Zakładam nowy temat, bo wypłynął w innym miejscu, a dla mnie temat ciekawy.
Od początku zastrzegam, że nie jestem całkowicie obiektywna, bo jako przewodnik na wycieczkach szkolnych czasem zarabiam.
Niemniej jak już pisałam w innym miejscu - zauważam w górach (a przynajmniej w Tatrach i w innych częściej odwiedzanych miejscach, jak np. Szczeliniec Wielki, Babia Góra) coraz to większe nagromadzenie chamstwa.
To jak zwykle nie dotyczy wszystkich - dotyczy może jakiegoś 5% "turystów", ale niestety w miejscach gdzie tych turystów są setki i tysiące to wystarczy.
Wrzaski w górach, notoryczne schodzenie ze ścieżki, rzucanie wszędzie śmieci (butelki typu PET poniewierają się nawet w jaskiniach).
Jeżeli idę w góry z wycieczką dzieci w wieku 11-14 lat a czasem i starszymi mam na to wpływ, mam autorytet (wsparty "blachą") mogę zwrócić uwagę i wytłumaczyć dlaczego to czy tamto zachowanie jest niewłaściwe.
Od razu na początku mówię, dlaczego na trasie nie ma koszy na śmieci, dlaczego trzeba każdy woreczek i każda butelkę zabrać ze sobą.
Zdarza mi się również dosłownie na każdej wycieczce zwracać uwagę "obcym" dorosłym w obecności dzieci.
Np. taka sytuacja z piątku. Podchodzimy mozolnie tymi cholernymi schodami na Gęsią Szyję. Zwracam uwagę "swojej" wycieczce aby szli ścieżką (chociaż na prawdę nie jest ona wygodna) a nie rozdeptywali trawy obok. Na co jeden z chłopaków od razu zwraca uwagę "a tamci państwo idą obok". Faktycznie schodzi cała rodzinka obok ścieżki.
Wtedy ja się zwracam do tych państwa - "Proszę państwa, czemu idziecie obok ścieżki, dajecie zły przykład dzieciom", na co oni "robimy wam miejsce". Na co ja "ale myśmy właśnie zrobili Wam miejsce abyście mogli zejść", faktycznie już wcześniej wychowawcy wołali "lewa wolna" i cała grupa szła "gęsiego".
To skutkuje i powoduje, że ta rodzinka schodzi na ścieżkę.
Podobnie już potem reagują inni wychowawcy, którzy szli z nami, a są to ludzie w wieku 20-25 lat.
Zdarzało mi się już również (z nieco starszą młodzieżą) znosić z gór cudze śmieci, bez żadnej spektakularnej akcji typu "Czyste Tatry", po prostu jak się coś poniewierało to zabraliśmy.
Wycieczki, które prowadzimy nie są zbyt trudne, bo nie mogą być, ale staramy się zawsze pokazać coś ciekawego, takiego aby było godne zapamiętania.
Nie wiem czy ktoś z tych ludzi kiedyś potem pójdzie w góry samodzielnie, zakładam, że kilka procent - tak. Może przynajmniej kiedy będą mieli te 20 lat nie będą wszędzie rzucać PET-ów i nie będą malować kamieni, bo coś zapamiętają ?
Wycieczki szkolne w góry
Ja akurat jestem przeciwny wszelkim szkolnym wycieczkom w góry poza miejscami, gdzie i tak walą tłumy... pamiętam jak to wyglądało u mnie w szkole - 70% w ogóle to nie obchodziło, jechali tam bo musieli, taki był plan, cała trasa to często narzekanie, sapanie i kiedy w końcu będziemy na miejscu? A młodzież była mniej rozpuszczona jak teraz...
Z tych moich szkolnych znajomych nikt nie został zarażony górami, poza jednostkami, które jeździły wcześniej lub później z rodziną czy jakimś obozem.
Faktem jest, że przewodnicy lub wychowawcy (z reguły jeździliśmy bez przewodników, bo w niższe tereny i nie do PN) nie musieli nam mówić o rzucaniu PET-ów czy malowaniu kamieni, bo nikomu to nie przychodziło do głowy, nawet jeśli w górach był pierwszy raz...
Nie wiem czy takie wycieczki szkolne przynoszą jakieś pozytywy - dla gór na pewno nie, dla kultury... hmm, ciężko rzec, skoro rzeczy oczywiste tłumaczy się teraz jakby były z kosmosu...
Z tych moich szkolnych znajomych nikt nie został zarażony górami, poza jednostkami, które jeździły wcześniej lub później z rodziną czy jakimś obozem.
Faktem jest, że przewodnicy lub wychowawcy (z reguły jeździliśmy bez przewodników, bo w niższe tereny i nie do PN) nie musieli nam mówić o rzucaniu PET-ów czy malowaniu kamieni, bo nikomu to nie przychodziło do głowy, nawet jeśli w górach był pierwszy raz...
Nie wiem czy takie wycieczki szkolne przynoszą jakieś pozytywy - dla gór na pewno nie, dla kultury... hmm, ciężko rzec, skoro rzeczy oczywiste tłumaczy się teraz jakby były z kosmosu...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Ja akurat jestem przeciwny wszelkim szkolnym wycieczkom w góry poza miejscami, gdzie i tak walą tłumy... pamiętam jak to wyglądało u mnie w szkole - 70% w ogóle to nie obchodziło, jechali tam bo musieli, taki był plan, cała trasa to często narzekanie, sapanie i kiedy w końcu będziemy na miejscu? A młodzież była mniej rozpuszczona jak teraz...
Z obserwacji w trakcie rozmów na trasie to jest podobnie - a nawet nieco gorzej. 80% tylko pyta "jak daleko jeszcze" ale 20 % jest zainteresowane.
Dlatego jeżeli mam możliwość - to proponuję trasy nie banalne.
Przej jaskinię Mylną musieli przejść (a raczej przeczołgać się) wszyscy i wnioskując z późniejszych rozmów - mimo, że dzień wcześniej uprzedzałam "będziemy chodzić na czworakach i ubrudzimy się" - to tak naprawdę myśleli że żartuję.
Niektóre dziewczyny w środku trochę panikowały, ale ogólnie podobało się im. Szczególnie jak już wyszli na zewnątrz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Jestem jak najbardziej za zorganizowanymi wycieczkami.
Najważniejsze, żeby prowadziła je świadoma osoba, z pasją i odpowiednim podejściem.
Wyważone proporcje pomiędzy edukowaniem, pokazywaniem ciekawych miejsc i zwyczajnym ucioraniem się to klucz do sukcesu.
Najważniejsze, żeby prowadziła je świadoma osoba, z pasją i odpowiednim podejściem.
Wyważone proporcje pomiędzy edukowaniem, pokazywaniem ciekawych miejsc i zwyczajnym ucioraniem się to klucz do sukcesu.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Pudelek pisze:pamiętam jak to wyglądało u mnie w szkole - 70% w ogóle to nie obchodziło, jechali tam bo musieli, taki był plan, cała trasa to często narzekanie, sapanie i kiedy w końcu będziemy na miejscu? A młodzież była mniej rozpuszczona jak teraz...
U mnie w szkole bylo podobnie- na wycieczce najwazniejsze bylo sie szybko nachlac i zeby nauczyciel sie nie zorientowal. A gory, zabytki- to raczej nikogo nie interesowalo. Przyznaje bez bicia ze rowniez nalezalam do tych 70% niezainteresowanych specjalnie programem wycieczek poniewaz rodzaj gorolazenia prezentowany na szkolnych wycieczkach zupelnie do mnie nie trafial- przejscie popularnym szlakiem z punktu A do B, zwiedzanie jakis znanych obiletowanych zabytkow, noclegi w pokojach, autokar, smrodek dydaktyczny i meczenie sie bez sensu. Wszystko bylo nudne, zaplanowane, przewidywalne... Na wycieczki jezdzilam tylko i wylacznie dla towarzystwa, jakis smiesznych sytuacji, robienia na zlosc nielubianym nauczycielom. Te trasy na Rownice, Szyndzielnie, Klimczok czy Giewont to byla dla mnie meczarnia i najchetniej bym to wogole wyeliminowala a ten czas spedzila w knajpie (czasem sie udawalo )
A kontaktu z gorami, przyroda, zwiedzania swiata, zamilowania do wloczegi nauczyli mnie rodzice.. To byly inne gory ktore do mnie trafialy- droga bez celu, bezdroze, chaszcz, biwak pod gwiazdami, szalasy, ogniska i wolnosc, autostop lub wlasne auto ktore wjezdza tam gdzie pozornie nic dla turysty ciekawego nie ma... Tego wycieczki szkolne nie oferowaly i nie uczyly przypuszczam ze nadal tego nie robia....
Pierwsze wycieczki zwiazane troche ze szkola ktore mi sie podobaly ze wzgledu na ich tresc napotkalam dopiero w liceum i byly to obozy wakacyjne z przysposobienia obronnego. Po pierwsze byly tylko dla chetnych a po drugie cos fajnego (dla mnie) oferowaly - typu noclegi w namiotach, skrzypiace prycze, mundury wygryzione przez myszy, przejscia bagnami, strzelanie w lesnych ruinach, czy lesne zawody surwiwalu. Tam tez procent niezainteresowanych byl znikomy- komu sie nie podobaly takie klimaty po prostu nie jechal
Ostatnio zmieniony 2015-07-21, 17:14 przez buba, łącznie zmieniany 6 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Zgadzam się z Wami w niektórych przypadkach. Lecz według mnie nie każdego interesuje to samo dlatego będą zawsze zadawać miliony pytań.
Dla młodzieży lepsze wycieczki to miastowe w sensie zwiedzania np Praga, Wrocław etc. Mniej marudzenia bo czas wolny np n a rynku, łatwiejsza dostępność do alkoholu etc.
Dla młodzieży lepsze wycieczki to miastowe w sensie zwiedzania np Praga, Wrocław etc. Mniej marudzenia bo czas wolny np n a rynku, łatwiejsza dostępność do alkoholu etc.
#ziaronaszlaku
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 55 gości