Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Armenia (2019) - Hankavan, zapomniany kurort, ciepłe źródła..

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-12-13, 19:34   




To będzie nietypowa jak na bube relacja - bo prawie całkiem pozbawiona zdjęć. Relacja opowiada o przejeździe marszrutką. Chyba jednej z ciekawszych marszrutek, jakimi mieliśmy okazje ostatnimi czasy się przemieszczać. Zdjęć nie ma - bo nie bardzo było jak wyjąć aparat.. Raz, że ciasno, dwa, że jakoś na to szkoda było czasu, no i mogłoby to zważyć atmosferę.. Ostatnio ludzie często reagują alergicznie na zdjęcia... Jeszcze kilka lat temu było inaczej... A tu główny klimat tworzyły płynące zewsząd rozmowy..


Poranna marszrutka z Hankavanu do Hrazdanu juz na starcie zapycha się do granic możliwości. W kolejnych wioskach autobusik już nie staje, chyba że ktoś akurat chce wysiąść. Często biegną za nim wściekli, niezabrani pasażerowie, machając rękoma. Ja, chcąc nie chcąc, mam na kolanach dwa Ormianięta. Tutaj bardziej jest takie podejście "wszystkie dzieci są nasze". Dzieciarnia ochoczo się pakuje na kolana nowej cioci. Pod koniec trasy jestem juz nieco zdenerwowana - młodsze Ormianiątko ma tak napompowaną pieluszkę, że jeszcze pół godziny jazdy, jeszcze 15 minut, a swoje zwiedzanie Hrazdanu będę musiała zacząć od przebierania spodni! Tak, tak.. przeproszę się z moimi skąpanymi w błocie spodniami, które upierdzieliłam do granic możliwości wczoraj na dnie jeziora... Ja wiem, że jest upał, a marszrutka jest duszna - ale ten dzieciak wydoił juz chyba 2 litry coli! I doi dalej! Ratunku!

Jedzie też z nami Elena. Wychowała się w Hankavan, ale z pochodzenia jest Greczynką. Po upadku Sajuza wraz z rodziną wyjechała do Grecji. Obecnie, od kiedy jest na emeryturze, przyjeżdża tu każdego roku na 4 letnie miesiące i pomieszkuje w domu po rodzicach. Twierdzi, że poza letnim okresem czerwiec - wrzesień Hankavan średnio się nadaje do życia ze względu na klimat - albo mróz i śnieg, albo deszcze i pluchy. Nic tu nie chce rosnąć. Za dziecka żyli głownie na chlebie, mleku i serze. Warzywa czy owoce były rzadkością i rarytasem. Nawet jabłka w Hankavan były małe, kwaśne i nadawały się tylko na przetwory. W Grecji ponoć żyje się lepiej. Cieplej i owoców pod dostatkiem.

Ciekawa jest też opowieść Eleny o trzęsieniu ziemi z 88 roku, które spustoszyło północno - zachodnią Armenię. W Hankavan nie było żadnych zniszczeń, ziemia się nawet nie zakołysała. Cały dramat rozegrał się hen! gdzieś za górami. Ale wydarzenie nie przeszło niezauważalnie. Był taki moment, że zamykający dolinę masyw górski przemówił. Z głębi gór dało się słyszeć potworny ryk, jakiś taki głęboki, dudniący, charczący, jakby połączony z bulgotem. Nie jak odgłos wybuchu czy dzikiego zwierzęcia. Coś zupełnie innego i ponoć nie dającego się porównać z niczym. Połączone to było z silnym acz krótkim i bardzo zimnym powiewem. Wiatr, który przyleciał z gór pachniał siarką. Było w tym coś przerażającego i fascynującego zarazem. Babcia Eleny powiedziała, że stało się coś bardzo złego, bo góry nigdy nie mówią bez powodu. Prawdy dowiedzieli się dwa dni później...

Elena pokazuje jedną z górek. Ponoć kupił ją jakiś arabski szejk. Znalazł tam mineralne źródła i ma zamiar założyć fabrykę i wodę eksportować do swojego kraju.

Do marszrutki wsiada też Wadik. Miał facet farta, że akurat wysiadał (ugotowany chyba na twardo) chłopak - zakuty w skórzaną kurtkę. Inaczej by się kierowca nie zatrzymał. Wadik od razu przysiada się do Greczynki, tzn. siada jej mężowi na kolanach. Nie, to to nie przenośnia - w marszrutce jest na prawdę ciasno. Każdy ma coś na kolanach. Elena ma kwiatek doniczkowy, ja mam dwoje Ormianiąt, toperz ma nasze dwa plecaki, tak ułożone, że mu nawet głowa nie wystaje. A ten pan miał puste kolana, więc sam się prosił ;) Wadik przedstawia się jako "dziecko szczęścia". I będzie się to stwierdzenie przewijać w jego opowieści kilkakrotnie, przez co podchodzimy do niego i jego opowieści z pewną rezerwą. Wadik też pochodzi z Hankavanu, tu minęło jego dzieciństwo, ale sporą część życia spędził bardzo daleko stąd. Po studiach otworzyła się przed nim możliwość pracy na Sachalinie - w Nieftiegorsku. Dalej wyjechać się juz chyba nie dało... Kilkanaście lat Wadik był cenionym specjalistą do spraw wydobycia ropy, nafty, gazu, czy co tam wyciągali z ziemi w sachalińskim przemyśle. Ale potem przyszły lata 90-te i pojawiły się problemy wcześniej zupełnie nieznane. Pojawił się lęk przed terroryzmem, pojawiły sie podziały, których wcześniej nie było. Przez kilkanaście lat w pracy nikt nie dostrzegał i nie pamiętał o tym, że Wadik jest z Kaukazu i ma ciemną gębę. A teraz na nic były zapewnienia, że nie każdy o tej urodzie to czeczeński terrorysta, chcący sie rozerwać ładunkiem. Nie pomagało tłumaczenie, że on Ormianin, że Armenia to najstarszy kraj chrześcijański. Kaukaziec = bandyta lub/i niebezpieczny element wywrotowy. Na początku objawiało się to tylko odsunięciem się kilku znajomych, czy cichnięciem rozmów w korytarzu. Potem odsuwano Wadika od bardziej odpowiedzialnych zajęć i projektów. Ostatecznie w 94 roku został zwolniony. Pod pretekstem jakiś redukcji i zmian, ale ponoć głównie chodziło o to, aby odpowiedzialne stanowiska zajmowały osoby bez podejrzeń. Wadik więc został bez pracy, z równie bezrobotną żoną i czworgiem dzieci. I w terenach mu obcych, które nagle stały się nieprzyjazne. "Co było robić? Wyjechałem, wróciłem do Armenii. Do rodziców, do Hankavan. Tak, tak... Jestem dzieckiem szczęścia...". W Armenii też nie było raju w latach 90 tych, wojna w Karabachu, ogólny rozpiździel po upadku Sajuza. Ale przynajmniej wśród swoich. Przynajmniej nikt nie patrzył jak na terrorystę. "Tak... Na Sachalinie żyliśmy na poziomie, trzypokojowe mieszkanie, dobra praca, dobra kasa, czyste miasto, blisko szkoły, przedszkola. Tu wylądowaliśmy w jednopokojowej komunałce w Erewaniu, a ja zostałem taksówkarzem. Tak.. Jestem dzieckiem szczęścia.." Słucham tak sobie tych jego opowieści i nie wiem czy on tak gada przez przekorę, czy próbuje sam siebie przekonać? czy ma we łbie coś pomieszane, czy może taki patriotyczny zapał go ogarnął?? Ormianie czasem tak mają - jak przyjdzie do rozmów o ojczyźnie czy religii. Ale czy to ten przypadek? Pytam więc już wprost Wadika - o co chodzi? Czemu takie wielkie szczęście go spotkało, bo musiał nie ze swojej winy opuścić miejsce, gdzie żyło mu się lepiej? Wadik się uśmiecha. "Bóg widać o mnie pamięta. Bóg widać kocha Ormian, bo wie, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Ja cie przeproszę, ale muszę juz wysiadać.." Już w drzwiach Wadik się odwraca i patrzy w moje, na tym etapie chyba okrągłe ze zdziwienia, oczy. "Nie jestem religijnym oszołomem czy ormiańskim nacjonalistą, za którego mnie teraz masz. Masz internet? Wpisz sobie Nieftiegorsk, Sachalin. Może zrozumiesz, że spotkałaś w marszrutce dziecko szczęścia".

Szczerze mówiąc jakoś szybko o sprawie zapomniałam. Różnych ludzi - wizjonerów, proroków, natchnionych i zaczarowanych, spotyka się nieraz na trasie. Rozmowa w marszrutce zeszła na tunel, więc i gdzie indziej powędrowały moje myśli. Poza tym i tak na wyjazdach nie mamy ze sobą internetu. Po powrocie do domu tez nie od razu szukałam. Dopiero teraz, po ponad trzech miesiącach, gdy zaczęłam pisać tą relacje, wklepałam sobie w neta te dwa słowa "Nieftiegorsk, Sachalin". I zrobiło mi się zimno... Zrobiło mi się cholernie wstyd przed samą sobą, że tego człowieka tak pochopnie oceniłam, przypinając mu łatkę wariata. Jak to nie znając kontekstu i całej prawdy nie można wyrabiać sobie zdania... Cytując Wiki: "Nieftiegorsk (ros. Нефтегорск) – wyludnione osiedle typu miejskiego na Sachalinie, zniszczone przez trzęsienie ziemi. Znajdowało się w północnej części wyspy, ok. 98 km na południe od miasta Ocha. W 1995 w mieście mieszkało ok. 3 500 osób, głównie pracownicy zatrudnieni przy wydobyciu ropy naftowej, oraz ich rodziny. W nocy, 28 maja 1995 o 01:04 czasu lokalnego na Sachalinie, nastąpiło trzęsienie ziemi o sile 7,6 stopni w skali Richtera. Miasto zostało całkowicie zniszczone, a pod gruzami zginęło 2 040 mieszkańców. Nieftiegorsk nigdy nie został odbudowany". Znalazłam sobie też film o Nieftiegorsku.. https://www.youtube.com/watch?v=NvoA95fKK6Q Ale nie polecam oglądać go przed pójściem spać, bo mogą męczyć koszmary.. Gdzie miasto rozsypało się całe, a pod gruzami leżeli żywi ludzie - tylko nie mogli wyjść, a potem wybuchał gaz i wszystko się paliło.. Gdzie 2/3 ludności zginęło. Gdzie nie było nawet co odbudować, a teraz hula tam tylko wiatr i się włóczą potępione dusze..

Wadik został zwolniony z pracy i wraz z rodziną opuścił Nieftiegorsk niecały rok wcześniej. Tak Wadik.. W 100% miałeś racje. Jesteś dzieckiem szczęścia...

Marszrutka mija wieś Meghradzor - co wykorzystuję jako dobry moment na podjęcie tematu tunelu. Pambakski tunel przebija się pod masywem górskim i ma ponad 8 km długości. W latach 90- tych zawieszono ruch pasażerski na tej trasie tzn. Dilidżan - Hrazdan. Ponoć względy ekonomiczne + uszkodzenie tunelu. Zatem jest tunel, gdzie nie jeżdżą już pociągi? Przed wyjazdem pojawił mi się w głowie szatański plan. Z okolic Dilidżanu, z Fioletowa wbijać w tunel i po przedreptaniu 8 km w ciemnościach wyjść tu, w Meghradzor - i być tym samym już blisko kolejnego celu wycieczki czyli Hankavanu. Plan okazał się szatański, radosny, ale niezbyt realny. Zebrane informacje pokazywały, że chyba jednak się nie da.. Nie dotarłam ani do jednej osoby, relacji czy zdjęcia, gdzie komuś udałoby się sforsować tunel czy ba! nawet do niego zajrzeć. Jedyne zdjęcie tunelu tzn. jego wlotu to zdjęcie z wikipedii. Żadnych zdjęć z wnętrza tunelu... Chłopak z internetowego filmiku ( https://www.youtube.com/watch?v=JYW-xEi_iXc ), planujący podobna trasę odbił się od posterunku strażnika od strony Meghradzor. Ponoć obecnie tunel jest używany jedynie na cele wojskowe i sporadycznie przejeżdżają nim pociągi towarowe. Ponoć decydują o tym względy bezpieczeństwa - na jadący pociąg sypie się grad kamień ze stropu - co wagonom nie przeszkadza, a pieszy mógłby być mniej zadowolony dostając takowym kamieniem w łeb. Stąd też straż - aby nikt tam nie wlazł. Wytłumaczenie niby logiczne, ale nieco kaprawe.. Armenia zdaje się być krajem bardzo wolnym pod tym względem, gdzie władza i służby mało starają się bronić obywatela czy turystę przed nim samym i zapewniać mu wyimaginowane bezpieczeństwo, nieraz wbrew jego woli. To nie te klimaty...
Oprócz autora youtubowego filmiku udało mi się jeszcze skontaktować z chłopakami z Krasnodaru, którzy dla odmiany odbili się od straży ze strony Fioletowa i nocując nieopodal na zboczu w namiotach - "nocą widzieli łunę światła bijącego z tunelu". Znajomy zasięgał też porady przewodniczki z Erewania, której odpowiedz była krótka "tunel nieczynny, niedostępny dla zwiedzania, zakaz wstępu". Osobiście nie podchodziliśmy do jego wlotów. Zabrakło czasu - a i zapału, po tak nieszczególnych i nierokujących informacjach..

W rozmowach z miejscowymi wychodzi, że tunel jest bardziej obrośnięty legendami niż mogłoby się wydawać. Wszyscy wiedzą o jego istnieniu, lubią o nim rozmawiać, ale nikt nie był w środku od lat. (ktoś tam jechał pociągiem jeszcze za Sajuza). Ktoś opowiada, że jego ojciec widział na własne oczy jak wjechał tam pociąg z 50 wagonów, a wyjechała tylko lokomotywa. Wagony przepadły jak kamień w wodę. (hmmm... czyli jednak "Zloty Pociąg" nie jest schowany pod Wałbrzychem! :) Inny koleś opowiada, że rosyjskie wojsko trzyma tam rakiety nuklearne na wypadek wojny z Iranem lub Turcją. Zarzeka się, że jego kolega mierzył tam tło licznikiem i wyszło podwyższone. Ktoś inny z końca marszrutki krzyczy, że to brednie i teorie spiskowe. Bo przecież tunel już dawno kupili Hindusi, rozbudowali boczne korytarze i wydobywają tam złoty piasek, który wywożą do Indii. Kilka lat temu w tunelu przepadło bez wieści dwóch chłopców. Ponoć mówili kumplom, że tam idą. Nie znaleziono ich żywych. Ciał również nie.. Ktoś nagle zaczyna uciszać wesołą gromadę. "Nie macie o czym gadać? Jaki tunel? Trzeba wam kłopotów? Jak turyści się nudzą i chcą poznać piękno Armenii to niech sobie jadą na "Wings od Tatev" A może to nie turyści? Ciekawe czego tu szukają, że rozpytują o głupoty. Lepiej od takich się trzymać z daleka!"

A to tama zbiornika. Tego nie do końca napełnionego, w którego błotnistym dnie mieliśmy okazję grzęznąć wczoraj przy dawnej kotłowni ;)



Tak.. Pewnie jeszcze niejednego byśmy się dowiedzieli w tej marszrutce.. Ale dwie godziny mijają jak z bicza strzelił i autobusik wtacza się na wyboiste drogi Hrazdanu. Nie wiedzieć czemu, mija dworzec autobusowy i parkuje na zwykłym podwórku pod blokami. Ludzie się rozpierzchają na wszystkie strony, goniąc gdzieś w stronę swoich zadań, zajęć i przeznaczenia. My chwile siedzimy na plecakach, tocząc wokół wzrokiem jak dzieci we mgle, po czym z głowami pełnymi marszrutkowych opowieści suniemy pozwiedzać miasto...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-12-13, 19:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-12-13, 20:15   

Ja pier...e. Czemu ja nie posłuchałem co piszesz. No cóż szybko wyłączyłem film, a potem doczytałem...i to jest odpowiednie nastawienie do życie, ten gościu to kurde w czepku urodzony!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-12-13, 21:52   

laynn napisał/a:
Ja pier...e. Czemu ja nie posłuchałem co piszesz. No cóż szybko wyłączyłem film,


Mnie ten film wciagnal i caly obejrzalam ktoryms wieczorem i od razu po wylaczeniu komputera poszlam spac.... I cala noc mnie takie koszmary meczyly ze masakra :rol Moglam go lepiej ogladac rano to moze do wieczora bym zapomniala ;)

laynn napisał/a:
ten gościu to kurde w czepku urodzony!


Nooooo...

Wiesz spotkanie z tym gosciem i ta historia daly mi wyjatkowo duzo do myslenia - raz, ze jak to czlowiek czasem sie wkurwia, ze mu cos w zyciu nie wyszlo, jakies plany szlag trafil, cos potoczylo sie zupelnie nie po jego mysli.. Jak to nigdy nie wiadomo co jednak jest dla nas dobre i jednak los wybral lepsza droge niz bysmy to zrobili my sami... A dwa, ze nie warto zbyt pochopnie oceniac ludzi czy sytuacji nie znajac sytuacji calosciowo...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-12-13, 21:54, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-12-13, 22:30   

O tak. Często gonimy za czymś, co jest tak ulotne...
Ja dodam jeszcze aspekt zdrowia. Ech ile osoby zdrowe mają szczęścia, a tego nie doceniają...
Od kilku dni oglądam różne filmiki vanlif'u, próbuje żonę namówić na coś podobnego...choć z drugiej strony w naszym kraju ciężko o takie życie...ale już wakacje w takiej wersji... czemu nie.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-12-14, 11:05   

laynn napisał/a:
Ja dodam jeszcze aspekt zdrowia. Ech ile osoby zdrowe mają szczęścia, a tego nie doceniają..


Oj tak.. i to prawda, ze w wiekszosci przypadkow zaczyna sie to doceniac dopiero patrzac wstecz gdy cos sie zjebie..

laynn napisał/a:
Od kilku dni oglądam różne filmiki vanlif'u, próbuje żonę namówić na coś podobnego...choć z drugiej strony w naszym kraju ciężko o takie życie...ale już wakacje w takiej wersji... czemu nie.


To jakas ekipa co mieszka na stale w aucie? takie mi sie wyswietlilo jak wpisalam.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-12-14, 11:56   

Ogólnie coś, pod co i Was można podciągnąć. Przerabianie vanów na kampery i życie, podróżowanie w nich.
Ostatnio zmieniony przez 2019-12-14, 11:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-12-14, 19:32   

laynn napisał/a:
Ogólnie coś, pod co i Was można podciągnąć. Przerabianie vanów na kampery i życie, podróżowanie w nich.


To w naszym przypadku jedynie w terminie pozazimowym ;) Acz to moze byc zwiazane z moja awersja do zimna? Inni ludzie chyba tak nie marzna, ze w bloku kaloryfer na piątke a ja pod 3 kocami ;)

Marzy mi sie PAZik przerobiony na kampera - barak drwali :) Caloroczny bo w srodku piecyk koza na drewno z rurą wystajaca z dachu, drewniane prycze do spania i kibel a la dawny w PKP - coby nie trzeba wychodzic jakby lało/wiało ;) Ale to poki co kwestia marzen i chyba tak pozostanie bo plan napotyka zbyt duzo trudnosci po drodze ;) (na przyklad brak odpowiedniego zachwytu toperza nad tym , jakze zacnym pomyslem ;)

A tak w ogole to znam ludzi z Krakowa, ktorzy latem, nawet wtedy kiedy pracuja i nie moga wyjechac daleko w tygodniu, to zamiast w mieszkaniu mieszkaja sobie w busie zaparkowanym nad Wisła, 20 km od Krakowa. I przyjezdzaja tam wieczorem innym autem. I tak cale lato - chyba ze akurat jada na wakacje. Fajna sprawa!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-12-14, 19:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-12-14, 20:04   

Wiesz ja na jutubie natknąłem się na filmik, gdzie para na zimę pojechała na południe Europy.
Co do planów i ich realizacji, mamy podobnie. Moja żona puka się w głowę, gdy jej to pokazuję :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-12-17, 10:34   

Na powłóczenie się po Hrazdanie mamy kilka godzin. Smutny dziś dzień - wieczorem mamy samolot powrotny… Tak to szybko zleciało… Ech... jeszcze z miesiąc by się przydał, aby odwiedzić wszystkie zaplanowane miejsca! (a znając nasze planowanie to by i tak się okazało za mało ;) )

Na wzgórzu nad miastem stoi pomnik poświęcony poległym w karabachskich wojnach. Jego centrum stanowi ciekawa, czterogębna rzeźba z ceglastych, chropowatych bloków skalnych.





Jest czołg i inne armaty celujące w miasto.









I dużo grobów, z wymalowanymi na płytach podobiznami poległych... Pierwsze są z 1992 roku, ostatnie z 2017..





Wyraźnie widać, że zostawili miejsce na kolejne.. Wolne miejsca wysypane równym żwirkiem wyglądają mocno upiornie.. Czekają na swoje ofiary…





Z pomnika roztacza się widok, na miasto i na pobliski spory zakład przemysłowy stojący na środku stepu.



Przejeżdżaliśmy koło niego jadąc do Hankavan.



Nie wiem czy jest dziś jakieś święto, ale wszędzie na ulicach, podwórkach, w bramach - oprawiają świnie czy inne tam barany. Zwykle taki proces wygląda w ten sposób, że tuszka sobie wisi, a skórę zdziera z niej jedna osoba. A dziesięciu kumpli patrzy i komentuje. W żadnym z miejsc (a było ich chyba z 10) nie widziałam, żeby dwie lub kilka osób pracowało razem przy jednym zwierzu. Oj będą szaszłyki!!!!! Wegetarian prosimy o zamknięcie oczu! ;)









Łazimy sobie bez celu po blokowiskach, bazarach, zaglądamy do sklepików i barów. Nie wiadomo czy patrzeć w górę czy w dół. Pod niebem powiewa pranie, a w kałużastych drogach odbijają się piękne okazy motoryzacji z dawnych lat…

















Ciekawy deseń elewacji bloku. Taka jakby mozaika z połyskliwych kamyków.. Tylko kilka takowych bloków tu mają.





Inne to przeważnie klasyczna szara płyta.



Acz są tez takie przeplatane jakby pustakiem? Ciekawe czy tak je zbudowano od początku, czy może później wzmacniali konstrukcje jak się rozłazić zaczęła?



Raz po raz wychodzimy na zupełne opłotki. Miasto chyba nie jest duże i raz po raz nagle się kończy osiedlem garaży i porzuconymi w stepie wrakami aut. A może po prostu my mamy jakiś szósty zmysł i wmontowany GPS z funkcją “wyjdź z miasta”?? Tak to trochę wygląda :)





Dość długo szukamy dworca autobusowego o ciekawej bryle. Dworzec jest już nieczynny, nie spełnia swoich funkcji, więc miejscowi kompletnie nie wiedzą o co pytamy. I po co. No bo skoro pytają o dworzec autobusowy - to pewnie chcą dokądś pojechać. To może my ich tam zawieziemy? No bo oglądanie z własnej woli i dla przyjemności budynku opuszczonego dworca nie mieści się tu nikomu w głowie. No ale w końcu się udaje!





Po drodze do Erewania są jeszcze dwa pomniki wpadające w oczy. Nadwodna biuściasta babeczka…



I zegar słoneczny wykładany kolorową mozaiką.







Jest też jakaś ciekawa konstrukcja na wzgórzu.



Dość długo siedzimy na ławce przed lotniskiem. W środku jest obrzydliwie - duszno i paskudnie. Bardzo nie lubię lotnisk… A co najgorsze - dworce autobusowe i kolejowe, niegdyś fajne, teraz coraz bardziej zaczynają się do lotnisk upodabniać :(

Słońce sobie zachodzi oświetlając szare, zamglone blokowisko.. Żal opuszczać Armenię.. Tak nam tu zawsze jest dobrze…





Obserwujemy sztuczne ognie nad miastem. Ponoć jest tutaj taki zwyczaj, że jak ktoś bierze ślub, ma urodziny, urodzi mu się dziecko - to wypada pokaz ogni zapodać. Wygląda to bardziej efektownie niż u nas na rynku dużych miast w Nowy Rok! Kurcze.. I kolejna fajna i klimatyczna rzecz, która u nas jest tępiona..

Obserwujemy też śmieszną scenkę - pięciu policjantów pcha radiowóz, żeby zapalił. Mocny wiatr dziś jest, więc potem dwóch z nich goni czapki. Mają tutaj, wschodnią modą, te z dużym rondem, więc fajnie latają. Zachowują się jak żywe.. Już już koleś takową łapie, a ona myk! I zmienia niespodziewanie kierunek!



KONIEC
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group