Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

"Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-05, 00:19   "Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

W tym roku kierunek Estonia.

Zaraz po wjezdzie na Litwe kierujemy sie nad jezioro Dusia w poszukiwaniu jakiegos miejsca na biwak. Brzegi jeziora stwarzają pozory dosyc pustych i dzikich, jednak prawie wszystkie drogi zjazdowe sa zamkniete szlabanikiem z numerem telefonu. Pewnie mozna sie tam osiedlic, ale za opłatą. Nie wiem czy to taki dobry interes bo wszedzie jest pusto. A lato w pelni.

Mamy jednak namiar gdzie szukac drogi bez szlabanu. Wykoszona łąka, miejsce ognisko i nieco nadgryziona zębem czasu wiatka, raczej bardziej dodająca uroku swym wygladem niz chroniaca przed deszczem. Tu sie dzis osiedlamy.













Pamiątki z Puszczy Augustowskiej.



Po wczorajszym biwaku w tłumie tu sie czujemy nieco dziwnie, tylko my i jezioro. No dobra - mamy odwiedziny. Przychodzi kot. Chyba nawykły do karmienia i czochrania przez turystow. Nie musze mowic kto z naszej trojki najbardziej sie ucieszyl z niespodziewanego, puszystego goscia ;) Kot jest tulony, głaskany a nawet zostaje mu oddany cały podwieczorek. Na pewnym etapie jednak musimy przerwac tą zażyłą przyjazn - kabak planuje zapakowac kota do wiaderka i zaniesc go do jeziora celem dalszej, wspolnej zabawy.





Odwiedzają nas tez łabedzie. Tez sa wyglodniałe ale jest problem bo wszystko juz zjadł kot...





Woda w jeziorze jest lodowata. Gorzej jak w gorskim strumieniu czy kamieniolomie. Tylko toperz zapodaje calkowitą kąpiel - biedaczek jeszcze nie wie, ze nie ostatnią dzisiaj….





Od kiedy przyjechalismy towarzyszy nam ciemny, nisko wiszący wał chmur. Długi czas stoi w miejscu, potem lekko przesuwa sie w naszą strone.



W momencie gdy zjada słonce dostaje jakiegos impetu i szybkosci kosmicznych. Ledwo zdążamy uciec do busia. Pranie w wiacie zostalo i mimo daszku jest do wykrecenia, tak samo jak jedna koszulka, ktora uleciała do jeziora. Wiatr dmuchnął na tyle solidnie, ze kabacze wiaderko zostalo rzucone chyba ze 100 metrow wgłąb jeziora i sie kołysze na falach.. (na szczescie bez kota! Kot czmychnal juz wczesniej do domu). Bohaterski toperz ratuje wiaderko!

Nad brzegiem sa tez dwa słupki kamienne o nieznanym nam przeznaczeniu. Z metalowymi “pięczęciami”, skorodowanymi w stopniu zroznicowanym.





Dzisiejszy plan dnia zaklada przejechac przez Litwe, tak zeby ominąc “via baltike”, Wilno i Kowno. Chocby i szutrami.



Nie wiem czy mają tu teraz jakies manewry wojskowe, czy jakies swieta czy festyny, ale wszedzie włóczy sie strasznie duzo wojska. Drogami jezdza wte i wewte cale kolumny ciezarowek i pojazdow pancernych, udekorowanych siatkami maskujacymi. Na polankach w lesie tez sie kręcą. Ciezko isc do kibla, zeby z krzakow nie wystawala jakas lufa!







W Jonavie spodobał mi sie jeden widoczek z wiaduktu - w klimatach industrialno - kolejowych.



Chwile sie tam kręce z aparatem, zoomujac gąsienice utrzworzone z cystern, fajne lokomotywy i dymy z kominow malowniczo rozwiewające sie na wietrze.







Jakis dwoch gosci wyłazi ze strozowki na dole i cos do mnie pokrzykuje, żywo gestykulując. Wiatr jest taki, ze nie ma szans nic zrozumiec. Dobra - brak wiatru nie pomoglby mi w skumaniu litewskiego ;) Usmiecham sie wiec tylko do nich i im macham. Odmachują mi i chowaja sie do kanciapy. Ciekawe o co chodzilo…

W Alytus jedziemy przez ciekawą dzielnice. Osiedle starych, pietrowych domow z drewna. Ni to bloki ni baraki... Wokol leżą stosy porąbanego drewna i kołyszą sie sznury powiewającego prania. Wszedzie jest duzo zieleni i dzieci jezdzacych na rowerkach po czworo naraz. Jakis gosc cos spawa tak, ze snop iskier leci na ulice i musimy przejechac pod tą świetlistą zasłoną. Chce sie zatrzymac i troche powloczyc po tej dzielnicy. Ostatecznie decydujemy zrobic to na powrocie… I to jest kolejny przyklad, ze nigdy nie mozna odkladac niczego na pozniej. Wracalismy tą samą drogą. Tak nam sie przynajmniej wydawalo. Ale tego osiedla juz nie bylo. Albo znikneło w niebycie albo my pomylilismy droge…

Granice z Łotwą chcemy przekroczyc koło Kvetkai, małą pylistą drogą. Jechalismy tak kilka lat temu i bylo bardzo miło. Jednak pamiec jest nieco zawodna. Kvetkai mijamy ale dalej cos sie nam pokiełbasiło.. Wypluwa nas na robaczywej szutrówce, ktora wije sie długimi kilometrami wzdłuz granicy, nie mogąc jej przekroczyc z racji na rzekę, a raczej bagnisty ciek bedacy wylęgarnia wszelakiego latajacego paskudztwa. Zakrecamy szyby, ktore natychmiast zostaja oklejone od zewnatrz czarnym kozuchem, ktory brzeczy i sie miota. Wedrujac w maju drogami polskiego Polesia wydawalo sie nam, ze robactwo pożera nas zywcem. Jedno jest pewne - w porownaniu - to tam nie bylo go wcale. Nie ma opcji wyjsc do kibla! Chyba przyjdzie korzystac z kabaczego nocnika ;) Ciezko sie nam nawet zorientowac gdzie jestesmy - mijamy jakies miejscowosci, ktorych nie ma na mapie - maleńkie, na wpół wyludnione przysiółki.





Ostatecznie zapodajemy odwrot do Kvetkai. Bo ta bagienna droga chyba nigdy sie nie konczy...

Warto bylo wrocic do wioski. Za drugim podejsciem zauwazamy nietypowe budki ptasie. Nieco upiorne ale malownicze w swoim nietypowym pomysle :)







cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-07-05, 07:41   

Cytat:
Usmiecham sie wiec tylko do nich i im macham. Odmachują mi i chowaja sie do kanciapy. Ciekawe o co chodzilo…

pewnie opierdziel za robienie zdjęć terenu kolejowego :lol na Litwie chyba nadal mają zakazy z czasów sowieckich, kiedyś za fotografowanie na dworcu w Wilnie chcieli mnie ciągać na policję. Skończyło się na skasowaniu kilku zdjęć.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-05, 10:29   

Pudelek napisał/a:
Cytat:
Usmiecham sie wiec tylko do nich i im macham. Odmachują mi i chowaja sie do kanciapy. Ciekawe o co chodzilo…

pewnie opierdziel za robienie zdjęć terenu kolejowego :lol na Litwie chyba nadal mają zakazy z czasów sowieckich, kiedyś za fotografowanie na dworcu w Wilnie chcieli mnie ciągać na policję. Skończyło się na skasowaniu kilku zdjęć.


Ale nie biegli w moja strone aby mi zabrac aparat. I ostatecznie odmachali i odpuscili. Moze tak bylo ze poczatkowo im sie zalaczyla sluzbistosc ale potem lenistwo wygralo? ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-06, 18:16   

Łotwa wita nas kałużastymi drogami i zapachem palonych ziół. Jeden w swoim rodzaju zapach, taki gdy wrzuci sie do pieca stare, zeschniete i zakurzone bukiety.

Dosc długo kluczymy szutrowymi drogami po polach i lasach w poszukiwaniu miejsca na biwak. Cien uszastego busia robi sie coraz bardziej smukły.



A to zdjecie na zyczenie kabaczka. Bo na tablicy jest sowa. A ona tez ma sowe!



Ostatecznie na nocleg zatrzymujemy sie za Lone, nad jeziorem Saukas. Jest zatoczka na skrzyzowaniu drog, ale to nic nie szkodzi - przez cały wieczor nic nie przejechało.



Nadjeziorna plaża zarosła sitowiem, a przebieralnie, ławeczki i ognisko wysoką trawą. Drewno pobutwiało i rozpada sie w rękach. Nawet bylo przygotowane drewno na opał ale porósł je juz mech... Jakies nieco zapomniane to kąpielisko.







W oczy rzuca sie dosc nowa, trojkatna wiatka. Planujemy w niej spac.



Ruszamy dziarsko obejrzec jej wnetrza i ocenic przydatnosc dla naszych celow, otwieramy drzwi a to…. Kibel! :D



Wieczor jest chłodny, chrustu na ognicho mało i mokry, wiec szybko ukladamy sie do snu.

Unijne tablice tez sie czasem do czegos mogą przydac! ;)



Okolo 9 na dotychczas puste drogi przyjezdzaja dwie opasłe ciezarowki i jedna osobowka. Jedna z ciezarowek ma wielką łapę dzwigu, druga ogromne kontenery. Łapa zaczyna podnosic gałezie, mielic je, a wióry sie sypią do kontenerow. Kabaczę zachwycone az klaszcze w łapki.



Z osobowki wysiada dwoch nieco podchmielonych jegomosci, z ktorymi nawiązuje sie miła pogawędka, zakrapiana nieco ziołową wódką. Zwykle wódka z rana, na upale, nie jest moim najbardziej upragnionym napojem, ale tu jakos pasuje. Jakos komponuje sie z wonią mielonego drewna, zgrzytem dzwigu i innych maszynerii oraz pokręconymi nieco opowiesciami miejscowych. Zwlaszcza, ze spozywamy ją z gwinta, wiec kazdy moze sobie dawkowac wielkosc łyków wedle upodobania i nie ma presji aby oproznic kieliszek do konca.



Janes i Waldysz sa miejscowi, z wioski obok. Wlasnie sprzedają wióry Estonczykom. Czemu tamtym opłaca sie jechac taki kawał po wióry? Tego chłopaki juz nie wiedzą i niezbyt ich to interesuje - jest kasa, jest ok. Pytają nas czy nie chcemy kupić lasu. Opowiadają tez o jakiejs wycince drzew w okolicy, ktora przerodziła sie w bijatyke z ekologami. Ponoc sprawa była gruba, skonczyla sie jakimis dwoma ofiarami smiertelnymi, ale nie wiem po ktorej stronie. Janes poruszajac ten temat jest wyraznie zdenerwowany, nieco sie mota i zaczyna wplatac tyle łotewskich słow, ze przestaje go momentami rozumiec. Koles tez twierdzi, ze do dzis bardzo nie lubil Polakow. Spotkał sie z nimi kilkakrotnie w Anglii, gdzie pracował, i za kazdym razem go jakos oszukali. Ponoc my nieco ratujemy wizerunek naszych rodakow i Janes obiecuje opowiedziec w calej swojej wiosce, ze nie wszyscy z Polski sa tacy zli ;)

Na kabaczka oczywiscie mówią “łapoczka” jak wszedzie na wschodzie. Acz wreszcie tu udaje mi sie dowiedziec skad to okreslenie. Bo ponoc byla jakas stara bajka “Czterech synow i doczka- łapoczka” i ze tym slowem okresla sie miłe, małe dziewczynki.

Waldysz dla odmiany stawia sobie za punkt honoru wyznaczyc nam najlepszą droge nad morze i nie moze wyjsc ze zdumienia, ze nie mamy nawigacji. A wlasnie mial w planie nam cos w takowej namotac. Bierze sie zatem za mape, cos maze po niej dlugopisem i wychodzi na to, ze aby dojechac nad łotewskie morze musimy sie cofnac do Wilna.

Gdy sie dowiadują, ze jedziemy do Estonii to zostajemy pouczeni, ze kazdemu napotkanemu Estonczykowi mamy mowic, ze w Lone sprzedaja najlepsze na swiecie wióry. Wiec jakby ktos z czytajacych tą relacje zapragnął nagle wywrotki albo dwóch mielonej łoziny - to wie gdzie ma uderzac i o kogo pytac :)

Objezdzamy sobie jeszcze jezioro dookola. Rzadko mozna spotkac same kobiety zainteresowane wedkarstwem ;)



W Sauka wpadamy na opuszczony palac, iscie jak z Dolnego Slaska!







Tylko zabudowania przypalacowe przypominaja, ze jednak jestesmy w zupelnie innym rejonie...



Mijamy po drodze klimaty wiejskie



i osiedlowe...





Miedzy Skriveri a Madliena wpadamy w jakies potworne remonty drog! Ryją jakby tunele na dwa metry wgłąb! Ratunku! Moze oni mieli racje? Moze jednak trzeba bylo jechac przez Wilno? Poki co swiatla sa co 100 metrow i na kazdych stoi sie 5 minut. Piechotą byłoby szybciej. Co chwile jest tez efekt jakby ktos na szybe sypnął łopate piachu. 9 km jedziemy ponad poltorej godziny. Nie lubie pospiechu no ale bez jaj!





W okolicy Lobe skrecamy wiec w boczne drogi na Ogre. Gdzies przed Glazkunis trafiamy na super sklepo-knajpe. Mają tu lane piwo i kwas “zolta beczka” - chyba najlepszy kwas butelkowy jaki dotychczas piłam. Mający w sobie cos z aromatu tego beczkowego - kurcze, rdzy dodaja czy co? :)





Sprzedająca babeczka cieszy sie na nasz widok. Opowiada, ze tez ma polskie korzenie. Jej oboje rodzice byli z Polski, acz nie wie z jakich miejscowosci pochodzili. Dziadkow nie znala. Ona urodzila sie juz tutaj, kilka lat po wojnie. W domu nie uczyli jej mowic po polsku. Umie jedynie sie modlic, do dzis pacierz odmawia sobie po polsku. Zna tez jedna polska piosenke, ale nie chce zaspiewac, bo ponoc nie ma talentu muzycznego, a w sklepie za duzo ludzi i sie wstydzi. Na pytanie czy czuje sie Polką, Rosjanką, Łotyszką czy jeszcze kims innym - mowi, ze nie wie. Ze wiele razy sie nad tym zastanawiała ale nie doszła do zadnych wiążących wniosków. Skadinad ciekawe, ze tak mało wie o swoich rodzicach i ich przeszlosci (praktycznie nic), ze nie mowili do niej po polsku, ze nigdy nie opowiadali w jaki sposob sie tu znalezli i dlaczego... Pachnie to jakąś mocno niewesołą historią…

Sporo czasu spedzamy w przysklepowej, cienistej wiatce, z pękastą butelczyną kwasu, co chwile biegając po lody do sklepu, albo do klimatycznego wychodka nieopodal…









Potem jeszcze gdzies przy drodze przerwa na popas. Przy starym wagonie, w ktorym ktos kiedys mieszkał.







W srodku widac tapety na scianach, zostaly połamane szafki i kuchenka gazowa.





W jednej z szafek sa listy, pisane piórem, ładnym kaligraficznym wręcz pismem. Kilkanascie długich listow. Zapewne po łotewsku. Zawsze cholernie ciekawią mnie listy z opuszczonych miejsc. Szlag mnie trafia jak nie moge ich przeczytac. Wpadam na genialny pomysł - porobie im zdjecia i moze ktos mi pomoze przetłumaczyc? Albo sama podręcze jakis translator? Przy pierwszej probie pierwszego zdjecia fotka totalnie sie rozmazuje. Jakby załączyl sie długi czas naswietlania, mimo ze kartke polozylam w sloncu. Drugie zdjecie jest totalnie zaczernione. Probuje przeniesc kartke do cienia i zrobic zdjecie z błyskiem. Lampa nie chce sie załaczyc. Przełączam tryb aparatu na manualny, kartke przenosze w slonce, ustawiam krotki czas i… w tym momencie pada bateria. Ładowałam ją wczoraj. To jest niemozliwe. Zmieniam baterie, tzn. probuje. Nowa bateria wyskakuje mi z ręki i wpada w rozpadline w podłodze. Szczelina jest wąska, nie moge jej wydłubac. Długo sie męcze. Gdy w koncu sie udaje wyłuskać zgube to paskudnie rozcinam ręke o kawałek zardzewiałek blachy… Na usta pchają sie slowa, ktorych z grzecznosci tu nie zacytuje. Moze jestem przesądna, ale nie mam odwagi dalej próbowac. Wystarczy. Zrozumiałam w koncu aluzje. Chowam aparat a listy odkładam do szuflady. Moze tak ma byc. Niech ich tresc pozostaje tajemnicą na zawsze…

Miałam jeszcze isc zwiedzic majaczący w zaroslach budynek. Ale juz mi sie jakos nie chce. Cos z tym miejscem jest nie tak.. ;)



Wieczorem na biwaku wkładam “rozładowaną” baterie do aparatu. Działa. I robie na niej zdjecia kolejne 4 dni…

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-07-09, 22:24   

Cytat:
W domu nie uczyli jej mowic po polsku. Umie jedynie sie modlic, do dzis pacierz odmawia sobie po polsku.


z tego wynika, że babcia klepie modlitwę nie wiedząc dokładnie, co mówi ;)

Z tymi listami to też bym od razu pomyślał, że lepiej je zostawić w spokoju :D

co do łotewskich dróg to zapamiętałem je jako najbardziej rozkopane na całej Pribaltice.
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-07-09, 22:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-09, 23:06   

Pudelek napisał/a:

z tego wynika, że babcia klepie modlitwę nie wiedząc dokładnie, co mówi


Moze ktos jej kiedys przetłumaczyl? ;) A moze klepie tak jak mantre myslac o czyms innym? Szlag wie... Nie wpadlam na to aby ja o to zapytac czy rozumie slowa tej modlitwy, w sensie o czym ona jest. I jaka to modlitwa nawet nie zapytalam...

Pudelek napisał/a:
Z tymi listami to też bym od razu pomyślał, że lepiej je zostawić w spokoju


Jakos od poczatku cos nie tak bylo w tym wagonie, ale probowalam od siebie odpedzic ta mysl - a pewnie dlatego ze jestem sama, a pewnie dlatego ze ten aparat jest juz tak zrabany ze ledwo zipie itp Ale nie, jakby sie cos ze mna droczylo.. brrrrr

Pudelek napisał/a:

co do łotewskich dróg to zapamiętałem je jako najbardziej rozkopane na całej Pribaltice.


Serio? A dla nas to bylo ogromne zaskoczenie! Poprzednie razy jezdzilo sie swietnie, zadnych remontow, wygodne szerokie szutry. A teraz remonty i takie potworne tarki ze myslelismy ze bedziemy wyc z rozpaczy! Nawet sloiki sie odkrecaly! Myslalam ze moze dostali w tym roku jakies dotacje na ratrakowanie i remonty, ale z tego co piszesz to nie...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-07-09, 23:07, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-10, 00:23   

Łotewskie morze podobalo nam sie i w Lipawie, i na Kolce. Tym razem postanowilismy obejrzec polnocną część wybrzeza tego kraju. Mamy namiar na fajne, dzikie biwakowiska miedzy Tują a Kurmrags. Jedziemy wąskimi szutrowymi drogami, mijając kempingi, chaszcze i opuszczone chałupy. Szukamy. W koncu rzuca sie nam w oczy i urzeka nas jedno miejsce. Łąka ze stolikami polozona na samej wydmie. Na skraju łąki drewniany, wiejski domek. W miare pusto. Tylko jakies jedno auto w oddali, jeden namiot i kręci sie jakas parka. Wbijamy. Nagle jak spod ziemi pojawia sie jakas babka. Z tego domku obok. Kasuje nas 5 euro (tęskno mi za łatami, jeszcze ich troche leży w szufladzie) i znika jak sie pojawiła. Jak sie potem okazuje to te polecane, darmowe biwakowiska sa jeszcze z kilometr dalej na polnoc. Acz nie wyszlismy na tym zle - tam bylo bardziej tłoczno.





Rozkladamy sie przy jednym z wielu wypalonych ogniskowych krążków. Gotowaniu pulpy towarzyszy szum fal i wiatru.





Jednak sie da. Mimo, ze to tez eurosajuz ale sie da legalnie rozpalic ognisko na wydmie albo spac w namiocie na nadmorskiej plazy. Da sie nie ująć wszystkiego w sztywne ramy zakazow. Nie tylko w Bułgarii. Tu tez sie da. Tylko u nas nie… Smutne, ze zyjac w kraju mającym dostep do morza trzeba jezdzic za granice by miec to, co bysmy mogli spokojnie miec u siebie - gdyby tylko ludzie nie mieli tak nasrane w głowach...

Ciekawą rzeczą sa wychodki na Łotwie. Bo sa inne. Sławojki z Polski, Ukrainy czy Rumunii mają podobny do siebie ksztalt i kubature. Drzwi zwykle zamyka sie na butach a o rozporostowaniu nóg raczej mowy nie ma. A łotewskie kible sa ogromne! Korzystając mozna zaprosic gosci w charakterze widowni. Tu ów kibel nadmorski.



Tu inne losowo wybrane wychodki łotewskie.





W naszym dzisiejszym kiblu chyba zyje jakis potwór i boją sie aby nie wylazł niespodziewanie ;) Bo “wlot” jest przywalony masywną pokrywą - jedną ręką jej nie przesune.



Na wyposazeniu pola jest rowniez łazienka.



Z drewnem tu dosyc krucho, ale dlugo łażąc po plazy udaje sie pozbierac troche wyrzuconych przez morze bel. Ognicho musi byc! :D







Kladziemy sie spac po 23 a wciaz nie jest ciemno.





Rano budzi nas kogut, ktory musi akurat piać przed zderzakiem busia. Mam przed oczami rosół z jego udziałem. Albo chociaz skrzydełka skwierczące na grillu!



Koło 7 budzi nas gorsza i skuteczniejsza rzecz - upał i zaduch. Otwieram wiec drzwi busia, ale to nie byl dobry pomysł.. Od razu do srodka wdziera sie 20 komarów i jedna kura.





Plaże mają tu fajne i co najwazniejsze - puste.












Kabaczę nie chce budowac zamków ani babek z piasku. Jedyna zabawa to zakopac w piasku siebie.





I znow jedziemy, znow dalej na polnoc. Mijamy Ainasi. Bardzo przyjemne ciche miasteczko, pełne zieleni i drewnianych domów. Nie ma tu w ogole klimatu nadmorskiego kurortu z plastiku, z watą cukrową w herbie.










Drewniany jakby dwór! Oj chcialoby sie pobuszowac po strychach i innych zakamarkach!







Jest tez cerkiew wykonana z ciekawego budulca - roznobarwnego kamienia łączonego z cegła.






Mają tez pomnik gierojów, macki dekomunizacji widac tu jeszcze nie dotarły.





Gdzies tu niedaleko zaczyna sie Estonia. Musimy bardzo uwazac, zeby nie przeoczyc. Tak dziwnie sie teraz z tymi granicami porobiło, ze mozna przegapić....

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-07-10, 00:32   

buba napisał/a:
Serio? A dla nas to bylo ogromne zaskoczenie! Poprzednie razy jezdzilo sie swietnie, zadnych remontow, wygodne szerokie szutry. A teraz remonty i takie potworne tarki ze myslelismy ze bedziemy wyc z rozpaczy! Nawet sloiki sie odkrecaly! Myslalam ze moze dostali w tym roku jakies dotacje na ratrakowanie i remonty, ale z tego co piszesz to nie...

Łotwa miała podobno najgorsze drogi asfaltowe z tych trzech krajów - nie wiem czy to brak remontów w latach 90. czy coś innego... W każdym razie od jakiejś dekady wzięli się za ich naprawę i to całymi kilometrami, więc efekt jest jaki jest.

Ale to ognisko to chyba było na trawie, a nie na wydmie? :>
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-10, 00:41   

A jak wydma porosnie trawą to zmienia nazwe? Nie wiem - moze tak jest. Zawsze myslalam ze wydma to jest to co przylega do plazy a jest zbyt niskie zeby nazwac to klifem i nie jest tez skała ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-07-10, 00:51   

no racja, mi się po prostu wydma kojarzy z czystym piaskiem, ale może też być obrośnięta ;) . Ale tam nie wiem czy pod trawą jest piasek czy ziemia?
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-07-10, 00:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-10, 02:13   

buba napisał/a:
Kabaczę nie chce budowac zamków ani babek z piasku. Jedyna zabawa to zakopac w piasku siebie.

Ha, to moje dziecię, zaś babki w tym roku super robiła, a ja zamki jej, fajowa zabawa :D

Ale mi nawet nóg nie chciała zasypać :)

Co do biwakowania nad naszym morzem, to chyba chodzi o większą część tych co by biwakowała. Zrobili by taki sajgon, że ho ho. Nasz naród musi mieć nakazy i zakazy. Inaczej nie da rady żyć :/
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-10, 10:13   

laynn napisał/a:

Co do biwakowania nad naszym morzem, to chyba chodzi o większą część tych co by biwakowała. Zrobili by taki sajgon, że ho ho. Nasz naród musi mieć nakazy i zakazy. Inaczej nie da rady żyć


Wiesz, tez tak myslalam. Ze np. biwakowiska w Estonii sa takie czyste bo jest kultura w narodzie. Ale trzy razy wczesnym porankiem spotkalismy ekipy sprzatajace z tej organizacji ktora opiekuje sie tymi biwakowiskami i chatkami (darmowe miejsca) i o 5 rano zbierali smieci spomiedzy wiat i z plazy, wyrzucali z kubłow, myli kible. Nasz worek przywiazany do dachu wiaty tez zabrali mimo ze byl napelniony tylko do polowy. Na jednym biwakowisku grupa studentow z Rosji zrobila wokol siebie mega sajgon a rano bylo juz posprzatane - sami ci studenci byli w szoku gdzie zniknal ich syf. Wiec moze to tez jest kwestia tego - jak ktos ciagle sprzata po turystach to jest czysto. A u nas to potrafia tylko narzekac - no i zabrac smietniki albo je schowac do klatki :rol

laynn napisał/a:
a ja zamki jej, fajowa zabawa


Taaaa, fajowa... Kabak szybciej burzy zamek niz ja buduje ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-07-10, 10:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-10, 10:45   

buba napisał/a:
Ale trzy razy wczesnym porankiem spotkalismy ekipy sprzatajace z tej organizacji ktora opiekuje sie tymi biwakowiskami i chatkami (darmowe miejsca) i o 5 rano zbierali smieci spomiedzy wiat i z plazy, wyrzucali z kubłow, myli kible.

Ej nie burz mego złego zdania o naszym narodzie ;)
Czyli jednak ktoś po prostu dba. Jakieś pieniądze się znalazły. U nas pewnie by poszły do kieszeni wójta...
buba napisał/a:
Kabak szybciej burzy zamek niz ja buduje

Jak ja zburzyłem, babkę, albo nie daj boże przy wkładaniu piórka się babka rozpadła to była rozpacz. Więc, (tfu) jak dorośnie kabak, to jej przejdzie.
Napisałem tfu, bo nasze dzieci chyba za szybko rosną, co? :(
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-07-10, 17:24   

Cytat:
Czyli jednak ktoś po prostu dba. Jakieś pieniądze się znalazły. U nas pewnie by poszły do kieszeni wójta...


No wlasnie komus chce sie dbac o cos na czym sie nie zarabia... Dziwne nie?

Cytat:
bo nasze dzieci chyba za szybko rosną, co? :(


Zdecydowanie... Tylko patrzec jak nam wnuki przyniosą :P Chyba wszystkie dzieci tak mają... Moja mama zawsze powtarza ze dopiero co miala niemowle ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-07-10, 17:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2018-07-10, 18:22   

Te słupki to prawdopodobnie coś z geodezji
Kota we wiadrze pływającego po jeziorze jeszcze nie widziałem mogłaś jednak chwilkę poczekać może byłoby fajnie najwyżej Toperz by wlazł do wody trzeci raz.
Profil Facebook
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group