Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Wschód słońca - w Beskidzie Wyspowym.

Autor Wiadomość
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-03-13, 21:05   Wschód słońca - w Beskidzie Wyspowym.

Marzec. Miesiąc, nie wiem czy nie gorszy od listopada. Szaro, ponuro, błotniście i zimno, a cieplejsze dni dające nadzieję, że zima się kończy i przychodzi wiosna, to taka podpucha bo następnego dnia znów jest albo zimniej, albo zaczyna padać, czasem nawet i śnieg się jeszcze nadarzy. I o ile na "nizinach" zaczynają się pojawiać bazie, pąki na gałęziach, czy też kwiaty, a ptasi śpiew w lasach coraz głośniej rozbrzmiewa, to wyżej, na szczytach gór jest jeszcze zimowo. Zima ma jednak jeden plus. Wschody słońca są dość późno, stąd nie trzeba zarywać nocy, by móc się na taki spektakl wybrać. O ile się wybierze miejsce dość blisko domu, oraz wybierze się grudzień, bądź styczeń, czyli miesiące, gdy noce są najdłuższe. Marzec na wschody, już taki super jednak nie jest...


Obecny rok rozpocząłem górsko w Sudetach i na kolejne wycieczki jeździliśmy coraz bardziej na wschód. Kolejno - Góry Sowie, Beskid Śląski i Mały, Pogórze Wielickie, a kolejną wycieczka jest jeszcze dalej, bo na wschodnich rubieżach Beskidu Wyspowego. Dlatego zamiast wstać o normalnej porze, jak na wycieczki w góry, budzę się o 2 w nocy. Godzinę później wyruszam w drogę, by dosłownie kilka minut po 5tej zaparkować auto pod kaplicą w w Stańkowej. Mam niecałą godzinę do wschodu, ale fajnie by było być wcześniej na górze. Jednak już początek zwiastuje, że nie będzie to wyglądało jak sobie zaplanowałem. Przy zakładaniu plecaka, zrywam zegarek. Chwilę się męczę, by w świetle czołówki włożyć pasek na zegarek, bo wiem, że jak go włożę do kieszeni, czy plecaka, to pewnie go zgubię...więc po chwili się uspakajam i to oznacza sukces. Ruszam w końcu, od razu łapiąc zadyszkę, bo droga zaczyna się mocno wspinać do góry. Niebo za mną zaczyna się czerwienić, a fronty nielicznych domów zaczynają jaśnieć.


Szybko nabieram wysokości, mimo powolnego tempa...więc w końcu wychodzę ponad linię drzew i na chwilę staję podziwiając widoki:


Moim zdaniem, te ostatnie kilkadziesiąt minut nocy, zanim wstanie słońce, to najpiękniejsza pora dnia!


Chwilę wcześniej musiałem wybrać, w którą drogę, jedną z kilku, skręcić. Na mapie niestety nie ma ich naniesionych, więc nie wiadomo dokąd one zmierzają. Ja na szczęście wybieram właściwe odbicie. Pod lasem stwierdzam, że można było tu podjechać, ale z drugiej strony, nie oglądałbym wtedy tych chwil kiedy dzień się budzi. Zresztą, nie ma co myśleć nad rozlanym mlekiem, wkraczam w las. Idąc tu, planowałem wejście na wieżę pod Jaworzem, skąd chciałem skupić na widokach na wschód, na Beskid Sądecki, liczyłem, że może mgły wyjdą, ale gdy wychodzę w końcu na grzbiet, to widok na Tatry mnie dosłownie wbija w ziemię! Mimo tego, że czytałem, że i je, stąd widać.

Przy okazji, ktoś ma niezłą fantazję, okrągły dom, a może wieża?
Tymczasem robi się coraz jaśniej, a widoki są tu ograniczone, więc ruszam ku wieży. Im wyżej wędruje, tym coraz więcej pojawia się też śniegu. W końcu po chwili jestem, na skraju polany i wieżę już widać, ale ona stoi pod lasem. Jednak do niej, jeszcze kilka minut podejścia mnie czeka... Niemniej już stąd odsłaniają się widoki na Tatry i w końcu mam okazję ujrzeć jak padające promienie oświetla, przybielone szczyty:


Na zdjęciach widziałem takie widoki, a teraz sam to chłonę:


Pięknie!
Do samej wieży pozostało już niedaleko. Jednak wiem, że nie zdążę na czas. Mimo bardzo wczesnej pobudki, dość forsownego tempa podejścia, wiedziałem, że nie zdążę przybyć te pół godziny przed wschodem, ale liczyłem, że na sam wschód się jednak uda. No jednak nie. Oglądam się w kierunku słońca i widzę, że to tuż tuż. Niebo robi się pomarańczowe, pewnie słońce już wyszło nad horyzont, mnie jednak przesłania je Babia Góra :


I gdy jeszcze wyżej podchodzę, widzę, że miałem rację, ale na całe szczęście, nad samym horyzontem wiszą gęste chmury, więc...w sumie nic nie straciłem. Humor mi się poprawia, tym bardziej, gdy obecnie robi się całkiem przyjemny widok:


Już się nie śpiesząc, ostatnie metry pod wieżę pokonuje w tempie spacerowym. Odwracam się i mogę podziwiać okolicę zalewaną pomarańczowymi barwami:


Skoro już dotarłem pod wieżę, to wdrapuję się na nią. Dosłownie wdrapuję, bo wejście odbywa się po stromych schodach, ba, dla mnie to bardziej drabiny są. Póki co, Tatry "zgasły", więc mój wzrok skierowany jest na wschód:

Babia Góra a w tle Jaworze w Beskidzie Grybowskim.

Widok na drogę, która nas tu przyszedłem, w świetle pomarańczowych promieni wschodzącego słońca:


Robię kilka zdjęć, ale słońce zaczyna już wędrówkę po niebie, więc jest ponownie czas na podziwianie widoku Tatr:

Widoczne są na pierwszym planie grzbiet Wielkiej Góry, następnie Jasieńczyk, szczyt w jednym z grzbietów Modyni (to Beskid Wyspowy), a za nimi Pasmo Lubania (Gorce), pod samymi Tatrami. Na końcu Tatry, z Hawraniem i Płaczliwym Wierchem (Tary Bielskie), zza których wyłaniają się najwyższe szczyty Tatr Wysokich, min Łomnicki Szczyt, oraz dobrze widoczną piramidę Lodowego, nad Lubaniem Ganek, Wysoka, oraz Rysy z Niżnymi Rysami. Tu zbliżenie na najwyższe szczyty Tatr:


Teraz nadszedł czas na zejście z wieży. No dawno takiego cykora nie miałem. Chyba ostatni raz, schodząc z wieży na Mogielicy. Tak samo strome schody, tylko na dole jedna belka zamiast balustrady i to na takiej wysokości, że jakbym z drugiego szczebla poleciał, to pewnie od razu za nią. Dobrze, że szczeble nie są ani ośnieżone, ani oblodzone. Oj dawno się tak mocno nie trzymałem poręczy :D .
Po zejściu czas na śniadanie. Nasyciwszy głód, postanawiam puścić drona w powietrze.
Tym razem nie robię żadnego zdjęcia, a trochę oblatuję okolicę (film pewnie będzie za kilka dni).
No i robię sobie zdjęcie:

po czym...nagle suwak od kurtki mi się rozpina i kolejną dłuższą chwilę z nim walczę. Nie mogę go wpierw odsunąć, by następnie już mocno wychłodzony, szarpać się, bo nie chce mi się złapać zamek i się co chwila suwak rozpina i gdy już myślę, że oto nastał koniec mojej wycieczki, bo mróz jest całkiem spory, do tego lodowaty wiatr dość mocno dmucha i nie dałbym rady iść z rozpiętą kurtką, po prostu bym zmarzł jak diabli...gdy po dziesiątej próbie...udaje się. W końcu zamek złapał. Uffff. Ruszam.
Śniegu zaczyna być tak ponad kostkę, do tego pod nim jest warstwa lodu, co powoduje, że co kilka kroków nogi mi ujeżdżają. Robię zdjęcie wieży:


i kontynuuje moją wędrówkę. Wchodzę do bukowego lasu i... No ja po prostu uwielbiam buczyny! To las, który nawet zimą, pięknie się prezentuje:




Zdobywam pierwszy szczyt, Jaworz. Na szczycie nie robię zdjęcia, bo jestem zmarznięty, a dokładnie moje stopy, do tego jestem zmęczony, bo jednak pierwsze mocne tempo dało mi w kość, a ujeżdżające nogi mnie dodatkowo dobiły (oczywiście raczki siedziały na dnie plecaka). Zakładam drugą parę skarpet i znowu rozpina mi się kurtka. W ciszy pada nagle niecenzuralne słowo! Wrrrr.
Gdy ruszam dalej i noga mi znów ujeżdża, to przychodzi mi myśl, że po co mi to wszystko? Właziłem, a teraz zaczynam schodzić, by za chwilę znowu się wdrapywać? No po co to? Wychodzi jednak brak snu (spałem z 3 godziny), zmęczenie po tygodniu pracy i niewiele brakuje, a znów bym zawrócił. Dzwoni żona, chwilę rozmawiamy i ruszam dalej. Wokół zima na całego, łapę się na myśli, że całkiem ładnie to wygląda, ale nie ukrywam, że jestem tym zaskoczony. Góry nie wysokie, więc myślałem, że śniegu będzie mniej. Miałem nadzieję, że może pochwalę się poszukiwaniem wiosny, no ale jest jak jest. Dobrze, że w lesie nie czuć wiatru, bo jego lodowe podmuchy tylko wysysały we mnie chęci do wędrówki. Idę dalej i gdy zaczyna mi się robić cieplej w stopach, powraca humor. Mijam jakieś polanki, a między drzewami bieleją odległe Tatry. Po dłuższej chwili, docieram do szczytu Sałasza, mijając pod nim polanę, a przy niej dwie ławki, latem musi tu być ładnie, dziś jednak uciekam przed wiatrem.
Na szczycie:




Piękna pogoda, brak wiatru, oraz brak widoków, zachęca mnie by ruszyć dalej, ku drugiemu z Sałaszy. Poniżej jednak las się przerzedza, a zza drzew wyłaniają się widoki. Chwilę na nie poluję. Tym razem jednak używam podręcznego zooma.
Są oczywiście Tatry:


Jest Babia Góra, królowa Beskidu Żywieckiego, a nie ta wcześniej widziana ;) :


Jest wieża na Modyni na tle Tatr:


Jest też wieża na Lubaniu pod postrzępionymi kłami tatrzańskimi:


Mijam zielony szlak dochodzący z Pisarzowej, a po chwili odejście czarnego do Laskowej. Tu łapie mnie mały skurcz, który po chwili przechodzi. Wychodzę na polanę pod Sałaszem Zachodnim i zamieram w zazdrości patrząc, jak ktoś ma niesamowity widok z balkonu/werandy...aż się chwilę rozmarzyłem jakby to było fajnie codziennie wychodzić z kawą i podziwiać widoki...jednak szybko wracam na ziemię. Po pierwsze na co dzień, to ja pracuję, po drugie to nie mój dom :-( ale widok przepiękny:




Po chwili dopada mnie kolejny, ale już bardzo mocny skurcz prawego uda. Na mapie widzę, że powinna być w pobliżu wiata, więc z bólem wdrapuję się te ostatnie kilka metrów, dzięki czemu zdobywam trzeci dziś szczyt, Sałasz Zachodni. Zjadam batona, kanapkę, popijam ciepłą herbatą, a skurcz po chwili na szczęście ustępuje...no to teraz mam problem. Wiem, że żadna pętla nie wchodzi w grę, ale jak sobie przypomnę podejście na Jaworz...oglądam mapę szukając alternatywy. Wstępnie miałem zejść na południową stronę, potem wymyślałem, przejście północną stroną, no ale teraz jednak chyba trzeba będzie wrócić po swoich śladach. Ruszam w drogę powrotną, schodząc znów nad pięknie położone domostwa. Zamiast wdrapywać się pod górę, postanawiam jednak zrobić trawers i ruszam ledwo widoczną pod śniegiem drogą, która jednak szybko ginie w lesie i w końcu dochodzę do czarnego szlaku. Patrząc na las rosnący przede mną, ruszam szlakiem ku grzbietowi, by na końcu podejścia, znów walczyć z bólem skurcza. Aparat pierwszy raz od dawna ląduje w torbie, nie mam na nic ochoty. Tak mijam Sałasz i wędruje lasem, robiąc coraz częstsze postoje. Dochodzę do polany, z której oglądałem panoramę na północ. Jakaż różnica w widoczności, tj smogu. Rano:


i w południe:


No teraz pozostało wejść na Jaworz. Zaczynam się wdrapywać, początkowo to jest takie niewielkie, ale ciągłe podejście. Oczywiście nogi mi ujeżdżają. I gdy przede mną wyrasta, krótkie ale solidne podejście...przychodzi drugi kryzys. Czuję, że skurcz się gdzieś tam czai i zamierza mnie dorwać, przy najbliższym wysiłku. Więc po chwili, schodzę w drogę, którą ktoś jechał, są przysypane ślady zapewne quada. W ten sposób omijam szczyt Jaworza, ale zamiast wyjść na grzbiet, którym podchodziłem...wychodzę na dużo wcześniejsze. Widzę biały budynek, który jak sądzę jest kaplicą pod którą stoi auto i nawet się zaczynam cieszyć, gdy po chwili uświadamiam sobie swoją pomyłkę.


Piękny widok, fajny dom, ale ja mam jeszcze spory kawał drogi do auta. Jakaś pomroczność mnie ogarnęła i dopiero oglądając zdjęcia, oraz pisząc relację, zdałem sobie sprawę, że zapomniałem, że przecież ja nie wyszedłem od północy pod wieżę, a spory kawałek na wschód od niej. Poniżej mapka, na niebiesko trasa podejścia, w kółku miejsce gdzie zostawiłem auto, na czerwono "skrót" oraz miejsce, gdzie chwilę bezradnie próbowałem zaczarować:


Przyszła mi do głowy myśl, by dalej ruszyć trawersem przez pola, aby dojść do "mojego" grzbietu. Musiałbym przejść poniżej widocznego domostwa i wbić się potem w las:


więc postanawiam zejść jednak w dół. Na mapie widzę, że drogą, dojdę do auta, choć lekkie kółko trzeba będzie zrobić. Ruszam po śladach jakiegoś zwierzaka. Na drogę wychodzę przy parkingu Hubertówki, agroturystyki. Chwilę myślę, czy by nie wejść na coś ciepłego do zjedzenia, ale z pełnym brzuchem idzie się źle, więc ruszam w dół:


Idąc widzę, jak jakiś spory ptak, wzbija się w powietrze. Na szczęście nie odlatuje, a zaczyna wznosić się, cały czas szybując. Zdążę zmienić obiektyw i zaczynam polowanie na niego. Jest o tyle łatwo, bo myszołów zwyczajny, co kółko nad doliną, zbliża się ku mnie:


Parę chwil wcześniej, jeszcze w lesie na drzewo ucieka przede mną ruda wiewióra, a gdy zbliżam się do kapliczki, w lasku za nią, ucieka małe stadko saren. Pod kapliczką postanawiam jednak zmniejszyć wagę plecaka, zjadając kanapkę, batona i wypijam resztki herbaty. Wtedy też ucieka mi, zanim zmienię obiektyw, dzięcioł duży. Żałuje, bo siedział na drzewie obok, a kiedyś już próbowałem zrobić mu zdjęcie...ruszam w drogę. Będąc na końcu przysiółka Gołębiówka, odwracam się i...nie powiem, robi ten Jaworz niezłe wrażenie:


Rozpoczynam zejście, wchodzę w las, więc sądzę, że widoki się skończą. A gdzież tam. Po chwili wychodzę na polankę:


następnie mijam trzy domowy przysiółek "U Garboca", gdzie droga przebiega między domami a stodołami:


na koniec ostatni raz się oglądam, by potem przejść już doliną Potoku Stańkowskiego do auta.


Jest i auto, zaparkowane pod małą kapliczką :D :


Na koniec mapa w wersji 3d:


i statystyka.
Do domu wróciłem po 12 godzinach od wyjścia.
Przeszedłem prawie 19km, robiąc ponad 850metrów podejścia.

I w ten sposób, kolejne miejsce z mojej listy, zostało odhaczone. Czy było warto? Jasne. Przez cały dzień praktycznie nikogo nie spotkałem (poza kilkoma osobami, już w przysiółkach), Sałasze może nie są zbyt widokowe, bo praktycznie od Jaworza do polany pod Zachodnim Sałaszem, góry te porasta las, ale jak już jest możliwość widoków, to one wręcz powalają. A taki las, ja lubię, więc sądzę, że jeszcze na wieżę, w te okolice wrócę.
Dziękuje :)
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2022-03-13, 21:50   

Kawał trasy uszedłeś ale jak widać warto było się pomęczyć. Widoki bardzo atrakcyjne, szczególnie o wschodzie.
Ja obecnie, po takim pięknym poranku, po prostu zwinął bym się do chaty, z lenistwa już tyle by mi starczyło :ops
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472
Wysłany: 2022-03-13, 22:11   

Hmm... na mapie 3D zaraz na lewo od Jaworza widzę Mount Blanc - nie korciło Cię zrobić w tamtą stronę kółko? ;)

Wszystkie wieże powinny być własnie takie, żeby była satysfakcja z ich zdobycia. A majty można przecież wyprać, jak się w emocjach popuści ;) Jak sobie przypomnę jak z Tobim z Mogielicy złaziliśmy wymarznięci. Szkoda, że nowe wieże są już "bezpieczne" i cywilizowane.

Ale była walka o życie. Grunt, ze wygrałeś!

A dodam jeszcze, że muszę tam kiedyś pojechać, jak będą listki na tych bukach powinno być miodzio ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2022-03-13, 22:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Lidka 
Lidka


Dołączyła: 26 Sty 2022
Posty: 367
Wysłany: 2022-03-14, 00:17   

Emocje na tym wyjeździe to różne były :D Takie wycieczki pamięta się najdokładniej :-)
Ja też mam w planie te okolice, ale głównie chodzi mi po głowie Skrzętla -Rojówka -> taka nazwa przyciąga jak magnez ;)
_________________
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2022-03-14, 05:56   

Można powiedzieć że odwiedziłeś moje rodzinne strony, jak podziwiałeś widoki na południe, to nie wykluczone że widziałem dom mojej babci i w ogóle całej masy domów mojej rodziny w tamtych stronach :D Bo w Pisarzowej, Wysokie i Siekierczyna, a mój wujek pochodzi z pod samego szczytu Jaworza, jak przychodziła zima to zasypywało ich amen, sami piekli chleb w domu ...

Na którymś ze szczytów jest krzyż, który stawiał mój wujek :)

Zaskoczyłeś mnie okrutnie miejscem, bo sam nieśmiało o nim myślałem, ale nigdy tam nie byłem, choć od mojej babci to rzut beretem.

Gratuluję udanej wycieczki i odwiedzenia pięknych stron :)
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5770
Skąd: Kraków
Wysłany: 2022-03-14, 07:06   

To jest stały "problem" takich wyjazdów, żeby zdążyć na te pół godziny przed wschodem słońca, dlatego to są zwykle wycieczki, gdzie podchodzę w górę najszybciej ;)
Następnych udanych wyjazdów w Wyspowy życzę.
A marzec, cóż... Ja też nie przepadam za przedwiośniem, ale w wysokich górach wtedy jeszcze jest zima na całego.

Lidka napisał/a:
Emocje na tym wyjeździe to różne były :D Takie wycieczki pamięta się najdokładniej :-)
Ja też mam w planie te okolice, ale głównie chodzi mi po głowie Skrzętla -Rojówka -> taka nazwa przyciąga jak magnez ;)


Ja szedłem na Jaworz i Sałasz spod kapliczki na Skrzętlej-Rojówce, fajna trasa, a po drodze można wejść na Babią Górę.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-03-14, 08:16   

Piotrek napisał/a:
po takim pięknym poranku, po prostu zwinął bym się do chaty

Oj gdyby nie te 200 km, które jechałem...to pewnie bym zrobił to samo. A Tobie się nie dziwię...tyle złaziłeś, że hoho.
Nic już nie musisz ;)
sprocket73 napisał/a:
nie korciło Cię zrobić w tamtą stronę kółko? (- Mount Blanc )

Taki był plan, to cholerny skurcz...
sprocket73 napisał/a:
muszę tam kiedyś pojechać, jak będą listki na tych bukach powinno być miodzio
;)
Ja też. I jak będą kolory. Tylko kiedy te wszystkie miejsca odwiedzę? :rol
sprocket73 napisał/a:
A majty można przecież wyprać, jak się w emocjach popuści

Na szczęście utrzymałem :D
Lidka napisał/a:
Emocje na tym wyjeździe to różne były

Zmęczenie, zniechęcenie do wszystkiego wokół i jeszcze raz zmęczenie :P
Adrian napisał/a:
Można powiedzieć że odwiedziłeś moje rodzinne strony

No proszę!
Powiem tak, niby na południe są rozleglejsze widoki, na Tatry, Sądecki i nawet Niski, to jednak bardziej mnie urzekły te przysiółki jak już schodziłem asfaltem. Nawet jeden dom sobie upatrzyłem, bo widać, że opuszczony, jak wygram w totka - kupuje ;)
Sebastian napisał/a:
żeby zdążyć na te pół godziny przed wschodem słońca

Tylko ja nie miałem szansy wstać wcześniej, spałem nieco ponad 3godziny i droga w nocy była ciężka, w sensie chęci spania.
Sebastian napisał/a:
Następnych udanych wyjazdów w Wyspowy życzę.
sprocket73 napisał/a:
muszę tam kiedyś pojechać

Dzięki i jak już Witek kiedyś pisał, wschodnie rejony Wyspowego są i w moich planach. Kiedyś ;)
Pierwotnie planowałem zrobić pętle żółtym z Męciny, inne plany były wchodzić żółtym z Zawadki i potem obok kapliczki. Ale mnie urzekły tereny na północ, stąd ostateczna wersja wycieczki.
I o dziwo, chyba najfajniejsza część to ta właśnie powrotna, tymi przysiółkami...
Ostatnio zmieniony przez 2022-03-14, 08:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2022-03-14, 09:46   

laynn napisał/a:

Oj gdyby nie te 200 km, które jechałem...to pewnie bym zrobił to samo.....


A to prawda, jednak odległość ma znaczenie, bo jak się już jedzie taki kawał, to trzeba wykorzystać na maxa dzień :)
 
 
Lidka 
Lidka


Dołączyła: 26 Sty 2022
Posty: 367
Wysłany: 2022-03-14, 17:19   

laynn napisał/a:
jeden dom sobie upatrzyłem, bo widać, że opuszczony, jak wygram w totka - kupuje

ale jak opuszczony to może darmo gmina da, byle podatnik się jakiś ulokował :D

Sebastian napisał/a:
na Jaworz i Sałasz spod kapliczki na Skrzętlej-Rojówce, fajna trasa, a po drodze można wejść na Babią Górę.

no teraz się dopiero dopatrzyłam i tej ciekawostki, zatem musowo :-o
_________________
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2022-03-14, 18:20   

Na taki wschód to nikt mnie nie namówi. Co innego jakbym wcześniej się zakwaterował np. na Szrenicy albo w Domu Śląskim, gdzie wyjście na wschód słońca polega na wyjściu z budynku. :-)
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
Wiolcia 


Dołączyła: 13 Lip 2013
Posty: 3458
Wysłany: 2022-03-14, 19:57   

Piękne te panoramy, zbliżenia na Tatry i kolory poranka pierwsza klasa. Aż poszperałam u siebie w poszukiwaniu podobnej wycieczki i znalazłam opis trasy: Tęgoborze-przeł. św. Justa-Jaworz-Sałasz-Sarczyn-Łososina. Pamiętam tę wieżę, pamiętam zejście do Łososiny, bo jakiś remont był, z reszty niewiele.
Ale wieża mi utkwiła w pamięci. I to, że nie miałam jakichś negatywnych skojarzeń z wejścia na nią, więc musiała być "bezpieczna". Wejście jest teraz uszkodzone czy co?
Lubię Twoje wycieczki, są takie nieoczywiste.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-03-14, 20:48   

Lidka napisał/a:
opuszczony

Teren obok wskazywał, że raczej na zimę opuszczony. Albo doglądany :-/ niemniej, zbieram na niego :D
włodarz napisał/a:
Na taki wschód to nikt mnie nie namówi.

Niedaleko jest ta agroturystyka. Mi chodzi po głowie weekend tam, sądzę, że z kwadrans się idzie pod wieżę ;)
Wiolcia napisał/a:
Wejście jest teraz uszkodzone czy co?

Widzisz, ja chyba na starość dostaję lęku wysokości :D
a na serio, to, inne powody miały tu miejsce, które powodują, że wtedy jestem inny (mały cukier).
Wiolcia napisał/a:
Lubię Twoje wycieczki, są takie nieoczywiste.

Dziękuje, nie ukrywam, że właśnie takie wycieczki mnie osobiście najbardziej cieszą :)
Wiolcia napisał/a:
Piękne te panoramy, zbliżenia na Tatry i kolory poranka pierwsza klasa.

Dziękuje również, ale tu zagrała jedna rzecz - bycie na miejscu. W końcu się udało.
 
 
opawski1 


Wiek: 25
Dołączył: 21 Lut 2016
Posty: 1049
Skąd: Prudnik
Wysłany: 2022-03-14, 21:28   

Dwa dni po wycieczce i już relacja nie to co u mnie :P

Bardzo ładne zdjęcia tych Tatr o wschodzie słońca! Pomysł z wyjazdem na wschód miałeś bardzo dobry ;) Byłem na Jaworzu 7 lat temu i nie spodziewałem się, że stamtąd tak dobrze może być widać Tatry. Pewnie dlatego, że byłem przy słabszej pogodzie, latem... choć przeczytałem sobie starą relację z tej wycieczki i coś tam o Tatrach wspominałem, że nie widać, czyli jednak musiałem wtedy wiedzieć, że stamtąd da się je zobaczyć. Zresztą jakby nawet było widać, to sprzęt miałem wtedy słaby i za wiele by nie wyszło ;)
W odznace Diadem Polskich Gór mam szczyt Jaworza do zdobycia, zawsze myślałem, że już tam byłem, zdjęcie jakieś mam to nie będę musiał tam wracać, ale Twoja relacja mnie zachęciła by znów odwiedzić tamte miejsca. Tylko tam jest jeden szlak grzbietem, więc najlepiej byłoby zrobić trasę od A do B, z pętlą tam bardzo ciężko, a wracać tą samą drogą nie lubię.
PS też do nie dawna miałem rodzinę w tej okolicy, wujek mieszkał w Łososinie Dolnej, bywaliśmy tam u niego. Zresztą moja babcia i dziadek też pochodzą z Beskidu Wyspowego, ale spod Tymbarku ;)
_________________
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Ostatnio zmieniony przez opawski1 2022-03-14, 21:29, w całości zmieniany 1 raz  
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-03-14, 21:58   

Ja czytałem, że widać stamtąd przy dobrej pogodzie Tatry, ale idąc tam, zapomniałem o tym i na prawdę aż chwilę postałem patrząc z zachwytem na ten widok.
Co do wschodu, to nawet sobie Twoje słowa wspominałem, jak pisałeś, że śpiąc w schronisku, uwielbiasz wstać na wschód słońca :)
Co do pętli, proszę:
https://en.mapy.cz/s/nefomonaha
35 km, co to dla Ciebie :)
Co do sprzętu, telefonem też zrobiłem całkiem, całkiem zdjęcia, no wiadomo, że Tatry to była mała zębata linia na horyzoncie, ale no widać je :D

No proszę, to mamy małą społeczność górali z Beskidu Wyspowego ;)

Co do relacji, ja lubię na "żywo" spisywać emocję, odczucia, później mogę zapomnieć.
Inna kwestia, to zdjęcia. Idę w góry niejako dla nich, więc chcę dość szybko zobaczyć efekt, szczególnie takich widoków, jak te z przed i po wschodzie :)
Ostatnio zmieniony przez 2022-03-14, 22:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14275
Wysłany: 2022-03-15, 06:54   

opawski1 napisał/a:
Dwa dni po wycieczce i już relacja nie to co u mnie :P


Napisał ją przed wycieczką.

Dlatego przeczytam ją dokładnie za dwa dni.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga