Wydaje mi się, ze po pierwszych bardzo emocjonalnych wypowiedziach zarówno polityków, jak i dziennikarzy przyszedł (wreszcie) czas na jakieś refleksje i na namysł nad rozwiązaniem tego problemu.
Z innego forum przyklejam dość mądry tekst, niestety nie wiem skąd pochodzi, gdyż autorka tego nie podała. Ale uważam, jak na razie za najmądrzejszy tekst jaki dotąd czytałam.
"(...) racjonalnych działań w przypadku imigrantów i pisania o tej sprawie brakuje. Z jednej strony mamy zbyt wielu wyżywających się zaciekle rasistów, z drugiej strony mamy skrajnych idealistów. Jedni i drudzy odczłowieczają imigranta i traktują go po rasistowsku.
Oczywistością jest, że do Europy napływają obecnie różne grupy osób. Ten napływ jest praktycznie niekontrolowany. Obok rzeczywistych uchodźców, którzy są ofiarami sytuacji przed którą uciekają, przyjeżdżają też zwykli imigranci zarobkowi, oraz oprawcy a nie ofiary.
Gdyby zadbać o to, aby pomagać rzeczywiście uchodźcom, powinno się kontrolować migrację. Grupa imigrantów zarobkowych, ubiegając się o te same świadczenia co uchodźcy, odbiera tym pierwszym część możliwości pomocy. O migrujących razem z pozostałymi oprawcach nie wspomnę. Jeśli ktoś ucieka przed przemocą klanową i religijną, nie jest dla niego pozytywnym fakt, że na podobne zagrożenie natknie się tam, dokąd uciekł.
Moim zdaniem rzeczywisty uchodźca przynajmniej przez jakiś czas powinien się cieszyć z prostych rzeczy. Z tego, że jest bezpieczny, że ma co jeść, że ma dach nad głową. Osoby łamiące prawo w UE aby przedostać się do bogatszego kraju nie zachowują się moim zdaniem jak uchodźcy. Są to raczej najczęściej dość agresywni imigranci zarobkowi.
W Parlamencie Europejskim pojawił się między innymi argument, że Europa się starzeje i nawet jeśli w tej fali imigrantów wielu to zwykli imigranci zarobkowi, to i tak starzejące się społeczeństwa UE będą potrzebować młodych rąk do pracy.
Całkiem możliwe, że jest to argument po części prawdziwy, ale przecież UE nie jest zobowiązana, aby przyjmować najbardziej konfliktogennych imigrantów zarobkowych. Można wprowadzić ułatwienia dla migracji zarobkowej z innych obszarów świata, gdzie żyją ludzie nie chcący wszędzie wprowadzać swoich bardzo dogmatycznych i konserwatywnych przekonań obyczajowo – religijnych. Można wprowadzić ułatwienia dla migracji zarobkowej z państw, gdzie istnieją rządy prawa, gdzie ludzie mają świadomość prawno – obywatelską.
Niekoniecznie musimy mieć u siebie migrantów zarobkowych z Afganistanu, Syrii, czy Libii. Możemy ułatwić przyjazd i podjęcie pracy chętnym osobom z Laosu, z Wietnamu, z Indii, z Filipin i wielu innych, w miarę spokojnych społeczeństw.
Wydaje mi się, że z krajów, gdzie nie ma zbytniej świadomości prawno – obywatelskiej powinniśmy przyjmować tylko tych ludzi, których życie w ich krajach jest autentycznie zagrożone. Którzy są zrażeni do wartości, które doprowadziły do nieszczęścia ich ojczyzny. Którzy są zrażeni do fundamentalizmu religijnego, do myślenia rodowo – klanowego, do rasizmu. Aby przekonać się, kogo, jako Europa, ratujemy przyjmując u siebie, musimy czegoś się dowiedzieć. Muszą istnieć zatem jakieś obozy przejściowe, a nie selekcja na zasadzie, kto da w łapę przemytnikowi. Sądzę, że ci najbardziej potrzebujący nie mają co dać w łapę przemytnikowi, bywają też mordowani po drodze, w łodziach, przez radykalnych „współtowarzyszy”.
Zarówno lewica, jak i radykalna prawica przestali widzieć w imigrantach ludzi. Są to tylko ideologiczne symbole, które trzeba automatycznie nienawidzić, albo automatycznie kochać. Postępowemu lewicowcowi wypada „bronić” imigrantów, a prawicowemu konserwatyście wypada pozbawiać ich znamion istot ludzkich.
Jak można bowiem cieszyć się z czyjejś śmierci? Jak można chcieć zatapiać barki, na których płyną Ci ludzie? Jest to stosowanie odpowiedzialności zbiorowej i leczenie własnych problemów dzięki poczuciu wyższości, znajdującemu wyraz w łatwym ferowaniu wyroków i to wyroków śmierci!
Oczywiście osoby piszące o imigrantach z pełną wyższości i krwiożerczą nienawiścią niemal uniemożliwiają rozmowę na ten temat. Tymczasem mamy do czynienia z różnymi grupami ludzi, wśród których są rzeczywiście potrzebujący. Mamy też nasze problemy, naszych biednych, naszych własnych odrzuconych – Polaków, Niemców, Francuzów – bez pracy, biednych, poza głównym nurtem społeczeństwa. Mamy młodych, którzy też potrzebują miejsca na rynku pracy, a nie każdy z nich zostanie wybitnym informatykiem czy korporacyjnym wilkiem.
Lewica, która słowo „imigranci” traktuje jak hasło, szkodzi rzeczywistym uchodźcom niemal tak samo mocno, jak prawicowi hejterzy. Przecież znajdujący się w tej fali ludzi uchodźcy przed czymś uciekają. Trzeba zadbać, aby to, przed czym uciekają nie znalazło się też u nas. Przecież na redakcję Charlie Hebdo nie spadł meteoryt. Przecież to nie z uwagi na trzęsienia ziemi Mekka turystyki, jaką jeszcze jest Francja, staje się miejscem zwyczajnie niebezpiecznym.
Jednocześnie poza wszelką debatą zostają kraje, skąd uciekają i migrują uchodźcy, poszukiwacze kasy oraz oprawcy. Ci którzy tam zostają, to często są największe ofiary tej całej sytuacji. Zbyt biedni i bezbronni, aby wsiąść na barkę przemytnika i wymusić pomoc.
Czy należy publicznie piętnować osoby życzące śmierci masom imigrantów, lub fetujące tą śmierć? Ogólnie przydałoby się, aby taka osoba po paru dniach przeczytała na spokojnie wraz ze swoimi przyjaciółmi tego typu wpisy i zastanowiła się nad sobą. Bo czemu to służy? Może co najwyżej zainspirować kolejnego Breivika, ale żadnego realnego problemu nie rozwiąże.
Również dogmatyczni obrońcy fali migracyjnej powinni pomyśleć. Cieszę się, że nikomu śmierci raczej nie życzą, ale ideologiczne traktowanie milionów ludzi – tych którzy są tu i tych którzy są tam, też może być bardzo zgubne i niebezpieczne. Ludziom mieszkającym w Europie też należy się praca i bezpieczeństwo, a przecież nie można w Europie bezpiecznie opublikować karykatury Mahometa, czy nawet wejść do niektórych dzielnic dajmy na to Marsylii. Rasizm działa w dwie strony – można być rasistą wobec Arabów czy Afganów, ale można być też Arabem rasistowsko nastawionym do Europejczyków. Można też zbyt mocno narzucać swoją religię i obyczaje innym. Jeśli chcemy, aby patrzono na osoby z regionów zapalnych przyjaźnie, trzeba bardzo starannie punktować niewłaściwe zachowania również z ich strony".
I to jest wg mnie podstawowa sprawa - nie można wszystkich uchodźców wrzucać do jednego wora. Trzeba na każdą osobę, każdą rodzinę spojrzeć indywidualnie.
To jest w obecnej chwili raczej nie możliwe, bo jest ich po prostu za dużo. Niemniej kontrola na granicy jest potrzebna, a z drugiej strony trzeba pozwolić na przekroczenie tej granicy osobom, które rzeczywiście uciekają przed wojną - ale przekroczenie w sposób cywilizowany. Niech Węgrzy wydębią z Unii więcej kasy na więcej, chociaż prowizorycznych przejść granicznych. Tak samo na greckie wyspy.
To jest ta różnica, której nie widzi buba - nie chodzi w tym momencie o przewóz ryb czy psa, ale o ratowanie życia niektórych z tych osób (choćby ich nawet było tylko 10% wśród uchodźców).