zostawił jednego z klientów w trudnym terenie i tamten nie przeżył (zresztą zarzutów odnośnie tej wyprawy było więcej).
Oczywiście nie mnie go oceniać, bo alpinistą nie jestem i o warunkach tam panujących nie mam pojęcia - ale kolekcja wytykanych mu zachowań niegodnych wspinaczy jest już wyjątkowo duża jak na jego wiek i karierę. Ludzie mogą się poważnie zastanowić czy z kimś takim można iść w góry...
Dziwie sie ze wogole ktos chce chodzic w gory z tym kolesiem albo zabierac go na wspolne wyprawy.. wedlug mnie to po pierwszym zostawieniu towarzysza/klienta w gorach powinien byc calkowicie spalony w srodowisku.. Jak taki wytrwaly i dzielny niech se łazi sam...
Mnie rodzice i dziadkowie uczyli ze w gorach nigdy nie mozna zostawic towarzysza i ze w sytuacjach ekstremalnych cala ekipa powinna isc tempem najslabszego.. I to nie dotyczylo gor takich jak Himalaje ale zwyklych Beskidow.. Ale widac teraz takie przestarzale glupoty juz w "wielkim gorskim swiecie" nie obowiazuja.. Jest tylko wyscig szczurow i pogon za wlasnym sukcesem a towarzysze sa potrzebni tylko wtedy jak moga potrzymac ci line...
Dla mnie takie zachowania jak Bieleckiego są symptomem, że świat parszywieje. Do niedawna góry były symbolem prawdziwego braterstwa, odpowiedzialności za siebie i partnera. To zmienia się na naszych oczach. Mnie wyszkolono podobnie jak Bubę, siła grupy jest uzależniona od siły najsłabszego ogniwa, pomoc jest bezwzględnie naszym obowiązkiem, w górach nie ma miejsca na relatywizacji, musimy opierać się na opoce. Te ideały idą w kąt, teraz pewnych postaw nawet specjalnie nie ukrywa się. Jeszcze kilkanaście lat temu pewne fakty jak ten o podpisaniu umowy o niepomaganiu sobie przez Petera Habelera i Reinholda Messnera były ukrywane, w sumie niewiele osób o tym wie, ale teraz wyścig za sukcesem przeradza się coś co ze sportem nie ma nic wspólnego.