Dobromił pisze:Robicie z Malgo z tej Słowacji naprawdę dziki kraj
Nie no ja nie, w sumie to mam całkiem inne zdanie niż Małgo właśnie i porównałem tylko wybrane produkty.
Co nie wpływa w ogóle na moją ocenę Słowacji. Dla mnie osobiście to Słowacja akurat piękny kraj, nawet gdzieś tu kiedyś pisałem, że mój ulubiony. I akurat mi się to podoba, że tam tych sklepów jest o wiele mniej niż u nas i o wiele krócej czynne. Takie same odczucia miałem w Austrii, gdzie z tego co pamiętam, to w niedzielę wszystko zamknięte było oprócz stacji. Sklepów 24 na dobę co 100 metrów to mam na co dzień u siebie, aż za nadto i mi się to nie podoba. Tak samo porównując Zakopane które w sumie też lubię i mam do niego sentyment, ze Smokowcem to nie ma co porównywać. Tam spokojniej, ciszej, czyściej nie błyszczą wszędzie reklamy od których oczopląsu idzie dostać, ogólnie wszystko na plus jednak za Słowacją u mnie przemawia. Tak samo jestem zdania, że w niedzielę to ludzie powinni odpoczywać od pracy i biegania za zakupami tak jak u nas i się relaksować. A nie wiecznie zabiegani, nawet w niedzielę, jedni pracują, a drudzy kupują. Więc jak dla mnie cywilizacji na Słowacji jest wystarczająco. Nawet sporo rzeczy uważam, że o wiele lepiej zorganizowane niż u nas, choćby właśnie transport i tę elektriczkę, ale też inne atrakcje.
Basia Z. pisze:Osobiście nie lubię żadnych pasztetów w ogóle (a tych "z kogutkiem" w szczególności), a słowackie "pomazanki" zwłaszcza takie z papryką bardzo mi smakowały.
Też nie lubię pasztetów i ogólnie żadnych konserw i na co dzień takich nie jadam, ale jadąc w góry nie zwracam uwagi na żarcie, bo jadę tam po co innego. Tylko, że te konserwy (nie w metalu, tylko tych miękkich opakowaniach), gorące kubki i zupki chińskie akurat mi się najlepiej sprawdzają, małe to, lekkie, po zjedzeniu dużo do noszenia nie zostaje, więc zapycham się tym byle przetrwać i iść przed siebie.
Po prostu akurat tym pasztetem prawie rzygnąłem, bo aż tak mi nie podszedł. Ale i tak nasza kuchnia lepiej mi podchodzi. Tylko jak już miałbym wybierać to bym wybrał azjatycką, a pasztet to bym sobie np. z soczewicy w piekarniku zrobił, bo taki lubię najbardziej, no ale nie będę takich rzeczy w góry brał, gdzie dla mnie liczy się każdy gram, żeby lżej było, tym bardziej, że i tak nosiłem 4 butelki 1,5 litrowej wody i sporo bardziej potrzebnych rzeczy niż wypasione jedzenie.
Dobromił pisze:Dziękuję Ci, Młody Człowieku.
Jakby jeszcze komuś się przydało, to zeskanowałem też taki rozkład jazdy, który wg mnie jest o wiele praktyczniejszy, niż wyszukiwanie w internecie, bo wszystko ładnie na dwóch stronach od razu widać. Po kliknięciu w obrazek dwukrotnie się powiększa i wszystko w miarę dobrze widać. Być może jest to też gdzieś w internecie, ale nie wiem jak to znaleźć, więc zeskanowałem.
Rozkład jazdy elektriczki: