Dziś w podsumowaniach krótkie podsumowanie dziesiątki.
10 lat temu nadszedł czas na zmianę statusu
:
i właśnie w mijającym październiku minęło 10 lat od tego dnia. Dlategóż pojechaliśmy to świętować na krótki weekend.
Plan był na szeroko pojęte Sudety, ale albo brak było już pokoi, albo coś nam nie pasowało, więc postanowiliśmy wrócić w znany nam hotel "Górski Raj" w Porębie Wielkiej.
W dzień wpłacenia zaliczki prognozy na nasz weekend były cudowne - deszcz łamany na deszcz
W weekend przed wyjazdem u córy wyskakuje coś na stopie, już nawet przełożyliśmy rezerwację, gdy lekarz nas uspokaja, ale pada też zakaz - córa nie może chodzić po górach.
Udaje się uzyskać ostatni wolny pokój i w końcu w deszczowy piątek przebijamy się przez mgliste wioski pogórzy. 140 km i 3godziny...masakra.
Przynajmniej poznałem nowe rejony, które zza okna auta wydają się obiecujące
Ale dziś mam problem z odwzorowaniem trasy...do Spytkowic jestem jej pewien
no dobra na 99% to tak jechaliśmy:
trasa
W końcu dojeżdżamy. Plan na weekend to świętowanie, krótkie spacery, basenowanie i wyspanie się
Najważniejsze, że deszcz to domena piątku i rzeczywiście w sobotę rano wita nas błękit na niebie.
W sobotę jedziemy na krótki spacer. Dolina Kamienicy. O ile pod hotelem jeszcze więcej zielono niż kolorowo, to Gorce już są czerwonopomorańczowobrązowe:
Docieramy do parkingu i punktu opłat za wejście do PN i...wracamy.
Błękitne niebo zakryły białe kołdry chmur, nawet kolory drzew przygasły:
Czasem przebłyski słońce je ożywiają:
Jedziemy do Rabki (Szczebel i Luboń Wielki pięknie się prezentują w jesiennej szacie - niestety nie zrobiłem ani jednego zdjęcia) i znów następuje dalsza cześć świętowania.
W niedzielę dalej jest pięknie, do tego o wiele cieplej (brak tego zimnego wiatru z soboty).
Ruszamy ku kolejnemu miejscu, w którym zamierzamy odbyć spacer. Po drodze znów męczą nas zakręty i wyboje, wymuszając wpierw krótką przerwę, a potem wolniejszą jazdę po zakrętach wkurzając górali pędzących na msze...w końcu dojeżdżamy a tu tłumy!
Mija nas wycieczka, ale sporo aut parkujących na poboczu wąskiej drogi psuje trochę piękno miejsca. Na szczęście widoki są piękne!
Niestety dla fotografii ciężkie są rodzinne wycieczki - dziś jest południe, słońce świeci jak szalone...ale zdjęcia robię cały czas:
Szukając kapliczki kierujemy się ku wsi. Gdy jednak zaczyna droga mocno opadać, odkrywam, że kapliczka była na samy początku, więc wracamy i zasiadamy przy drodze na ławeczkach, na których grzejemy twarze w słońcu.
Po chwili czas na powolny powrót.
Dzieje się:
Pod kapliczką szał ciał ciąg dalszy
więc wsiadamy w auto i ruszamy do hotelu.
Mijając:
a więc klasyka:
Następnie zjeżdżamy do Krościenka skąd podążamy nad Dunajcem:
Na sam koniec kupujemy serki i jedziemy na ostatniego drinka:
by w poniedziałek po śniadaniu wrócić do domu.
I znów powrót na przekór mapie, w piątek sam sobie początek wybrałem oddając się za Chrzanowem nawigacji, tym razem mimo pokazywanego korka na obwodnicy Krakowa pojechaliśmy najszybszą trasą i nie spotkaliśmy prognozowanego zatoru...
To kolejnych dziesiątek teraz!