Wypadki...
Ja po przeczytaniu tej wypowiedzi też uważam, że decyzja była słuszna.
Generalnie przesada w żadnym kierunku nie jest dobra, a to bardzo indywidualna kwestia psychofizyczna w którym momencie ktoś powinien się zdecydować na wezwanie pomocy.
Przegięcia w obie strony się zdarzają i będą zdarzać. Tak samo np. w kwestii leczenia się - jedni łażą do lekarza z katarem, a drudzy mają 40 stopni gorączki, cherlają jak gruźlicy, ale za jasną cholerę do doktora nie pójdą.
Nie ma co trząść za wcześnie portkami, podobnie jak nie ma co za bardzo kozaczyć. Tyle.
Generalnie przesada w żadnym kierunku nie jest dobra, a to bardzo indywidualna kwestia psychofizyczna w którym momencie ktoś powinien się zdecydować na wezwanie pomocy.
Przegięcia w obie strony się zdarzają i będą zdarzać. Tak samo np. w kwestii leczenia się - jedni łażą do lekarza z katarem, a drudzy mają 40 stopni gorączki, cherlają jak gruźlicy, ale za jasną cholerę do doktora nie pójdą.
Nie ma co trząść za wcześnie portkami, podobnie jak nie ma co za bardzo kozaczyć. Tyle.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
bton1 pisze:Przegięcia w obie strony się zdarzają i będą zdarzać. Tak samo np. w kwestii leczenia się - jedni łażą do lekarza z katarem, a drudzy mają 40 stopni gorączki, cherlają jak gruźlicy, ale za jasną cholerę do doktora nie pójdą.
Kolega ktory pracuje w pogotowiu opowiadal mi nie raz ze ludzie czesto wzywaja karetke do goraczki 37-38 stopni u dzieci, kilkuletnich- nie noworodkow.. Ratownicy wiec przyjezdzaja, podaja dziecku czopek przeciwgoraczkowy (taki jaki mozna bez recepty kupic w kazdej aptece) i wkurwieni odjezdzaja... Byly tez nieraz wezwania pogotowia do stluczonej reki z podejrzeniem zlamania albo do lekko zacietego nozem palca... A w tym czasie umiera ktos kto dostal zawalu albo zostal potracony przez samochod.. bo karetka nie dojechala na czas... Dla mnie to jest straszne...
Wlasnie tego linka ktorego zamiescilam podeslal mi ten kolega- "zobacz- GOPRowcy tez maja tak wesolo jak my, ze jezdza juz do przemoczonych butow" a ludzie sie jeszcze tym chwala w internecie...
bton1 pisze:Generalnie przesada w żadnym kierunku nie jest dobra, a to bardzo indywidualna kwestia psychofizyczna w którym momencie ktoś powinien się zdecydować na wezwanie pomocy.
Masz racje ze zadna przesada dobra nie jest. Ale nie masz wrazenia ze ta indywidualna kwestia psychofizyczna jakos sie ostatnio niebezpiecznie przesunela? ze ludzie traca umiejetnosc radzenia sobie w odrobine trudniejszych sytuacjach (czesto takich ktore przez glupote i brawure sami wywolali) bo caly czas maja swiadomosc i pewnosc ze zaraz nadleci supermen i ich bezinteresownie uratuje? Chyba takie podejscie tez zbyt bezpieczne nie jest i mozna sie niezle przejechac...
Basia Z. pisze:Życie i zdrowie jest ważniejsze niż ambicja.
Moze i tak.. Ale mnie zszokowal nawet nie sam fakt ze oni ten GOPR wezwali, ale forma w jakiej opis byl przedstawiony. Nie ze wstydem- "dalismy dupy w gorach jak nigdy, nie potrafilismy sobie poradzic ani zawrocic na czas, ale zdrowie jest najwazniejsze wiec zdecydowalismy wezwac pomoc". Ale raczej bylo to pisane jakby z duma, z poczuciem "swietnie sie spisalismy, wzywanie GOPRu to nie obciach, nasladujcie nas!". A sypiace sie w kolejnych postach gratulacje, pochwaly i slowa uznania byly znacznie wieksze niz w przypadku zimowych relacji osob ktore potrafily tak zaplanowac wedrowke aby z gor wrocic samodzielnie. To mnie zszokowalo najbardziej.
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 16:57 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Basia Z. pisze:Życie i zdrowie jest ważniejsze niż ambicja.
Moze i tak.. Ale mnie zszokowal nawet nie sam fakt ze oni ten GOPR wezwali, ale forma w jakiej opis byl przedstawiony. Nie ze wstydem- "dalismy dupy w gorach jak nigdy, nie potrafilismy sobie poradzic ani zawrocic na czas, ale zdrowie jest najwazniejsze wiec zdecydowalismy wezwac pomoc". Ale raczej bylo to pisane jakby z duma, z poczuciem "swietnie sie spisalismy, wzywanie GOPRu to nie obciach, nasladujcie nas!". A sypiace sie w kolejnych postach gratulacje, pochwaly i slowa uznania byly znacznie wieksze niz w przypadku zimowych relacji osob ktore potrafily tak zaplanowac wedrowke aby z gor wrocic samodzielnie. To mnie zszokowalo najbardziej.
Autorka szczerze napisała, że popełniła kilka błędów. Błędy były analizowane.
Nie znam tej drugiej osoby, nie wiem kim była, ale z opisu wynikało, że jest to osoba bardzo mało doświadczona. Zapewne autorka relacji czuła się przede wszystkim za nią odpowiedzialna i ja to w pełni rozumiem.
Komentarze raczej nie zawierały gratulacji a tylko potwierdzenia "dobrze zrobiłaś i nie masz się czego wstydzić". W każdym razie ja dokładnie tak samo bym napisała (i zresztą pewnie napiszę ).
Ponadto pytanie do Ciebie - czy byłaś kiedyś zimą w górach, w śniegu po jaja i w wietrze wiejącym 60 km / godz lub więcej ? I na dodatek nie wiedziałaś gdzie jesteś ?
Ja byłam w takiej sytuacji kilka razy w życiu.
Dałam sobie radę, bo byliśmy w większej grupie i były wśród nas osoby mające znacznie większe doświadczenie ode mnie (np. mój mąż). Poza tym cały czas wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, lub też w jednej z takich sytuacji mieliśmy ze sobą namiot, kuchenkę benzynową i śpiwory puchowe i w każdej chwili mogliśmy rozbić biwak. W sumie okazało się to potem niepotrzebne, bo pogoda się poprawiła.
Kiedyś na Babiej robiliśmy tez tak - mieliśmy linę. Jedna z osób wychodziła na długość liny, zataczała okrąg i w ten sposób szukała kolejnej tyczki. Jak ją znalazła - szli do niej wszyscy następni. I dalej do kolejnej tyczki.
Niemniej jednak proszę abyś nie oceniała sytuacji z pozycji "wygodnego fotela", bo ocenić ją właściwie może tylko osoba, która tam na miejscu była.
A zdecydowanie lepiej jest zadzwonić nawet niepotrzebnie po pomoc, niż nie zadzwonić i żeby to się skończyło tragedią.
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 17:19 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Basia Z. pisze:Ponadto pytanie do Ciebie - czy byłaś kiedyś zimą w górach, w śniegu po jaja i w wietrze wiejącym 60 km / godz lub więcej ?
Ja byłam kilka razy w życiu.
Bylam kilka razy. Zwykle przy tak wysokim sniegu chodzilam najkrotsza droga do chatki albo zawracalam bo polgodzinnym brnieciu w sniegu. Raz np. wpadlam w taki snieg i takie warunki na dworcu w Rajczy. I juz wtedy zdecydowalam sie na odwrot. (a reszte wycieczki GOPR sciagal z jakis bud pod Pilskiem dwa dni pozniej- chyba kiedys pisalam o rajdzie kondycyjnym ktorego istnienie zostalo wymazany ze wszystkich mozliwych miejsc
Dwa razy bylam w Karkonoszach zima w czasie pogody snieg+wiatr+nic nie widac, nawet na krotki spacer ze schroniska szlismy z pelnym sprzetem potrzebnym do biwaku w razie czego. W razie najgorszego bysmy gdzies zanocowali.
