Od kilku lat staram się zawsze jesienią zajrzeć do Czechów, ale nie po zwykłe wino, tylko burčák, czyli moszcz z winogron. Lekki, orzeźwiający i zazwyczaj pyszny


Kosztujący tego trunku z reguły dzielą się na dwie grupy: jego zdecydowanych przeciwników oraz zdecydowanych zwolenników. Ja oczywiście należę do tych drugich


Końcówka września nie zachwycała pogodą, ale ostatni weekend, łamany z październikiem, zapowiadał się bardzo ładny, a piątek wręcz piękny.
W takich okolicznościach atmosferycznych dojeżdżamy do pierwszego punktu postojowego - miasta Hořice (Horschitz). Najpierw podążamy do położonej nad miejscowością Wieży Niepodległości Masaryka (Masarykova věž samostatnosti).

Zaczęto ją budować w 1926 roku, a prowizorycznie ukończono 12 lat później. Według pierwotnych planów miała być wyższa, ale na przeszkodzie stanęła II wojna światowa. W okresie komunizmu, podobnie jak za czasów Protektoratu, część niepoprawnych politycznie płaskorzeźb musiała być zakryta i właściwie dopiero po 1989 roku doczekała się remontu.
Cóż się mogło nie podobać w ludowej Czechosłowacji? Ot, choćby postacie żołnierzy Legionu Czechosłowackiego, którzy w końcu walczyli na Syberii z czerwonymi. A nawet i sam patron w otoczeniu kobiet.


Wieża miała mieć przerwę dla odwiedzających od godziny dwunastej, ale mimo, iż przyjechaliśmy trochę wcześniej, to i tak była zamknięta na głucho


Naprzeciwko wejścia ustawiono wielki posąg żołnierza oraz postaci o wyglądzie bacy i myśliwego.

Kilkaset metrów na zachód znajduje się biała, empirowa kapliczka z 1826 roku. Była podziękowaniem za ominięcie miasta przez cholerę.

Przy kapliczce mijamy się z wycieczką szkolną, korzystającą z ładnej pogody. Potem zjeżdżamy do centrum, aby obejrzeć browar z końca XIX wieku.

Piwo warzono w nim do 1976 roku, a po dokładnie 40 latach wznowiono produkcję. Niestety, akurat trwa wymiana dzierżawcy restauracji, więc miejscowych produktów nie kupimy, a w zwykłych sklepach ich nie ma


W drodze na rynek widzimy pałac z XVIII wieku, wybudowany na miejscu dawnej twierdzy przez pochodzą z Włoch rodzinę Strozzi. Obecnie zajmują go leśnicy.

Do warzywniaka dowieźli kartofle, więc od razu można coś zjeść


Hořicki rynek to mieszanina zabytków i współczesnej zabudowy. Na środku obowiązkowa Kolumna Maryjna z 1824 roku, a więc już z okresu, kiedy te konstrukcje nie były tak popularne.

Za fontanną kawałek zieleni i tablice informujące o losach miasta w czasie wojny austriacko-pruskiej w 1866 roku (Hořice pełniły wówczas funkcje wielkiego lazaretu).

Gdzieś w tym podwórzu mieściła się winiarnia, ale także miała południową przerwę.

Bardziej oddalona od rynku jest duża kompozycja rzeźbiarska przedstawiająca Jana Husa otoczonego przez nagich mężczyzn.

Z tyłu budynek Akademii Handlowej, pod którą zawiązała się cygańsko-żulerska komitywa.

Potomkowie husytów mają swoją skromną świątynię po sąsiedzku.

Jedziemy dalej na zachód. Podróż zakłócają liczne remonty, a objazdy i ruch wahadłowy w czeskim wydaniu wołają o pomstę do nieba. Nieco później niż zakładaliśmy dotarliśmy do Mlady Boleslav (Jung-Bunzlau), miasta znanego jako siedziby firmy Škoda.
O zwiedzaniu ichniejszego muzeum motoryzacji napiszę później, natomiast tutaj krótki spacer po starówce, położonej na skarpie.

Wieża wodna będąca dziś częścią urzędu miasta.

Stary magistrat mieścił się w renesansowym ratuszu z XVI wieku, ozdobionym sgraffito.


Na rynku fontanna symbolizująca Jizerę, która po opuszczeniu Sudetów przepływa przez miasto i za kilkadziesiąt kilometrów połączy się z Łabą. A w rzece widać... siusiającą dziewczynkę


Kawałek dalej dwóch chłopaków; jeden próbuje się utopić lub szuka ryb.

Czeskie poczucie humoru chyba niekoniecznie sprawdziłoby się w przypadku Wisły

Obok kamieniczek reklama winoteki. Tym razem jest otwarta i kupuję od razu półtora litra



Mladá Boleslav, jak każde szanujące się stare miasto, posiada swój zamek. Obiekt sięga historią X wieku, później był wielokrotnie przebudowywany. Przez wiele lat stacjonowało w nim wojsko, a w okresie II wojny światowej przetrzymywano tu Żydów przed wywózką do Terezina. Powojenna funkcja magazynu tekstyliów przyniosła dewastację i dopiero po aksamitnej rewolucji odzyskał blask, chociaż dziedziniec wewnętrzny nie powala.

Na ścianie dwujęzyczna tablica poświęcona poległym towarzyszom z 36 pułku piechoty, którzy padli w 1866 pod Skalicą (klęska z Prusakami) oraz pod Custozzą (zwycięstwo z Włochami).

Na jednej z kamienic ciekawostka - niemiecko-czeskie szyldy. Muszą pochodzić z okresu Protektoratu.

Wracamy do auta przez rynek. Obok podziemnego parkingu działa inna fontanna, przy której pręży się pani z bardzo atrakcyjnym biustem.

Park zdominowany przez romskie dzieci, a w tle barokowo-gotycki kościół i takie kamienice.

W pobliżu samochodu jest kilka budynków międzywojennej moderny, na jednym z nich czechosłowackie godło.

Ponieważ w żołądku zaczęło burczeć, to wstępujemy do piekarnio-sklepu na chlebíčki. Konsumpcja na miejscu


Przed opuszczeniem miasta parkuję jeszcze pod skarpą ograniczającą starówkę. Nad nami widać fragmenty murów miejskich oraz starą wieżę wodną.

Gotycki pałac miejski Templ - na podwórzu obok niego kupowałem burčák.

Skały wspierane są tworami rąk ludzkich.

Zamek, który oglądaliśmy wcześniej od strony dziedzińca, jest jednym z tych, które lepiej prezentują się z pewnej odległości. Z tej perspektywy robi wrażenie.



Podzamcze z kolei jest zaniedbane i wyludnione, czasem tylko przemknie jakiś śniady młodzian. U dołu płynie potok Klenice, dopływ Izery.

Niedaleko parkingu jeden z wielu zakładów Škody.

Kilka kilometrów od MB leży nieduża wioska Krnsko. Nie sposób jej przegapić z powodu ogromnego wiaduktu. Długi na 152 metry, wysoki na 27 metrów, zastąpił w 1923 roku wcześniejszą konstrukcję.


Przy okazji podchodzę do sypiącego się kościoła św. Jerzego. Z boku prawdopodobnie dawna fara.


Na drzwiach świątyni tablice z nazwiskami ofiar Wielkiej Wojny.

Sylwetka wiaduktu zdominowała okolicę.


Ponieważ wieczór coraz bliżej, to pozostało nam w promieniach zachodzącego słońca i wśród kolejnych remontów dostać się do miejsca noclegowego...
