Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

W stronę ciepła - wakacyjna objazdówka po 10 krajach.

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-10-29, 12:07   

buba napisał/a:
Jedno jest pewne ze jakbym sie kiedys miala zabrac za nauke jakiegos jezyka to jakis "jugoslawianski" stalby wysoko na liscie moich priorytetow.. Acz one sie chyba dosyc od siebie nawzajem roznia?

bośniacki, serbski, czarnogórski i chorwacki to de facto ten sam język. Oczywiście miejscowi się będą upierać, że to inne narzecza, ale różnice są minimalne. Słoweński już jest inny, a macedoński bardziej zbliżony do bułgarskiego niż do pozostałych.

buba napisał/a:
Pudel! Butelka! Albo miseczka! Lejesz w aucie (facetowi latwiej) i wysiadasz zeby wylac zawartosc naczynia. Chocby w centrum miasta! Za wylewanie "wody" z butelki nikt mandatu nie wlepi, chocby to srodek rynku byl!

nie potrafię sikać do butelki :P Poza tym w takich okolicznościach przyrody to lepiej na dworze ;)

buba napisał/a:
Albo tego , do ktorego celuje, nie uwaza za czlowieka, tylko traktuje go tak jak ty celujac kapciem w szerszenia czy komara... I on to dokladnie czuje co ty wtedy.. Wiele razy slyszalam taka odpowiedz gdy zadawalam ludziom niewygodne pytania...

no jeżeli ktoś człowieka-cywila w dole uważa za komara albo szerszenia to ja bym go już człowiekiem nie nazwał

buba napisał/a:
Jak ekipa jedzie w 10 aut i kazdy wyjdzie sobie zrobic selfi? To korek na pol dnia!

to chyba by pogonili ich w końcu pogranicznicy :P

buba napisał/a:
O i ciesze sie ze w koncu wjechales do mojego ulubionego bałkanskiego kraju!:) Mam nadzieje ze troche tam zostaniesz!

Czarnogóra taka ulubiona? :o-o Przecież tam większe zagęszczenie niż w Chorwacji. Zdecydowanie bardziej wolę Serbię, Albanię czy Macedonię.

buba napisał/a:
To chyba to miejsce gdzie chcielismy dojechac ale kiedys zatrzymal nas majowy snieg.. BO chyba tylko jedna jest taka "wysoka" asfaltowa trasa dla aut przez Durmitor?

tak, to pewno ta droga, innej tego typu nie kojarzę

laynn napisał/a:
Poszukałem na google tego mostu i tam widać korek

na innym forum ludzie się skarżyli, że stali tam ze 2 godziny - i to dzień czy dwa po mojej wizycie :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6097
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-10-29, 14:29   

Pudelek napisał/a:
Czarnogóra taka ulubiona? Przecież tam większe zagęszczenie niż w Chorwacji. Zdecydowanie bardziej wolę Serbię, Albanię czy Macedonię.


Nooo, nie wiem czemu :) Ale odczucia sa czasem takie a nie inne. I niekoniecznie da sie je wytłumaczyc. Nie czulam jakos nigdy specjalnie tam zageszczenia! Bylam 3 razy i czy to morze czy to gory, czy to forty czy inne zamki - wszedzie bylo jakos miło! I wlasnie pusto.. A jak sie jakies ludzie trafily to sympatyczne... Serbie znam zbyt malo (tzn. praktycznie wcale) aby moc cos powiedziec.. Ale trzeba powiedziec ze rokowala! Moze by przebiła Czarnogore?
O Albanii to ty mi ani nie wspominaj.. ;) A w Macedonii za duzo Albanczykow i nas juz samo to troche wkurzalo ;)
Rokuje, zeby nam sie Serbia spodobala i Serbowie nas polubili, nie? :P

A wbrew pozorom Chorwacja tez mi sie bardzo podobala! Im dalej od morza tym bardzej - acz i nad morzem tez fajnie. Nigdzie nie pospalam tyle w opuszczonych hotelach jak tam! Chyba w pięciu sie udalo! :D Jak takiego kraju nie polubiec?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-10-29, 14:34, w całości zmieniany 7 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-10-29, 20:04   

Przecież w Czarnogórze też jest pełno Albańczyków ;) I do tego masa Serbów :D A ogólnie to na pewno najbardziej ludny kraj w sezonie z tych wszystkich wymienionych, myślę, że ilością ludzi na wybrzeżu bije Chorwację.

Z tą Albanią to mieliście rzeczywiście dziwnie, bo to jednak kraj który był najbardziej rozpieprzony ze wszystkich, więc powinien się spodobać. Najwyraźniej przyciągacie znowu złe moce ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2019-10-29, 20:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6097
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-10-29, 20:58   

Pudelek napisał/a:
najbardziej ludny kraj w sezonie


Moze wiec dlatego, ze zawsze bylismy poza sezonem?? (maj lub wrzesien)

Pudelek napisał/a:
Przecież w Czarnogórze też jest pełno Albańczyków


Widocznie sie kryli i byli grzeczni - za klamki auta nie szarpali, nie krecili sie jak wilki wokol zdobyczy, trupem nie smierdzieli, itp ;)

Pudelek napisał/a:
Z tą Albanią to mieliście rzeczywiście dziwnie, bo to jednak kraj który był najbardziej rozpieprzony ze wszystkich, więc powinien się spodobać. Najwyraźniej przyciągacie znowu złe moce


Mysle ze w przyciaganiu zlych mocy to tam wspielismy sie na szczyty swoich mozliwosci! :D
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-10-29, 22:37   

Monastyr Ostrog jest najbardziej znanym obiektem sakralnym Czarnogóry. Turystów przyciąga do niego niezwykłe położenie: wysoko i główna świątynia zdaje się wyłaniać ze skały. Klasztor widać z daleka - na tym zdjęciu to biały punkt w górnym, lewym rogu.


Zanim jednak tam dotrzemy to czeka nas trochę kilometrów wśród gór do przebycia. Wyjechaliśmy z Durmitoru, ale pasma nas otaczające w ogóle się nie kończą. Podjazdy i zjazdy, poniżej widzimy auto, które właśnie nie wytrzymało i wypuściło wielką chmurę.


Šavnik - malowniczo położony w dolinie na przecięciu dwóch rzek.


Gdy robiłem zdjęcia zaczepił mnie facet wychodzący z wozu czarnogórskiej telewizji. Zobaczył polskie blachy i bardzo się interesował skąd dokładnie jesteśmy. Z dużym uśmiechem chwalił się ze swojej wizyty w Polsce i jakie to ciekawe rzeczy odwiedził.

Punkt widokowy nad miastem.


Zmiana krajobrazu - pojawia się kotlina, dość szeroka.




Niebieska tafla wody, której się w tej okolicy nie spodziewałem - Krupačko jezero. To zbiornik retencyjny, powstały na potrzeby hydroelektrowni.


Przejeżdżamy też obok Nikšića. Liczy ponad 50 tysięcy mieszkańców, czyli prawdziwa metropolia jak na czarnogórskie warunki. To nie żart, tylko Podgorica jest większa :) .

Nikšić posiada kilka ciekawych zabytków, ale zamiast ich zwiedzania wolałem przejażdżkę przez Durmitor. Teraz jedynie staję obok drogi i robię kilka zdjęć na miasto. Widać twierdzę Bedem, bloki i jakiś kościół.



Kawałek za Nikšićem pojawia się drogowskaz na monastyr. O drodze dojazdowej również krążą legendy: że ciasna, że niebezpieczna, że osoby z lękiem wysokości mają zamknąć oczy (zwłaszcza kierowcy), że są problemy z mijaniem... Jadę z lekkim uczuciem niepokoju, które wzmaga jeszcze autochton zagadnięty o właściwy kierunek: zanim odpowiedział, to najpierw się szybko przeżegnał :D .

Oczywiście znowu się okazało, że strach ma wielkie oczy. Rzeczywiście miejscami jest dość wąsko, ale bez przesady. Aby spaść w przepaść trzeba by się mocno postarać. Mieliśmy też trochę szczęścia, bo trafiliśmy na mały ruch i niewiele aut jechało z naprzeciwka, choć jeden z kierowców grzał jak szalony.



Od zjazdu z głównej drogi do dolnego monastyru jest około 8 kilometrów i trzeba nabrać 350 metrów wysokości, czyli wcale nie tak dużo, jak się wydaje patrząc na klasztor z daleka.

Dolny monastyr jest stosunkowo młody, bowiem powstał w 1824 roku. Oprócz cerkwi znajdują się tu mieszkania mnichów (żyje ich w klasztorze kilkunastu) oraz noclegi dla pielgrzymów.






Biorąc pod uwagę, że Ostrog to główny cel pielgrzymkowy prawosławnych z Czarnogóry oraz cel wielu zorganizowanych wycieczek z wybrzeża, to spodziewałem się w tym miejscu całych rzędów autokarów. A zastałem jedynie jednego albo dwa, do tego kilka busików oraz trochę osobówek. Pustawo wręcz... Czytałem, że do górnego monastyru najlepiej się dostać z dolnego piechotą albo podjechać za kilka euro busem. Na spacer jest już zdecydowanie za ciepło, a podwożących nie widać, więc po prostu dojedziemy tam naszym samochodem.

Górny monastyr tam w górze, na wysokości 800 metrów.


Ten odcinek drogi jest węższy, ale przy odrobinie dobrej woli wszyscy się spokojnie miną. Co ważne, nie pchają się tam autokary. Na końcu czeka na nas duży, bezpłatny parking z darmowymi toaletami. Można?

Przy górnym monastyrze ludzi jest więcej, lecz nie są to ogromne tłumy.


Wygląda zacnie: budynki przyklejone do góry.


Ta część powstała w XVII wieku, założył go niejaki św. Bazyli Ostrogski. W monastyrze zmarł, a wierni pielgrzymują do jego szczątków. Obiekt, oprócz funkcji religijnych, spełniał także militarne - chronili się w nim walczący z Turkami. W czasie ostatniej wojny światowej w świętym miejscu zabunkrował się oddział czetników. Doścignęli ich komunistyczni partyzanci i zaproponowali darowanie życia w zamian za poddanie się. Czetnicy się zgodzili i zostali zamordowani...

Niewątpliwie największe wrażenie robi główna cerkiew, częściowo wykuta w skale.


Widoczki z murów są całkiem miłe dla oka. Pod nami dolina Zety, dostrzec można główną drogę prowadzącą do Podgoricy, a także wiele innych z obowiązkowymi zygzakami.





Za to wnętrza rozczarowują: pierwsza kaplica z odnowionymi freskami to de facto sklep z dewocjonaliami.




W drugiej, położonej na piętrze, spoczywa fundator. Jest nieduża i nie można wykonywać w niej zdjęć. Współczesne mozaiki zdobią ścianę balkonu i to przy nich ludzie robią sobie słitfocie.



Nie wiem czemu, ale chyba spodziewałem się czegoś innego... Piękne położenie, panorama okolicy, ciekawa sylwetka wystająca ze skały, lecz nijaki środek wszystko psuje...

Mimo wszystko warto było tu zajrzeć i wyrobić sobie własne zdanie.


W dół zjeżdżamy inną drogą, na Danilovgrad. To podobno nowa szosa, jest szeroka i przejazd nią nie stanowi żadnego problemu. Mijamy m.in. kamienny kościół.


Okolica chyba nie cierpi na nadmiar mieszkańców.


W Danilovgradzie uwieczniam Pomnik Poległych z czerwoną gwiazdą. Upał daje się coraz bardziej we znaki...


Kolejnym punktem programu dzisiejszego dnia będzie Podgorica, a właściwie teren położony tuż obok stolicy Czarnogóry. Oglądając mapy zauważyłem tam dwa ciekawe miejsca. Jednym z nich jest samotne wzgórze, które z dołu wygląda tak:


Można na nie wjechać autem, ale podjazd jest stromy i cholernie ciasny. Bez szans na mijankę, modliłem się, aby nie pojawiło się coś z naprzeciwka.


Na szczycie wznosi się pomnik upamiętniający ofiary różnych wojen, w których Czarnogórcy brali udział. Wybudowano go w 1967 roku, odnowiono w 2001.



Jeszcze bardziej interesujący jest widok na okolicę! Doskonale widać, jak kończą się góry (zdaje się, iż nazywają je Komovi) i zaczyna płaski teren, na którym leży główne miasto kraju.





Centrum stolicy. Najwyższy obiekt to Most Milenijny? Z tyłu dostrzegam taflę jeziora Szkoderskiego.


Rzeka Zeta, która za chwilę wpadnie do Moračy.


A tam zaraz będziemy - starożytne ruiny!


D(i)oclea. Miasto założone przez Rzymian w I wieku naszej ery. Dogodna lokalizacja i klimat sprawiły, że mieszkało w nim 8 do 10 tysięcy osób. Pod koniec trzeciego stulecia ośrodek zyskał awans na stolicę prowincji Praevalitana. Później oczywiście przyszedł kres świetności: wpadli z wizytą Wizygoci, a to, czego nie zniszczyli, rozwaliło trzęsienie ziemi. Prawdopodobnie przybyli na te tereny Słowianie odbudowali miasto po swojemu, ale nie wiadomo, kiedy ostatecznie osadnictwo zniknęło...

Do dzisiaj pozostały resztki murów, fragmenty kolumn, nagrobków i innych elementów po upadłej cywilizacji. Zarysy niektórych budynków są czytelne, innych mniej, ale Czarnogórcy postarali się o ustawienie tabliczek informacyjnych. Wejście na teren ruin jest bezpłatne, brama była otwarta.





Rozległy plac, czyli dawne forum.


Duża był także antyczna bazylika. W tym przypadku raczej nie była to świątynia, ale budynek sądowo-targowy stojący obok forum.




Niektóre odkopane fragmenty Doclei znajdują się poza ogrodzonym terenem. Z kolei okoliczne pola przedzielają kamienne murki - zastanawiam się, czy do ich wzniesienia nie użyto starożytnego budulca?


Podgorica jest uznawana za mało ciekawe miasto, ale na pewno interesujące rzeczy obejrzymy w jej pobliżu i Doclea oraz widokowe wzgórze z pomnikiem to potwierdzają.

Centrum stolicy sobie tym razem darujemy. Przemykamy przez nie szybko, gdyż ruch jest jakiś taki niewielki, a jedyną trudnością stanowi brak oznaczeń na skrzyżowaniach. W bardziej oddalonych dzielnicach ścigam się ze stołecznymi maszynami.


Pociąg na stacji kolejowej Zeta. To pewna ciekawostka, gdyż obecnie w Czarnogórze nie ma żadnej miejscowości o takiej nazwie. Zeta to rzeka, a także średniowieczne królestwo, utworzone w miejscu rzymskiej prowincji i zamieszkałe przez słowiańskich Duklan (tak, nazwę wzięli od Doclei).


Widokowy odcinek, na którym przejeżdżamy obok jeziora Szkoderskiego.


A później tylko płatny tunel Sozina i wkrótce ujrzymy morze.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-11-02, 16:39   

Ciemnoniebieska tafla Adriatyku i widok na Bar oraz... kaktusy.



Jadąc wzdłuż wybrzeża na południe co chwilę mijamy jakieś zejścia na plażę. Ponieważ zbliża się wieczór, więc cisną z nich straszne tłumy ludzi do zaparkowanych gdzie popadnie setek samochodów. Tak to niestety wygląda w Czarnogórze: linia brzegowa liczy prawie 300 kilometrów, ale na wielu odcinkach ciężko zejść do wody, więc w innych jest ona wykorzystana do granic możliwości. Brzeg zabudowano hotelami, a na plażach panuje straszny ścisk. Plaże te są przeważnie żwirkowe lub kamieniste, co niektórzy uznają za wadę, a inni za zaletę.

Za Ulcinjem ciągnie się długa na 13 kilometrów piaszczysta Velika Plaža - przy swej wielkości pomieści praktycznie każdą ilość ludzi. I tam właśnie spędzimy jutrzejszy dzień na typowym relaksie.

Wzdłuż plaży działa kilka kempingów o różnym standardzie i cenach. Wybrałem pierwszy z nich, położony najbliżej miasta i to był dobry wybór. Położony jest w lesie z dużą ilością cienia. Frekwencja umiarkowana. A piasek i morze zaczyna się zaraz za ogrodzeniem...





Velika Plaža jest również zagospodarowana: co chwilę znajduje się jakaś prywatna "beach", potem kilkaset metrów przerwy i kolejna. Obok nas działa "Miami Beach" z rzędami białych foteli. Jutro zapełni się ludzką masą, ale o tej porze panuje tu przyjemny spokój.





Następnego poranka poszedłem sobie pobiegać brzegiem. Kolejno otwierały się kolejne beache, zmieniano kolor flagi z czerwonej na żółtą, a potem na białą. Tak naprawdę wszystkie one wyglądają prawie identycznie, rzadko zdarzają się elementy odróżniające od innych. Możliwe, że są jakieś różnice w cenach wynajmu leżaków i parasoli, a im dalej od miasta pewnie także trochę zmniejsza się ilość turystów.



Na zdjęciu poniżej widok w kierunku Ulcinja.


A tak wyglądała okolica kempingu w godzinach szczytu. Zdziwił mnie też fakt, że beach nie posiadała swojej własnej toalety, a jedynie publiczną, ale płatną. Dobrze, że my mieliśmy kibelki u siebie...




Pustką tych obrazków nazwać nie można ;) , choć między zabudowaniami jest znacznie luźniej. Sporo muzułmanek ubranych od stóp do głów, podczas gdy ich faceci smażą półnagie ciała.

Mimo bliskości tłumów na kempingu prawie nic nie było słychać, drzewa i krzaki skutecznie je wygłuszały (a także bardzo głośne cykady). Warunki sprzyjały błogiemu lenistwu...




Morze było dość ciepłe, woda na pewno o kilka stopni wyższa niż w Balatonie przed kilkoma dniami. Podczas jednej z kąpieli przydarzyła mi się niemiła historia: w pewnym momencie poczułem, jakbym nadepnął na coś twardego. Zignorowałem to, lecz po chwili stopa zaczęła mnie piec, z każdą minutą bardziej! Ki diabeł? Tu nie ma jeżowców! Musiałem wyjść z wody, noga tak boli, że prawie wyję z bólu. Pojawia się lekka opuchlizna i widzę... dwie małe dziurki, jakby ślad po ugryzieniu! Do tej pory nie wiem, czy nadepnąłem jakiegoś morskiego zwierzaka czy coś podpłynęło i naprawdę mnie użarło! Po trzech kwadransach intensywnego znieczulania się winem ból zaczął przechodzić, ale do końca wyjazdu na stopie miałem "poduszkę" i źle mi się chodziło bez butów, a ślady utrzymywały się jeszcze przez co najmniej kilka tygodni...

Sąsiad - pan patyczak :) .


O godzinie 17-tej na plaży zaczyna się... bałkańsko-arabska dyskoteka. Idziemy zatem na zakupy i coś zjeść w kierunku miasta. Oczywiście przy brzegu jest knajpa, ale posiada mało zachęcające cena. Razem z nami porusza się ludzkie morze...


Mniej lub bardziej wykończone pensjonaty na tle gór.


Kilkaset metrów od kempingu znajdują się pierwsze sklepy i piekarnia. W tej części Czarnogóry przeważają Albańczycy, zatem wiele napisów jest właśnie w ich języku.


Kawałek dalej fotogeniczny zakątek: kanał Milena. Na drewnianych palach stoją dziesiątki pomostów i budek rybaków - są to tzw. kalimery.




Kanał wybudowano pod koniec XIX wieku z inicjatywy księcia Mikołaja - wykopanie go miało osuszyć mokradła, dzięki czemu pozbyto się plagi malarycznych komarów. Nieco dalej działała warzelnia soli/solnisko (tak to chyba się nazywa?), sięgające początkami okresu międzywojennego. Na początku tego stulecia zostało one sprywatyzowane, ludzi zwolniono i szybko zaczęła się celowa degradacja. Nowy właściciel warzelni prawdopodobnie chciał sprzedać teren jako lokalizację na budowę luksusowej przystani, lecz na razie mu się to nie udaje, zresztą do końca nie wiadomo kto stoi za firmą, która solnisko kupiła (można podejrzewać, że ślad będzie wiódł do Moskwy). Jeśli do tego dodamy, że w kanał spuszczane są ścieki, to mamy do czynienia z tykającą bombą ekologiczną. Podobno niektóre fragmenty są już prawie pozbawione wody z powodu nagromadzenia nieczystości i gruzu z nielegalnych budów.


Kiedyś była to przyjemna laguna, a dziś można spotkać wiele padniętych ryb... Cóż, efekt szybkiego przyspieszenia turystycznego. Organizacje pozarządowe od lat apelują do władz o zajęcie się tym problemem, ale chyba poprawy nie widać.



Na brzegu kanału biegnie ulica pełna knajpek i sklepów. Tu już można coś zjeść za rozsądną cenę.



Na chętnych czeka też lekarz, który nie przepisuje narkotyków, a przynajmniej tak wynika z szyldu reklamowego (możliwe, że inni czarnogórscy medycy serwują chętnym różne odlotowe substancje).


Na targowisku czekają stanowiska z ciuchami dla muzułmanek oraz obrazy przedstawiające święte miejsca islamu, natomiast niewierny chętnie nabędzie jakiś landszaft. Z kolei wieczorem swoimi kolorami przyciąga małe wesołe miasteczko z nieśmiertelnym autodromem.




Czy to są dawne domki letniskowe? Wyglądają raczej na cele dla niepokornych mnichów.


Po zachodzie słońca rybackie domki wydają się być wypożyczone z jakiegoś horroru...


Leniuchowało się przyjemnie, ale zew przygody każe jechać dalej!

Około 20 kilometrów od Ulcinja znajduje się wioska Šas. A właściwie Shas, ponieważ wszyscy mieszkańcy są Albańczykami. Wszyscy także wyznają islam, co akurat nie musi być zasadą, ponieważ w gminie są miejscowości zamieszkałe wyłącznie przez Albańczyków-katolików.

W takiej sytuacji nie dziwi, że przydrożny pomnik ma napis tylko w języku albańskim:


Tekst brzmi mniej więcej tak: Na cześć naszych przodków Ilirów, którzy zbudowali miasto Shas, dowód (potwierdzenie) naszej kultury albańskiej.

I tu pojawia się pewien problem, bowiem kilkaset metrów od tego miejsca należy podejść ścieżką w górę i dostaniemy się do ruin średniowiecznego miasta Svač. Był to ośrodek państwa Zeta, a te założyli Słowianie, a nie żadni Ilirowie. Zatem albo mamy tutaj propagandowe przekłamanie albo chodzi o współczesną wioskę, która jest znacznie młodsza i ją faktycznie mogli zbudować Albańczycy. Tylko czemu stoi w miejscu, które prowadzi do miejscowości słowiańskiej?

Idziemy w leśne pustkowie. Okolica mocno zadrzewiona, mijamy boisko.



A potem spotyka nas największe rozczarowanie w czasie całego wyjazdu: zamknięta brama i tablica informująca, że teren jest niedostępny do końca 2019 roku. Powód? Przygotowanie do odwiedzin przez turystów. Do tej pory turystom "nieprzygotowanie" nie przeszkadzało... Stojąca przy drodze budka sugeruje, że w przyszłości zapewne pojawi się tu i obsługa biletowa.


Jestem wściekły! Co prawda brama nie jest wysoka, ale nie wiem, czy nie mają tam jakiś psów albo cieciów, a jeden mandat podczas wyprawy już zapłaciłem. Pozostaje obejść się smakiem... Robię tylko zdjęcie wystających nad drzewa ścian jednego z kościołów lub klasztorów. Trzeba będzie kiedyś zrobić drugie podejście.


Na osłodę serwujemy sobie widoki, bowiem wjeżdżamy na pobliskie pasmo Rumija. Na razie można popatrzeć w dół, w kierunku morza (z powodu kiepskiej przejrzystości praktycznie go nie widać).



Przy samotnym, opuszczonym budynku spotykam wystraszone stado owiec. Spokojnie, nie zjem was. Przynajmniej nie tym razem.


Tam musimy dotrzeć - na grań. Wbrew wrażeniu akurat te szczyty nie są jakieś bardzo wysokie - wznoszą się na 600-650 metrów nad poziom morza.


Po kilku minutach dojeżdżamy do punktu widokowego umieszczonego na ostrym zakręcie. Z przodu wyłania się panorama jeziora Szkoderskiego z albańskim brzegiem!



Albańskie wioski i Góry Przeklęte.


Znów trochę ponarzekam na ciężkie powietrze, ale widoki i tak są ładne. W dole sporo małych wysepek.





Dojechaliśmy tu drogą R-15, którą można dojechać wzdłuż jeziora aż do Virpazaru. Ponoć jest wąska i dość niebezpieczna, przejazd nią zajmuje bardzo dużo czasu. Tym razem to nie nasz kierunek, ale może w przyszłości się ją wypróbuje.


Obok zakrętu znajdują się jakieś nadajniki, dzięki czemu z dołu miejsce to jest łatwe do zidentyfikowania.




A z innej bajki - około 350 metrów na wschód przebiega granica czarnogórsko-albańska. Jesteśmy więc na samym skraju kraju. Nie widać słupków granicznych, ale z całą pewnością najbliższa przełęcz leży już w Albanii.


Jeszcze spojrzenie w kierunku południowym - jeśli dobrze się przyjrzeć, to ledwo, ledwo, majaczy brzeg Adriatyku. A to przecież jedynie 20 kilometrów od nas.


Pora wracać w dół. Podczas zjeżdżania cały czas towarzyszy nam widok na charakterystyczną górę w kształcie kopca, który trochę przypomina mi zarośniętą wersję Devils Tower z filmu Bliskie spotkania trzeciego stopnia ;) .


Kopiec okazuje się nazywać Vladimir i mierzyć zawrotne 486 metrów. Inna charakterystyczna rzecz w okolicy to dwujęzyczne drogowskazy.



Vladimir nosi nazwę również osada przy skrzyżowaniu z główną drogą. Ktoś był dowcipny i ją przekreślił, a w zamian napisał Putin 😛. Tylko wersja albańska nie pasuje, bo to jakieś Katërkollë.

Stąd do przejścia granicznego jest tylko kilka kilometrów. Kolejka samochodów mniejsza niż dwa lata temu, więc dość rychło pojawiamy się przed budynkami odpraw. Na wzniesieniu patrzy się groźnie wyglądająca stara wieża obserwacyjna.


Kontrola jest przeprowadzana z udziałem pograniczników z obu krajów, więc w praktyce wygląda to tak, iż Czarnogórcy za bardzo się wyjeżdżającymi nie interesują, a Albańczycy załatwiają turystów bardzo szybko. I w ten sposób ponownie znaleźliśmy się w kraju dwugłowego orła :) .
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5512
Wysłany: 2019-11-02, 16:47   

Pudelek napisał/a:
założył go niejaki św. Bazyli Ostrogski. W monastyrze zmarł, a wierni pielgrzymują do jego szczątków
Pocałowałeś go w rękaw?
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-11-02, 17:06   

Czemu akurat w rękaw? :-o :lol Prawosławni całują chyba w inne miejsca :P
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5512
Wysłany: 2019-11-02, 17:26   

W co całują prawosławni kilkusetletnie trupy? ;)

Jak ja tam byłem, to pamiętam, że całowało się w rękaw... prawie padłem z wrażenia, bo nie byłem przygotowany i nie wiedziałem po co tam wchodzę...
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-11-02, 17:29   

Widziałem całujących ikony, natomiast, szczerze pisząc, całujących w rękaw nie widziałem :D Ale coś w tym musi być, księży katolickich niektórzy dalej cmokają w rękę :P

sprocket73 napisał/a:
i nie wiedziałem po co tam wchodzę...

dobrze, że nie musiałeś rękawu nigdzie wsadzać :P
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5512
Wysłany: 2019-11-02, 17:34   

Ikony też, krawędź trumny i rękaw co zwisał poza krawędź.
A w rękę całowali popa-ochroniarza, co stał obok trumny.
Myśmy tam byli wcześnie. Staliśmy na zewnątrz w kolejce, bo jeszcze nie wpuszczali. No i jak wpuścili, to z tyłu tłum napierał, a ja stoję przed trupem z aparatem na szyi. Przede mną ludzie całują wszystko co się da... ja tylko przyklęknąłem. Pop-ochroniarz był wyrozumiały.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9353
Wysłany: 2019-11-02, 19:12   

Te leżaki i obraz tłumów, mówi do mnie zdecydowane i stanowcze nie :o-o Jestem masochistą i wolę górskie plaże ;) :P
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-11-02, 19:54   

sprocket73 napisał/a:
Ikony też, krawędź trumny i rękaw co zwisał poza krawędź.

ciekawe czy to był rękaw nalężacy do nieboszczyka czy wsadzili go tam np. podczas porządków :D

Adrian napisał/a:
Te leżaki i obraz tłumów, mówi do mnie zdecydowane i stanowcze nie Jestem masochistą i wolę górskie plaże

ja tam lubię różnorodność i czasem mogę się pobyczyć i nad morzem :) Oczywiście nie na takim leżaku w szeregu i nie wśród takiego tłumu, ale w kąpieli to on nie przeszkadzał :P
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2019-11-02, 19:57, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5512
Wysłany: 2019-11-02, 20:00   

Pudelek napisał/a:
ciekawe czy to był rękaw nalężacy do nieboszczyka

Przecież trumna jest otwarta. On sobie tam leży jak nasz Jeremi Wiśniowiecki w krypcie na Świętym Krzyżu. Byłeś tam, czy nie? A może on tak na co dzień to nie przyjmuje gości? ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8290
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-11-02, 20:12   

Nie, żadnej otwartej trumny na Ostrogu nie widziałem. Jedna kaplica to sklep, a druga posiadała sarkofag. Całkowicie zamknięty.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime