Wspomnień ciąg dalszy, czyli jesienny Turbacz.
Wspomnień ciąg dalszy, czyli jesienny Turbacz.
Wspomnień ciąg dalszy. Dwa dni przed wycieczką na Giewont i Czerwone Wierchy, a trzy dni przed Jagnięcym odbyłem też takową wycieczkę. Miało być jesiennie i kolorowo, a było tak sobie jeśli chodzi o pogodę. Bo ogólnie było super i sielankowo.
Teraz już też wiem, czemu nie pojechaliśmy wtedy w Pieniny, bo w sumie to wyjazd miał być w Tatry i w ten sposób w Tatrach bylibyśmy tylko raz, a dwa razy poza nimi. A z racji tego, że Magda wtedy to tylko Tatroholiczka była, więc za dużo tego by było. Zresztą ja też wtedy byłem nastawiony na Tatry.
Cieszyło mnie też to, że pokażę komuś jakieś nowe góry, chociaż nie spodziewałem się, że aż tak jej się spodobają, a spodobały się bardzo. Co cieszyło podwójnie.
Rano podjechaliśmy autem z Zakopanego do Łopusznej i stamtąd ruszamy kawałek niebieskim szlakiem, by za chwilę odbić na czarny w stronę Pucułowskiego Stawku. W sumie wycieczka miała bliźniaczo przypominać naszą trasę z pierwszego zlotu tego forum i przynajmniej do Turbacza tak było. Z powrotem chyba też, tylko już nie pamiętam jak wtedy na zlocie schodziliśmy, poza tym się zgubiliśmy, więc z pewnością schodziliśmy trochę inaczej. Bo tym razem wszystko poszło zgodnie z planem.
No ale zaczynamy iść.
To był 16 października i myślałem, że jesień będzie bardziej intensywna, ale nie do końca tak było. Wydawało mi się, że na zlocie, pomimo, że był kilka dni później jakby, bo coś koło 20 października, to było bardziej jesiennie. No ale w każdym roku to pewnie inaczej wygląda.
Na początku w lesie prezentowało się to tak:
Po wyjściu z lasu było tak:
Tu oczywiście trzeba było zboczyć ze szlaku, żeby odwiedzić uroczy Pucułowski Stawek. Na zlocie o wiele ładniej się to prezentowało, ale i tak nie było źle. Miejsce jest naprawdę piękne, spędziliśmy tam chyba przeszło godzinkę i nie chciało się stamtąd ruszać.
Tatry generalnie było widać, ale nie zrobiłem żadnych przybliżeń, a na takich zdjęciach ciężko je dojrzeć. Ale na prawdę tam były. Magda zrobiła przybliżenie to widziałem, że są.
O tutaj nawet dobrze widać Tatry, to nie chmury, to Tatry.
Pięknie było, ale czas ruszać dalej. Długo tośmy nie pochodzili, bo za chwilę kolejne sielankowe miejsce, gdzie nie pozostaje nic innego jak zrobić przerwę, przy drewnianej chatce.
Widoki z okna też ładne.
Przed chatką stół też piękna sprawa, nic tylko zjeść sobie śniadanko. Tak też uczyniliśmy.
W końcu i tu trzeba było zakończyć te przyjemności i w końcu się ruszyć. Tak też udaliśmy się w stronę Kiczory.
Po drodze się już chyba nigdzie nie zatrzymując tylko robiąc szybkie zdjęcia, aż do Hali Długiej, na którą niebawem wychodzimy.
Tam niby od razu widać schronisko, ale trochę nam to zeszło, zanim do niego doszliśmy, oczywiście przez zdjęcia.
W końcu udaje się i docieramy.
Szału niestety nie ma, Tatry ledwo widać, ale i tak jest piękne. Cicho, spokojnie i sielankowo. W sumie to był czwartek, w dodatku październik, to nie ma się czemu dziwić. Pomimo, że słońca za bardzo nie było, to pamiętam, że było ciepło i siedzieliśmy na zewnątrz, a oprócz nas tylko jedna osoba tam była.
Nadszedł czas zdobyć szczyt, tak byle zdobyć i zaliczyć. Bo ze szczytu normalnie to widoki gorsze niż spod schroniska, a w taką pogodę to już w ogóle nie za bardzo było na co liczyć, ale i tak sobie weszliśmy, w końcu to rzut beretem.
Potem postanawiamy się jeszcze wybrać pod Szałasowy Ołtarz.
Tam też sielankowo, ludzi żadnych. Potem powrót pod schronisko. Tam przebijały się niemrawo jakieś Tatry.
Następnie udajemy się niebieskim szlakiem na dół. Po drodze zaczyna padać deszcz dosyć mocno, zanim to się dzieje, na niebie pojawiają się dosyć ciekawe kolorki i wszystko takie jakieś inaczej oświetlone.
Na szczęście dosyć szybko przestaje, ale lada moment zrobi się ciemno. Jeszcze zanim się zrobiło, to docieramy na jakąś polanę w okolicach Bukowiny Waskmundzkiej, którą z miłą chęcią bym jeszcze kiedyś odwiedził. Bo widać, że ma duży potencjał widokowy w stronę Tatr, niestety my za wiele nie zobaczyliśmy.
Za chwilę wchodzimy do lasu, nastaje ciemność i trzeba było bardzo uważać, bo nigdzie tu nie wspomniałem o gorczańskim błocie, którego było co niemiara, a po tym deszczu jeszcze się to bardzo skumulowało. Dlatego też jeszcze zejście bardzo się wydłużyło z tego co pamiętam, ale w końcu docieramy do Łopusznej i kończymy ten górski i uroczy dzień.
Teraz już też wiem, czemu nie pojechaliśmy wtedy w Pieniny, bo w sumie to wyjazd miał być w Tatry i w ten sposób w Tatrach bylibyśmy tylko raz, a dwa razy poza nimi. A z racji tego, że Magda wtedy to tylko Tatroholiczka była, więc za dużo tego by było. Zresztą ja też wtedy byłem nastawiony na Tatry.
Cieszyło mnie też to, że pokażę komuś jakieś nowe góry, chociaż nie spodziewałem się, że aż tak jej się spodobają, a spodobały się bardzo. Co cieszyło podwójnie.
Rano podjechaliśmy autem z Zakopanego do Łopusznej i stamtąd ruszamy kawałek niebieskim szlakiem, by za chwilę odbić na czarny w stronę Pucułowskiego Stawku. W sumie wycieczka miała bliźniaczo przypominać naszą trasę z pierwszego zlotu tego forum i przynajmniej do Turbacza tak było. Z powrotem chyba też, tylko już nie pamiętam jak wtedy na zlocie schodziliśmy, poza tym się zgubiliśmy, więc z pewnością schodziliśmy trochę inaczej. Bo tym razem wszystko poszło zgodnie z planem.
No ale zaczynamy iść.
To był 16 października i myślałem, że jesień będzie bardziej intensywna, ale nie do końca tak było. Wydawało mi się, że na zlocie, pomimo, że był kilka dni później jakby, bo coś koło 20 października, to było bardziej jesiennie. No ale w każdym roku to pewnie inaczej wygląda.
Na początku w lesie prezentowało się to tak:
Po wyjściu z lasu było tak:
Tu oczywiście trzeba było zboczyć ze szlaku, żeby odwiedzić uroczy Pucułowski Stawek. Na zlocie o wiele ładniej się to prezentowało, ale i tak nie było źle. Miejsce jest naprawdę piękne, spędziliśmy tam chyba przeszło godzinkę i nie chciało się stamtąd ruszać.
Tatry generalnie było widać, ale nie zrobiłem żadnych przybliżeń, a na takich zdjęciach ciężko je dojrzeć. Ale na prawdę tam były. Magda zrobiła przybliżenie to widziałem, że są.
O tutaj nawet dobrze widać Tatry, to nie chmury, to Tatry.
Pięknie było, ale czas ruszać dalej. Długo tośmy nie pochodzili, bo za chwilę kolejne sielankowe miejsce, gdzie nie pozostaje nic innego jak zrobić przerwę, przy drewnianej chatce.
Widoki z okna też ładne.
Przed chatką stół też piękna sprawa, nic tylko zjeść sobie śniadanko. Tak też uczyniliśmy.
W końcu i tu trzeba było zakończyć te przyjemności i w końcu się ruszyć. Tak też udaliśmy się w stronę Kiczory.
Po drodze się już chyba nigdzie nie zatrzymując tylko robiąc szybkie zdjęcia, aż do Hali Długiej, na którą niebawem wychodzimy.
Tam niby od razu widać schronisko, ale trochę nam to zeszło, zanim do niego doszliśmy, oczywiście przez zdjęcia.
W końcu udaje się i docieramy.
Szału niestety nie ma, Tatry ledwo widać, ale i tak jest piękne. Cicho, spokojnie i sielankowo. W sumie to był czwartek, w dodatku październik, to nie ma się czemu dziwić. Pomimo, że słońca za bardzo nie było, to pamiętam, że było ciepło i siedzieliśmy na zewnątrz, a oprócz nas tylko jedna osoba tam była.
Nadszedł czas zdobyć szczyt, tak byle zdobyć i zaliczyć. Bo ze szczytu normalnie to widoki gorsze niż spod schroniska, a w taką pogodę to już w ogóle nie za bardzo było na co liczyć, ale i tak sobie weszliśmy, w końcu to rzut beretem.
Potem postanawiamy się jeszcze wybrać pod Szałasowy Ołtarz.
Tam też sielankowo, ludzi żadnych. Potem powrót pod schronisko. Tam przebijały się niemrawo jakieś Tatry.
Następnie udajemy się niebieskim szlakiem na dół. Po drodze zaczyna padać deszcz dosyć mocno, zanim to się dzieje, na niebie pojawiają się dosyć ciekawe kolorki i wszystko takie jakieś inaczej oświetlone.
Na szczęście dosyć szybko przestaje, ale lada moment zrobi się ciemno. Jeszcze zanim się zrobiło, to docieramy na jakąś polanę w okolicach Bukowiny Waskmundzkiej, którą z miłą chęcią bym jeszcze kiedyś odwiedził. Bo widać, że ma duży potencjał widokowy w stronę Tatr, niestety my za wiele nie zobaczyliśmy.
Za chwilę wchodzimy do lasu, nastaje ciemność i trzeba było bardzo uważać, bo nigdzie tu nie wspomniałem o gorczańskim błocie, którego było co niemiara, a po tym deszczu jeszcze się to bardzo skumulowało. Dlatego też jeszcze zejście bardzo się wydłużyło z tego co pamiętam, ale w końcu docieramy do Łopusznej i kończymy ten górski i uroczy dzień.
Ostatnio zmieniony 2020-02-29, 23:22 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Kolejny forumowicz udaje się w góry - "byle zdobyć i zaliczyć". A gdzie czas na przyjemności?
"i tak sobie weszliśmy, w końcu to rzut beretem" - przekonałeś mnie, muszę kupić beret. I zgolić wąs.
"i tak sobie weszliśmy, w końcu to rzut beretem" - przekonałeś mnie, muszę kupić beret. I zgolić wąs.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Wiolcia pisze:y mnie tym Turbaczem nie denerwuj, bo dziś miałam tam być, plecaki spakowane, budzik na rano nastawiony i - klapa!
A dzisiaj w ogóle była pogoda na góry? Bo w mieście to za ciekawie nie wyglądało, przynajmniej u mnie, więc może nie ma czego żałować. Turbacz nie ucieknie.
ceper pisze:Kolejny forumowicz udaje się w góry - "byle zdobyć i zaliczyć". A gdzie czas na przyjemności?
Owszem, było to moje bodajże szóste zaliczenie Turbacza i nieostatnie. A beret polecam, moherowy oczywiście.
Vision pisze:Wiolcia pisze:y mnie tym Turbaczem nie denerwuj, bo dziś miałam tam być, plecaki spakowane, budzik na rano nastawiony i - klapa!
A dzisiaj w ogóle była pogoda na góry? Bo w mieście to za ciekawie nie wyglądało, przynajmniej u mnie, więc może nie ma czego żałować. Turbacz nie ucieknie.
No właśnie może uciec, bo miał być biegówkowy, a zima z każdym dniem będzie w odwrocie. Do południa na Turbaczu nawet słońce się pokazało, więc warunki nie były takie złe. Zresztą w Gorce wybieram się już od dawna i wybrać nie mogę, więc tym bardziej szkoda. Ale mówi się trudno.
Vision pisze:Wiolcia pisze:No właśnie może uciec, bo miał być biegówkowy, a zima z każdym dniem będzie w odwrocie.
To jakaś nowość u Ciebie? Bo nie pamiętam takiej formy aktywności póki co? Albo coś przeoczyłem.
Nowość. Dwa lata temu po raz pierwszy spróbowaliśmy i z każdym rokiem próbujemy coraz więcej. To na razie początki, ale biegówki są super! Znaczy nie takie typowe, do biegania, raczej do chodzenia po górach. Polecam!
Sebastian pisze:takie trochę biegówki, trochę skitury?
Tak jakby. To narty Offtrack.
Vision pisze:Mnie właśnie zawsze interesowały skitury, ale póki co to pieśń przyszłości, chyba najwcześniej po 40-ce się to wydarzy.
Skitury to już cięższy kaliber. Na nartach zjazdowych raz w życiu byłam, bez powodzenia, a skiturowcy lubią sobie tak zjeżdżać poza szlakami. To chyba nie dla mnie.
Mam trochę dyplomów z obozów narciarskich (wierzycie na słowo?) oraz szkoły średniej (tylko biegówki - zawody wojewódzkie). Ostatnio biegałem parę razy w Izerach (Jakuszyce, Bedřichov), trochę na agro...Wiolcia pisze:Na nartach zjazdowych raz w życiu byłam, bez powodzenia
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Vision pisze:Mnie właśnie zawsze interesowały skitury, ale póki co to pieśń przyszłości, chyba najwcześniej po 40-ce się to wydarzy.
Jeździsz na nartach/umiesz/,że myślisz o turach.Gdzie je wykorzystasz?
Wiolcia pisze:To narty Offtrack.
Backountry,to może być rozwiązanie.Nartki tanie,lekkie,na początek podchodzić ,pozjeżdżać ,mają łuskę więc brak problemu na podejściu, nie zakładasz i sciągasz foki.
marekw pisze:Wiolcia pisze:To narty Offtrack.
Backountry,to może być rozwiązanie.Nartki tanie,lekkie,na początek podchodzić ,pozjeżdżać ,mają łuskę więc brak problemu na podejściu, nie zakładasz i sciągasz foki.
Tak, offtracki to coś w typie backcountry. Dla nas najlepsza opcja na Beskidy. Choć takie tanie nie są, droższe od klasycznych biegówek. Ale zawsze można wypożyczyć na początek, by sprawdzić, co nam najlepiej pasuje.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 68 gości