Bo prostu znam swoje mozliwosci kondycyjne (ze sa bardzo marne) i wiem na co moge sie porwac.
Tak samo chodze po gorach w Polsce jak i na Ukrainie czy w Armenii (gdzie mi nikt nie pomoze). Wiec staram sie byc nadmiernie ostrozna i liczyc na siebie. Nawet za cene rezygnacji z niektorych wycieczek.
Basia Z. pisze:Niemniej jednak proszę abyś nie oceniała sytuacji z pozycji "wygodnego fotela", bo ocenić ją właściwie może tylko osoba, która tam na miejscu była.
Myslalam ze forum jest od tego zeby sie moc ustosunkowac do wypowiedzi innych, a nie tylko bic poklony i rzucac zachwytami.
Tak samo ktos moze oceniac moje wypowiedzi czy relacje ktore gdzies zamieszczam.
Jak chcesz moge juz nie pisac w tym temacie. I nie odbieraj tego tak ze jakos chce obrazic osobiscie twoja kolezanke, bo nie pisze kierunkowo o niej ale o pewnym zauwazonym ostatnimi czasy trendzie panujacym wsrod polskich gorolazow. Link byl tylko przykladem.
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 17:40 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Tak samo chodze po gorach w Polsce jak i na Ukrainie czy w Armenii (gdzie mi nikt nie pomoze). Wiec staram sie byc nadmiernie ostrozna i liczyc na siebie. Nawet za cene rezygnacji z niektorych wycieczek.
No to ja podobnie, aczkolwiek zdarzyło mi się na Ukrainie wzywać pomoc (nie telefonicznie, ludzie szli po pomoc) w sytuacji zupełnie nieprzewidzianych wypadków.
Jednak to nie była zima.
A czasem tak myślę, co bym zrobiła gdyby mnie żmija bajsnęła gdzieś w Połoninach Hryniawskich ?
buba pisze:Myslalam ze forum jest od tego zeby sie moc ustosunkowac do wypowiedzi innych, a nie tylko bic poklony i rzucac zachwytami.
Tak samo ktos moze oceniac moje wypowiedzi czy relacje ktore gdzies zamieszczam.
Ja tam na prawdę nie zauważyłam "bicia pokłonów i rzucania zachwytami", tylko analizę sytuacji oraz porady (dotyczące map).
Ja osobiście staram się raczej unikać ocen zasadności takiego czy innego działania, w odniesieniu do sytuacji, w których nie byłam.
Poza trochę się dziwię, że akurat tą swoją "analizę sytuacji" przedstawiasz na innym forum, przecież na tamtym też jesteś zalogowana (podobnie zresztą jak ja). Możemy przenieść dyskusję na tamto forum.
buba pisze:Jak chcesz moge juz nie pisac w tym temacie. I nie odbieraj tego tak ze jakos chce obrazic osobiscie twoja kolezanke, bo nie pisze kierunkowo o niej ale o pewnym zauwazonym ostatnimi czasy trendzie panujacym wsrod polskich gorolazow. Link byl tylko przykladem.
No właśnie o ile zgadzam się z tym, że ogólnie jest taki "trend", to dobór tego konkretnie przykładu uważam za zły.
A dyskutować moim zdaniem jak najbardziej można ale właśnie pod kątem analizy sytuacji "co zostało zrobione źle, że trzeba było aż wzywać pomoc". Zawsze piszę, że lepiej się uczyć na błędach cudzych niż własnych.
I takie konkluzje zresztą już padły na tamtym forum.
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 17:52 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Buba, jedna uwaga, w podanym linku nie wzywano śmigła, bo panu się nie chciało schodzić ze szczytu w tatrach; więc moim zdaniem decyzja słuszna o dzwonieniu do GOPRu, a to oni podjęli decyzję o akcji.
Czy jak w sytuacji z ostatnich postów tej dyskusji.
Ja wrzucając linki o akcjach na Babiej nie chciałem wywołać dyskusji, raczej fakt, że BG pokazuje pazury.
Sam nie miałem nigdy potrzeby wzywać w górach (w domu niestety tak) pomocy, choć raz w Chochołowskiej po imprezie miałem lot nad kapliczką na schronisku w wyniku czego ledwie się dowlekłem do rowerów i dalej już było ok. Ale z racji iż to moja głupota, nawet przez moment nie pomyślałem by kogoś prosić o pomoc, choć ledwo chodziłem (efekt mocno stłuczona stopa po 1,5 tyg doszedłem do siebie).
Czy jak w sytuacji z ostatnich postów tej dyskusji.
Ja wrzucając linki o akcjach na Babiej nie chciałem wywołać dyskusji, raczej fakt, że BG pokazuje pazury.
Sam nie miałem nigdy potrzeby wzywać w górach (w domu niestety tak) pomocy, choć raz w Chochołowskiej po imprezie miałem lot nad kapliczką na schronisku w wyniku czego ledwie się dowlekłem do rowerów i dalej już było ok. Ale z racji iż to moja głupota, nawet przez moment nie pomyślałem by kogoś prosić o pomoc, choć ledwo chodziłem (efekt mocno stłuczona stopa po 1,5 tyg doszedłem do siebie).
Basia Z. pisze:Poza trochę się dziwię, że akurat tą swoją "analizę sytuacji" przedstawiasz na innym forum, przecież na tamtym też jesteś zalogowana (podobnie zresztą jak ja). Możemy przenieść dyskusję na tamto forum.
Od jakiegos czasu (chyba od wiosny) tamto forum zaczelo mi jakos zle dzialac. Najpierw nie moglam wrzucic wiecej niz 5 zdjec w relacje a potem wogole nie moglam sie zalogowac, tzn niby pokazuje ze sie loguje ale jak chce napisac posta natychmiast pokazuje ze jestem wylogowana. Nie wiem czy mnie za cos zbanowali czy cos mi sie pierdyknelo z haslem?
A jako ze ostatnio jakos nie bylo tam zbyt duzej ilosci tematow w ktorych mialabym mocna potrzebe zabrania glosu, wiec i nie przedsiebralam zadnych akcji w celu wyjasnienia co sie stalo z moim kontem. Akurat do dzis gdy kumpel podeslal mi ten watek. A jako ze przypomnialo mi sie ze tu byla niedawno taka dyskusja postanowilam wrzucic linka coby poznac wasze zdanie.
Naprawde przepraszam jesli kogos z was tym linkiem urazilam.
Basia Z. pisze:Zawsze piszę, że lepiej się uczyć na błędach cudzych niż własnych.
Z jednej strony napewno tak.. Acz mam wrazenie ze wlasne bledy bardziej zapadaja w pamiec, i nauka ma silniejsza moc.
Basia Z. pisze:A czasem tak myślę, co bym zrobiła gdyby mnie żmija bajsnęła gdzieś w Połoninach Hryniawskich ?
Tez nieraz mialam takie mysli. Np. jak schodzilismy osypujacym zboczem Negrowca, ktore bardziej przypominalo osuwisko, ja ze skrecona tydzien wczesniej noga, niby niezbyt powaznie, ale zawsze to troche zaburzalo stabilnosc na ruchomych kamulcach pod 20 kg plecakiem, leje, co chwile wiatrolom ktorego nie ma jak minac i co chwile urywa sie pod nami teren i lecimy z lawina kamieni w dol ryjac pyskami po ziemi i skale.. Zasiegu brak, jestesmy tylko we dwojke. Wiedzielismy ze trzeba isc w dol, jak nas zastanie noc to owinac sie w namiot , zaprzec o drzewo i czekac switu. Ale chodzily po glowie nieraz mysli co jak ktorej z nas upadnie i zlamie noge? Nawet jak to drugie pojdzie po pomoc, uda sie dotrzec do ludzi, to potem nie ma szansy znalezc tego miejsca gdzie polamaniec by zostal.
Naprawde malo bylo takich momentow w zyciu ze gdy zobaczylam ciezarowke to mialam ochote sie rozpalakac i ją ucalowac w zderzak..
Ale nauke z tego wyciagnelismy- nie pchamy sie juz nigdy wiecej we dwojke w Gorgany.
Nie kazde gory sa dla kazdego.
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 18:53 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Naprawde przepraszam jesli kogos z was tym linkiem urazilam.
Nie sądzę bym ja się uraził, Basia też pewnie nie, więc i Ty też się nie obrażaj.
Ja zwróciłem uwagę, że to Goprowcy nie naprowadzali poprzez telefon gdzie mają iść, tylko wysłali patrol po te osoby.
A forma opisu? Z mego doświadczenia wiem, że nie zawszę pisząc, szczególnie na forum nadaje treści odpowiedni sens, wymowę tego co chcę napisać.
Basia Z. pisze:A zdecydowanie lepiej jest zadzwonić nawet niepotrzebnie po pomoc, niż nie zadzwonić i żeby to się skończyło tragedią.
Podpisuję się pod tym obiema rękami.
Ja jeszcze nigdy nie miałam w górach sytuacji, w której musiałabym wzywać pomoc, ale cieszę się, że jest w ogóle taka możliwość i że w razie czego mogłabym z niej skorzystać. Zawsze kiedy idę sama, mam lekką obawę, że mogłoby mi się coś stać i nie będę sobie umiała sama pomóc, a różne sytuacje się zdarzają.
Czasem chyba lepiej zadzwonić za wcześnie, jeśli ktoś jest przestraszony, zdezorientowany, niż doprowadzić do takiego stanu, w którym GOPR-owcy nie będą mogli pomóc nam zejść o własnych siłach, a będą musieli nas sprowadzać/znosić... Chociaż sama mam tak ze swoim zdrowiem, że nie przespałam całej nocy, ponieważ bolał mnie brzuch i nic mi nie pomagało, bo zastanawiałam się 7 godzin, czy mój ból już kwalifikuje się na pogotowie, czy może ktoś mi zarzuci, że wydziwiam i sprawiam, że przeze mnie ktoś inny, bardziej potrzebujący tej pomocy nie otrzyma...
Przypominam sobie też swoją pierwszą wycieczkę w warunkach zimowych w Tatry i... to, że nie wydarzyła się żadna nieprzyjemna przygoda, to naprawdę cud, bo na tamten czas nie pomyślałyśmy z towarzyszkami podróży o żadnych zagrożeniach, które mogą na nas czekać (oprócz sprawdzenia stopnia zagrożenia lawinowego), a m.in. zgubiłyśmy się na chwilę we mgle na praktycznie nieprzetartym szlaku. Był to taki pokaz głupoty, że patrząc na to z perspektywy czasu i zdobytej przez ten czas wiedzy, jestem szalenie zdziwiona, że mogłam wpaść na tak idiotyczny pomysł
Ostatnio zmieniony 2015-01-14, 19:15 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
buba pisze:Naprawde przepraszam jesli kogos z was tym linkiem urazilam.
Mnie absolutnie nie uraziłaś. Tylko tak trochę głupio dyskutować o czyimś przypadku poza jego plecami, kiedy nawet ta osoba o tym nie wie i nie może wytłumaczyć czegoś co być może zrozumieliśmy źle.
buba pisze:
Ale nauke z tego wyciagnelismy- nie pchamy sie juz nigdy wiecej we dwojke w Gorgany.
Nie kazde gory sa dla kazdego.
A zdecydowanie tak.
Ja w Gorganach byłam zawsze w nieco większej, przynajmniej 5-osobowej grupie.
Chociaż nie - raz byłam na Syniaku i Chomiaku tylko we trójkę z całkiem nieletnimi wtedy jeszcze Michałem i Maćkiem i w ulewnym deszczu pokonywaliśmy wodospad od góry, po bardzo kruchych łupkach.
Zresztą wypadek pod Czywczynem, o którym tu już pisałam (poważne skręcenie nogi) też miał miejsce wtedy kiedy byliśmy tam grupą 16-osobową, a w takiej grupie zawsze jest łatwiej sobie poradzić. Tylko trzeba zarządzić, a to akurat dobrze mi wychodzi
buba pisze:Kolega ktory pracuje w pogotowiu opowiadal mi nie raz ze ludzie czesto wzywaja karetke do goraczki 37-38 stopni u dzieci, kilkuletnich- nie noworodkow.. Ratownicy wiec przyjezdzaja, podaja dziecku czopek przeciwgoraczkowy (taki jaki mozna bez recepty kupic w kazdej aptece) i wkurwieni odjezdzaja... Byly tez nieraz wezwania pogotowia do stluczonej reki z podejrzeniem zlamania albo do lekko zacietego nozem palca... A w tym czasie umiera ktos kto dostal zawalu albo zostal potracony przez samochod.. bo karetka nie dojechala na czas... Dla mnie to jest straszne...
Z tą karetką przy gorączce to chyba jak z yeti - każdy słyszał, a nikt nie widział. Aktualnie jak gorączka jest poniżej 38,5 to nawet lekarz z przychodni na wizytę domowa nie przyjedzie - każą Ci zbić gorączkę i się przyturlać z dzieckiem. Sam to przeżyłem.
Odnośnie stłuczonej ręki - sam jechałem z Małą na SOR z przekonaniem, że ją złamała, a okazało się to zwykłym stłuczeniem. Życie..
buba pisze:Ale nie masz wrazenia ze ta indywidualna kwestia psychofizyczna jakos sie ostatnio niebezpiecznie przesunela? ze ludzie traca umiejetnosc radzenia sobie w odrobine trudniejszych sytuacjach (czesto takich ktore przez glupote i brawure sami wywolali) bo caly czas maja swiadomosc i pewnosc ze zaraz nadleci supermen i ich bezinteresownie uratuje?
Myślę, że to chyba bardziej życie w poczuciu własnej zajebistości tym skutkuje. Do tego sprzęcik pierwsza klasa, który ma niby za tych ludków wszystko zrobić.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Nie od dziś wiadomo, że przyczyna 99% wypadków leży "w główce". Nie jest wykluczone, że dostaje się to do niej wraz z pożywieniem, więc wystarczy zagipsować otwór gębowy na kilka dni i po problemie.P.s. W wyniku interwencji lekarskiej byłem zagipsowany 44 dni.
Zawsze byłem zwolennikiem finansowania służby zdrowia z jednego źródła (obecnie często 3). Dzwonisz, w ciągu praktycznie godziny przyjeżdża lekarz /do dziecka pediatra/ i płacisz raz. Bez kolejek, bez ryzyka zarażenia się od innych chorych, zaś komfort bezcenny.
bton1 pisze:Aktualnie jak gorączka jest poniżej 38,5 to nawet lekarz z przychodni na wizytę domowa nie przyjedzie - każą Ci zbić gorączkę i się przyturlać z dzieckiem.
dzięki takim lekarzom kilkoro dzieci już zeszło z tego świata... bo później się okazało, że to jednak nie zwykła gorączka była.
w mojej rodzinie był przypadek, że ktoś się przewrócił w domu (starsza osoba), twarz zmasakrowana, krew sika naokoło, majaczy, nie wiadomo czy jakiś wstrząs mózgu czy cuś, ale... "proszę wsiąść do samochodu i przyjechać". W końcu po którymś telefonie przekonał ich nie stan zdrowia, ale brak samochodu (bo na pogotowiu się wydaje, że dzisiaj już w każdej rodzinie każdy ma samochód albo kierowcę do dyspozycji).
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości