Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-04, 20:49   W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)

Plan tego wyjazdu powstał nietypowo i bardzo spontanicznie - jakiś tydzień przed wyjazdem. Mieliśmy jechać na Słowację, na Wielką Fatrę i wędrować śladem tamtejszych leśnych chatek. Już prawie byliśmy spakowani... Fakt, że marznąc od ponad dwóch tygodni we własnym mieszkaniu na polskim biegunie ciepła, z pewną obawą myśleliśmy o górach, które jednak są dosyć wysokie, ale pocieszaliśmy się, że "jakoś to będzie". Jednak informacja od znajomych o ataku wrześniowych śniegów - miała efekt piorunujący. Na zimowy wyjazd się nie piszemy w żadnym wypadku! Plan został więc porzucony, a raczej odłożony na bliżej nieokreśloną przyszłość. Urlop był jednak rozpisany i warto było go nie zmarnować. Padło więc na góreczki dużo niższe i również nam kompletnie nieznane. Zabraliśmy ze sobą busia, będąc spokojniejszym mając w zapasie webasto na wypadek mroźnych nocy. Ostatecznie nie odpaliliśmy ogrzewania ani razu, ale grzała nas sama świadomość tej możliwości ;)

Naszą czeską wędrówkę zaczynamy od odwiedzenia pewnego niezwykle ciekawego miejsca. Coś dla wszystkich miłośników niekonwencjalnego przekraczania rzek. Dla tych, którzy kochają chybotliwe kładki i ręcznie sterowane promy. To właśnie mix tego, z pewną domieszką windy i tyrolki. Wagonik jest solidny, ale bez problemu przeciągam się samodzielnie - nawet bardzo wytężać się nie trzeba!











Jeśli kogoś interesują szczegóły tego wynalazku to może się zapoznać z tabliczką:



Dla dodania klimatu nad tym wszystkim góruje potężny wiadukt kolejowy.





Jako zdeklarowany miłośnik rur wszelakich nie mogę pominąć również tego motywu obecnego tu w krajobrazie! :)



Widziałam wielokrotnie na filmach czy zdjęciach takie rozwiązania do pokonywania spienionych, górskich rzek gdzieś w Nepalu czy innym Pakistanie - ale tam póki co nie dotarłam i nie wiem czy kiedykolwiek dotrę... Słyszałam też o takowym jednym "mobilnym mostku" gdzieś na ukraińskim Zakarpaciu, gdzie samodzielny wagonik na linie prowadzi do domu jakiejś babuszki. Próbowałam go znaleźć, ale nie pomagał fakt, że zapomniałam nazwy miejscowości ;) Lokalsi pod sklepami zazwyczaj mało się interesują, że jakaś kobita we wsi kilkanaście kilometrów dalej nie chodzi do domu kładką tylko jeździ pudełkiem. Patrzyli więc tylko na mnie jak na nieszkodliwe ufo i kiwali głowami, gdy próbowałam im wyłożyć jaki jest cel moich usilnych poszukiwań... I nagle w takim zwykłym kraju jak Czechy, rzut beretem od polskiej granicy, znajduje takie coś! I to jeszcze ogólnodostępne, przeznaczone typowo dla turystów, więc nie trzeba się czaić i można się powozić na pełnym legalu! Okolice zamku Hamrstein nad Nysą Łużycką. Aha! Do samego zamku nie poszliśmy, był wieczór, zbierało się na deszcz, więc zabrakło motywacji. Ale co tam zamek! Zamków widzielismy już w życiu sporo ;) Instynkt odkrywcy został na ten wieczór w pełni zaspokojony przez "mostek" :)

A! I o czym warto wspomnieć - miejsce jest totalnie puste! Zresztą jak i większość kolejnych punktów naszego wyjazdowego programu. Przemierzamy tereny jak opustoszałe i wyludnione. Ja wiem, że wcześniejsze 3 tygodnie września były obłędnie beznadziejne jeśli chodzi o okoliczności otaczającej aury. Wiem, że progozy na ten tydzień też (oględnie mówiąc) nie były zachęcające, acz ostatecznie okazały się dużo gorsze od stanu rzeczywistego. Ale jak to mówią: "nie ma tego złego...." Odnieśliśmy wrażenie, że większość ludzi zabarykadowała się w domach czekając lepszych dni i obiecywanej przyszłości ze złotą jesienią. Czeka nas więc ponad tygodniowa włóczęga po terenach zwykłych, ale zdecydowanie wyjątkowych w tych konkretnie okolicznościach - czasem nieco ponurych i nieco melancholijnych. Nie wiem jak tam jest zazwyczaj, ale takimi nie innymi pozostaną w naszej pamięci. To tak tytułem wstępu ;)

Na nocleg zatrzymujemy się niedaleko Rokytnic, przy drodze nad potokiem.





Noc jest zimna i gwiaździsta. Ruch na drodze nasila się po zmroku. Zwłaszcza dotyczy to miejskich autobusów, które śmigają tam i z powrotem - zupełnie puste w środku. Cóż... kierowcy chyba byli - acz są to wyłącznie nasze przypuszczenia, bo naocznie nie potwierdziliśmy z tej odległości ;)

Koniec świata nie nadchodzi, mimo że gdzieś go zapowiadali w internetach. 25 września nad czeskim potokiem wygląda przynajmniej tak samo jak dzień poprzedni. No może jest bardziej słoneczny! :)

Jedziemy. Gdzieś pod drodze w tle majaczy "pierwsza ostrzyca" - szpiczata górka, która nam się na tyle spodobała, że robimy jej zdjęcie. Najprawdopodobniej było to Ralsko, z ruinami zamku na szczycie, więc szkoda, żeśmy tam nie poszli. Może będzie powód by kiedyś wrócić.



Dziś jeszcze nie ostrzyce mamy w planach - jedziemy w rejon Zelezy i Tupadly. Rejon zarąbiście rzeźbionych skał! U nas niestety nigdzie czegoś podobnego nie spotkałam. Od razu człowieka nachodzą myśli, że na Jurze, w Górach Stołowych czy Tatrach tyle metrów kwadratowych skały się marnuje! Tu jest inaczej, tu każdą skałkę warto obejść dookoła by sprawdzić czy tam nie siedzi jakaś nowa, nieznana gęba!

U podnóża pierwszej atrakcji mijamy sympatyczne ogródki.



Zaczynamy od skałek najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych, zwanych Certove Hlavy (Diabelskie Głowy). Tutaj kręci się trochę turystów, ale czego oczekiwać w słoneczną niedzielę na skałce najbliżej parkingu i to 30 km od stolicy!
Ze skały spoglądają na nas dwie brodate mordy rozmiarów dość sporych (ponoć około 10 m), patrzące na świat pośród sosnowego lasu. Acz jakieś wybrakowane te diabły? Bez rogów? ;)

Jest to dzieło lokalnego artysty z dawnych lat - Vaclava Levego. Koleś ponoć był kucharzem, a rzeźbił w wolnym czasie dla przyjemności. Upust swoim atystycznym wizjom dawał głównie w latach 1840 - 1845. Czasy były widać otwarte na sztukę - teraz by go zaraz posadzili za wandalizm, jeszcze zanim by wyłupał kilofem w piaskowcu pierwszą gębę...







Są tu też inne skałki - całkiem miłe, ale już bardziej zwyczajne. Skałki jak skałki.





Odsłania się z nich widok m.in. na ogromne dymiące elektrownie. Jeszcze nie wiemy, że ten rodzaj krajobrazu będzie bardzo popularny na całej naszej wycieczce.



Suniemy dalej sosnowym lasem, pełnym malowniczych rozpadlin.



Wśród powykręcanych drzew ktoś pobudował fajne szałasy! :) Szczelne to one nie są, ale miłe dla oka.







Na wzgórzu obok siedzi kolejna atrakcja skalna. Ta jakby mniej popularna i bardziej omijana przez odwiedzających. Zwą ją Klacelka. To też dzieło tego samego artysty. Ponoć jest ilustracją do bajki o lisie autorstwa Frantiska Klacela. Ów poeta był znajomym Vaclava i mówi się, że to w ogóle on go zainspirował do utworzenia cyklu skalnych rzeźb w terenie. Jest tu dziedziniec otoczony przez większe i mniejsze groty i nisze skalne. Tutejsze rzeźby musiały coś przeskrobać, bo wsadzono je za solidne kraty. Są jednak i w tych rejonach jakieś bratnie dusze nienawidzące ograniczeń - za co im serdecznie dziękuje. Bo dzięki ich pracy mogłam spokojnie pozwiedzać i tylko trochę podarłam spodnie. "Wojna kratowa" jest jednak ogólnoświatowa i wciąż trwa! :)











W sztucznie wykutych niszach i zagłębieniach czają się rycerze i krasnoludy.











Odrzwia do największej tutejszej groty są udekorowane koronką zdobień. Po bokach przycupnęły płaskorzeźby, acz nie umiem rozkminić co przedstawiają.







W środku pomieszczenia panuje mrok. Ściany chyba są okopcone. Innego wytłumaczenia ich nietypowego dla okolicznych skał koloru nie wymyśliłam.











W miejscowości u podnóża skałek mają przejście dla pieszych - wyłącznie dla osób w kapeluszach! Przechodzę więc w pełnej świadomości niełamania przepisów :P







cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2023-12-06, 13:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2023-01-05, 14:13   

Odlotowe te skały :)
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-05, 18:42   

Ten transborder jest świetny, nie mieliśmy okazji go zobaczyć.
Nurtuje mnie kwestia waszego noclegu. Na pewno nocowaliście koło Rokytnic? To bardzo nie po drodze. Może to były Rynoltice?
No i zmień Zelezy na Želízy.
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-05, 19:50   

Cytat:
Odlotowe te skały :)


W nastepnej relacji bedzie ich wiecej! :)

Cytat:
Ten transborder jest świetny, nie mieliśmy okazji go zobaczyć.


Warto sie wybrac! Lepsze jak wesołe miasteczko! :D

Cytat:
Nurtuje mnie kwestia waszego noclegu. Na pewno nocowaliście koło Rokytnic? To bardzo nie po drodze. Może to były Rynoltice?


Spisalam z googlemaps nazwe miejscowosci. Nie upolowalam niestety na ten wyajzd zadnych papierowych map, wiec opieralam sie tylko na wydrukach z internetu

Rokytnice na wschod od Krystofovo Udoli. Moze na innych mapach to sie nazywa inaczej?

https://www.google.pl/map...m/data=!3m1!1e3


Cytat:
No i zmień Zelezy na Želízy


A faktyczne Zelizy!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2023-01-05, 19:56, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-05, 20:28   

Dalsza część trasy śladem rzeźbionych skał biegnie po drugiej stronie szosy. Jej początek ma wiele akcentów zwierzęcych. Jest np. basen, który z braku plażujących ludzi zdominował inny gatunek.



Dla oddania powagi sytuacji jeden element tej tablicy jest trójwymiarowy.



Wędrując tymi okolicami czujemy się obserwowani!



No dobra, ale miało być o skałach ;) Z większych okazów plenerowego rzeźbiarstwa warto wspomnieć "Harfenice", gdzie zwraca uwagę kilka wielkich, powykrzywianych gęb o patrzących w dal oczach.







Nazwa miejsca pochodzi od kobiety z harfą, która ponoć również tu jest, ale nieco bardziej rozmyta - harfy praktycznie w ogóle nie widać. To przypuszczalnie ta postać w środku.



Z bliska też jakoś nie bardzo wieje instrumentem. No chyba, że chodzi o to "coś" najbardziej z prawej strony?



Jest tu też niewielka grota, przywodząca na myśl jakąś magiczną świątynię w środku dżungli. Zwą ją "Jeskyně u ještěra" („u jaszczurki”). Jaszczurek nie spotkaliśmy. W środku były same tłuste pająki.











Miejsce na tyle przypadło mi do gustu, że chyba pół godziny skaczę po skałach jak małpa, żeby obfotografować dokładnie ze wszystkich stron i nie pominąć jakiegoś korzenia czy wgłębienia w murze ;)







A to nie wiem co przedstawia, ale mi się kojarzy jednoznacznie ;) Acz tu poszli jeszcze dalej niż w Hajnówce - bo osobników jest 6 (a może nawet 7? ) ;)





Samotna, położona na uboczu zielona gęba jest jakaś najbardziej z siebie zadowolona!



Wędrujemy dalej. "Skalní relief Sfinga" - mówi się, że pierwotnie była to płaskorzeźba przedstawiająca cesarza Franciszka Józefa, którą po utworzeniu Czechosłowacji przerobiono na klimaty egipskie ;)





Kolejna spora rzeźba nazywana jest "Had". Przedstawia węża rozłupanego toporem.





Tyle chyba z dzieł bardziej znanych. Vaclav Levy, główny tutejszy twórca, znalazł wielką rzeszę naśladowców. Na licznych skałach można znaleźć wydrapane kompozycje chyba późniejsze i innych autorów. Reprezentują bardzo różny poziom walorów artystycznych, ale bardzo ubarwiają okolicę i spacery po niej. Okazuje się, że tutaj każdą skałę warto obejść i dokładnie zlustrować ze wszystkich stron. Bo nigdy nie wiadomo, gdzie czai się jakaś niespodzianka! :)





Miękkość materiału chyba bardzo ułatwia zadanie i każdy domorosły rzeźbiarz może popróbować swoich sił :) Poniżej kolekcja znalezionych okazów.

Motyw węża jest chyba dość modny w rejonie :)





Owieczka? Czy może foka?



Najczęsciej są to jednak gęby - pewnie z racji występujących naturalnie dziurek w skałach, które przywodzą na myśl oczy, nosy czy pyski.



















No nie tylko gęby. Struktura skał i inaczej inspiruje twórców ;)



Wiele skał, nawet tych nierzeźbionych, jest niezwykle miłych dla oka. Wyglądają jak pumeks. A wszystko utopione jest w pachnącym, przesianym słońcem lesie :) Włócząc się tymi okolicami nieraz też człowiek ulega zmyleniu - między drzewami majaczy jakaś skałka o rosochatej powierzchni, już już się wydaje, że tam siedzi jakaś kolejna wydłubana morda, podchodzisz i się okazuje, że tym razem to jednak złudzenie.



















Oprócz wspomnianej wcześniej jaskini "jaszczurkowej", tej stylizowanej na tajemniczą świątynię, są też inne tego rodzaju mniejsze lub większe wnęki. Jedna z bardziej popularnych to jaskinia Mordloch. Według lokalnych legend mieszkali tu rozbójnicy. Później miejsce to stało się schronieniem pustelnika. W XIX wieku obok niej ponoć odkopano ludzkie szkielety. Obecnie jaskinia jest ustylizowana na chatkę i widać, że często służy miłośnikom niekonwencjonalnych biwaków :) Wnętrza są nieco okopcone i pełne napisów. Jakieś dobre dusze zrobiły piękne podesty do spania. Całą okolicę spowija zapach ogniskowego dymu, mimo że wszystko na chwilę obecna jest wygasłe. Aromat udanej biesiady widocznie wgryzł się solidnie w otaczającą nas czasoprzestrzeń.













Nie brakuje tu malowniczo utkanych koronek :)





Na skałce nieopodal jest wykute tajemnicze okienko. Pozornie nigdzie nie prowadzi, ale kto wie? Może otwiera się tylko jak się wypowie jakieś odpowiednie zaklęcie? Próbujemy z kilkoma najbardziej popularnymi, ale nie działa. Widać trzeba to powiedzieć po czesku i oprzeć to na lokalnych legendach, a w tym niestety zbyt mocni nie jesteśmy.







Jest też obok skała "Sedm chlebu", która ponoć swoim kształtem przypomina siedem ułożonych jeden na drugim bochenków chleba. Ale chyba nie jest jakaś powalająca, bo nie zrobiłam jej żadnego zdjęcia. Jakoś tak wyszło...

Kolejna jaskinia (acz dużo mniejsza) znajduje się w tym oto filarze.



Ozdoba odrzwi sugeruje jakieś funkcje sakralne?



We wnętrzu jest jedynie kamienna ławeczka. Może miejsce dla pustelnika, coby sobie siedział i medytował? ;)



Jest też takie coś, co przypomina skalny namiot. Dach jest, podłoże z mięciutkiego piaseczku, miejsce ogniskowe pod okapem :)









cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-05, 21:00   

Cytat:
Spisalam z googlemaps nazwe miejscowosci.

Teraz już wiem dlaczego nie mogłem znaleźć.
Pojechałaś do Czech bez mapy.cz na telefonie???

Cytat:
Dalsza część trasy śladem rzeźbionych skał biegnie po drugiej stronie szosy.

W tej okolicy dotarliśmy jedynie do Zadní Maří, Harfenice, Sfinga i Had. Najbardziej atrakcyjna była Zadní Maří, ale nie z powodu reliefów, tylko akurat hasała tam golusieńka modelka a Pan artysta-fotografik cykał jej zdjęcia :-)
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-05, 21:30   

Cytat:
Pojechałaś do Czech bez mapy.cz na telefonie???


Ano bez... Acz chyba jakies fragmenty mialam, bo wydrukowałam sobie kilka mapek z wiatingu - a on chyba bazuje na podkładzie z mapy.cz?

Cytat:
do Zadní Maří


A to zesmy chyba przegapili? przynajmniej tej nazwy nie kojarze...



Cytat:
tylko akurat hasała tam golusieńka modelka a Pan artysta-fotografik cykał jej zdjęcia :-)


Widze, ze to jest fajny region! Jak jest pusto jest sympatycznie (tak jak u nas) a jak nie jest pusto (tak jak u was) to jest jeszcze ciekawiej! :D


A z ciekawosci - ten rejon pagórków i skałek sie jakos nazywa? Bo Sudety to juz chyba nie są, a Średniogórze jest dalej. A tu to calkiem nie wiem :) To była całkiem wycieczka na wariata! Byłam ale nawet nie wiem gdzie ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2023-01-05, 21:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-06, 10:12   

buba napisał/a:
Cytat:
Pojechałaś do Czech bez mapy.cz na telefonie???

Ano bez...


Toż to szok! Ja na co dzień używam malutkiej, poręcznej nokii z klawiaturą, ale na wycieczki zabieram smartfona, na którym mam zainstalowane mapy.cz działające w trybie off-line. Mapę papierową też zabieram, bo jednak nie wszystko jest w aplikacji, szczególnie po polskiej stronie.

buba napisał/a:
Cytat: do Zadní Maří


A to zesmy chyba przegapili? przynajmniej tej nazwy nie kojarze...


Nie przegapiliście, macie tę skałkę na zdjęciach




buba napisał/a:

Widze, ze to jest fajny region! Jak jest pusto jest sympatycznie (tak jak u nas) a jak nie jest pusto (tak jak u was) to jest jeszcze ciekawiej! :D

Byliśmy w sierpniu a wcale nie było tłumów. W wielu miejscach byliśmy sami.

buba napisał/a:
A z ciekawosci - ten rejon pagórków i skałek sie jakos nazywa?

Želízy i całe Kokořínsko to obszar zwany Ralská pahorkatina.
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-08, 19:05   

włodarz napisał/a:
Toż to szok! Ja na co dzień używam malutkiej, poręcznej nokii z klawiaturą, ale na wycieczki zabieram smartfona, na którym mam zainstalowane mapy.cz działające w trybie off-line. Mapę papierową też zabieram, bo jednak nie wszystko jest w aplikacji, szczególnie po polskiej stronie.


To musze pomyslec, zeby sobie to wgrać. Tez mam taki telefon na ktorym mam mapy (maps.me) i zabieram go na niektore wyjazdy, glownie takie gdzie sie szuka jakis ruin w srodku lasu czy wejscia do sztolni i bez dokladnego namiaru jest to bardzo utrudnione. Acz tu nie bylo takich planow, wiec go nie brałam.

A to mapy.cz to obejmuje tylko Czechy czy inne kraje kraje tez? tez ma taką funkcje jak to maps.me, że pokazuje gdzie jestes na mapie bez karty w telefonie/ sieci/ internetu?

Cytat:
buba napisał/a:
Cytat: do Zadní Maří


A to zesmy chyba przegapili? przynajmniej tej nazwy nie kojarze...


Nie przegapiliście, macie tę skałkę na zdjęciach


No to przegapiłam tylko nazwe ;)

Cytat:
Byliśmy w sierpniu a wcale nie było tłumów. W wielu miejscach byliśmy sami.


A to ciekawe! Teren wydaje sie bardzo atrakcyjny i łatwo dostepny. Wydawalo mi sie wiec ze tam musi byc jak na Ślęży!

Cytat:
Ralská pahorkatina.


Dzieki!
Fajna nazwa! Acz słysze ją toalnie po raz pierwszy! :)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2023-01-08, 19:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-08, 20:47   

buba napisał/a:
A to mapy.cz to obejmuje tylko Czechy czy inne kraje kraje tez? tez ma taką funkcje jak to maps.me, że pokazuje gdzie jestes na mapie bez karty w telefonie/ sieci/ internetu?

Cały świat jest w mapach.cz i działa bez karty, sieci, internetu. Trzeba najpierw wgrać aplikację a potem mapy rejonów, które Cię interesują. Mapa pokazuje twoją lokalizację, możesz zapisywać ślad wycieczki.

buba napisał/a:
A to ciekawe! Teren wydaje sie bardzo atrakcyjny i łatwo dostepny. Wydawalo mi sie wiec ze tam musi byc jak na Ślęży!

Zdarzało się spotkać większą grupę ludzi, ale tylko w niektórych miejscach. W środku tygodnia , nawet w wakacje, nie ma wielkiego ruchu turystycznego.
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-09, 21:30   

Popołudniem docieramy w okolice Dobrenia, gdzie w przydrożnej skale jest wyrzeźbiony Jezus na krzyżu.





Miejsce pełni funkcję kapliczki - widzieliśmy leżące pod skałą świeczki i kwiaty. Teren jest chyba nieszczególnie dogodny dla oddawania się przeżyciom duchowym, bo leży przy szosie - może niezbyt ruchliwej, ale jednak ciągle trzeba patrzeć, żeby coś w d... nie wjechało. No ale może za czasów powstawania tej płaskorzeźby zgoła inne klimaty tu panowały? Rzeźba pochodzi ponoć z XVIII wieku, co by sugerowało, że Vaclav od "Diabelskich Głów" nie był prekursorem ozdabiania tutejszych skał. Była to wyraźnie wcześniejsza ludowa moda!

Na skraju polnych dróg stajemy na nocleg. Jest jeszcze wczesna godzina, więc wypuszczamy się na wycieczkę. Trochę w ciemno, bo nie mamy ani żadnych planów ani nawet dokładnej mapy tych okolic. Po prostu idziemy przed siebie. Widać tajemna moc instynktu prowadzi nas lepiej niż niejedna mapa! Włazimy w plątaninę skał, ale nie tylko takich naturalnych - w wielu miejscach widać działalność człowieka. Są miejsca przypominające skalne miasta, z wykutymi pomieszczeniami.







Są miejsca przywodzące na myśl kamieniołomy, z równo przyciętymi ścianami.





Na skalnych zboczach można odnaleźć wyryte daty, napisy, przytwierdzone tabliczki.











Jest też "grzybek" mieszkalny, który nazwaliśmy chatką pustelnika.







W środku jest nawet jakiś z lekka zatęchły śpiwór, więc niewykluczone, że obiekt ma mniej lub bardziej stałych mieszkańców.



Przednia ścianka "grzybka" jest obudowana belkami, widać ktoś zadał sobie sporo trudu, aby wnętrze pieczary uczynić przytulnym.



Naturalna struktura wielu tutejszych skał jest taka, że można się na nią gapić godzinami!









Jak skalne miasta w wersji mini, wykute przez jakieś nieznane cywilizacje krasnoludków.





Pajęczyny pomieszane z próchnem w jednej z napotkanych jaskiń.



Najbardziej przypada nam do gustu wąwóz, pełen nisz wypełnionych drobnym piaseczkiem. Wędrujemy sobie więc takim skalnym krużgankiem i dojrzewa w nas chytry plan!



Od dawna marzyło się nam ognisko, którego ciepły blask odbija się w skałach. Oglądamy więc kolejne i kolejne wnęki, aby wybrać tą najbardziej sympatyczną. Ja trochę przesadzam z poszukiwaniami - tak to głupio jest, że zawsze się człowiekowi wydaje, że najlepiej tam gdzie nas nie ma i kawałek dalej... Już mamy upatrzoną przefajną zadaszoną grotę, z mięciutkim piaseczkiem, z widokiem, ideał pod każdym względem. Ale mi się jeszcze zachciało obejrzeć kolejną, bo z daleka wydawała się taka niesamowicie okrągła. Coś jej jednak strzegło... Idąc skalnym gzymsem, porosłym trawą i borówkami, nagle cały płat ziemi osuwa mi się spod nóg i jadę w dół w stronę przepaści. Na szczęście zatrzymuje się dwa metry niżej na sośnie. Zawsze powtarzałam, że krzaczaste, powykręcane sosny to cudowna sprawa! Wprawdzie myślałam, ze to tylko kwestia wizualnej estetyki, ale to jednak coś więcej. Krzaczaste konary doskonale się spisują jako "bubołapka".



Nie obyło się jednak bez ofiar, przywaliłam łokciem w skałę i boli mnie jeszcze przez miesiąc. Mam też kolejne miejsce do solidnego oplastrowania, więc naprawdę zaczynam wyglądać jak mumia (na razie miałam tylko oklejkę w miejscu gdzie mnie opryskały tłuszczem smażące się kotlety ;) Jak więc można przypuszczać, nie kontynuuję wielkiej wyprawy badawczej do okrągłej skały i jej wnętrza pozostaną nieodkryte.

Wracam na miłe miejsce, gdzie został toperz z plecakami. Mamy grzanki, boczkową roladę i różne ziołowe napoje.















Z lewej strony widać tą jaskinię, do której nie udało mi się dojść, bo piach uciekł spod nóg ;)



Mrok zapada w wąwozie szybciej niż na odkrytych przestrzeniach. Ciepły blask powoli wypełnia okolice, pełgając po piachach, ściankach, a nieraz i lekko przyzłacając falujące na wietrze czubki sosen. Zdecydowanie było to jedno z klimatyczniejszych i bardziej magicznych ognisk w moim życiu.















cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-10, 18:18   

Szczęście, że bubołapki istnieją :-)
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-13, 19:46   

włodarz napisał/a:
Szczęście, że bubołapki istnieją :-)


Oj wielkie szczescie! :) buby bardzo nie lubią spadac ze skał!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-01-13, 19:46   

Kolejny dzień zaczyna się nieszczególnie - potokami deszczu, wiatrem, który miota busiem i zjazdem temperatury chyba o 10 stopni. Dobrze, że nie zostaliśmy spać w tej skalnej niszy, bo jak nic by nas stamtąd wypłukało z siłą wodospadu! Leje tak, że nawet śniadanie w wiacie odpada, bo wiata jest zalana w stopniu podobnym jak otaczający ją las. Nie ma mowy też o dogodnym przepakowaniu się czy pozamiataniu busiowego dywanu. Nawet wyjście do kibla jest traumatyczne, bo wichura porywa mi parasol i dekoruje nim pobliskie drzewo. Udaje się go zdjąć przy pomocy dwumetrowego patyka, ale przy okazji strząsam na siebie wodną zawartość całej nasączonej, iglastej kiści. Nawet sraj taśmę mam do wykręcenia, więc nie ma mowy o rozwijaniu, trzeba po prostu drzeć na strzępy. Brrrr... Franca nie pogoda, niech ją szlag!

Dziś mamy kawałek do przejechania, bo opuszczamy rejon rzeźbionych skał i kierujemy się do krainy ostrzyc. Od zawsze kochałam krajobraz Pogórza Kaczawskiego z charakterystyczną sylwetką Ostrzycy Proboszczowickiej czy wyżartego przez wyrobiska Wilkołaka, zawsze majaczących gdzieś na horyzoncie. Uwielbiałam słupy wulkanicznych skał Wielisławki, Czartowskiej Skały czy odkrytego tej wiosny, niepozornego wzgórza Świątek. A tu nagle okazuje się, że istnieje miejsce, gdzie takich ostrzyc zgromadziło się przynajmniej kilkanaście, a ich równe stożki ubarwiają cały horyzont! I jeszcze na co drugim siedzą ruiny zamku! To jest po prostu jakieś szczęście niepojęte! Jakaś klęska urodzaju! Człowiek się zaczyna miotać jak w obłędzie, bo nie wie gdzie ma iść najpierw! Bo chciałby iść wszędzie naraz i paść się na tych ostrzycach jak krowa na wiosnę na świeżej koniczynie! :)

Aha! Na mój pozytywny nastrój ma też zapewne wpływ ów drobny fakt, że po przekroczeniu Łaby upiorne deszcze zostały gdzieś w tyle. Pojawia się nawet słońce!



Niedaleko Libochovic czai się pierwsza nasza ostrzyca - to położone na bazaltowej skale ruiny zamku Hazmburk. Z tego co udało mi się wyczytać już po powrocie - losy większości okolicznych twierdz były dość podobne. Zamki były budowane w czasach średniowiecznych, a szczególnie ważną rolę pełniły, gdy po okolicach się gonili w ramach wojen husyckich. Ponoć koło XVI wieku twierdze zostały opuszczone i zacząły popadać w ruinę. Kolejne swoje historyczne 5 minut "zamki na ostrzycach" miały jeszcze w okresie romantyzmu, gdy różni lokalni poeci zakochali się w tego typu miejscach i masowo je odwiedzali piejąc z zachwytu.

Teraz Hazburk uchodzi za atrakcję dla turystów, ale jak się potem okazuje, jedynie tych, którym nieobce jest wspinanie się po skałach i mijanie bram "bokiem".

Miejsce już z daleka prezentuje się całkiem zacnie!





Droga na szczyt obchodzi pagór szerokim kołem, wędrując przez winnice i owczarnie.





Całe tutejsze wzgórze jest najeżone słupami wulkanicznych skałek.







W oddali rysują się sylwetki różnych górek o ciekawym kształcie, acz w większości nie wiem jak się nazywają. Tak to jest pojechać gdzieś bez konkretnej mapy, tylko z jakimiś wydrukowanymi świstkami uzupełnionymi długopisem ;)





Droga porzuca płowe łąki i nurkuje w cieniste zarośla. Jakiś czas pnie się w górę lasem. Już, już się wydaje, że dotarlismy do celu i zaraz roztoczy się przed nami cudny widok - a tu nagle bęc! Drogę przegradza solidna, zamknięta brama. Wokół zamkowy mur. Ani widoczku, ani nic. Wisi kartka, że w poniedziałek zamknięte. Nie mogli tego napisać na dole, przy parkingu?? Bo tak to człowieka przecież szlag może trafić ze złości - wyspinał się tu, namęczył i co? Ma odejść z kwitkiem? Nosz kurde! Musi tu być chyba jakieś boczne wejście? Nie wiem ostatecznie jak z wejściami, ale mur przy samej bramie jest dość porowaty, bez problemu udaje się wspiąć. Ufff! Jesteśmy! Trochę się nam nie podoba, że patrzą na nas kamery, ale przynajmniej możemy się cieszyć pustką. Bo jak można się domyślać - na zamku jesteśmy sami.













Stąd też po raz pierwszy mamy okazję zobaczyć w pełnej krasie panoramę okolicznych ostrzyc! :)



A u podnóża rozciąga się bezmiar uprawnych pól i czerwone dachy miasteczek.





Ta z lewej to chyba najwyższa ostrzyca w rejonie - zwana Milesovka. Zaraz przy niej, sporo poniżej przycupnął Ostry, a na prawo od nich Kostalov, gdzie jeszcze dziś zamierzamy podreptać. Dwa ostatnie, jak przystało na region, z ruinami zamków!



Kostalov na większym zbliżeniu.



Dwa kolejne, jakieś niewielkie stożki, o odkrytych, kamiennych zboczach.



Zza jeszcze innych kukają dymiące kominy...



Można też zajrzeć do sporych wyrobisk...



No dobra - koniec bawienia się zoomem i zwiedzania na odległość ;) Trzeba tuptać dalej. Zostawiamy za sobą Hazmburk i suniemy ku kolejnym przygodom.



Druga ostrzyca i zamek na naszych krętych dróżkach to Kostalov. Najpierw mijamy miasteczko Trebenice, które jest zupełnie puste. Fakt, przemykają auta, ale pieszego nie spotkaliśmy żadnego. Zajrzałam nawet do jednej knajpy - i też nikogo. Nawet barmana! Tylko muzyka grała...





Straszą nas vlakiem! ;) Ale my się bardziej boimy ruchliwej szosy! Na szczęście można się wygodnie przebrać pod nią.



Z cyklu "dwie drogi, dwa światy".



Terenami ogródków działkowych powoli wspinamy się ku miłej, stożkowatej skałce z niespodzianką na szczycie. Chociaż? Chyba źle to ujęłam. Słaba to niespodzianka, jak wiemy, że prawie na każdej górce siedzi ruina! Acz tu mamy poczucie, że bedzie jeszcze fajniej niż na poprzednim zamku!

Tu idziemy:





Tam byliśmy!



Mamy też widok na Milesovkę, najwyższy szczyt skupiska ostrzyc czyli czeskiego Średniogórza. Ma ona ponad 800 metrów więc to już kawał solidnego wzniesienia górującego nad otoczeniem. Początkowo myśleliśmy, że na szczycie jest klasztor albo jakiś odremontowany zamek. Okazuje się, że jednak nie tym razem. Na szczycie jest kilka budynków, m.in. stacja meteorologiczna czy chata Milesovka, która pełni rolę czegoś na kształt schroniska czy knajpy.



Zabudowania na szczycie na dużym zbliżeniu.



Najbardziej zainteresowała mnie istniejąca tam ponoć towarowa kolejka linowa. Tylko jedno zdjęcie znalazlam (na googlemaps) i wygląda bardzo klimatycznie! Oczyma wyobraźni już się widzę jadącą w tym pudełku!



Widoczek tu, widoczek tam i się dokulalim do kolejnego zamku! Kostalov i jego mury z bliska.









Buba cieszy szeroką przestrzenią! :)



A wokół morze ostrzyc! Gdzie nie sięgnąć okiem tam coś szpiczatego wystaje! :) I człowiek ma ochotę wyleźć na każdą i pętać się tu bez końca! A wszystko tylko nasze! Tylko my i ta wielka przestrzeń. Tylko my i wiatr!









...i tylko patrzeć jak ten wiatr nam zaraz podprowadzi kanapki i kapelusz! ;)



Oltarik na zbliżeniu. Tam wybieramy się jutro.



Rzut oka w strone bardziej plaskatą.





Ze szczytu widać całkiem sporą miejscowość. Najprawdopodobniej są to Lovosice.



W okolicy nie tylko na ostrzycach można użyć. Na kominach również! :)





Słonko trochę usypia czujność... Ale już widzimy jakiego koloru chmurki się zbliżają...



Na obrzeżach wioski Vlastislav miga nam fragment ruin zamku zwanego Skalka. Całkiem solidna baszta! W tle oczywiście Milesovka, którą tu zewsząd widać.



Odwiedzamy też zamek Kostomlaty. Też w ruinie, ale całkiem sporo z niego pozostało, tak w porównaniu z innymi okolicznymi okazami na ostrzycach.











Miejsce to jednak jako jedyne z okolicznych wzgórz nie przypada nam do gustu. Zamek jest w remoncie, włóczą się jacyś robotnicy z wiadrami i drą japy. Na wieży akurat nic nie robią, ale nie pozwalają nam wejść. Kilka stopni mi zabrakło do wślizgnięcia się na basztę...



Coś nas bacznie obserwuje... Może to coś zeżera turystów i dlatego tak tej baszty skubańce pilnują?



O podnóżach tego zamku ktoś gdzieś wspominał, że są dobre na biwak. Widać był to jakiś miłośnik nocowania w parkach miejskich, bo taka atmosfera tu panuje. Miejsce głównie spełnia rolę sralni na psów miejscowych z okolicznych wiosek. Obraz jest więc taki, że zajeżdża auto, otwierają się drzwi, wylatuje z ujadaniem pies (lub kilka), siku, kupka (albo dwie) i powrót do auta wytrzeć zadek w siedzenie. Sytuacja powtarza się kilka razy, a im późniejsza godzina tym kudłatych miłośników podzamkowego stolca przybywa.

I jeszcze tu, dokładnie w tych całych Kostomlatach, mi się but rozwalił! Dobrze, że se gęby nie roztrzasłam schodząc z tego zamku. Potykałam się chyba 20 razy a wyrżnełam chyba z pięć!



Kiedyś słyszałam taką hipotezę, że nie ma miejsc o złej energii. Są tylko takie, gdzie nasza i ich energia ze sobą nie współgra ;) Tu widocznie aura nie zagrała również z moją podeszwą ;)

Jak to dobrze, że w busiu mam zapasowe buty!

Jedziemy więc dalej. Ostry miał być na jutro, ale widać los chciał inaczej! I bardzo dobrze! Opuszczając mało gościnne Kostomlaty jeszcze nie wiemy jakie przefajne atrakcje na nas czekają dzisiejszego wieczora!


cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2636
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2023-01-13, 20:31   

Hazmburk miałem okazję odwiedzić. Wzgórze, na którym stoi jest jedyne w swoim rodzaju tzn. wygolone do gołego. Nie przypominam sobie innej góry z zamkiem, która by tak wyglądała. Zdaje mi się, że w czasach świetności zamku wzgórze musiało wyglądać podobnie. Z Hazmburkiem mam jeszcze takie wspomnienie, że dojazd do niego był jakimś koszmarem. Część dróg w okolicy była pozamykana z powodu remontów, na innych królowały traktory, kombajny i inne maszyny rolnicze, więc wlokłem się tam niemiłosiernie, no, ale to była pora żniw.
Reszta miejsc to dla mnie ziemia nieznana.
_________________
Sudeckie Ilustracje
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje mang