Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Bieszczady czerwcowe

Autor Wiadomość
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2023-08-28, 17:52   

Cytat:
Bacówki powstały w założeniu jako miejsca dla plecakowców, małego ruchu, "turystyki kwalifikowanej", a zmieniają się w górskie centra rozrywki. Na przykład Jaworzec oferuje... pole golfowe oraz wypożyczalnie leżaków


Myślę, że te założenia dawno poszły w niebyt i każdy obiekt próbuje jakość ściągać ludzi, bo to przecież kasa. Choć tu mogli zrobić coś w rodzaju Rycerzowej, gdzie są turnieje siatkówki ale w górskich butach i z plecakami.
Wiesz, pole golfowe na którym można grać w Scarpach i z Deuterem na plechach :)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-08-28, 21:06   

Tutaj dzierżawca ewidentnie się miesza, bo z jednej strony reklamuje się hasłem "ostatnia bacówka o takim klimacie" (co oczywiście jest bzdurą), a z drugiej puszcza oczka do ludzie, którzy dysponują nadmiarem gotówki. Mnie w każdym razie zraził i to już przy pierwszej wizycie jak nagle podniósł ceny...
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-08-31, 21:22   

Gramolę się powoli. Wraz z wysokością spada temperatura, zwiększa się wiatr.




Na caryńskim grzbiecie wieje konkretnie, więc postój uskuteczniam nieco poniżej. Potem się już nawet nie zatrzymuje, jedynie na zdjęcia: Połonina Caryńska z rozwidlenia szlaków oraz główny szczyt - Kruhly Wierch.



Rawki i przełęcz Wyżniańska.


Spośród kilku wizyt na Caryńskiej tylko raz miałem na niej ładną pogodę, a właściwie przepiękną, z zachodem słońca. Najwyraźniej wtedy wyczerpałem limit idealnej aury dla tej góry. Chociaż nie powinienem narzekać, bo i tak jest bardzo ładnie.





Dużej frekwencji przy zejściu nie ma, pewnie już zbyt późno na wchodzenie. W lesie spotykam właściwie tylko jedną rodzinę.
- Tato, weź mnie za rękę - prosi córka.
- A mnie ponieś plecak - dodaje syn.
- Daleko jeszcze? - pyta się żona.
Tata wolał nie odpowiadać, więc go wyręczyłem:
- Godzina. Lecz blisko stąd do wiaty.
Oberwałem piorunem z oczu.


Tradycyjnie zaglądam na cmentarz w Berehach Górnych (Береги́ Горі́шні). Ślad po cerkwi oznaczono kamieniami, nie widziałem tego wcześniej.



Przy parkingu autobus, busy i samochody. Omijam je i od razu walę na główną drogę. I znowu stopowanie odbywa się szybciutko, tym razem pierwszy wóz. Mieszkańcy Kłodzka. Chodzili dziś w okolicach Tarnicy, Halicza, Bukowego Berda. Też musieli się wspomagać podwózką, bo w Wołosatym nie było żadnego transportu.
Proszę kierowcę, aby wysadzono mnie w Wetlinie pod słynnym sklepem naprzeciwko kościoła. Ten się śmieje, bo sami też chcą uzupełnić zapasy na wieczór ;) . Ja ograniczam się do wypicia jednego radlera, gdyż zrobiło się drogo: wraz ze sławą ewentualnie urokiem dawnych czasów ceny poszły mocniej w górę niż u sąsiadów.


Do PTTK-u wracam bardzo usatysfakcjonowany. Zasłużyłem na prysznic oraz obfitą kolację, którą spożywam na werandzie mego domku kempingowego, z widokiem na płot :) .


Po zmroku uderzam do "Bazy Ludzi z Mgły". Połakomiłem się na wino z nalewaka: oczywiście jabol, ale schłodzony nawet smakował. Znów zamykali wcześnie, bo "przecież jest czwartek". Facet z obrazu właściwie to skomentował.


Barman dostał cynk, że po Starym Siole kręci się niedźwiadek. Nie zwróciłem na to uwagi, bowiem Stare Sioło kojarzyło mi się z oddalonym osiedlem, którym szedłem dzień wcześniej na przełęcz Orłowicza. Okazało się, że mały miś kręcił się koło "Chaty Wędrowca", czyli bardzo blisko PTTK-u. Ktoś go odgonił, ciekawe, gdzie była mamusia?
Przy kempingu ognisko rozpaliła tym razem ekipa chłopaków, którzy zjechali się w Bieszczady z różnych stron Polski, aby się odstresować. Posiedzieliśmy do północy i grzecznie poszliśmy spać.

Czwartek był moim ostatnim dniem normalnej aktywności górskiej. Na piątek wszystkie prognozy jak jeden mąż pokazywały opady i piździawicę. Do południa jeszcze nie lało, więc podjechałem sobie do Cisnej. Znowu pierwszy samochód, tym razem z Sosnowca.
W Cisnej, nietypowo, odwiedzam najpierw cmentarz wojskowy na rogatkach miejscowości. Niewiele z niego zostało, a na tablicy informacyjnej było tyle błędów, że zacząłem się zastanawiać, czy autor tekstu naprawdę znał język polski.


Zaglądam również na cmentarz komunalny, gdzie ostało się kilka starych nagrobków, a także jeden pięknie malowany. "Kochał Bieszczady, starał się kochać ludzi".


Zagaduje mnie starsza pani porządkująca grób męża. Rozmawiamy dość długo o historii i nie tylko. Jej ojciec pochodził z Grodna, przeprowadzili się tutaj, bo dziadek nie chciał ruskiego obywatelstwa. Mama zaś mieszkała początkowo gdzieś w Wielkopolsce. Komuniści i tak ich potem okradli, dawne domy i gospodarstwa stoją opuszczone. Pani, jako mieszkanka, wcale się nie cieszy ze wzrostu zainteresowania turystów.
- Drożyzna straszna, wszystko dla obcych, po normalne zakupy musimy jeździć do Leska - kiwa głową. Droga stała się ziemia, więc coraz trudniej się komuś wybudować.
Na koniec rozmowa schodzi na tematy cmentarne, bo podpytuję o nekropolię rusińską.
- Tu takiej nie ma - stwierdza po namyśle. - Trzeba szukać w okolicy.
Narzeka, że to, co się teraz dzieje na cmentarzach, to typowa pokazówka.
- Gdybym ja co jakiś czas nie wypucowała grobu, to sąsiedzi mi żyć nie dadzą - wzdycha. - A przecież dla zmarłych to nie ma znaczenia czy grób się świeci czy zarasta! Mnie wystarczyłby kawałek tablicy i mały znicz...

Żegnam się, gdyż chcę jeszcze zrobić pętlę na Jeleni Stok, gdzie ponoć jest jakaś wieża widokowa. No i jest, ale przy tej pogodzie widzę głównie chmury :P .


Szlak do niej prowadzący to praktycznie cały czas las, momentami dość śliski. Rzecz jasna, poza kilkuosobową rodziną, nie spotykam nikogo. Zaczyna za to padać, z każdą chwilą coraz mocniej. W Cisnej trochę przestaje, więc wizytuję różne zakamarki. Przed "Siekierezadą" spotykam po raz pierwszy i ostatni grupkę Ukraińców - to zupełne przeciwieństwo do reszty kraju.


W "Siekierce" tłoczno i duszno, ale ciepło i piwo smakuje. Siedzę przy stole długo, nigdzie mi się nie spieszy. Na spokojnie podziwiam różne elementy wystroju. Nie każdy uznaje je za dzieła sztuki.
- Może jestem za tępa, ale tego nie rozumiem. Może to ma być przekaz dla artystów, ale nie dla mnie - słyszę z sąsiedniego stolika.



"Siekierezada" jest jednym z niewielu lokali, gdzie pisać po stołach nie zabraniają, a nawet do tego zachęcają ;) .


Zrobiło się zaawansowane popołudnie, więc wypadałoby wrócić do Wetliny. Zajmuję moją stałą pozycję stopowania, pod drzewem i z parasolem, więc tak mocno na mnie nie pada. Jak na złość tym razem nikt nie przejawia ochoty do zabrania mnie, wiadomo, że szkoda moczyć fotele. W końcu po ponad kwadransie zatrzymuje się busik.
- Jedzie pan do Wetliny?
- Tak, ale ja jeżdżę zarobkowo.
- Aa, to dziękuję, nie stać mnie - rzucam i już chciałem zamknąć drzwi, lecz kierowca zmarszczył brwi i kazał wsiąść. Chyba go zaciekawiłem tym, że mnie nie stać, bo przez całą drogę wypytał o ceny w knajpach i noclegów ;) . Przy okazji chciał wiedzieć, czy na połoninach są już jagody (nie było) oraz... kiedy odbędzie się zlot motocyklistów (a skąd ja to mam wiedzieć?).

Wetlina otulona była deszczem. Zupełnie inne wrażenie niż w słońcu. Niektórzy ludzie poubierali się, jakby nadeszła zima. Z kolei grupa dzieciaków przy sklepie paraduje w klapkach, a dodatkowo większość w białych skarpetach.
- Przekrzyw tę czapkę na bok, bo wyglądasz jak kretyn - sapie jakiś nastolatek do kolegi, który popełnił grzech i czapkę nosi prosto.
- Zostaw, on po prostu ma taką krzywą głowę - macha zrezygnowany inny młodzian.

Spoglądam w kierunku gór: dzisiaj nie będzie z nich wspaniałych panoram. Pogoda zrobiła się typowo barowa, czyli także bieszczadowa. W sam raz na koniec mojego wyjazdu...
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9388
Wysłany: 2023-09-01, 05:55   

Wróciłeś usatysfakcjonowany, czyli wszystko gra :)

Widoki bardzo fajne z tymi chmurami, chyba lepsze niż takie puste niebo i słońce ...

Białe skarpetki do sandałów, to już prawie nasz znak narodowy :lol
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-09-01, 07:06   

Białe, dopóki się nie zbrudzą :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2023-09-04, 22:16   

Wspominam Siekierezadę jako miejsce, w którym jabole polewano z kija, kulturalnie, choć do plastikowych kubków. I szafa grająca była o ile pamiętam...

Sympatyczne miejsce :)
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5843
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-09-07, 08:20   

Piotrek napisał/a:
Wspominam Siekierezadę jako miejsce, w którym jabole polewano z kija, kulturalnie, choć do plastikowych kubków. I szafa grająca była o ile pamiętam...

Sympatyczne miejsce :)

Ja bardzo dobrze wspominam Bazę Ludzi z Mgły w Wetlinie. Podobny klimat, ale nie ma takich tłumów jak w Cisnej. Właściciel chyba ten sam, bo menu obiadowe było identyczne.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-09-07, 13:57   

Konkretnie to w czwartek było pusto, więc podobnie jak w środę zamykał już o 22-giej. To prawda, właściciel ten sam, menu też (choć w Siekierze ciut wyższe ceny), ale ja akurat w Bazie klimatu nigdy nie czułem. Zawsze ciekawiej było w PTTKu czy chociażby w Cieniu PRL-u
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2023-09-10, 00:43   

Bardzo dobre wspomnienia mam z knajpy co sie nazywała "Caryńska" albo "Pod Caryńską"?.
W Wetlinie, w centrum. Wnętrze trochę zalatywało komuną ale miało w sobie nastrój i nawet trochę wygląd tego baru co w "Przystanku Alaska" był - tu mam na myśli serial :)
Z tym że to w czasach lat 90-tych było :D
 
 
100


Dołączył: 21 Paź 2013
Posty: 226
Wysłany: 2023-10-25, 19:35   

Lekturą kukułkę w zegarze dałoby radę uśpić - tak trzymaj.
Pudelek napisał/a:
Gramolę się powoli.

Bieszczadzka do szpiku.. :ok
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group