III Zlot Chimalaja Team
: 2014-06-29, 18:07
Byliśmy! Wróciliśmy! Zdążyłam już na godzinkę paść ze zmęczenia na łóżku, ale na chwilę obecną powróciłam do żywych, ponieważ zaraz zaczyna się mecz
Zlot stawał w ostatnich dniach pod ogromnym znakiem zapytania, jednak pogoda i niezłomność Błażeja spowodowały, że udało nam się wybrać!
Dla mnie sobota zaczęła się o 3.30, kiedy to obudziłam się, aby godzinę później popędzić w stronę Krakowa. Tam wskoczyłam do samochodu Błażeja i już po 7.00 rozpoczęliśmy naszą przygodę, startując z Sopotni Wielkiej!
Widoczność niestety nie wgniatała w ziemię, ale dzień był ciepły i przyjemny. Przywitał nas mniej więcej tak:
Błażej dzielnie znosił moje towarzystwo. Pozwolił mi się nawet czasem wyprzedzić, więc mogłam mu pstryknąć jakąś fotę
Nasza trasa biegła przez Romankę i Rysiankę. Na tej ostatniej zrobiliśmy sobie popas, pożywiliśmy się zupami, nabraliśmy nowych sił i poszliśmy dalej w stronę Pilska.
Po drodze oczywiście zatrzymywaliśmy się na pstrykanie.
Napisaliśmy też do Pudla, który powiedział nam, że właśnie rusza ze Zwardonia
Trochę nas to zdziwiło, więc rzuciliśmy okiem na mapę i zmartwiliśmy się, że chyba jednak dzisiaj się nie spotkamy
Na Górze Pięciu Kopców zrobiliśmy jeszcze średniej jakości panoramy
Na Pilsku pstryknęliśmy siebie nawzajem...
...i ruszliśmy w stronę Schroniska na Hali Miziowej, gdzie czekała na nas nagroda w postaci piwka
Po drodze spotkaliśmy jeszcze Pudlową ekipę, co było bardzo dobrym znakiem na zbliżający się wieczór
Postanowiliśmy na nich poczekać już na Miziowej.
Tam spędziliśmy sporo czasu, ale w końcu nadeszła pora, aby dojść do miejsca docelowego.
Na Górowej mieliśmy miłą niespodziankę - przyszedł TNT, który jeszcze w okolicach popołudnia powiedział nam, że jednak go nie będzie. W tym jakże licznym składzie zajęliśmy swoje wspaniałe miejsce noclegowe i udaliśmy się na ognisko, na które jako jedyni przyszliśmy bez swojego drewna
... Uznaliśmy, że przecież wystarczy nasze towarzystwo.
Impreza wokół ogniska szybko się rozwijała. Przychodziło coraz więcej ludzi z własnym drewnem, jednak to nasi panowie na bieżąco dorzucali do ognia. Skutkiem tego są dziury w naszych polarach, ale było nam bardzo ciepło i zdecydowanie nie chciało się wracać do namiotu
... W pewnym momencie przyszedł nawet przefajny pan z gitarą, który uratował ludzi przed moim, Marysi i Błażeja śpiewaniem
Zaczęliśmy więc śpiewać razem z nim. Około 3.00 poszliśmy spać, by wywlec się ze śpiworów o godzinie 9.00, mimo narzekań niektórych panów
Myślę jednak, że powoli trzeba się przyzwyczajać, że godzina 9.00 jest najpóźniejszą, jeśli chodzi o pobudkę na zlotach GBG
Na koniec zjedliśmy razem śniadanie i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie naszej licznej ekipy - sztuk siedem, w tym sztuk forumowych: cztery
Ja jednak będę bardzo miło wspominać ten zlot i mam nadzieję, że będą następne, choćby w tak małej grupie
Szczególnie dziękuję Błażejowi za sympatyczne towarzystwo podczas wycieczki
Tutaj znajdują się wszystkie zdjęcia z mojej i Błażeja wycieczki

Zlot stawał w ostatnich dniach pod ogromnym znakiem zapytania, jednak pogoda i niezłomność Błażeja spowodowały, że udało nam się wybrać!
Dla mnie sobota zaczęła się o 3.30, kiedy to obudziłam się, aby godzinę później popędzić w stronę Krakowa. Tam wskoczyłam do samochodu Błażeja i już po 7.00 rozpoczęliśmy naszą przygodę, startując z Sopotni Wielkiej!
Widoczność niestety nie wgniatała w ziemię, ale dzień był ciepły i przyjemny. Przywitał nas mniej więcej tak:
Błażej dzielnie znosił moje towarzystwo. Pozwolił mi się nawet czasem wyprzedzić, więc mogłam mu pstryknąć jakąś fotę

Nasza trasa biegła przez Romankę i Rysiankę. Na tej ostatniej zrobiliśmy sobie popas, pożywiliśmy się zupami, nabraliśmy nowych sił i poszliśmy dalej w stronę Pilska.
Po drodze oczywiście zatrzymywaliśmy się na pstrykanie.
Napisaliśmy też do Pudla, który powiedział nam, że właśnie rusza ze Zwardonia


Na Górze Pięciu Kopców zrobiliśmy jeszcze średniej jakości panoramy

Na Pilsku pstryknęliśmy siebie nawzajem...
...i ruszliśmy w stronę Schroniska na Hali Miziowej, gdzie czekała na nas nagroda w postaci piwka


Tam spędziliśmy sporo czasu, ale w końcu nadeszła pora, aby dojść do miejsca docelowego.
Na Górowej mieliśmy miłą niespodziankę - przyszedł TNT, który jeszcze w okolicach popołudnia powiedział nam, że jednak go nie będzie. W tym jakże licznym składzie zajęliśmy swoje wspaniałe miejsce noclegowe i udaliśmy się na ognisko, na które jako jedyni przyszliśmy bez swojego drewna

Impreza wokół ogniska szybko się rozwijała. Przychodziło coraz więcej ludzi z własnym drewnem, jednak to nasi panowie na bieżąco dorzucali do ognia. Skutkiem tego są dziury w naszych polarach, ale było nam bardzo ciepło i zdecydowanie nie chciało się wracać do namiotu




Na koniec zjedliśmy razem śniadanie i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie naszej licznej ekipy - sztuk siedem, w tym sztuk forumowych: cztery

Ja jednak będę bardzo miło wspominać ten zlot i mam nadzieję, że będą następne, choćby w tak małej grupie


Tutaj znajdują się wszystkie zdjęcia z mojej i Błażeja wycieczki
