sokół pisze:Sokołek grał kilka lat w kapeli. I do tego pisał teksty. Zagrałem też w życiu kilkanaście koncertów, w tym jeden na podwórku dla około setki osób, raz zapełniliśmy też po brzegi lokalną knajpę, ale potem kapela się rozpadła, bo trafiłem na złą kobietę, która kazała mi skończyć z życiem rockmena. A ja głupi, posłuchałem.
Chłopaki, każdy z osobna, nagrali potem swoje płyty. Ja nie miałem niestety takiej okazji.
Wiesz, chodziło mi o zrozumienie tego, że coś, co wydaje nam się często puste, proste, mało ambitne, dla drugiej osoby może być czymś wręcz odwrotnym. I to, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile ktoś włożył siebie, zaangażowania i serca, w coś co nam się nie podoba. Bo po prostu się tym nie interesujemy. I jak najbardziej może to być dla nas brzydkie, nam się nie podobać, ale na prawdę nie widzę potrzeby co chwilę tego wyrażać, a tym bardziej naśmiewać się z tego.
To są takie odwieczne walki na wielu forach, co jest lepsze. Jedni lubią tylko muzykę z prawdziwych instrumentów, inni elektroniczną. Co jest lepsze? Ja takiej oceny się nie podejmę, pomimo, że słucham tej drugiej. I też często słyszę jakie to puste, mało ambitne, proste. Ale z racji, że to też tworzyłem, to wiem, że to takie proste nie jest i w wielu przypadkach może być nawet o wiele trudniejsze i o wiele bardziej czasochłonne niż ta muzyka z prawdziwych instrumentów. Akurat muzyka której słucham na co dzień charakteryzuje się nieporównywalną ilością dźwięków do tej co tu większość słucha. Po prostu jest ich dużo więcej i w większości przypadków za każdy z tych dźwięków odpowiada jedna osoba, cały utwór jest tylko ich dziełem. W zespołach każda osoba odpowiada za poszczególne dźwięki. Często też słyszałem, że to jakieś składanie muzyki z klocków czyli sampli. To chyba na jakimś poziomie amatorskim, albo u jakichś 14-15 latków. Bo normalnie robi się to na wirtualnych instrumentach i cała melodia i praktycznie każdy dźwięk jest Twoim dziełem. I końcowe brzmienie każdego z dźwięków zależy od autora. Dlatego nie podejmuję się takiej oceny, co jest prostsze co trudniejsze, co bardziej czy mniej ambitne. Pod jednymi względami wg mnie w tej bardziej prawdziwej i naturalnej że tak powiem muzyce będzie trudniej, zaś pod innymi w tej drugiej jest trudniej.
To samo tyczy się fotografii. Na jednym z for była zażarta dyskusja na ten temat, bo ktoś twierdził, że zdjęcia jedzenia to nie żadne zdjęcia. Że to takie proste, mało ambitne. Wyreżyserowana scena, sztuczne oświetlenie itp. I że z fotografią krajobrazu i prawdziwymi dziełami nie ma nawet co porównywać. Ja miałem mieszane uczucia. Na pierwszy rzut myślałem podobnie. I przede wszystkim, że zdjęcia krajobrazu wymagają o wiele więcej pracy i poświęcenia, dopóki nie spróbowałem tego drugiego. Owszem nie do końca taką fotografię czuję, co mi też utrudnia, ale na prawdę podziwiam tych ludzi, co to jedzenie fotografują. Bo w wielu względach ta fotografia jest dla mnie o wiele trudniejsza, ale przede wszystkim dużo bardziej czasochłonna. W zdjęciach krajobrazu, nie muszę sobie aranżować sceny, fotografuję to co zostanę, natura robi to za mnie, ja sobie tylko pstrykam. Owszem trzeba się czasem sporo poświęcić, wstać wcześnie, dojechać, dojść czy wdrapać się w dane miejsce. Odpowiednio ustawić aparat, pomyśleć nad kadrem itp. No ale jednak tej sceny nie trzeba sobie reżyserować. W fotografii studyjnej jednak sporo pod tym względem trzeba się napracować. Światło... fakt, można sobie ustawić wedle uznania, żeby osiągnąć fajny efekt i nie mamy zbyt dużo ograniczeń w przeciwieństwie do fotografii krajobrazu, gdzie światła sobie sami nie ustawimy, tylko trzeba liczyć na szczęście i na to co się zastanie. Ale też nawet to sztuczne światło trzeba sobie umieć ustawić i mieć sporą wiedzę na ten temat. O samej scenie już nie wspomnę, układanie tego wszystkiego, żeby to jakoś w tym kadrze wyglądało, nie jest proste, też trzeba to umieć, dobrać odpowiednie kolory i wiele różnych innych rzeczy, jakoś ten kadr ciekawie wypełnić. Ale przede wszystkim też mieć jakiś talent i zmysł artystyczny. I na prawdę to proste nie jest. Jeszcze w przypadku jedzenia, to co chwile coś Ci się ubrudzi, w międzyczasie naużerasz się ze sprzątaniem, wycieraniem szmatą itp. żeby móc przejść do następnej sceny. Potem jeszcze czeka Cię mycie naczyń, czy pranie itp. rzeczy. Dlatego też nawet jak mi się jakaś fotografia nie podoba i jej kompletnie nie czuję, to jej tak negatywnie nie oceniam. Bo zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś mógł włożyć w nią dużo więcej siebie i zadać sobie o wiele więcej trudu niż ktoś inny przy mega pięknych zdjęciach krajobrazu.