Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Żywiecka (i Makowska) klasyka

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-04, 19:36   Żywiecka (i Makowska) klasyka

W dniu zakończenia roku szkolnego postanowiłem w duecie z Neską skoczyć w końcu gdzieś w polskie Beskidy. Po krótszym i dłuższym namyślaniu zaproponowałem Żywiecki w wersji klasycznej z najwyższymi szczytami tego rejonu. Nie oponowała.

A za klasyką mocno już się stęskniłem i chciałem przypomnieć sobie wędrówki sprzed lat, kiedy to pasmo żywieckie często mnie widywało, gdy przemierzałem tamtejsze szlaki.

Początek wyprawy stanął pod znakiem potężnej ulewy w Krakowie, po której miasto stanęło w jednym gigantycznym korku. Nasz busik wyjeżdżał ze stolicy królów z dobre półtorej godziny, następnie doszło jeszcze kilka remontów i w efekcie na parking w Zawoi-Markowej dotarliśmy dopiero przed 17-tą. Plus był z tego taki, iż kasa była już zamknięta i nie trzeba było płacić haraczu Babiogórskiemu PN ;) .


Przywitał nas dziadek na wózku. Mieszkał w najbliższym domu i pewno z nudów udawał się na początek szlaku aby zaczepiać turystów ;) . Na szczęście nie był namolny, a nawet dość sympatyczny, często powtarzając "tak to bywa panowie" :D .

W tych okolicach ostatni raz byłem jeszcze w poprzedniej dekadzie, pod koniec lata 2008 roku, więc już kompletnie pozapominałem jak wyglądają szlaki. A ten od Markowej przez pierwszy kilometr przypomina szeroką i płaską drogę leśną, częściowo z resztkami asfaltu.


We wiacie przy Pośrednim Borze robimy postój. Zauważyłem, że obok wybudowali drugą chatkę, z zamykamy drzwiami. Ciekawe po co? A ogólnie najbardziej charakterystyczny element krajobrazu to setki składowanych pni drzew. Ta część Parku Narodowego wygląda jak normalny las gospodarczy - co chwilę przecinają ścieżkę rozjeżdżone przez ciężki sprzęt drogi, pełno błota i syfu, widać po bokach kolejne sterty przygotowane do wywózki...

Szlak zaczyna piąć się pod górę. Spora jego część to wyłożony kamieniami chodnik. Chyba dość niedawno jest w takim stanie, bo dookoła pełno tabliczek z informacjami o remoncie pod nazwą "UTRWALENIE UZYSKANYCH EFEKTÓW EKOLOGICZNYCH W BABIOGÓRSKIM PARKU NARODOWYM POPRZEZ OPTYMALIZACJĘ SYSTEMU UDOSTĘPNIANIA TERENU PARKU DLA TURYSTYKI". Co za bełkot.



Około 19-tej dodreptujemy do celu, jakim są Markowe Szczawiny. Podczas mojej ostatniej wizyty budynek nowego schroniska dopiero był wznoszony. I tak jak twierdziłem wówczas to stwierdzę i dziś: ładny to on nie jest.


Do brzydkich też bym go nie zaliczył, po prostu bezpłciowy klocek bez duszy. Jadalnia jak w pensjonacie. Noclegi do tanich nie należą, w bufecie już zwyczajna drożyzna. Ściany cieniutkie, słychać bardzo dokładnie sąsiadów, a mieliśmy w pokoju obok trójkę młodych tatusiów z bachorami.

Ale nie skreślam kompletnie tego obiektu - ciepła woda przez całą dobę, mają do dyspozycji suszarnię, kuchnię turystyczną z wrzątkiem dostępnym całą dobę i schowek na przedmioty, co wcale nie jest normą w bardziej klimatycznych obiektach.

Na szlaku spotkaliśmy kilka osób i taka skromna frekwencja jest również w schronisku. Dzień później, w sobotę, wszystkie miejsca w pokojach były już zarezerwowane.

Około 3-ciej w nocy wracając z kibelka widzę na dworze światła czołówek - to jakaś ekipa wybiera się na Babią Górę powitać wstający dzień. Wysiłek prawdopodobnie poszedł na marne, ponieważ zgodnie z zapowiedziami miało być o tej porze pochmurnie i chmurzysto.

Kilka godzin później pogoda była już znacznie bardziej łaskawsza.


Po szybkim śniadaniu także wyruszyliśmy na najwyższy szczyt polskich Beskidów - na lekko, plecaki zostały w piwnicy. Było jeszcze stosunkowo wcześnie, więc na razie szlaki jeszcze niezbyt zatłoczone, ale dosłownie z każdą minutą przybywało od dołu ludzi.

Najpierw szybki szpil Górnym Płajem zabezpieczonym od lewej strony belką drzewa, chroniącą przed niebezpiecznymi zachowaniami.


Potem żegnamy się ze szlakiem niebieskim i rozpoczynamy stopniowe gramolenie się w kierunku Perci Akademickiej. Tędy szedłem kiedyś tylko raz i to w nocy, teraz za dnia bardzo mi się podoba ten chodnik.



Powoli las zaczyna odsłaniać coraz więcej skośnych ścian źlebów.


Wkrótce pojawiają się pierwsze łańcuchy i inne zabezpieczenia. Co prawda w tych warunkach większość z nich jest tutaj niepotrzebna, ale zawsze dobrze czegoś się złapać ;) .



Panorama jaka się przed nami rozpościera nie jest zbyt imponująca, co wynika z kiepskiej przejrzystości. Najlepiej widać wyciąg na Mosorny Groń. Obok Cyl Hali Śmietanowej. Na lewo szczyty Pasma Jałowieckiego (Jałowiec i Magurka) oraz Lachów Groń. Ale to wszystko w odległości 10 kilometrów. Dopiero za nimi słabo się prezentujący Beskid Mały z Leskowcem i Łamaną Skałą.


Zaczynają nas wyprzedzać grupki ludzi. Zwłaszcza w przypadku jednej rodzinki (starsi rodzice plus syn w wieku +/- 25 lat) mamy problem, ponieważ regularnie blokują bardziej newralgiczne miejsca. Ojciec koniecznie chce uwieczniać każdy chwyt za łańcuch i każde podciągnięcie się. Potem jeszcze i ja muszę mu udokumentować, jak dzielnie pokonuje kolejne skałki.


Niebezpieczeństwa się kończą, szczytowanie coraz bliżej. Widać, że w dole zaczyna robić się tłoczno, grupa pościgowa coraz liczniejsza.




Spotykam tatę z małym synkiem schodzącym z góry.
- A pan wie, że to jest szlak jednokierunkowy? - zagaduję.
- Taak, kiedyś był, ale teraz u góry nie ma żadnej informacji o zakazie, są normalne znaki na zejście - odpowiada. - Dużo się pozmieniało od czasu, gdy tu byłem kilkanaście lat temu.

Moim zdaniem nie dużo, bo nadal część użytkowników gór to osoby posiadające bardzo duże problemy ze wzrokiem i mózgiem.


Już prawie jesteśmy. Spojrzenie w kierunku doliny...


...i zza grań, na Pilsko. Z tej perspektywy wydaje się ono mniejsze od Lipowskiej i Rysianki.


Nagle względny spokój się kończy: na szczycie Diablaka spory tłumek. Najwięcej dotarło od strony Krowiarek.


Mamy pełny przekrój najnowszej odzieży turystycznej.


Proszę wąsatego człowieka o zdjęcie zdobywców na tle obelisku ustawionego przez Węgrów w 1876 roku, upamiętniającego wizytę arcyksięcia Józefa Habsburga. To chyba najwyższy punkt góry.


Z pozostałości historycznych to pierwszy raz zauważyłem płytę z okresu międzywojennego na cześć głównego zamachowca majowego a obok podpis wandala z 1927 roku ;) .


Między ludźmi ustawił swoje stanowisko krótkofalowiec, zagadujący eter w różnych językach. Pytam się go później z jak daleka złapał sygnał; mówi, że na pewno z Hiszpanii i Wysp Brytyjskich, a być może nawet i z Syberii.


Widoczność w żadną stronę nie powala. Tereny za Jeziorem Orawskim praktycznie giną w niebycie.


Zdecydowanie najbardziej malowniczo prezentuje się Mała Babia Góra i przełęcz Brona.


Robi się coraz gęściej, więc postanawiamy dyskretnie się oddalić z Teufelspitze.


Schodzenie to sycenie wzroku w kierunku zachodnim.



Z tej strony Diablak wygląda jak wielka kupa kamieni naniesiona przez turystów.


Dopiero po oddaleniu zaczyna przypominać dzieło natury ;) .



Przy punkcie widokowym za Kościółkami siedzi matka z nastoletnią córką.
- Gdyby ten szczyt był bliżej, to byśmy tam poszły. Ale niee, to jest za daleko. Przedtem wyglądało to bliżej.

Z tego miejsca ładnie prezentuje się Polica.


Niektórzy jednak wolą fotografować co innego ;) ; a potem tyle wypadków przez te selfie.


Na przełęczy Brona krótki postój. Nie będziemy wchodzić na Małą Babią Górę, złazimy do schroniska po nasze plecaki.


Pod PTTK-iem frekwencja oczywiście liczniejsza niż rano, lecz udaje nam się znaleźć stolik w cieniu. Dla nabrania sił zjadamy frytki i uzupełniamy płyny.


Wędrówkę z obciążeniem kontynuujemy czerwonym GSB, który trawersuje główną grań. Nigdy jeszcze nim nie szedłem, a teraz wydaje się idealny, ponieważ aż do najbliższej przełęczy niemal nie ma podejść.


Pod koniec ubiegłej dziesięciolatki szlak na kilka lat zamknięto z powodu osuwiska. Mapy przy schronisku są tak aktualne, że nadal opisują go jako remontowany. Spadająca ziemia i kamienie zniszczyły kilkuset metrowy odcinek, mniej więcej tam, gdzie na zdjęciu stoi Neska ;) .


Tak jak się spodziewałem - tłumów tutaj już nie spotykamy, mija nas w sumie kilkanaście osób. Ale coś za coś - większość pokonujemy w lesie, jedynie z zarastającej Hali Czarnej coś widać.


Na Żywieckich Rozstajach natknęliśmy się na ostatnią większą (kilkuosobową) grupę turystyczną tego dnia. Wróciliśmy też do zielonego szlaku granicznego.


Przełęcz Jałowiecka Południowa to granica BgPN z niedużą wiatą oraz dużą tablicą pełną groźnych zakazów i nakazów. Przełęcz Jałowiecka Północna to z kolei dawny szlak przemytników - od bydła po zapalniczki i tytoń (stąd Tabakowe siodło). Jest to także granica między Beskidem Żywieckim a Makowskim według podziału Jerzego Kondrackiego, którego zawsze się trzymam, wchodzimy więc w nowe pasmo ;) .

Przy czarnym szlaku na Czatożę można jeszcze raz spojrzeć na Babią Górę.


Po słowackiej stronie co jakiś czas na drzewach znajdują się niebieskie oznaczenia. Ten szlak miał zostać zlikwidowany, podobnie jak usunięto polskie szlaki graniczne dublujące się ze słowackimi. Stan oznaczeń zdaje się to potwierdzać, bowiem niemal wszystkie są już słabo widoczne, od dawna ich nie odnawiano. A tymczasem spotykamy świeże (z 2015 lub 16 roku) tabliczki z czasami przejść!


Czyżby jednak go nie zlikwidowano? Może Słowacy już zakładają, że Polska wyleci albo wyjdzie z EU i Schengen i wolą się zabezpieczyć na przyszłość?? Co ciekawe, na części map (również najnowszych) go naniesiono, na innych (w tym hiking.sk) już nie.


Podejście pod Mędralową (Modrálová) ma ostrą końcówkę, ale na szczęście jest dość krótkie. Tabliczka słupkowa znajduje się jednak nie na właściwej Mędralowej (1169 metrów) ale na niższym wschodnim szczycie (1150), który jest najdalej na północ wysuniętym punktem Słowacji.


Samego głównego szczytu w żaden sposób nie oznaczono (poza zarośniętym słupkiem geodezyjnym), co dość dziwne, biorąc pod uwagę, że to najwyższa góra Beskidu Makowskiego. Jednego dnia zaliczyliśmy dwa punkty z listy Korony Gór Polskich :lol .

Na Mędralowej jestem pierwszy raz i nie wiem czemu, ale sądziłem, że to dość wybitny szczyt i do tego widokowy. A to w sumie dawna polana pasterska.


Szałas na hali jest jednym z bardziej znanych w Beskidach. Zachowany w przyzwoitym stanie (zwłaszcza pięterko), gdyż od czasu do czasu remontowało go SKPB i inni górołazi. W środku był nawet piec, ale ukradli go "biedni ludzie".


Pora na obiad i relaks :) .


Okoliczne góry widać de facto tylko z jednej strony: na prawo Jałowiec i Beskidek (z polaną), na lewo Lachów Groń, w środku Leskowiec. Gdzieś ze skraju czai się Potrójna.


Gdy zbieramy się do dalszej drogi przychodzi dwójka chłopaków na nocleg, potem jeszcze dojeżdża para rowerzystów, którzy też szukają jakiejś miejscówki.


Zaczynamy schodzić, momentami robi się stromo. Kolory nieba zmieniają się w coraz bardziej wieczorne.



Na przełęczy Głuchaczki (Hluchačky) wracamy do Beskidu Żywieckiego, wizyta w Makowskim była zatem krótka ;) . Od strony słowackiej nominalnie prowadzi żółty szlak, który często używany jest jako skrót dla turystów idących od Babiej Góry (już także w okresie międzywojennym). Nominalnie, bo w terenie kompletnie brak znaków.


Jesteśmy coraz bliżej dzisiejszego ostatecznego celu, gdyż słychać odgłosy pił i kosiarek. Tymczasem znów widać Pilsko.


Nocować będziemy w bazie namiotowej Głuchaczki. Co prawda oficjalnie rozpoczyna działalność dopiero od jutra, ale kontaktowałem się z opiekunką i powiedziała, że można pojawić się już dzisiaj, kiedy trwa jej rozstawianie.


Część namiotów jest już w gotowości, inne dopiero czekają na swoją kolej. Praca wre również przy wiacie, na której wymieniany jest dach. Lada moment podłączą wodę do kranu i pod prysznic.


Wieczór spędzamy przy ognisku :) .
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-07-05, 12:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513
Wysłany: 2017-07-04, 19:50   Re: Żywiecka (i Makowska) klasyka

Pudelek napisał/a:

- A pan wie, że to jest szlak jednokierunkowy? - zagaduję.

Nie wiedziałem, że taki służbista jesteś... ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-04, 19:54   

A gdy ktoś jedzie z naprzeciwka drogą jednokierunkową to nie reagujesz? :-o

Nie przez przypadek tu jest takie ograniczenie, mijać się z kimś przy tych skałkach to średnia przyjemność.

Zresztą nie byłem jedyny, non stop ktoś mu zwracał uwagę :P
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-07-04, 19:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513
Wysłany: 2017-07-04, 20:01   

Jednokierunkowość ma sens w przypadku tłoku. Jeżeli było w miarę pusto i tatuś nie powodował zatorów ustępując pierwszeństwa, to ja bym mu darował ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-04, 21:02   

Ale przecież ja go nie pobiłem ;)

Gdyby tatuś szedł godzinę wcześniej to tłoku nie było. Gdy ja go spotkałem to akurat zaczynały się pierwsze (jeszcze małe) korki na łańcuchach - było koło 11-tej. Wchodząc na szlak u góry nie wiesz ile osób spotkasz na dole, chyba, że to nie ładna sobota a środek tygodnia z kiepską pogodą ;)

Tak na marginesie, to mało rozsądnie brać kilkuletnie dziecko w tym kierunku, ale to już sprawa tego pana.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-07, 12:20   

Poranek na Głuchaczkach jest upalny. To nie koniec rozbijania bazy, jeszcze trzeba postawić jeden namiot, poprawić inne. Prace kosmetyczne. Roboty na pewno nie zabraknie, choć część osób zaczyna powoli się zbierać.


Przy okazji wieczornego ogniska dowiedziałem się o planach wybudowania drogi przez przełęcz Głuchaczki na słowacką stronę. Oznaczałoby to koniec bazy, PTTK postawiłoby w zamian schronisko! Na szczęście Słowacy nie są zainteresowani nowym połączeniem, bo jest im ono do niczego niepotrzebne.

Na wejściu chłopaki przybijają do słupków flagę polską i unijną. Doczekaliśmy czasów, że ta niebieska z gwiazdkami bywa obecnie wyraźną deklaracją polityczną.

Ja wolę swoją fanę ;) .


Wracamy do granicznego Głównego Szlaku Beskidzkiego, biegnącego kilkaset metrów od bazy. Na początek czeka nas podejście na najwyższy szczyt tej części wędrówki - Jaworzynę (1046).


O tym, że dotarliśmy na wierch, wiemy po ukształtowaniu terenu, bowiem przez kilka następnych godzin na szlaku nie ma żadnej (!) tabliczki szczytowej. PTTK-owskie oszczędności.

W okolicach Jaworzyny znajduje się prywatny drogowskaz na bacówkę - według mapy jest ona dość daleko od tego miejsca, ale po kilkudziesięciu metrach w bocznej drodze znajdujemy coś takiego:


Wygląda jak jakąś opuszczona baza, ale nie mam pojęcia do kogo należy, bo w pobliżu nie widać żadnych zabudowań.

Kolejne kilometry to na przemian podchodzenie i schodzenie. Po lewej co jakiś czas pojawi się Królowa.


Z przodu mignie Pilsko z Halą Miziową - na samą myśl, że jeszcze dziś musimy tam wejść, cierpną nogi :P


W jednym miejscu przypadkowo zbaczamy ze szlaku, musimy więc wrócić do niego szeroką polaną.


Jedyne rozleglejsze miejsce widokowe to przełęcz Półgórska (sedlo pod Beskydom). Dawniej biegł tędy główny szlak między Małopolską a Węgrami, zanim wybudowano drogę przez przełęcz Glinne. Dzisiaj stoi tu tylko rozsypująca się chata.


Stąd możemy popatrzeć m.in. na Romankę, a w tle Beskid Śląski.



Zaliczamy Beskid Krzyżowski (ostre podejście). Kawałek za nim na polanie powstałej po wycince widać... odpustowe balony! Musiały komuś uciec i tu wylądować. Ewentualnie ktoś je przywiązał na chwilę, bo potem zobaczyliśmy je w rękach mijających nas turystów.


Zastanawiałem się jak liczna będzie frekwencja na tym odcinku. Pierwszego piechura spotkaliśmy już przy bazie - Słowak pytał się o godzinę. Potem minęło nas w sumie może ze dwadzieścia osób, w tym jedna para ubrana od stóp do głów łącznie z rękami, wystawały tylko twarze! Jak oni wytrzymywali w tym upale??

Na kolejnej przełęczy pierwszy PTTK-owski szlakowskaz dzisiejszego dnia - żółty szlak prowadzi do centrum Korbielowa. Ale czas zupełnie inny niż podany na mapie.

Odmianą w krajobrazie jest płot uzupełniony puszkami po piwach i rybach, za którym widać jedyne gospodarstwo jakie mieliśmy okazję dziś ujrzeć.


Za Beskidem Korbielowskim postanawiamy zrobić sobie w końcu dłuższą przerwę. Pora na drobne przekąski i coś płynnego ;) .


Od miejsca gdzie położyliśmy plecaki tylko kilka kroków do widoków.


Cały czas poruszamy się wzdłuż granicy. Słowacki szlak niebieski, który miał zostać zlikwidowany, nadal jest widoczny, choć zazwyczaj słabo. Zazwyczaj, bo w kilku miejscach chyba był świeżo poprawiony.

Słupki graniczne czasem posadzono bardzo gęsto.


Podejrzliwie przyglądałem się nim już wczoraj, gdy w kilku miejscach zaczęła odchodzić zewnętrzna warstwa. W wielu przypadkach nawet jej nie było. I co tam widać? Równą i zaokrągloną literę D, którą nieudolnie przekuto w P.


Tak, to nie pomyłka - większość słupów na tym odcinku to oryginały z granicy III Rzeszy z Państwem Słowackim w latach 1939-1945! Stały ledwo kilka lat, ale po wojnie ich nie usunięto. Po dokuwaniu wyszło pokraczne P z nienaturalnie długą nóżką. Po drugiej stronie dodano Č, aby wyszła Czechosłowacja. Ale nie wszędzie - na jednym obiekcie spod tynku (?) wychodzi klasyczne, wojenne S!


Zarówno D jak i S wykuto w prostokątnym wgłębieniu, co także odróżnia je od słupków z okresu PRL-u.

Wreszcie doczłapujemy do przełęczy Glinne. Dzielnie mijamy roztapiające się oscypki i sprzedawcę góralskich kapci.


Sprawdzam o której mamy autobus do Korbielowa, bo planujemy wchodzić na nocleg właśnie stamtąd, po czym proponuję Nesce spacer do pobliskiej słowackiej knajpy. Ta jednak jest zmęczona i strzela focha.

No trudno, nie będę tu siedział nadaremno, skoro zimny wodopój tryska tak blisko!


Sklepo-bar jest oddalony o przysłowiowy rzut moherem. Rozsiadam się wygodnie, zamawiam piwo i piszę smsa do Neski, w końcu to 200 metrów od budynku przejścia granicznego. Przez wstrząs wywołany chłodem Zlatego Bažanta zjada mi jedno zero i wychodzi w informacji, że lokal jest tylko 20 metrów w głąb Słowacji :D . Przypadkowe oszustwo jednak podziałało, bo wkrótce Inez wraz z plecakiem pojawia się za szybą ;) .

Minuty do odjazdu autobusu uciekają bardzo szybko, więc podejmujemy decyzję, aby zmienić plan i zaatakować Halę Miziową z przełęczy, najkrócej i najszybciej. Dzięki temu możemy jeszcze posiedzieć sobie na słowackiej werandzie i napełniać brzuszki :) .

Czerwony szlak z Glinnego pod schronisko jest jaki jest: początkowo łagodnie, potem ściana płaczu i monotonne przedzieranie się przez las. Widoków żadnych. Ale przejść trzeba.


Spotykamy pojedyncze osoby schodzące z góry i chyba trochę się dziwiące, że ktoś jeszcze wspina się w kierunku przeciwnym.

Na Hali Miziowej pojawiamy się około 19.30. Jest pochmurno, ale pięknie widać Dużą i Małą Babią Górę, Policę, Mędralową i Pasmo Jałowieckie.


Na lewo dobrze zarysowany przełom Soły, dzielący Beskid Mały na dwie części. Jest Hrobacza Łąka, Czupel i Rogacz, a także nieco skryty Żar.


Przed schroniskiem pusto. Przy pozostałościach dawnego obiektu siedzi kilka osób i słychać łomot durnej muzyki. Wchodzimy do wykafelkowanego wnętrza i zaglądamy na górę: tam też parę osób, znowu (jak na Markowych Szczawinach) młodzi tatusie z dziećmi, którzy mają pretekst aby wyrwać się z domu bez bab ;) .

Zjadamy po zupie i został nam jeszcze ostatni krótki odcinek na dzisiaj, a tu na dworze zaczęło... padać. Na szczęście bardzo lekko i zupełnie to nie przeszkadza.


Niebo robi się coraz ciemniejsze... Uwielbiam wieczory w górach, to dla mnie najlepsza pora dnia!


Zdążamy na Halę Górową, drugą bazę namiotową Beskidu Żywieckiego należącą do SKPB Katowice. Pierwotnie w planach był nocleg tutaj dzień wcześniej, ale doczytałem w internecie, że ma się odbyć jakiś zlot autostopowiczów i zapowiadało się... sto osób!

Baza wygląda jak wymarła. Pozabijali się? Dopiero gdy jesteśmy już pod bacówką to z boku pojawia się czerwona koszulka bazowego. Bardzo się ucieszył, że w końcu przyszli prawdziwi turyści.


Autostopowicze zrobili w sobotę niezłą jazdę... przyjechało ich nawet więcej niż setka, zajęli wszystkie możliwe miejsca w namiotach bazowych i swoich. Towarzystwo z każdą godziną robiło się coraz głośniejsze i agresywniejsze, w końcu nawet główny organizator cichaczem się oddalił. Zdaje się, że do rękoczynów w końcu nie doszło, ale mało brakowało. Niby w niedzielę sprzątali, ale ślady syfu można było znaleźć w każdym kącie. Niektórzy zresztą się oburzali, że zapłacili za nocleg i jeszcze muszą utrzymywać czystość :! :o-o

Niemal wszyscy wrócili już do domów, ale zostało kilka osób, które gdzieś poszły (jeden na bosaka). Korzystamy okazji ze spokoju i bierzemy prysznic, nawet nie był zimny ;) .

Zaginiona grupka wróciła w okolicach północy na całe gardło informując o tym pół Beskidu. Byli w schronisku (to chyba ich widzieliśmy na zewnątrz), a że wydawali dużo na napitki, to bufet działał aż do późnych godzin.

Poniedziałkowy poranek rozpoczynamy od usmażenia resztek zapasów.


Jestem tu n-ty raz, ale chyba dopiero po raz pierwszy zauważyłem, że można stąd zobaczyć Babią :D .


Jeszcze nie schodzimy w doliny, wręcz odwrotnie - bez plecaków wracamy do góry. Hala Miziowa kompletnie pusta; taki widok przy słonecznej pogodzie to wielka rzadkość!



Skoro zdobyliśmy Diablak, to nie wypadałoby nie uczynić tego samego z Pilskiem. A to oznacza znowu ostre łojenie. Zawsze najbardziej daje mi w kości podejście czarnym szlakiem wzdłuż wyciągów na granicę. Ale zawsze po osiągnięciu celu jestem uradowany, bo już stąd panoramy są zacne.



Neska jest mądrzejsza i odbiła ciut wcześniej, podążając trasą narciarską. Zawsze to troszkę łagodniej.



Dalej idzie się już sprawniej, choć miejscami przeszkadza obsypująca się ziemia. Szkoda tylko, że nadciągają chmury i zakrywają słońce.

Na polskim szczycie jesteśmy sami. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Słupki graniczne znowu z okresu III Rzeszy.


Bez zwłoki udajemy się na słowacki, właściwy wierzchołek, gdzie na krótką chwilę wraca słońce.



Dzisiaj widoczność jest trochę lepsza niż z Babiej Góry, co nie znaczy, że rewelacyjna.


Charakterystyczny stożek to Wielki Chocz (nieco ponad 40 km). Za nim już rozmazane Niżne Tatry ze szczytem Veľká Chochuľa - to jakieś 70 kilometrów i najbardziej oddalone punkty od nas.


Tutaj bardziej rozległe ujęcia. Zamglona z tyłu Mała Fatra - z lewej widać zarys Stoha i Małego Rozsutca (35-38 km). Większość środkowej i prawej strony zajmują Beskidy z Worka Raczańskiego.


Na zbliżeniu przełęcz Przysłop. Z lewej Świtkowa, z prawej Rycerzowa z polaną, na której stoi bacówka (20 km). W środku majaczy Ľadonhora w Górach Kysuckich (40 km).


Inez narzekała, że nie widać Tatr. Ależ są! Ledwo, ledwo, lecz można je dojrzeć za Jeziorem Orawskim. Natomiast nieco wyraźniej objawił się Siwy Wierch (Sivý vrch) i Ostrá oraz Babki (42 km). Na bliższym planie pasmo Magura Orawska z nadajnikiem na szczycie Magurka (21 km).



To jeszcze szybki rzut w drugą stronę - Skrzyczne (27 km), w tle Błatnia i Klimczok (35 km), a z przodu ramię Romanki.


I bliższe rejony z Rysianką na czele.


Trzeba się zbierać, bo niebo robi się niepokojąco czarne. Ciężka deszczowa chmura nie wróży nic dobrego, ale na szczęście silny wiatr przecisnął ją bokiem :) . Schodząc w dół mijamy pierwszych turystów sapiących na Pilsko, wraca też złośliwe słońce. Ale nie chciałbym być w tym momencie na Diablaku :D .



Wracamy do bazy, gdzie resztki autostopowiczów odzyskały wreszcie przytomność i postanowiły odejść. Na nas również przyszła pora, korzystamy więc z nieoznakowanej trasy prowadzącej w dolinę Buczynki. Podczas tłumaczenia wydaje się nieco zawiła, jednak jeśli ktoś ma przynajmniej trzy z pięciu klepek, to nie powinien się zgubić.


Zgodnie z przewidywaniami doganiamy współlokatorów autostopowych z bazy, których strasznie suszy i chcieli od nas zakupić piwo, ale sprytnie wypiliśmy je już wcześniej ;) .

Wkrótce pojawia się asfalt, na którym ktoś wymazał kredą wstrząsające wyznanie.


To chyba chodzi o jednego z miliona ukraińskich uchodźców, których jakoby przyjęła ostatnio Polska ;) .

W Korbielowie pojawia się problem, gdyż interesujący nas autobus odjeżdża z innego przystanku. Na szczęście po chwili widzimy jakiegoś busika, machamy, on staje i... okazało się, że pierwszy raz podróżowałem płatnym stopem :D .

A sam wypad taki jak zdjęcia: udało się wszystko, dopisała pogoda, noclegi, a przez większą część trasy ludzie też nie przeszkadzali ;) . I znów sobie przypomniałem jaki to Żywiecki jest fajny!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-07-07, 12:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
darkheush 
Beerwalker


Wiek: 51
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 2626
Wysłany: 2017-07-07, 13:47   

Pudelek napisał/a:
W okolicach Jaworzyny znajduje się prywatny drogowskaz na bacówkę - według mapy jest ona dość daleko od tego miejsca, ale po kilkudziesięciu metrach w bocznej drodze znajdujemy coś takiego:

Możesz przybliżyć?
Pudelek napisał/a:
Dopiero gdy jesteśmy już pod bacówką to z boku pojawia się czerwona koszulka bazowego. Bardzo się ucieszył, że w końcu przyszli prawdziwi turyści.

Kto rządzi na Górowej. Misiek? Ten ze zlotu beskidzkiego? Czy Kazik, którego zastaliśmy tam rok temu?
Pudelek napisał/a:
Zawsze najbardziej daje mi w kości podejście czarnym szlakiem wzdłuż wyciągów na granicę.

Nie no... czarnym to się schodzi! Żółty jest o wiele bardziej przyjemny i widokowy IMO.
Pudelek napisał/a:
Wkrótce pojawia się asfalt, na którym ktoś wymazał kredą wstrząsające wyznanie.

Bo tylko Ryśki to fajne chłopaki :P
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-07-07, 14:09   

W sumie to po przeczytaniu, stwierdziłem, że nie czytałem o tym odcinku relacji.
Ostatnio masz szczęście to uwiecznienia niezłych chmur.

Ps. Nie mogę się doczekać kiedy z córką zasilę grono tatusiów uciekających z domu ;)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6097
Skąd: Oława
Wysłany: 2017-07-07, 15:35   

Cytat:
Doczekaliśmy czasów, że ta niebieska z gwiazdkami bywa obecnie wyraźną deklaracją polityczną.


No z tym sie sie jeszcze nie spotkalam zeby w takim milym miejscu jak baza namiotowa to niebieskie g... wieszali... Myslalam ze gory sa miejscem wolnym od polityki.. Szkoda ze tacy ludzie opiekuja sie ta baza co musza na bramie przybijac swoje polityczne deklaracje... Rozwazalam zeby kiedys tam sie wybrac bo jeszcze nigdy nie bylam ale troche mi sie odechcialo... Chyba zeby sie wybrac - ale z pewna misją :P

Cytat:
To chyba chodzi o jednego z miliona ukraińskich uchodźców, których jakoby przyjęła ostatnio Polska ;) .


A co- twierdzisz ze w Polsce nie ma Ukraincow? To przyjedz do Olawy! W wielu miejscach (sklepach, zakladach) jest problem zeby sie porozumiec po polsku! W maju w Tesco przyszlo 5 osob z obslugi i zaden nie wiedzial co to znaczy "gasnica" i "linka holownicza" :lol Wyjasnilam panom o co mi chodzi ale jednak wole w Polsce gadac po polsku... Za to na wałach nad Odra fajne klimaty sie zrobily i wiecej ognisk!

Cytat:
Wygląda jak jakąś opuszczona baza, ale nie mam pojęcia do kogo należy, bo w pobliżu nie widać żadnych zabudowań.


Cytat:
Dzisiaj stoi tu tylko rozsypująca się chata.


Zagladales do nich do srodka coby ocenic ewentualna przydatnosc noclegowa?

Cytat:
Autostopowicze zrobili w sobotę niezłą jazdę... przyjechało ich nawet więcej niż setka, zajęli wszystkie możliwe miejsca w namiotach bazowych i swoich.


Wjechali stopem na gore? :lol



laynn napisał/a:
Ps. Nie mogę się doczekać kiedy z córką zasilę grono tatusiów uciekających z domu


Na to kazdy moment jest dobry- np. czemu nie jutro? :D

[/quote]
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2017-07-07, 15:40, w całości zmieniany 5 razy  
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2017-07-07, 15:49   

buba napisał/a:
A co- twierdzisz ze w Polsce nie ma Ukraincow? To przyjedz do Olawy! W wielu miejscach (sklepach, zakladach) jest problem zeby sie porozumiec po polsku! W maju w Tesco przyszlo 5 osob z obslugi i zaden nie wiedzial co to znaczy "gasnica" i "linka holownicza"


Dokładnie, chociaż uchodźcami bym ich nie nazwał. ;) Ale jeśli Pudelkowi chodziło o samą liczbę z tym "jakoby" bo też to tak zrozumiałem, to moim zdaniem może ona być sporo zaniżona. Bo przybywa ich w bardzo szybkim tempie. Nawet w mojej firmie, na oko pracuje około 350 osób. To jak przyjmowałem się tam 1 kwietnia 2016 roku, to był jeden Ukrainiec na całą firmę, minęło niecałe 1,5 roku i teraz jest ich 100 spokojnie, jak nie więcej i praktycznie co tydzień przyjeżdżają kolejni. W pobliskich marketach czy hipermarketach też jest ich coraz więcej. I coraz częściej w zakładach pracy można usłyszeć, że na Twoje miejsce czeka już 10 Ukraińców, co za minimalną krajową będą robić. ;)

A co do samej wycieczki to fajna sprawa, typowa klasyka ale w dobrym wykonaniu. Kiedyś szedłem podobnie tylko z drugiej strony, a właściwie do w Zwardoniu zacząłem przez Raczę, Rycerzową, Krawców, Rysiankę, Pilsko i Babią do Zawoji. I tak się właśnie zastanawiałem jak by to było iść do góry tym czerwonym szlakiem na Pilsko, bo ja schodząc to iść normalnie nie umiałem, tylko samoczynnie zbiegałem. ;) No ale potem już tym granicznym szlakiem nie szedłem, bo był za długi jak na czas jaki został na wejście na Babią przed zmrokiem i stwierdziłem, że szybciej będzie przejść te 2 czy 3 km na Słowację i wejść tym żółtym, który też się dłużył w cholerę, ale w miarę łagodny był przynajmniej i jednak krótszy trochę. Ale tej bazy to tam wtedy nie było i nikogo po drodze nie spotkałem. ;)
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-07-07, 15:49   

Bo jutro idę pierwszy raz po urlopie do roboty. Bo pogoda jest do dupy, a my wszyscy zakatarzeni. I chyba wolałbym nie wycierać śpików w górach w taką pogodę...sam mam takie wspomnienia z Bieszczad...zimna mokra jesień i ja z cieknącym nosem...mi wtedy (miałem 8-9 lat) wcale się nie podobało!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-09, 20:18   

buba napisał/a:
No z tym sie sie jeszcze nie spotkalam zeby w takim milym miejscu jak baza namiotowa to niebieskie g... wieszali...

ja to odebrałem jako deklarację polityczną ;) Z drugiej strony, skoro wieszają jakieś biało-czerwone barwy to czemu nie inne? :D Za granicą z tymi niebieski dość często się spotykam nawet w bardziej dziwnych miejscach :)

buba napisał/a:
A co- twierdzisz ze w Polsce nie ma Ukraincow?

twierdzę, że w Polsce nie ma ukraińskich uchodźców przyjętych przez rząd polski :P Ukraińcy w Polsce to pracownicy, uczniowie i studenci, którzy (zazwyczaj) uczciwie pracują, (często) płacą podatki i w ogóle prowadzą normalny tryb życia, a nie pierdzą w stołki na socjalu jak przysłowiowy uchodźca w Niemcach :) Azyl uchodźcy dostało kilku (słownie KILKU) Ukraińców, reszta normalnie przyjeżdźa do roboty i do szkoły. Pewno by się zdziwili, że są uchodźcami :D

buba napisał/a:
Zagladales do nich do srodka coby ocenic ewentualna przydatnosc noclegowa?

patrzyłem tylko z zewnątrz, bo nie było widać, czy czasem ktoś nie wyskoczy z siekierką :P To dziwna sprawa z tym.

buba napisał/a:
Wjechali stopem na gore?

chyba weszli choć dalej nie wiem jak, patrząc na nich w poniedziałek :D

laynn napisał/a:
Ps. Nie mogę się doczekać kiedy z córką zasilę grono tatusiów uciekających z domu

byle bez larma dla sąsiadów ;)

Vision napisał/a:
Ale jeśli Pudelkowi chodziło o samą liczbę z tym "jakoby" bo też to tak zrozumiałem, to moim zdaniem może ona być sporo zaniżona. Bo przybywa ich w bardzo szybkim tempie. Nawet w mojej firmie, na oko pracuje około 350 osób. To jak przyjmowałem się tam 1 kwietnia 2016 roku, to był jeden Ukrainiec na całą firmę, minęło niecałe 1,5 roku i teraz jest ich 100 spokojnie, jak nie więcej i praktycznie co tydzień przyjeżdżają kolejni. W pobliskich marketach czy hipermarketach też jest ich coraz więcej. I coraz częściej w zakładach pracy można usłyszeć, że na Twoje miejsce czeka już 10 Ukraińców, co za minimalną krajową będą robić.

chodziło mi dokładnie o słowo "uchodźca" :) W Opolu też jest ich w pizd... (choć podejrzewam, że są bardziej widoczni, bo inny język jest zawsze bardziej słyszalny, choć z drugiej strony jak czasem słyszę starych Kresowiaków to niewielką różnicę słyszę :) ), i jak ktoś im mówi, że są uchodźcami to wydają się szczerze zdziwieni :P (zwłaszcza, że ogromna większość to zachodnia i środkowa Ukraina, więc do wojny tam daleko).

Ale ogólnie trudno się dziwić: to jest dokładnie to samo, co w bogatszych krajach, że na ciężką robotę za psie pieniądzę nikt miejscowy nie chce za bardzo się pchać, ale zza granicy jak najbardziej.

Vision napisał/a:
Kiedyś szedłem podobnie tylko z drugiej strony, a właściwie do w Zwardoniu zacząłem przez Raczę, Rycerzową, Krawców, Rysiankę, Pilsko i Babią do Zawoji.

jak tak kiedyś szedłem, ale odcinek Miziowa-Markowe odpuściłem w tamtą stronę, zwyczajnie wymiękłem :P Podjechałem autobusem z Korbielowa do Zawoi :D

Cytat:
Kto rządzi na Górowej. Misiek? Ten ze zlotu beskidzkiego? Czy Kazik, którego zastaliśmy tam rok temu?

na pewno nie ze zlotu. Tam jest regularna zmiana warty w niedzielę, więc jak pojedziesz w jakiś tydzień to prawdopodobnie trafisz na zupełnie inną obsługę niż tydzień wcześniej.
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-07-09, 20:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6097
Skąd: Oława
Wysłany: 2017-07-09, 23:25   

Pudelek napisał/a:

ja to odebrałem jako deklarację polityczną Z drugiej strony, skoro wieszają jakieś biało-czerwone barwy to czemu nie inne? Za granicą z tymi niebieski dość często się spotykam nawet w bardziej dziwnych miejscach


Chyba bym wolala wogole bez flag- po co tam one?

Pudelek napisał/a:
twierdzę, że w Polsce nie ma ukraińskich uchodźców przyjętych przez rząd polski Ukraińcy w Polsce to pracownicy, uczniowie i studenci, którzy (zazwyczaj) uczciwie pracują, (często) płacą podatki i w ogóle prowadzą normalny tryb życia, a nie pierdzą w stołki na socjalu jak przysłowiowy uchodźca w Niemcach Azyl uchodźcy dostało kilku (słownie KILKU) Ukraińców, reszta normalnie przyjeżdźa do roboty i do szkoły. Pewno by się zdziwili, że są uchodźcami


Jesli rozumiec slowo "uchodzca" jako osoba z lewymi rekami do roboty, siedzaca na socjalu i agresywna swieta krowa - to oczywiscie ze nie. Jesli rozumiec "uchodzce" jako "emigranta ekonomicznego" a czesto ostatnio te slowa traktuje sie zamiennie to juz bardziej. Ci przyslowiowi z Niemiec tez czesto przybywaja niekoniecznie z krajow gdzie jest wojna.

Pudelek napisał/a:
że na ciężką robotę za psie pieniądzę nikt miejscowy nie chce za bardzo się pchać, ale zza granicy jak najbardziej.


I w tym lezy sedno. Jezeli nie byloby zagranicznego jelenia ktory bedzie pracowal za miske ryżu i nie bylo chetnych odwalac robote za psie pieniadze- to stawki za robote musialyby isc do gory...

Pudelek napisał/a:
patrzyłem tylko z zewnątrz, bo nie było widać, czy czasem ktoś nie wyskoczy z siekierką To dziwna sprawa z tym.


A skad takie przypuszczenia? jakies oznaki byly czy kwestia panujacej atmosfery?

Pudelek napisał/a:
Pewno by się zdziwili, że są uchodźcami


Ilus juz w Oławie takowych spotkalam co sami sie chetnie nazywali "uchodzcami" bo twierdzili ze nawiewaja za granice przed powolaniem do woja ;)

Pudelek napisał/a:
choć z drugiej strony jak czasem słyszę starych Kresowiaków to niewielką różnicę słyszę


To chyba tacy odlegli Kresowiacy- znad Bajkału chyba ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2017-07-09, 23:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-07-09, 23:58   

buba napisał/a:


Jesli rozumiec slowo "uchodzca" jako osoba z lewymi rekami do roboty, siedzaca na socjalu i agresywna swieta krowa - to oczywiscie ze nie. Jesli rozumiec "uchodzce" jako "emigranta ekonomicznego" a czesto ostatnio te slowa traktuje sie zamiennie to juz bardziej. Ci przyslowiowi z Niemiec tez czesto przybywaja niekoniecznie z krajow gdzie jest wojna.

jak dla mnie to jest osoba uciekająca przed wojną/śmiercią itp. Czyli ucieka się do bezpiecznego miejsca, a nie do tego, które daje najwięcej kasy :)

Cytat:


I w tym lezy sedno. Jezeli nie byloby zagranicznego jelenia ktory bedzie pracowal za miske ryżu i nie bylo chetnych odwalac robote za psie pieniadze- to stawki za robote musialyby isc do gory...

ale na tym, stety lub niestety, polega gospodarka - że płaci się chętnym, a oni w końcu się znajdą ;) . To też nie jest takie proste - nie ma jelenia, płacimy więcej miejscowym. Czyli automatycznie pójdą w górę kwoty usług i cen, bo przecież skądś się to musi wziąć :)

Cytat:


A skad takie przypuszczenia? jakies oznaki byly czy kwestia panujacej atmosfery?

to było coś takiego dziwnego w środku lasu, czego się nie spodziewałem, więc ja już tam wolałem nie kombinować ;)

Cytat:


Ilus juz w Oławie takowych spotkalam co sami sie chetnie nazywali "uchodzcami" bo twierdzili ze nawiewaja za granice przed powolaniem do woja ;)

takich to nie znam, w Opolu mam takich co normalnie pracują. I czasem ktoś z Polski im mówi, że oni tacy biedni, że mają wrócić na Ukrainę aby ją odbudować, że coś tam... a to ludzie z zachodu kraju, przyjechali pracować po prostu. Wojna jest, straszna, ale to na wschodzie, daleko od nich tak samo jak od nas. Nikogo tam nie ciągnie.

Cytat:

To chyba tacy odlegli Kresowiacy- znad Bajkału chyba ;)

z okolic Stanisławowa wystarczy, ja tych starszych czasem nie rozumiem :P
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-07-10, 00:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6097
Skąd: Oława
Wysłany: 2017-07-10, 00:04   

Pudelek napisał/a:
jak dla mnie to jest osoba uciekająca przed wojną/śmiercią itp. Czyli ucieka się do bezpiecznego miejsca, a nie do tego, które daje najwięcej kasy


Wedlug mnie tez. Kiedys to slowo mialo takie znaczenie. Ostatnio duzo slow niestety zmienia znaczenia...

Pudelek napisał/a:
ale na tym, stety lub niestety, polega gospodarka - że płaci się chętnym, a oni w końcu się znajdą . To też nie jest takie proste - nie ma jelenia, płacimy więcej miejscowym. Czyli automatycznie pójdą w górę kwoty usług i cen, bo przecież skądś się to musi wziąć


Niekoniecznie chyba... Moze po prostu wlasciciel firmy mniej by sie niechapal?

Jakos nie zauwazylam spadku cen uslug od kiedy pracuja tam Ukraincy....

Pudelek napisał/a:

takich to nie znam, w Opolu mam takich co normalnie pracują.


Raczej wszyscy Ukraincy pracuja, nie slyszalam o takich coby tu przyjechali nic nie robic. To chyba raczej jakies jednostki jak juz
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2017-07-10, 00:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga