Piwo...
No to zgadłeś.
Chociaż nie do końca taki był plan, bo jak zwykle za późno wyjechałem, przejechałem Pszczynę, Goczałkowice i Bielsko i potem planowałem przejechać przez Przegibek do Międzyobrodzia Bialskiego i jak zdążę to do Żywca, a jak nie to z Międzybrodzia do domu. Tylko, że miałem wyjechać o 6:00 albo i wcześniej, a o 3:00 jeszcze nie spałem i w końcu wyjechałem o 11:00, w Pszczynie ponad godzinę zwiedzałem, w Bielsku ponad dwie i przed Przegibkiem to byłem chyba koło 17:00. Na Magurze przed 18:00, bo jak zobaczyłem szlakowskaz, że tylko 45 minut z buta, to nie mogłem się oprzeć i stwierdziłem, że te 300 metrów w górę jakoś dam radę ten rower wepchać, no i wepchnąłem w 35 minut. Potem znów nie mogłem się oprzeć, że Czupel tak blisko i w miarę płasko, to też pojechałem i tam złapałem kapcia jakieś 500 metrów od szczytu. Szybka naprawa i też udało się dojechać. W sumie zeszło mi tam sporo, bo dopiero o 20:30 byłem na Przegibku, a do domu jeszcze ponad 50 km, ale dało radę.
A no i tylko 465 zdjęć zrobiłem, ale większość to jeszcze w Pszczynie i Bielsku.
Chociaż nie do końca taki był plan, bo jak zwykle za późno wyjechałem, przejechałem Pszczynę, Goczałkowice i Bielsko i potem planowałem przejechać przez Przegibek do Międzyobrodzia Bialskiego i jak zdążę to do Żywca, a jak nie to z Międzybrodzia do domu. Tylko, że miałem wyjechać o 6:00 albo i wcześniej, a o 3:00 jeszcze nie spałem i w końcu wyjechałem o 11:00, w Pszczynie ponad godzinę zwiedzałem, w Bielsku ponad dwie i przed Przegibkiem to byłem chyba koło 17:00. Na Magurze przed 18:00, bo jak zobaczyłem szlakowskaz, że tylko 45 minut z buta, to nie mogłem się oprzeć i stwierdziłem, że te 300 metrów w górę jakoś dam radę ten rower wepchać, no i wepchnąłem w 35 minut. Potem znów nie mogłem się oprzeć, że Czupel tak blisko i w miarę płasko, to też pojechałem i tam złapałem kapcia jakieś 500 metrów od szczytu. Szybka naprawa i też udało się dojechać. W sumie zeszło mi tam sporo, bo dopiero o 20:30 byłem na Przegibku, a do domu jeszcze ponad 50 km, ale dało radę.
A no i tylko 465 zdjęć zrobiłem, ale większość to jeszcze w Pszczynie i Bielsku.
Ostatnio zmieniony 2018-05-15, 09:58 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
W ramach tematu piwa - mogę podesłać piciopaki do dyrekcji - może to ich zmobilizuje do większej aktywności.laynn pisze:Bo jak nie to ban
Vision prawie zbanowany, bo marnie się udziela. Przerwał ciąg - cokolwiek to znaczy, ale brzmi optymistycznie.
sokół złamał paluszek (podobno u nogi) i cierpi w ciszy. Dziś lepiej go nie denerwować, bo po wielodniowej labie nastał czas szychty. Chciałbym dostawać pogan podczas urlopu czy choroby (choroba niejedno ma imię).
Piotrek też słabo się udziela, nes_ska oddaje się sztuce (ćwiczy wokal), zaś laynn?
No właśnie - jaką masz wymówkę? Weź przykład ze sprocketa - aktywnego młodzieńca. Wprawdzie jest w impasie ze względu na szczerość. Rad demaskuję fantazję i obłudę konserwatywnych katolików, ale przecież wszystko co ludzkie nie jest nam obce.
Weźcie przykład z Andrychowian - nawet przeciwności losu nie stanęły im na drodze i udzielają się ponadprzeciętnie - ostatnio z poczuciem humoru. Chyba się ceprują - cokolwiek to nie znaczy.
Ostatnio zmieniony 2018-05-15, 11:26 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Wiz, w sumie to... zawsze chciałem spróbować pojeździć po górach na rowerze... No ale.. logistycznie klękam, bo co, musiałbym jechać pociągiem w te Beskidy, no bo jak inaczej... a z Bytomia to dużo więcej tarabanienia się niż z Tychów. No i kwestia sprzętu. Nie dość, że rower mój by mógł się rozsypać na samą myśl o jeździe, to jeszcze jak mi się coś zdupi na trasie to ... takie obawy mną kierują, więc może po prostu wyczaić kiedyś jakąś wypożyczalnię na miejscu i pojeździć? yyyy i znowu widzę minusy, jak tu jeździć i robić zdjęcia jednocześnie? No i wychodzi na to, że chciałbym, ale pewnie nigdy tego nie zrobię. Inna sprawa, kondycyjnie na rowerze ma się nijak do kondycyjnie na nogach...
Cóż Ci może się przytrafić? Zawsze możesz polecieć...
Złapiesz pana, to 5 minut na wymianę dętki przy tylnym kole, przy przednim minutę krócej.
Przy Twej wadze niewielkie ryzyko zerwania łańcucha, chyba że po obiedzie.
Porównaj możliwość wyjazdu pociągiem z Bytomia i z mego zadupia - dzień a noc, a pomimo to zjechałem całe Wybrzeże, trochę po Warmii i Mazurach, lubelskie i radomskie (dało radę upchnąć rower do luku bagażowego przy zdemontowanym siodełku i przednim kole), na Dolnym Ślůnsku wypożyczałem.
P.S. Muszę dokładać trochę do pieca, bo wygaśnie. Jak za młodych lat.
Złapiesz pana, to 5 minut na wymianę dętki przy tylnym kole, przy przednim minutę krócej.
Przy Twej wadze niewielkie ryzyko zerwania łańcucha, chyba że po obiedzie.
Aleś Ty bojący, teraz rozumiem reakcję innych na groźne (straszne) słowo alkowa. Powinieneś zostać ginekologiem, bo szukasz problemów tam, gdzie inni czerpią przyjemności.sokół pisze:chciałbym, ale pewnie nigdy tego nie zrobię
Porównaj możliwość wyjazdu pociągiem z Bytomia i z mego zadupia - dzień a noc, a pomimo to zjechałem całe Wybrzeże, trochę po Warmii i Mazurach, lubelskie i radomskie (dało radę upchnąć rower do luku bagażowego przy zdemontowanym siodełku i przednim kole), na Dolnym Ślůnsku wypożyczałem.
P.S. Muszę dokładać trochę do pieca, bo wygaśnie. Jak za młodych lat.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
sokół pisze:Wiz, w sumie to... zawsze chciałem spróbować pojeździć po górach na rowerze... No ale.. logistycznie klękam, bo co, musiałbym jechać pociągiem w te Beskidy, no bo jak inaczej... a z Bytomia to dużo więcej tarabanienia się niż z Tychów. No i kwestia sprzętu. Nie dość, że rower mój by mógł się rozsypać na samą myśl o jeździe, to jeszcze jak mi się coś zdupi na trasie to ... takie obawy mną kierują, więc może po prostu wyczaić kiedyś jakąś wypożyczalnię na miejscu i pojeździć? yyyy i znowu widzę minusy, jak tu jeździć i robić zdjęcia jednocześnie? No i wychodzi na to, że chciałbym, ale pewnie nigdy tego nie zrobię. Inna sprawa, kondycyjnie na rowerze ma się nijak do kondycyjnie na nogach...
Rower ma swoje plusy i minusy, chociaż muszę przyznać, że zdecydowanie więcej plusów. Mnie nigdy do jeżdżenia po górach na rowerze nie ciągnęło, ale do jeżdżenia turystycznie po drogach, miastach itp. od zawsze tak. Teraz zaś jak parę razy się przejechałem po górach to jednak uważam, że mogłoby mnie to bez problemu wciągnąć. Też nie mam roweru górskiego, a raczej typową szosówkę, więc to taka wielka improwizacja jest. Zastanawiam się nad nowym rowerem i wtedy może częściej pojeżdżę i przede wszystkim poważniej.
Ze zdjęciami nie ma problemu, ja póki co jeżdżę z plecakiem, inni narzekają, mi on jakoś specjalnie nie przeszkadza. Aparat i tak mam na szyi, całą tą trasę 130 km, przejechałem z aparatem na ramieniu. Skróciłem sobie pasek, tak, że mi nie obija o kolana jak jadę, przekładam rękę przez pasek, żeby go mieć z boku i w sumie w ogóle mi on nie przeszkadza. Statyw mam w plecaku, ale coraz rzadziej go używam, bo za dnia za bardzo nie trzeba. A wieczorem... To jest właśnie minus roweru póki co dla mnie, że trochę wschody i zachody odpadają. Bo po ciemku nie za bardzo lubię jeździć zwykłymi drogami, a dróg dla rowerów prawie wcale, jedynie w miastach. I tutaj by się przydało to połączyć z samochodem, wracasz do auta, pakujesz rower i jedziesz do domu. Albo ewentualnie jakaś kwatera w pobliżu i czy nocleg w schronisku, ale tak na jeden dzień to trochę kiepsko.
Kondycja, kondycją... da się wyrobić, chociaż też pewnie ciężko mi kiedykolwiek będzie bardziej poważnie jeździć, bo ja na jeżdżenie po górach jestem po prostu za ciężki. 100 kg, to co najmniej 20 kg za dużo, a najlepiej to by było z 25-30 kg zrzucić, a tyle na pewno nie zejdę. Teraz chcę zejść na wakacje do 90 kg i już mam wrażenie, że będę głupio wyglądał, tzn. jak patyk, ale może jakoś to będzie, niżej na pewno nie zejdę.
Kondycja rowerowa faktycznie się różni od pieszej czy biegania, ale wg mnie na rowerze jest najłatwiej, bo idzie najwięcej przejechać przy tym najmniej się męcząc. Chociaż w górach to już może inaczej wyglądać. Tak czy tak np. na odchudzanie wg mnie rower jest najlepszy. Bo najłatwiejszym kosztem idzie bardzo dużo kalorii spalić, a zarazem tłuszczu.
Nic z tego. Trza mniej żreć, a to wymaga silnej woli. Lepszą kondycję trzeba mieć do spacerów i biegania niż do jazdy na rowerze (tu regularnie co jakiś czas się odpoczywa). Do robienia zdjęć najlepszy jest kompakt umieszczony w kaburze do pasa spodni (rybaczki), chociaż ostatni zakup (kompakt-bubel-mutant) noszę na szyi.Vision pisze:na odchudzanie wg mnie rower jest najlepszy. Bo najłatwiejszym kosztem idzie bardzo dużo kalorii spalić, a zarazem tłuszczu
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
To dyć mniej więcej to samo napisałem, że do roweru trzeba najmniej kondycji i najmniej się zmęczysz spalając najwięcej kalorii. Jedynie czasu trzeba na to więcej poświęcić, ale to sama przyjemność. Co do odchudzania to uwierz mi że też działa, ale regularnie kilka razy w tygodniu, albo raz a konkretnie, np. 200 km. Dieta to podstawa, ale nawet obżerając się, a jeżdżąc często, będziesz chudł. Wszystko zależy od proporcji jednego do drugiego. Przykładowo, ja przy 130 km wycieczce spalam grubo ponad 3000 kcal. Mogę spokojnie zjeść wtedy dużą pizzę, kilka kanapek, wypić z dwa piwa i grubszy na pewno nie wrócę. Po prostu wiele ludzi trochę pojeździ czy pobiega i automatycznie dużo więcej je i nie chudnie. Wiadomo że zjeść trzeba mniej niż się spali. Ale spalając przeszło 2000, albo 3000 a nawet 4000 to ciężko jest tyle zjeść. Zresztą wystarczy na sportowców popatrzeć, albo kolarzy. Jedzą po 8000-10000 kcal, a ważą po 60 kg. Robert J, też nie wygląda na grubego, a szczególnie piwa konsumuje sporo podczas jazdy.
Ostatnio zmieniony 2018-05-15, 16:07 przez Vision, łącznie zmieniany 2 razy.
Brackie kiedyś było dostępny tylko w górach czy w okolicach Cieszyna, więc zazwyczaj piłem je po wysiłku albo w upał, co trochę niwelowało odczucia sikowatości i gwoździ Obecnie z Cieszyna to zdecydowanie wolę pić produkty rzemieślnicze, tu trzeba pochwalić Żywiec, iż jako pierwszy z koncerniaków w RP odkrył tą niszę i produkuje naprawdę dobre piwa.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Nie wiem, jak Ness i Chłopaki
Na nie mam gustu do piwa, w zasadzie mi obojętny gatunek. Pijam sporadycznie jak ktoś przyjdzie albo czasem przy ognisku. Nie zdarza mi się bym wieczorem do telewizora piwo otworzył. Jak już alkohol to bez gadania wole wódkę
No może jedno piwo mnie męczy - Warka (taka z czerwoną etykietą), po dwóch-trzech po prostu mnie do kolejnego odrzuca. Nie wiem, jakąś chemią wali, czy inną benzyną
musiałbym jechać pociągiem w te Beskidy, no bo jak inaczej
W sumie to można na dachu wozić rowery, albo na klapie z tyłu, są do tego całkiem fajne mocowania. Choć może to byc kłopotliwe (na dachu) przy wyższym aucie. Ja mam Xsare Picasso i sporo bym się musiał nagimnastykować, by rowery na dach wrzucić a później ściagnąc.
Ale szwagier auto ma niższe i fajnie mu to działa.
Z rowerzystami w górach jedno mnie wkurwia totalnie - nie słychać ich. Jak jedzie ciul na krosie, to przynajmniej słyszę i dzieciaki odsunę wczesniej, a rowerzysta wypada z zakrętu jak strzała znikąd, szczególnie jak wypadnie zakręt na szlaku. A wielu jeździ jak wariaci.
Ostatnio zmieniony 2018-05-15, 21:33 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Piotrek pisze:a rowerzysta wypada z zakrętu jak strzała znikąd, szczególnie jak wypadnie zakręt na szlaku. A wielu jeździ jak wariaci.
To fakt, też właśnie najbardziej w górach nie lubię rowerzystów, ale tylko tych piratów rowerowych bym rzekł. Bo mnie taka jazda to nawet nie interesuje, tylko bardziej spokojna i turystyczna. Nawet w sporo miejscach mogę sobie ten rower pchać, ale jest zajebista przyjemność jak się schodzi np. już na koniec, lekka łagodna górka, albo asfalt w dół i zamiast iść już bez celu kilka km w dół do auta czy do miasta, siadasz sobie na rower i zjeżdżasz na sam dół, nawet pedałować nie musisz. Z takiego Moka też by było to dobre, zamiast 9 km złazić, to sobie jedziesz na spokojnie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość