Wioli rok 2021 na raty
: 2022-01-02, 20:09
141. Tyle aktywności związanych z podróżowaniem naliczyłam za 2021 rok. W to wchodziły pełnoprawne całodniowe wyprawy, krótkie parogodzinne wypady, fotograficzne spacery i dojazdy w miejsca, skąd zaczynaliśmy wycieczki. Słowem – wszystko, co w większym lub mniejszym stopniu można podpiąć pod etykietkę „podróż” i „przygoda”. Pod paroma względami był to rok nowości, ale podsumowanie zostawię na koniec. Teraz po kolei, co się działo.
ZIMA
STYCZEŃ
Nowy rok zaczyna się fantastycznie – od razu w górach. Pierwszego stycznia witamy go na grupowej wycieczce na Rysiankę i Lipowską. Zima na nizinach ociąga się, a tu jest szansa na śnieg. Śnieg rzeczywiście znajdujemy, świeci słońce, idzie się przyjemnie. Fajne rozpoczęcie górskiego sezonu!
Potem jest tylko lepiej, bo styczeń to czas ferii. Choć zima w odwrocie i pogoda przypomina bure przedwiośnie, z koleżanką zdobywamy Jaroszowicką Górę – miejsce, gdzie mnie jeszcze nie było. Kilka dni potem ruszamy na Gaiki i Magurkę. Potem jest piękny wypad na Pilsko i równie fajna pogodowo wycieczka na Halę Rycerzową.
A dalej – zmiana kierunku. Dwa razy Gorce, czyli Kudłoń i Stare Wierchy z Przełęczy Sieniawskiej oraz kilkudniowy feryjny wyjazd w objęciach „Bestii ze Wschodu”, w trakcie którego, przy specyficznej (czytaj: beznadziejnej) pogodzie dwa razy lądujemy w Tatrach i dwa razy w Gorcach.
Wyjazd kończę biegówkami na Turbaczu i jest to jeden z lepszych pod względem warunków wypadów w tym roku (i w ogóle). Trafia nam się fenomenalna zima i piękny zachód słońca.
Pod koniec stycznia ląduję pierwszy raz w tym roku w Sudetach na wyjeździe urodzinowym. Przez dwa dni „uprawiamy” biegówki w Górach Bialskich przy skrajnie różnych warunkach.
Oprócz tego, tradycyjnie, uskuteczniamy zimowe spacery po okolicy, choć mało śnieżna aura nie zachęca do nadmiernej aktywności. Ale styczeń jest bardzo obfitym w wyjazdy i bardzo udanym miesiącem!
LUTY
Pierwszy lutowy wyjazd to Jakuszyce. Z powodu obostrzeń i braku możliwości noclegowych nie pojechaliśmy tam, wzorem lat ubiegłych, w ferie. Udaje się w lutym, na weekend (z piątkowym dojazdem). Pogoda, jak zwykle, jest szarobura, ale biegówkowe Jakuszyce uwielbiam i żadne mrozy i burości nie zepsują mi przyjemności przemierzania tamtejszych szlaków. Pierwszego dnia tradycyjnie lecimy spacerówką na Orle i kręcimy się po okolicy, drugiego namawiam ekipę na wycieczkę narciarską na Wysoki Kamień.
Tydzień później znów biegówkujemy – tym razem wokół Mogielicy. Świetne warunki na trasie, piękna zima, ciekawa pętla – udany wypad!
Ostatnia górska wycieczka lutego to wypad na Krawców Wierch. Jest odwilż, las gada kapiącą z drzew wodą z roztopionego śniegu, wystawiamy pychole do słońca i już wyczekujemy wiosny! Tydzień później, nadal przy wiosennej aurze, rozpoczynamy sezon rowerowy na Szlaku Ogrodników. O tym, że wiosna tego roku zaliczyła poważny falstart, dowiemy się dopiero potem…
MARZEC
W marcu jest krótki wypad na Cienków, a potem, większą ekipą, na Żar i Kiczerę. W połowie miesiąca po raz pierwszy w tym roku odwiedzam Beskid Niski, zdobywając całkiem zimową Cergową, a kolejnego dnia widokowy Liwocz na Pogórzu Ciężkowickim. W pierwszy dzień astronomicznej wiosny uderzamy z Martą na Romankę. Z początku trasy wracamy do samochodu po rakiety. I słusznie. Kalendarzowo to już prawie wiosna, a w rzeczywistości najcięższe pod względem warunków zimowych wyjście w tym roku.
Pod koniec miesiąca realizuję jeden z zaległych celów – po raz pierwszy ruszamy na Ochodzitą, na którą wybierałam się już od lat. Ma być spektakularny wschód słońca, jest mgła, choć, nie ukrywam, ciekawe warunki pogodowe. Potem, przy roztopach, leziemy na Tyniok i, po trawersie Gańczorki, leżakujemy przy chatce pod Pietraszonką.
Za to lokalnie, rowerowo i pieszo, jak to mam w zwyczaju od lat, szukam wiosny po okolicy. Bo zima niebezpiecznie się przedłuża…
ZIMA
STYCZEŃ
Nowy rok zaczyna się fantastycznie – od razu w górach. Pierwszego stycznia witamy go na grupowej wycieczce na Rysiankę i Lipowską. Zima na nizinach ociąga się, a tu jest szansa na śnieg. Śnieg rzeczywiście znajdujemy, świeci słońce, idzie się przyjemnie. Fajne rozpoczęcie górskiego sezonu!
Potem jest tylko lepiej, bo styczeń to czas ferii. Choć zima w odwrocie i pogoda przypomina bure przedwiośnie, z koleżanką zdobywamy Jaroszowicką Górę – miejsce, gdzie mnie jeszcze nie było. Kilka dni potem ruszamy na Gaiki i Magurkę. Potem jest piękny wypad na Pilsko i równie fajna pogodowo wycieczka na Halę Rycerzową.
A dalej – zmiana kierunku. Dwa razy Gorce, czyli Kudłoń i Stare Wierchy z Przełęczy Sieniawskiej oraz kilkudniowy feryjny wyjazd w objęciach „Bestii ze Wschodu”, w trakcie którego, przy specyficznej (czytaj: beznadziejnej) pogodzie dwa razy lądujemy w Tatrach i dwa razy w Gorcach.
Wyjazd kończę biegówkami na Turbaczu i jest to jeden z lepszych pod względem warunków wypadów w tym roku (i w ogóle). Trafia nam się fenomenalna zima i piękny zachód słońca.
Pod koniec stycznia ląduję pierwszy raz w tym roku w Sudetach na wyjeździe urodzinowym. Przez dwa dni „uprawiamy” biegówki w Górach Bialskich przy skrajnie różnych warunkach.
Oprócz tego, tradycyjnie, uskuteczniamy zimowe spacery po okolicy, choć mało śnieżna aura nie zachęca do nadmiernej aktywności. Ale styczeń jest bardzo obfitym w wyjazdy i bardzo udanym miesiącem!
LUTY
Pierwszy lutowy wyjazd to Jakuszyce. Z powodu obostrzeń i braku możliwości noclegowych nie pojechaliśmy tam, wzorem lat ubiegłych, w ferie. Udaje się w lutym, na weekend (z piątkowym dojazdem). Pogoda, jak zwykle, jest szarobura, ale biegówkowe Jakuszyce uwielbiam i żadne mrozy i burości nie zepsują mi przyjemności przemierzania tamtejszych szlaków. Pierwszego dnia tradycyjnie lecimy spacerówką na Orle i kręcimy się po okolicy, drugiego namawiam ekipę na wycieczkę narciarską na Wysoki Kamień.
Tydzień później znów biegówkujemy – tym razem wokół Mogielicy. Świetne warunki na trasie, piękna zima, ciekawa pętla – udany wypad!
Ostatnia górska wycieczka lutego to wypad na Krawców Wierch. Jest odwilż, las gada kapiącą z drzew wodą z roztopionego śniegu, wystawiamy pychole do słońca i już wyczekujemy wiosny! Tydzień później, nadal przy wiosennej aurze, rozpoczynamy sezon rowerowy na Szlaku Ogrodników. O tym, że wiosna tego roku zaliczyła poważny falstart, dowiemy się dopiero potem…
MARZEC
W marcu jest krótki wypad na Cienków, a potem, większą ekipą, na Żar i Kiczerę. W połowie miesiąca po raz pierwszy w tym roku odwiedzam Beskid Niski, zdobywając całkiem zimową Cergową, a kolejnego dnia widokowy Liwocz na Pogórzu Ciężkowickim. W pierwszy dzień astronomicznej wiosny uderzamy z Martą na Romankę. Z początku trasy wracamy do samochodu po rakiety. I słusznie. Kalendarzowo to już prawie wiosna, a w rzeczywistości najcięższe pod względem warunków zimowych wyjście w tym roku.
Pod koniec miesiąca realizuję jeden z zaległych celów – po raz pierwszy ruszamy na Ochodzitą, na którą wybierałam się już od lat. Ma być spektakularny wschód słońca, jest mgła, choć, nie ukrywam, ciekawe warunki pogodowe. Potem, przy roztopach, leziemy na Tyniok i, po trawersie Gańczorki, leżakujemy przy chatce pod Pietraszonką.
Za to lokalnie, rowerowo i pieszo, jak to mam w zwyczaju od lat, szukam wiosny po okolicy. Bo zima niebezpiecznie się przedłuża…