IV OFICJALNY ZLOT FORUM GÓRY BEZ GRANIC
Ja na szybko wrzucam zdjęcie grupowe.
Oczywiście to nie pełny skład. Reszta pewnie coś robiła zakazanego w tym momencie (nie widzę Dobromiła, więc domyślam się co ). Mam chyba 5 zdjęć, a na każdym Opawski śpi
Oczywiście to nie pełny skład. Reszta pewnie coś robiła zakazanego w tym momencie (nie widzę Dobromiła, więc domyślam się co ). Mam chyba 5 zdjęć, a na każdym Opawski śpi
Ostatnio zmieniony 2018-09-09, 22:57 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
sprocket73 pisze:Bardzo kulturalne spotkanie.
W rzeczy samej.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Chciałem przeprosić wszystkich, którym me towarzystwo nie było po drodze i zawiedli się srodze.
Primo: kto odpowiada za sobotnią niepogodę? Jest też tego plus, że patrzyłem tylko na 30m i skupiałem się na współtowarzyszach niedoli, którzy również mokli i nie mieli widoków pierwszego dnia.
Secundo: standard turystyczny chatki - nie licząc 8-minutowego pobytu w "Chyzie u Bacy", to mój nowy rekord wytrzymałości, czego nie spodziewała się żona i teściowa. Zaliczyłem glebę (wykładzina dywanowa, a po wczesnym wyjściu Wioli, nawet miejsce na łóżku i z pół godziny się zdrzemnąłem). Tyleż samo poprzedniej nocy, wszak cieszyłem się na ten wyjazd.
Tertio: Pudelek piszący naukowe relacje, zaś w chatce używający języka tak zrozumiałego i soczystego.
Były też pozytywy:
- TNT - tu jedynie potwierdziło się me przekonanie z virtualnego świata: spokój, opanowanie, humor (mam lepszy),
- Państwo sprocketowie + Tobi; trudno mi teraz będzie komentować jego relacje grą słów,
- organizatorzy: vidraru, sokół i darkheush, jeśli pisali tyle samo z innymi uczestnikami co ze mną, to odwalili co najmniej miesięczną szychtę; trudy organizacji widać było zwłaszcza drugiego dnia, chociaż vidraru rześko wstała, ale kobiety mają więcej energii niż faceci,
- trzech tenorów: Dobromił, darkheush i ... Pudelek; nie wiedziałem, że Pudelek też ma talent w tej dziedzinie, zaś Dobromił - niech żałują Ci, którzy nie przybyli na zlot.
Dzięki sokole za miłe towarzystwo na szlaku oraz mój dowcip, którym wprowadziłem w osłupienie pozostałych współtowarzyszy. Ich mina bezcenna, zaś TNT tylko potwierdził me przypuszczenia (właściwa reakcja znana mi z jego relacji) - super gość - nie będę się powtarzał.
Nadawał tempa nie tylko na szlaku, a w chatce dominował. Musiało to być to męczące (mam parę fotek, ale to RODO...), więc udał się (chyba) na krótki spoczynek. Wrócił ze zdwojoną energią. Ja po godzinie trzeciej udałem się na spoczynek, ale odgłosy dobrej zabawy z dołu nadal docierały.
Primo: kto odpowiada za sobotnią niepogodę? Jest też tego plus, że patrzyłem tylko na 30m i skupiałem się na współtowarzyszach niedoli, którzy również mokli i nie mieli widoków pierwszego dnia.
Secundo: standard turystyczny chatki - nie licząc 8-minutowego pobytu w "Chyzie u Bacy", to mój nowy rekord wytrzymałości, czego nie spodziewała się żona i teściowa. Zaliczyłem glebę (wykładzina dywanowa, a po wczesnym wyjściu Wioli, nawet miejsce na łóżku i z pół godziny się zdrzemnąłem). Tyleż samo poprzedniej nocy, wszak cieszyłem się na ten wyjazd.
Tertio: Pudelek piszący naukowe relacje, zaś w chatce używający języka tak zrozumiałego i soczystego.
Były też pozytywy:
- TNT - tu jedynie potwierdziło się me przekonanie z virtualnego świata: spokój, opanowanie, humor (mam lepszy),
- Państwo sprocketowie + Tobi; trudno mi teraz będzie komentować jego relacje grą słów,
- organizatorzy: vidraru, sokół i darkheush, jeśli pisali tyle samo z innymi uczestnikami co ze mną, to odwalili co najmniej miesięczną szychtę; trudy organizacji widać było zwłaszcza drugiego dnia, chociaż vidraru rześko wstała, ale kobiety mają więcej energii niż faceci,
- trzech tenorów: Dobromił, darkheush i ... Pudelek; nie wiedziałem, że Pudelek też ma talent w tej dziedzinie, zaś Dobromił - niech żałują Ci, którzy nie przybyli na zlot.
Dzięki sokole za miłe towarzystwo na szlaku oraz mój dowcip, którym wprowadziłem w osłupienie pozostałych współtowarzyszy. Ich mina bezcenna, zaś TNT tylko potwierdził me przypuszczenia (właściwa reakcja znana mi z jego relacji) - super gość - nie będę się powtarzał.
Dobromił to dusza towarzystwa. Już po 5 minut od wyjścia z Porąbki na pierwszym wypłaszczeniu zaproponował słodką herbatkę w ramach aklimatyzacji - degustacji nie odmówiłem sobie, była smaczna.Pudelek pisze:nie widzę Dobromiła, więc domyślam się co
Nadawał tempa nie tylko na szlaku, a w chatce dominował. Musiało to być to męczące (mam parę fotek, ale to RODO...), więc udał się (chyba) na krótki spoczynek. Wrócił ze zdwojoną energią. Ja po godzinie trzeciej udałem się na spoczynek, ale odgłosy dobrej zabawy z dołu nadal docierały.
Ostatnio zmieniony 2018-09-10, 09:17 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Zaliczyłem glebę (wykładzina dywanowa, a po wczesnym wyjściu Wioli, nawet miejsce na łóżku i z pół godziny się zdrzemnąłem).
Nie chcę nic mówić, ale spałeś na dywanie obok wolnego dużego łóżka. Trzeba się było po prostu na nim walnąć. Bo moje było cały czas wolne, a jak szedłem spać to właśnie Wiolcia wychodziła.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Oznaką zajętości miejscówki był plecak na niej leżący. Nie chciałem zasnąć na zarezerwowanym łożu i potem je współdzielić. Chociaż mogłem odwrócić się do spadu dachu newralgiczną częścią ciała.
Sprocket późnym wieczorem czegoś odmawiał swej Ukochanej (nie dosłyszałem), więc była większa pokusa.
"Zarezerwowałem" sobie kanapę na dole zostawiając plecak, ale w obliczu przeciągającej się zabawy udałem się na górę. 2 noce z rzędu z półgodzinnym snem to jest to, czego pragnie ceper.
Sprocket późnym wieczorem czegoś odmawiał swej Ukochanej (nie dosłyszałem), więc była większa pokusa.
"Zarezerwowałem" sobie kanapę na dole zostawiając plecak, ale w obliczu przeciągającej się zabawy udałem się na górę. 2 noce z rzędu z półgodzinnym snem to jest to, czego pragnie ceper.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Na potrójną forumowicze docierali ze wszystkich stron świata, niczym marsz gwiaździsty, niczym pielgrzymka do Częstochowy. Na zdjęciu grupa szturmowa zachód. Z lekkim poślizgiem czasowym, spowodowanym przedłużającą się mszą, wyruszyliśmy z Porąbki.
Przystanków było wiele. Pierwszy tuż za Porąbką. Mieliśmy taką zasadę, że na każdym wypłaszczeniu był przystanek. Przystanki były też aby przeczekać deszcz, aby zebrać w kupie rozciągniętą grupę. Ogólnie same przystanki. A na przystankach popijaliśmy tztrzańską herbatkę z niekończącej się cudownej butelki oraz byliśmy narkotyzowani przez Sokoła za pomocą tabaki.
Było cięzko. Podejście pod Kiczerę - masakra. Padało, choć innym grupom padało nawet bardziej.
Za Kiczerą zaczęło się rozpogadzać, choć prawdę mówiąc zauważyłem to dopiero na zdjęciach. Widocznie zaszkodziła mi ceprowa cytrynówka i na żywo tego nie zobaczyłem, albo zobaczyłem ale od razu zapomniałem.
Natomiast pamiętam, że szczytowałem z Wiolcią na pozaszlakowym wariancie przebiegającym przez Małą Cisową Grapę. Nikt oprócz Wiolci nie chciał iść tam ze mną - niech żałują. Zdjęcie właśnie z podejścia pod Grapę.
Planowany czas dojścia do chatki troszkę przekroczyliśmy, ale walczyliśmy dzielnie i udało się dojść po jasnemu. Na Potrójnej niektórzy mogli zobaczyć ciekawy "zamglony" zachód.
No a potem część oficjalna.
Moja fotka grupowa, z niepełnym składem, ale trudno się było jakoś zorganizować do zdjęcia...
Było sporo czasu na ciekawe rozmowy, ze wszystkimi. Tutaj jesteśmy świadkiem krótkiego kursu fotograficznego prowadzonego przez Roberta - najlepszego forumowego fotografa.
Jak widać mimo przynależności do różnych narodowości można się razem bawić...
Klimat chatki sprzyjał imprezowaniu. Było ognisko, śpiewy, rozmowy. Alkoholu niewiele, ale nie zaprzeczam - był, po tym można poznać kulturalnych ludzi.
Ponieważ połowa forumowiczów ma wypasione lustrzanki, wszyscy chcieli fotografować wschód. Jak przyszło co do czego, okazało się, że słońce wstało za wcześnie. Mnie się udało trochę spóźnić, niektórzy nie dotarli w ogóle.
Pogoda z rana cudna, bardzo ciepło... wspaniale!
Fajne były pajęczynki. Robiła się w nich tęcza...
A z bliska... kosmos...
W dolinach mgiełki.
Nacieszywszy moją wrażliwą na piękno duszę wróciłem do chatki, a tam już wszyscy wstali i wypoczęci, w doskonałych nastrojach jedzą śniadanko. Dla chętnych była jeszcze doskonała whiskey.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się w drogę powrotną. Podziwialiśmy widoki.
Bukowy las pod Wielką Bukową.
Widok na Jawornicę z podejścia na Małą Bukową.
Wygląda to jak czysta sielanka, ale jednak szło się ciężko. Wiele kilometrów w nogach i trochę mniej snu niż zalecane 8 godzin, dało się we znaki naszym nie najmłodszym organizmom. Na szczęście mieliśmy po drodze kapliczkę ze świętym źródełkiem, która bardzo pomogła potrzebującym.
Widoki z Trzonki.
Kończymy. Zejście do Porąbki.
Oficjalnie zlot zakończył się kolejną mszą... ale to chyba nikogo nie dziwi.
******************************************
Jeszcze chciałem prywatnie od siebie przyznać 3 tytuły. Oczywiście przepraszam wszystkich, których tu pominę, o każdym można by wiele dobrego napisać, ale trzeba się czasem ograniczyć, żeby kogoś wyróżnić.
Tytuł cicha woda brzegi rwie przyznaję dla: marekw. Marek zaskoczył chyba wszystkich, bo na forum wcale się nie wyróżnia. Na miejscu również nie pchał się przed szereg. Pewnie wielu nawet nie zauważyło, jak dobrze Marek był przygotowany do zlotu. Widzieliście jak podkładał dyskretnie słoiczki z grzybkami? A czyja była whiskey drugiego dnia? I to wcale nie znaczy, że pierwszego nic nie postawił... bo postawił. A jaki miał cudowny makijaż... najstarszy zlotowicz, a wyglądał jak przed 40-stką (był konkurs w tym temacie).
Tytuł najsympatyczniejszy forumowicz przyznaję dla: ceper. Po tym co Ceper wyczyniał przed zlotem miałem już dość i chyba inni też. Naprawdę wzbijał się na wyżyny swojej ceprowej beznadziejności. Na żywo - zupełnie inny człowiek. Miły, sympatyczny, niepijący. Z forumowej bucowatości zostało jakieś 10%... no może 15% Zajadali się ludziska ceprowymi pałkami, delektowali cytrynówką. Nawet do wciągania tabaki Ceper był gotowy pogan rozdawać, żeby fachowo wciągać i nie brudzić nosa. A na sam koniec po piwku rozdał i konkurs na miss i mistera z cennymi nagrodami zorganizował (tu się trochę zawiodłem, że nie wygrałem, ale może to i dobrze, że nie jestem w Cepra typie ).
Tytuł najbardziej kulturalny forumowicz przyznaję dla: Dobromił. Tu chyba nie ma żadnych wątpliwości. Zalety Dobromiła mógłbym długo wyliczać. Przewińcie na szybko na pierwsze zdjęcie - widzicie Dobromiła, wzbudza szacunek, widać, że jest liderem. To Dobromił przyniósł tatrzańską herbatkę - bezdyskusyjnie najbardziej wykwintny alkohol na zlocie (a były same wykwintne, bo poziom kultury był bardzo wysoki). To Dobromił szukał wypłaszczeń na przystanki, żeby cała grupa miała dobrze. To Dobromił był tą jedyną chyba osobą, która nie żartowała z Cepra i nie powiedział mu żadnej przykrej rzeczy. To na Dobromiła najlepiej podziałała woda ze świętego źródełka, bo to on najlepiej wiedział jak należy z niej korzystać (po kontakcie z wodą, przysiadł przy kapliczce i w skupieniu oddał się duchowej medytacji).
Przystanków było wiele. Pierwszy tuż za Porąbką. Mieliśmy taką zasadę, że na każdym wypłaszczeniu był przystanek. Przystanki były też aby przeczekać deszcz, aby zebrać w kupie rozciągniętą grupę. Ogólnie same przystanki. A na przystankach popijaliśmy tztrzańską herbatkę z niekończącej się cudownej butelki oraz byliśmy narkotyzowani przez Sokoła za pomocą tabaki.
Było cięzko. Podejście pod Kiczerę - masakra. Padało, choć innym grupom padało nawet bardziej.
Za Kiczerą zaczęło się rozpogadzać, choć prawdę mówiąc zauważyłem to dopiero na zdjęciach. Widocznie zaszkodziła mi ceprowa cytrynówka i na żywo tego nie zobaczyłem, albo zobaczyłem ale od razu zapomniałem.
Natomiast pamiętam, że szczytowałem z Wiolcią na pozaszlakowym wariancie przebiegającym przez Małą Cisową Grapę. Nikt oprócz Wiolci nie chciał iść tam ze mną - niech żałują. Zdjęcie właśnie z podejścia pod Grapę.
Planowany czas dojścia do chatki troszkę przekroczyliśmy, ale walczyliśmy dzielnie i udało się dojść po jasnemu. Na Potrójnej niektórzy mogli zobaczyć ciekawy "zamglony" zachód.
No a potem część oficjalna.
Moja fotka grupowa, z niepełnym składem, ale trudno się było jakoś zorganizować do zdjęcia...
Było sporo czasu na ciekawe rozmowy, ze wszystkimi. Tutaj jesteśmy świadkiem krótkiego kursu fotograficznego prowadzonego przez Roberta - najlepszego forumowego fotografa.
Jak widać mimo przynależności do różnych narodowości można się razem bawić...
Klimat chatki sprzyjał imprezowaniu. Było ognisko, śpiewy, rozmowy. Alkoholu niewiele, ale nie zaprzeczam - był, po tym można poznać kulturalnych ludzi.
Ponieważ połowa forumowiczów ma wypasione lustrzanki, wszyscy chcieli fotografować wschód. Jak przyszło co do czego, okazało się, że słońce wstało za wcześnie. Mnie się udało trochę spóźnić, niektórzy nie dotarli w ogóle.
Pogoda z rana cudna, bardzo ciepło... wspaniale!
Fajne były pajęczynki. Robiła się w nich tęcza...
A z bliska... kosmos...
W dolinach mgiełki.
Nacieszywszy moją wrażliwą na piękno duszę wróciłem do chatki, a tam już wszyscy wstali i wypoczęci, w doskonałych nastrojach jedzą śniadanko. Dla chętnych była jeszcze doskonała whiskey.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się w drogę powrotną. Podziwialiśmy widoki.
Bukowy las pod Wielką Bukową.
Widok na Jawornicę z podejścia na Małą Bukową.
Wygląda to jak czysta sielanka, ale jednak szło się ciężko. Wiele kilometrów w nogach i trochę mniej snu niż zalecane 8 godzin, dało się we znaki naszym nie najmłodszym organizmom. Na szczęście mieliśmy po drodze kapliczkę ze świętym źródełkiem, która bardzo pomogła potrzebującym.
Widoki z Trzonki.
Kończymy. Zejście do Porąbki.
Oficjalnie zlot zakończył się kolejną mszą... ale to chyba nikogo nie dziwi.
******************************************
Jeszcze chciałem prywatnie od siebie przyznać 3 tytuły. Oczywiście przepraszam wszystkich, których tu pominę, o każdym można by wiele dobrego napisać, ale trzeba się czasem ograniczyć, żeby kogoś wyróżnić.
Tytuł cicha woda brzegi rwie przyznaję dla: marekw. Marek zaskoczył chyba wszystkich, bo na forum wcale się nie wyróżnia. Na miejscu również nie pchał się przed szereg. Pewnie wielu nawet nie zauważyło, jak dobrze Marek był przygotowany do zlotu. Widzieliście jak podkładał dyskretnie słoiczki z grzybkami? A czyja była whiskey drugiego dnia? I to wcale nie znaczy, że pierwszego nic nie postawił... bo postawił. A jaki miał cudowny makijaż... najstarszy zlotowicz, a wyglądał jak przed 40-stką (był konkurs w tym temacie).
Tytuł najsympatyczniejszy forumowicz przyznaję dla: ceper. Po tym co Ceper wyczyniał przed zlotem miałem już dość i chyba inni też. Naprawdę wzbijał się na wyżyny swojej ceprowej beznadziejności. Na żywo - zupełnie inny człowiek. Miły, sympatyczny, niepijący. Z forumowej bucowatości zostało jakieś 10%... no może 15% Zajadali się ludziska ceprowymi pałkami, delektowali cytrynówką. Nawet do wciągania tabaki Ceper był gotowy pogan rozdawać, żeby fachowo wciągać i nie brudzić nosa. A na sam koniec po piwku rozdał i konkurs na miss i mistera z cennymi nagrodami zorganizował (tu się trochę zawiodłem, że nie wygrałem, ale może to i dobrze, że nie jestem w Cepra typie ).
Tytuł najbardziej kulturalny forumowicz przyznaję dla: Dobromił. Tu chyba nie ma żadnych wątpliwości. Zalety Dobromiła mógłbym długo wyliczać. Przewińcie na szybko na pierwsze zdjęcie - widzicie Dobromiła, wzbudza szacunek, widać, że jest liderem. To Dobromił przyniósł tatrzańską herbatkę - bezdyskusyjnie najbardziej wykwintny alkohol na zlocie (a były same wykwintne, bo poziom kultury był bardzo wysoki). To Dobromił szukał wypłaszczeń na przystanki, żeby cała grupa miała dobrze. To Dobromił był tą jedyną chyba osobą, która nie żartowała z Cepra i nie powiedział mu żadnej przykrej rzeczy. To na Dobromiła najlepiej podziałała woda ze świętego źródełka, bo to on najlepiej wiedział jak należy z niej korzystać (po kontakcie z wodą, przysiadł przy kapliczce i w skupieniu oddał się duchowej medytacji).
Ostatnio zmieniony 2018-09-10, 11:39 przez sprocket73, łącznie zmieniany 4 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Wszystkich nakłaniałem do degustacji, Tobie też proponowałem - zostało kilkanaście sztuk. Nic na siłę, taki sokół tez odmówił. Całego kuraka to wciągnąłby nosem, ale na pałki nie będzie się rozdrabniał.laynn pisze:Za to nie miałem okazji spróbować słynnych pałek. Nikt mi ich nie zaproponował
Na następny zlot zapuść włosy jak Pudelek, szanse wzrosną.sprocket73 pisze:konkurs na miss i mistera z cennymi nagrodami zorganizował (tu się trochę zawiodłem, że nie wygrałem
Tu spotkał mnie zawód - chłopak już się przełamywał, by przemówić do mnie i bliski był zwycięstwa na mistera zlotu (komisja była jednoosobowa i subiektywna).sprocket73 pisze:To Dobromił był tą jedyną chyba osobą, która nie żartowała z Cepra
Ostatnio zmieniony 2018-09-10, 11:54 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Zazdroszczę Wam uczestnikom tej grupy szturmowej. Przynajmniej mieliście cel w przerwach. Ja podczas moich przerw widziałem wilki w około dlatego udało mi się czas mapowy sporo poprawić .
Zdjęcie o różnych narodowości kradnę.
Zapomniałem powiedzieć, że miło mi było poznać tych, których znałem jedynie wirtualnie. Brawo dla Basi, Darka i sokoła za organizację 🙂
Zdjęcie o różnych narodowości kradnę.
Zapomniałem powiedzieć, że miło mi było poznać tych, których znałem jedynie wirtualnie. Brawo dla Basi, Darka i sokoła za organizację 🙂
Ostatnio zmieniony 2018-09-10, 15:13 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości