Na potrójną forumowicze docierali ze wszystkich stron świata, niczym marsz gwiaździsty, niczym pielgrzymka do Częstochowy. Na zdjęciu grupa szturmowa zachód. Z lekkim poślizgiem czasowym, spowodowanym przedłużającą się mszą, wyruszyliśmy z Porąbki.
Przystanków było wiele. Pierwszy tuż za Porąbką. Mieliśmy taką zasadę, że na każdym wypłaszczeniu był przystanek. Przystanki były też aby przeczekać deszcz, aby zebrać w kupie rozciągniętą grupę. Ogólnie same przystanki. A na przystankach popijaliśmy tztrzańską herbatkę z niekończącej się cudownej butelki oraz byliśmy narkotyzowani przez Sokoła za pomocą tabaki.
Było cięzko. Podejście pod Kiczerę - masakra. Padało, choć innym grupom padało nawet bardziej.
Za Kiczerą zaczęło się rozpogadzać, choć prawdę mówiąc zauważyłem to dopiero na zdjęciach. Widocznie zaszkodziła mi ceprowa cytrynówka i na żywo tego nie zobaczyłem, albo zobaczyłem ale od razu zapomniałem.
Natomiast pamiętam, że szczytowałem z Wiolcią na pozaszlakowym wariancie przebiegającym przez Małą Cisową Grapę. Nikt oprócz Wiolci nie chciał iść tam ze mną - niech żałują. Zdjęcie właśnie z podejścia pod Grapę.
Planowany czas dojścia do chatki troszkę przekroczyliśmy, ale walczyliśmy dzielnie i udało się dojść po jasnemu. Na Potrójnej niektórzy mogli zobaczyć ciekawy "zamglony" zachód.
No a potem część oficjalna.
Moja fotka grupowa, z niepełnym składem, ale trudno się było jakoś zorganizować do zdjęcia...
Było sporo czasu na ciekawe rozmowy, ze wszystkimi. Tutaj jesteśmy świadkiem krótkiego kursu fotograficznego prowadzonego przez Roberta - najlepszego forumowego fotografa.
Jak widać mimo przynależności do różnych narodowości można się razem bawić...
Klimat chatki sprzyjał imprezowaniu. Było ognisko, śpiewy, rozmowy. Alkoholu niewiele, ale nie zaprzeczam - był, po tym można poznać kulturalnych ludzi.
Ponieważ połowa forumowiczów ma wypasione lustrzanki, wszyscy chcieli fotografować wschód. Jak przyszło co do czego, okazało się, że słońce wstało za wcześnie. Mnie się udało trochę spóźnić, niektórzy nie dotarli w ogóle.
Pogoda z rana cudna, bardzo ciepło... wspaniale!
Fajne były pajęczynki. Robiła się w nich tęcza...
A z bliska... kosmos...
W dolinach mgiełki.
Nacieszywszy moją wrażliwą na piękno duszę wróciłem do chatki, a tam już wszyscy wstali i wypoczęci, w doskonałych nastrojach jedzą śniadanko. Dla chętnych była jeszcze doskonała whiskey.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się w drogę powrotną. Podziwialiśmy widoki.
Bukowy las pod Wielką Bukową.
Widok na Jawornicę z podejścia na Małą Bukową.
Wygląda to jak czysta sielanka, ale jednak szło się ciężko. Wiele kilometrów w nogach i trochę mniej snu niż zalecane 8 godzin, dało się we znaki naszym nie najmłodszym organizmom. Na szczęście mieliśmy po drodze kapliczkę ze świętym źródełkiem, która bardzo pomogła potrzebującym.
Widoki z Trzonki.
Kończymy. Zejście do Porąbki.
Oficjalnie zlot zakończył się kolejną mszą... ale to chyba nikogo nie dziwi.
******************************************
Jeszcze chciałem prywatnie od siebie przyznać 3 tytuły. Oczywiście przepraszam wszystkich, których tu pominę, o każdym można by wiele dobrego napisać, ale trzeba się czasem ograniczyć, żeby kogoś wyróżnić.
Tytuł
cicha woda brzegi rwie przyznaję dla:
marekw. Marek zaskoczył chyba wszystkich, bo na forum wcale się nie wyróżnia. Na miejscu również nie pchał się przed szereg. Pewnie wielu nawet nie zauważyło, jak dobrze Marek był przygotowany do zlotu. Widzieliście jak podkładał dyskretnie słoiczki z grzybkami? A czyja była whiskey drugiego dnia? I to wcale nie znaczy, że pierwszego nic nie postawił... bo postawił. A jaki miał cudowny makijaż... najstarszy zlotowicz, a wyglądał jak przed 40-stką (był konkurs w tym temacie).
Tytuł
najsympatyczniejszy forumowicz przyznaję dla:
ceper. Po tym co Ceper wyczyniał przed zlotem miałem już dość i chyba inni też. Naprawdę wzbijał się na wyżyny swojej ceprowej beznadziejności. Na żywo - zupełnie inny człowiek. Miły, sympatyczny, niepijący. Z forumowej bucowatości zostało jakieś 10%... no może 15%
Zajadali się ludziska ceprowymi pałkami, delektowali cytrynówką. Nawet do wciągania tabaki Ceper był gotowy pogan rozdawać, żeby fachowo wciągać i nie brudzić nosa. A na sam koniec po piwku rozdał i konkurs na miss i mistera z cennymi nagrodami zorganizował (tu się trochę zawiodłem, że nie wygrałem, ale może to i dobrze, że nie jestem w Cepra typie
).
Tytuł
najbardziej kulturalny forumowicz przyznaję dla:
Dobromił. Tu chyba nie ma żadnych wątpliwości. Zalety Dobromiła mógłbym długo wyliczać. Przewińcie na szybko na pierwsze zdjęcie - widzicie Dobromiła, wzbudza szacunek, widać, że jest liderem. To Dobromił przyniósł tatrzańską herbatkę - bezdyskusyjnie najbardziej wykwintny alkohol na zlocie (a były same wykwintne, bo poziom kultury był bardzo wysoki). To Dobromił szukał wypłaszczeń na przystanki, żeby cała grupa miała dobrze. To Dobromił był tą jedyną chyba osobą, która nie żartowała z Cepra i nie powiedział mu żadnej przykrej rzeczy. To na Dobromiła najlepiej podziałała woda ze świętego źródełka, bo to on najlepiej wiedział jak należy z niej korzystać (po kontakcie z wodą, przysiadł przy kapliczce i w skupieniu oddał się duchowej medytacji).