Jeśli chcesz pomóc, wpłać na wsparcie poszkodowanych w wyniku powodzi. Linki poniżej:
SIEPOMAGA.PL - WSPARCIE POSZKODOWANYCH W WYNIKU POWODZI
ZRZUTKA.PL - POMOC POWODZIANOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO


Głosowanie na zdjęcie sierpnia - trzeba wejść do sekcji "Fotografia górska i nie tylko" - nie ma linka na głównej, mój błąd.

Śladem spomeników

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-01, 14:11

Najszybsza droga z Węgier do Serbii prowadzi przez... Chorwację. Taki mamy klimat, że kolejki na granicy węgiersko-serbskiej potrafią przyjąć rozmiary niewidziane w cywilizowanych krajach. Oczywiście można wybrać przejścia mniej popularne, ale na każdym jest to loteria, zwłaszcza w weekend. Postanowiłem zatem skorzystać ze sposobu już kiedyś wypróbowanego i opuścić EU innym pograniczem.

Z racji wielu kilometrów nie zakładałem żadnych dłuższych postojów tego dnia, pomijając siku i zakupy. Na Słowacji, podobnie jak rok temu, wszystkie toalety na autostradzie D1 zostały zamienione w toj-toje. Teraz już wiem czemu premier Fico mówił, że Słowacy mają gorzej niż Ukraińcy. Potem gdzieś na pustkowiu drogę przebiegł nam... czarny bóbr! Tego jeszcze nie widziałem: jedzie sobie człowiek spokojnie, a tu nagle z prawej do lewej pędzi zwierzak z charakterystycznym płaskim ogonem! Co ciekawe, w pobliżu nie dostrzegłem żadnych cieków ani zbiorników wodnych. Czyżby to był jakiś znak na rozpoczęcie wyjazdu?

Na Węgrzech także doszło do wiekopomnego wydarzenia, bowiem po raz pierwszy skorzystałem z kibelka w madziarskim Orlenie. Do tego akurat doskonale się nadaje. Autostrady zaskoczyły brakiem zatorów (nawet na M1 do Budapesztu), a M6 na południe tradycyjnie była pusta. Może to też skutek niedzieli, gdyż po raz pierwszy wyruszyliśmy na urlop w dzień święty. Od pewnego momentu Węgrzy stali się na autobanie mniejszością, dominowały śniade oraz słowiańskojęzyczne rodziny w samochodach z literkami D: niemiecka międzynarodówka wracała do ojczyzn.

W końcu trzeba było jednak stanąć i rozprostować kości. Krajobraz zmieniający się z płaskiego w pofałdowany sugerował, że mamy już bliżej niż dalej do celu.
Obrazek

Na sam koniec M6 rozczarowała: według map przedłużono ją prawie do granicy z Chorwacją, więc sądziłem, że zaliczę na niej kilkanaście dodatkowych kilometrów. Zrobiono mnie jednak w bambuko, okazało się, że tak jak zawsze muszę zjechać w okolicy Mohacza. A planowałem przejechać się przez dwie wioski zlokalizowane przy nowym (jak wyszło jeszcze nieotwartym) węźle! Ponieważ jednak czas mamy dobry, więc zamiast cisnąć od razu do przejścia granicznego, odbijam kilka kilometrów w bok, żeby zobaczyć Sátorhely.
Obrazek

Wioska, uśpiona atmosferą gorącej słonecznej niedzieli, wygląda na wyludnioną. Kilka osób siedzi w parku w cieniu drzew. Jedyny większy hałas dobiega ze starego budynku, gdzie ktoś intensywnie tłucze młotkiem mięso. To restauracja. W ogóle większość domów posiada długą metrykę. Są też zabudowania gospodarcze, pewnie dawny folwark.
Obrazek
Obrazek

Pomnik poległych w obu wojnach światowych. Sporo nazwisk niemieckich, niektóre w chorwackim brzmieniu. To pokłosie historii: do XVIII wieku mieszkali tu głównie Słowianie, a potem w skutek kolonizacji najliczniejsi stali się Niemcy przybyli znad Renu. W 1945 roku większość z nich uciekła albo została wygnana, lecz niewielkie ilości przedstawicieli tych dwóch grup etnicznych żyją w Sátorhely do dziś. Miejsce Niemców w pewnym stopniu zajęli Węgrzy wyrzuceni po wojnie ze Słowacji.
Obrazek

Nieduży kościół katolicki schowany w sąsiedztwie restauracji.
Obrazek

W pobliżu miejscowości w 1526 roku rozegrała się bitwa pod Mohaczem, w czasie której Turcy rozgromili Węgrów i ich chrześcijańskich sojuszników. Było to jedno z przełomowych starć w historii Europy: większość Królestwa Węgier dostała się na półtora wieku pod panowanie osmańskie, symbolicznie zakończyła się epoka potęgi Jagiellonów, a rozpoczęła Habsburgów. Przede wszystkim zaś od tego momentu środkowa Europa była ciągle narażona na ataki ze strony Turków. Tak naprawdę nie wiadomo w którym dokładnie miejscu doszło do bitwy; spory i poszukiwania pola walki trwają od końca XIX wieku. Według podań na terenie dzisiejszej wioski miały znajdować się namioty obozu tureckiego, stąd nazwa Sátoristye, która została później przekształcona w obecną (sátor to po węgiersku "namiot").
Wracając do głównej drogi mijamy Pomnik Narodowy Mohacza (Mohácsi Nemzeti Emlékhely). W latach 60. ubiegłego stulecia odkryto tutaj masowe groby węgierskich rycerzy, a w 1976 roku otwarto muzeum bitwy. Najprawdopodobniej jednak właściwa bitwa odbyła się nie tu, lecz kilka kilometrów dalej na południowy-zachód obok wioski Majz. Nie zmienia to faktu, że tysiąc siedmiuset poległych Madziarów spoczywa za pseudogotyckimi drzwiami i szklaną bramą główną, mającą chyba nawiązywać do Korony Świętego Szczepana.
Muzeum, niestety, jest płatne, a uważam, że w przypadku takich miejsc nie powinno się zarabiać na zwiedzających.
Obrazek

Do granicy z Chorwacją rzut beretem. Najpierw pojawia się płot z wieżyczką graniczną, jeszcze jugosłowiańską. Potem dziesiątki zaparkowanych tirów z rejestracjami z połowy kontynentu. Być może któreś z państw zakazuje jazdy ciężarówkami w niedzielę, na Węgrzech widziałem ich niewiele. Na szczęście to granica wewnątrzschengenowska, więc kontrole zniknęły. Zamiast czekać w kolejce można przyczepić nalepkę na tablicy z nazwą kraju.
Obrazek

Z węgierskiej Baranji wjechaliśmy do chorwackiej Baranji. Choć minęło już ponad sto lat od traktatu w Tranion, to za każdym razem mnie zdumiewa w jaki sposób państwa zachodnie wytyczały granice Węgier. Patrząc na mapy etniczne całość tej krainy powinna raczej pozostać pod władzą Budapesztu. Na południe od Mohacza dominowała ludność niemiecka, drudzy byli Węgrzy, Słowian zaś było niewielu, a samych Chorwatów wręcz garstka. Dochodziło jednak do sytuacji, że aby przyłączyć do Królestwa SHS cztery wioski z większością chorwacką odrywano od Węgier dwadzieścia wiosek niemiecko-madziarskich. Logiki nie było żadnej, bo zdarzało się, że osadę serbsko-niemiecką zostawiono po węgierskiej stronie granicy, a sąsiednią niemiecko-serbską już nie.
Najbliższa miejscowość to jedna z czterech wiosek w pobliżu nieodległego Dunaju, którą także w czasach Austro-Węgier zamieszkiwali głównie Chorwaci. Duboševica (węg. Dályok) posiada herb, w którym można dopatrzeć się krzyża lotaryńskiego, obecnego w państwowej symbolice Madziarów.
Obrazek

Ciekawostką związaną ze Śląskiem jest fakt, że właścicielami wioski i okolicznych dóbr aż do 1918 roku byli Habsburgowie cieszyńscy, więc być może wchodziły one w skład Komory Cieszyńskiej. Pamiątką po habsburskiej przeszłości jest kościół w stylu józefińskim z końca XVIII wieku. Na pobliskim cmentarzu na starych nagrobkach mieszają się nazwiska chorwackie i węgierskie.
Obrazek
Obrazek

Boisko miejscowego klubu ma tylko jedną trybunę, ale za to zadaszoną.
Obrazek

Krzyż upamiętniający wojnę z lat 90. ubiegłego stulecia. Chorwacka Baranja została wtedy zajęta przez Serbów i włączona do Republiki Serbskiej Krajiny. Serbów mieszkało tu niewielu, lecz ich procent zwiększono wypędzając inne nacje.
Obrazek

Na obrzeżach wioski Topolje (Izsép) zwraca uwagę biała bryła barokowej świątyni pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła. Wybudowana w 1722 roku dla uczczenia rocznicy zwycięstwa nad Turkami. Jest to ponoć najstarszy kościół Baranji, ale raczej tylko w jej chorwackiej części.
Obrazek

Zastanawiam się nad wzniesieniami w tle. To wzgórza ciągnące się w stronę Dunaju, będziemy musieli na nie wjechać.
Obrazek

Gajić (Hercegmárok) jak Polska: ze zdjęć patrzy JP2.
Obrazek

Draž (Darázs, niem. Darasch), stolica gminy. Biegnie przez nią wąski Crni kanal nad którym przycupnął jakiś obiekt gospodarczy. Dominantą wioski jest kościół św. Barbary z XIX wieku.
Obrazek
Obrazek

Stare domostwa Szokatów (Šokci), grupy etnicznej identyfikującej się z narodem chorwackim, choć istnieją teorie o ich niesłowiańskim pochodzenia. Niewielkie grupy żyją również w Serbii, Rumunii i na Węgrzech.
Obrazek

Droga zaczyna gwałtownie piąć się w górę. Mijamy ciągnące się we wszystkie strony winnice i przyklejone do nich gospodarstwa, niektóre są opuszczone. Uprawia się tu głównie białe winorośle z odmiany Welshriesling.
Obrazek

Wjeżdżamy na teren Batiny (Kiskőszeg). To największa miejscowość gminy i nadal przodują w niej Węgrzy. Po wjeździe następuje szybki zjazd brukowaną uliczką z widokiem na graniczny most nad Dunajem.
Obrazek
Obrazek

W Batinie już byliśmy przed siedmioma laty, więc możemy przez nią po prostu przemknąć do Serbii. Na forum podróżniczym (jednym z nielicznych, które jeszcze prężnie działa) zadałem pytanie czy istnieje jakaś strona na której można sprawdzić czas oczekiwania na przejściach granicznych, na żywo, na podobieństwo strony węgierskiej policji. Zaznaczyłem, że nie chodzi mi o aplikację, lecz normlaną stronę internetową. Zaproponowano mi... aplikację. Bo trzeba w końcu przestać być jaskiniowcem i być podpiętym do sieci przez cały czas jak cały świat. Inni podsuwali stronę z kamerkami, ale ona nie rozwiązuje problemu, bo działa tylko na głównych przejściach, a kamery obejmują jedynie teren przy samych pogranicznikach. Jeszcze inni byli na tyle mili, iż sugerowali skorzystać z google i google translatora, wpisując w językach miejscowych zapytania o czas oczekiwania i śledzić grupy na fejsbuku... Genialne.
Chcąc nie chcąc zainstalowaliśmy na smartfonie Teresy aplikację. Wybieramy sobie na niej granicę kraju (co ciekawe, nie ma Polski), w którą stronę chcemy jechać i przejście. Są jednak pewne ograniczenia: to przekraczający granice ludzie wpisują ile na niej czekali, więc mniej popularne przejścia mogą nie posiadać żadnych aktualnych informacji. Albo ostatni wpis jest sprzed pięciu godzin, co nijak ma się do czasu obecnego... Przejście chorwacko-serbskie było akurat z tych nieuczęszczanych, tylko raz - dzień wcześniej - ktoś zgłosił, że je przekraczał i czekał pięćdziesiąt minut. Strasznie długo, pamiętam, że w 2017 roku zrobiliśmy to prawie bez zatrzymywania się... No nic, zobaczymy jak będzie.
Obrazek

Na punkcie chorwackim jesteśmy sami. Minuta i możemy jechać dalej. Przez Dunaj przejazd umożliwia Batinski most zwany również Mostem 51. diwiziji, od jednostki komunistycznych partyzantów Tito.
Obrazek

W Chorwacji spędziliśmy niecałe czterdzieści minut. Ile czasu spędzimy na serbskiej kontroli granicznej? Ciut dłużej niż u Chorwatów, bo chcieli dokumenty od wozu. Miałem nadzieję na szybki przejazd, ale nie spodziewałem się, iż zajmie to nam mniej dziś dziesięć minut!
Obrazek

Na wszelki wypadek dałem znać właścicielom dzisiejszego noclegu, że przybędziemy między osiemnastą a dziewiętnastą. Tymczasem na zegarku nie ma nawet szesnastej, a do celu mamy może pół godziny drogi. W takiej sytuacji nie będę się spieszyć, mogę na spokojnie zatrzymywać się, gdy tylko zobaczę coś ciekawego i nawet nadłożyć kilometrów. Kawałek za przejściem odbijamy w boczny trakt z powrotem nad Dunaj, gdzie znajduje się kompleks pamiątkowy związany z bitwą batińską (Batinska bitka). Zespół pomników powstał po obu stronach rzeki, chorwackiej i serbskiej. Do obu zajrzeliśmy w 2017, chorwacka część prezentowała się lepiej, serbska wyglądała na totalnie zaniedbaną. Czy coś się zmieniło? Budynek muzealny prezentuje się dokładnie jak wtedy.
Obrazek

Konstrukcja z 1981 roku nie grzeszy urodą, choć chyba nie taki był jej cel. Przypomina mi nieco publiczne toalety. Do 1991 roku mieściła się w niej wystawa, potem wojna w Jugosławii przekreśliła sens jej istnienia, a teren przejęło wojsko. Zbiory przeniesiono do Somboru. W lipcu 2017 patrzyłem przez zamknięte drzwi na pokryte kurzem i gruzem opuszczone wnętrza. Po naszej wizycie muzeum wyremontowano i przywrócono do zwiedzania. Co prawda szklane wrota dziś znowu są zablokowane, ale widać, że coś z tym zrobili.
Obrazek

Można wejść na dach pawilonu i spojrzeć na okolicę z góry. Umieszczona tam ławeczka służy również za miejsce spotkań, o czym świadczą porzucone puszki z piwem.
Obrazek

Jeśli ktoś słucha zespołu Kult, to na pewno zna piosenkę "12 groszy", w której pierwsza zwrotka zaczyna się od słów:
Partyzanci Broz Tity wyzwolili Jugosławię
Bez pomocy Sowietów...

Nie jest to do końca prawda, gdyż wojska radzieckie operowały na terenie Jugosławii i wspierały komunistycznych partyzantów, choć rzeczywiście ich udział w pokonywaniu Niemców był daleko mniejszy niż w innych krajach. Jednym z przykładów przeczących tekstowi piosenki była właśnie bitwa pod Batiną, kiedy to wspólnie Armia Czerwona i Narodowa Armia Wyzwolenia Jugosławii (partyzanci titowscy, m.in. 51 dywizja) starli się z oddziałami niemieckimi, wspomaganymi przez jednostki węgierskie, chorwackie (ustaszy) i kolaborantów serbskich. Sowieci i partyzanci zaatakowali z płaskiego, wschodniego brzegu Dunaju próbując się przedostać na zachodni, znacznie wyższy. Różnica poziomów oraz niekorzystne warunki okolicy (mokradła i podmokłe łąki, wiele cieków wodnych) sprawiły, że Niemcy nie spodziewali się ataku, a gdy on nastąpił (w listopadzie 1944 roku), to przyniósł jednej i drugiej stronie wysokie straty. Ponieważ jednak atakujących było raz tyle, co obrońców, to bitwa musiała zakończyć się porażką Wehrmachtu i jego sojuszników. Batińskie starcie miało wielkie znacznie dla dalszej wojny, gdyż Sowietom otwarło drogę na Wiedeń i Budapeszt.
Kompleks serbski łączy się w jedną całość z chorwackim umieszczonym na górze klifu. Pomnik chorwacki jest starszy i typowo socrealistyczny z 1947 roku, oddalony jest dokładnie o kilometr od serbskiego muzeum.
Obrazek
Obrazek

Przed tegorocznym wyjazdem na wakacje szukałem jakiegoś motywu przewodniego podróży. I wymyśliłem śladem spomeników, czyli jugosłowiańskich pomników z okresu komunistycznego. Kraje demokracji ludowej pod względem pomnikozy były bardzo rozwinięte, chyba bardziej niż te z wrażego kapitalizmu, przy czym rezultaty ich stawiania bywały różne. Odnoszę jednak wrażenie, że pomniki ze wschodu były często ciekawsze i bardziej intrygujące niż te z zachodu, gdzie dominowały wzorce stonowane i konserwatywne. A pomniki z kraju marszałka Tito mogły z powodzeniem startować w zawodach na te najbardziej zapadające w pamięć! Bo te obiekty mogą się nie podobać, ale obok wielu z nich nie można przejść obojętnie i nie zastanowić się "co autor miał na myśli". Kompleks muzealny nad Dunajem będzie spomenikiem numer jeden. Oprócz pawilonu w jego skład wchodzi: dawno wygasły "wieczny ogień", okręgi z chodników, w środku których stoją działka, małe słupki niewiadomego przeznaczenia, a także kilka innych dziwnych elementów. Podłużne betonowe rzeźby mają symbolizować... karabiny wymierzone w faszystów.
Dodam tylko, że istnieje specjalna strona poświęcona spomenikom, można według niej wytyczać sobie przyszłą trasę ;).
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przez dziesięć lat miejsce to tętniło życiem i było celem wycieczek, pielgrzymek pionierów i wielu imprez. Zbudowano infrastrukturę towarzyszącą, która teraz stoi opuszczona. Na parkingu oznaczono koperty dla autobusów, ale wątpliwe, aby znów zjawiały się tu tłumy. W niedzielne lipcowe popołudnie jesteśmy jedynymi turystami. Co prawda pobliską drogą co chwilę pędzi jakiś samochód, ale kierują się one do niedalekiej restauracji. Obok parkingu stoi czerwona Zastava i skuter, a w zacienionej wiacie trzech młodych chłopaków raczy się piwami, przyglądając nam się z rozbawieniem. Skuter musi się cieszyć wielkim uznaniem u biesiadników, bo nieustannie któryś na niego wsiada aby z hukiem i smrodem przejechać się po parkingu.
Pojawia się też samotny rowerzysta, który wita się z nami polskim... "dzień dobry".
Obrazek

Dunaj płynie sobie niespiesznie i wygląda niegroźnie. W pewnym momencie zaczyna po nim szaleć motorówka. Płynie sobie raz przy serbskim a raz chorwackim brzegu. Granica chyba biegnie środkiem, ciekawe jak to jest, czy mogą kogoś zatrzymać za pływanie sobie po całej szerokości?
Obrazek
Obrazek

Skoro znaleźliśmy się w Serbii (piąte odwiedzone państwo dzisiejszego dnia, niezły wynik), to musimy być w Wojwodinie, bo to najbardziej północny region tego kraju. Jego wschodnia część jest gęsto poprzecinana różnymi drogami wodnymi: tuż obok muzeum zaczyna się kanał Dunaj-Cisa-Dunaj (Dunav-Tisa-Dunav, D.T.D.), dzieło habsburskich inżynierów dokończone przez jugosłowiańskich.
Obrazek

Zawsze powtarzam, że Wojwodina to moja ulubiona serbska kraina, bo lubię jej zachowaną wielokulturowość. Najbliższa od przejścia granicznego wioska zwie się Bezdan (Бездан). Zgodnie z przepisami na tablicach wjazdowych umieszcza się również nazwy w językach istotnych mniejszości, ale w tym przypadku brzmią one niemal identycznie: po węgiersku Bezdán, a po niemiecku Besdan. Przed wiekiem mieszkali tutaj głównie Węgrzy, drugą narodowością byli Niemcy, następnie Chorwaci, a Serbowie dopiero na czwartym miejscu. Obecnie nadal dominują Madziarzy, Serbowie zaś przesunęli się na drugie miejsce podium.
Obrazek

Odbijam w boczną drogą na południe. W lesie trafiam na metalowy, ruchomy most (choć raczej już dawno nie ruszany). Przerzucony nad Wielkim Kanałem Baczki (Veliki bački kanal), będącym składem kanału D.T.D. (Baczka jest zachodnią częścią Wojwodiny). Przyjemnie tu.
Obrazek
Obrazek

Miejscowością położoną na uboczu, ale ciekawie turystycznie, bo pomiędzy dwoma kanałami, jest Bački Monoštor (Бачки Моноштор). Ponad połowę populacji stanowią Chorwaci (to a propos idiotycznie wytyczonych granic), którzy od 2009 zapisują nazwę wioski jako Monoštor (wcześniej podobnie jak Serbowie Bački Monoštor). W ogóle Serbowie są jedynie trzecią nacją osady, wyprzedzają ich jeszcze... Jugosłowianie. Węgrów mamy kilka procent (Monostorszeg), niewiele mniej Cyganów.
Obrazek

Zatrzymuję się na skraju wioski, przy cmentarzu. Mimo, że to nekropolia katolicka, to większość grobów posiada napisy "w nogach", czyli odwrotnie niż u nas. Nie umiem dojść od czego to zależy, bo zazwyczaj takie umieszczenie dotyczyło cmentarzy unickich lub prawosławnych. A może to nie jest wpływ danego wyznania tylko miejscowej tradycji?
Obrazek

Na cmentarzu stoi neogotycka kaplica św. Wojciecha z 1907 roku, a za nią trzy krzyże z węgierskimi napisami.
Obrazek
Obrazek

Podpisy zdradzają historyczne i współczesne multi-kulti. Nowe groby są przeważnie chorwackie, stare węgierskie. Na bardziej okazałych pomnikach są niemieckie (aż II wojny światowej obywatele niemieckojęzyczni ustępowali jedynie Chorwatom) lub mieszane z chorwackimi.
Obrazek

Stacje drogi krzyżowej są opisane w każdym języku poza serbskim. Intrygująco wygląda ceglany wychodek, który postawiono tuż obok kaplicy i między stacjami, więc sprawia wrażenie integralnej części drogi krzyżowej ;).
Obrazek

Na wyschniętym trawniku poza ogrodzeniem cmentarza dostrzegam fragmenty jakiegoś monumentu. Musiały być nieodpowiednie dla nowej administracji.
Obrazek

Bački Monoštor mimo swego peryferyjnego położenia, a może właśnie dzięki niemu, przyciąga weekendowych turystów. Jego atutem są otaczające go lasy, wody kanałów, położony dość blisko sam Dunaj. Dawno temu na rzece istniał niewielki port dla barek, po regulacji został zlikwidowany, lecz nadal można tam pływać łódkami.
Obrazek
Obrazek

Potwierdzeniem stanu demograficznego z początku ubiegłego wieku, kiedy to Serbowie praktycznie w wiosce nie mieszkali, jest brak cerkwi. Nie wybudowano jej również przez stulecie serbskich rządów. Od XVIII wieku działa natomiast katolicki kościół św. Piotra i Pawła. Na krzyżu przed świątynią znalazłem napisy niemieckie, natomiast na tabliczce hydrograficznej umieszczonej w ścianie są urzędowe z 1893 roku, węgierskie.
Obrazek
Obrazek

Bački Monoštor opuszczamy drogą w kierunku wschodnim. Na obrzeżach znowu przejeżdżamy przez Wielki Kanał Baczki; dołem pływają łódki, a z brzegu dochodzą wesołe głosy kapiących się ludzi.
Obrazek

Ostatnie kilometry suniemy przeważnie pustą drogą. Pola, łąki, drzewa i niewiele śladów obecności człowieka. A potem przed nami Sombor, miasto pierwszego noclegu podczas wakacyjnego wyjazdu w 2024 roku.
Obrazek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1266
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska

Re: Śladem spomeników

Postautor: Coldman » 2024-09-01, 15:24

Czy oznaczyłeś w aplikacji ile ci zajęło przejście? :D

Gdyby nie obcojęzyczne napisy mógłbym te miejsca pomylić z Polską. Ostatnia fota to normalnie moja droga na której mieszkam, te krzaki i wysokie drzewa te same, różnica tylko w namalowanych pasach.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-03, 11:30

No i nie oznaczyłem :( Najpierw szkoda było kasy, bo internet w Serbii jest drogi. A potem na noclegu, gdzie było darmowe wi-fi (rzecz obowiązkowa - dla dzisiejszego turysty może być kibel brudny, ale wi-fi musi być), to nie umiałem się zalogować... Zresztą po kilku godzinach nie ma to sensu, bo i tak nieaktualne, poza tym chyba po sześciu godzinach wpis znika.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6171
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: buba » 2024-09-03, 11:58

Na Węgrzech także doszło do wiekopomnego wydarzenia, bowiem po raz pierwszy skorzystałem z kibelka w madziarskim Orlenie


A juz myslalam ze zatankowales na stacji Gazpromu ;)

Wioska, uśpiona atmosferą gorącej słonecznej niedzieli, wygląda na wyludnioną.


Czasem to mam wrazenie, ze Polska z tego slynie, ze kazda wies wyglada jakby wsadzić kij w mrowisko

Dodam tylko, że istnieje specjalna strona poświęcona spomenikom, można według niej wytyczać sobie przyszłą trasę ;).


O! Podeslij!

wyprzedzają ich jeszcze... Jugosłowianie.


Jest to oficjalna mniejszosc z którą mozna się identyfikowac??

Stacje drogi krzyżowej są opisane w każdym języku poza serbskim. Intrygująco wygląda ceglany wychodek, który postawiono tuż obok kaplicy i między stacjami, więc sprawia wrażenie integralnej części drogi krzyżowej ;).


U nas tez kiedys przy kosciolach czy cmentarzach były kible. A potem dostali jakiegos amoku i zaczęli je masowo usuwac...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-03, 12:47

buba pisze:
Na Węgrzech także doszło do wiekopomnego wydarzenia, bowiem po raz pierwszy skorzystałem z kibelka w madziarskim Orlenie


A juz myslalam ze zatankowales na stacji Gazpromu ;)

na Węgrzech ich nie ma ;) jeszcze...


Czasem to mam wrazenie, ze Polska z tego slynie, ze kazda wies wyglada jakby wsadzić kij w mrowisko

zwłaszcza w sobotnie popołudnie przy Biedronce :D

Dodam tylko, że istnieje specjalna strona poświęcona spomenikom, można według niej wytyczać sobie przyszłą trasę ;).


O! Podeslij!

https://www.spomenikdatabase.org/

wyprzedzają ich jeszcze... Jugosłowianie.


Jest to oficjalna mniejszosc z którą mozna się identyfikowac??

Tak. To ludzie którzy często zrodzeni byli z różnych nacji, np. ojciec Serb i matka Chorwatka... Jeszcze na początku lat 90. było ich naprawdę dużo, niektórzy również nie identyfikowali się z żadnym narodem, bo czuli się Jugosłowianami i tyle. Potem ta liczba zaczęła gwałtownie spadać, bo nacjonalizmy nie lubią ludzi niezidentyfikowanych. W Wojwodinie jest ich chyba jeszcze najwięcej.

U nas tez kiedys przy kosciolach czy cmentarzach były kible. A potem dostali jakiegos amoku i zaczęli je masowo usuwac...

przy kościołach dalej je widzę, ale cóż z tego, że zamknięte? Jak wiosną byłem na weselu i zachciało mi się sikać, to musiałem iść w krzaki obok cmentarza, bo nigdzie nic nie było! Na cmentarzach bywa różnie, ale np. w Łaziskach otwarty jest jedynie podczas mszy. Jak pójdą emeryci na groby w ciągu dnia, to chyba muszą w pampersach, bo się nie załatwią. Dla mnie to po prostu plucie wiernym w twarz, ale przecież wierni są do tego przyzwyczajeni, na tacę potem i tak wrzucą grosika...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6171
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: buba » 2024-09-03, 15:05

Juz druga osoba mi mowi, ze nie ma a mysmy przynajmniej dwa spotkali... Jeden przy autostradzie, a drugi na jakimś totalnym wypiździewie posrodku niczego przy drodze ledwo noszacej ślady asfaltu. A zwracam na nie uwage, bo tam czesto sa moje ulubione lody, ktore jeszcze niedawno byly tez na Ukrainie i w Pribaltice (ale tobie by nie smakowaly - bo one smakują jak zamrożone mleko prosto od wiejskiej krowy)

Dzieki za spomeniki! Zobacze co tam maja!

Tak. To ludzie którzy często zrodzeni byli z różnych nacji, np. ojciec Serb i matka Chorwatka... Jeszcze na początku lat 90. było ich naprawdę dużo, niektórzy również nie identyfikowali się z żadnym narodem, bo czuli się Jugosłowianami i tyle. Potem ta liczba zaczęła gwałtownie spadać, bo nacjonalizmy nie lubią ludzi niezidentyfikowanych. W Wojwodinie jest ich chyba jeszcze najwięcej.


Dziwne, ze w terenie o duzych tarciach niepodleglosciowych, ktore nawet wywowały solidna wojne - w ogole pozwolono na to. Zazwyczaj takich niezidentyfikowanych wszyscy nienawidzą najbardziej - a tu wyszli naprzeciw ich potrzebom!

To pewnie oni "YU" na samochodach przyklejają! :)

Ciekawe ze w krajach poradzieckich nie wprowadzili takiej mniejszosci - bo tam by sporo tego bylo, zwlaszcza iles lat temu.


przy kościołach dalej je widzę, ale cóż z tego, że zamknięte? Jak wiosną byłem na weselu i zachciało mi się sikać, to musiałem iść w krzaki obok cmentarza, bo nigdzie nic nie było! Na cmentarzach bywa różnie, ale np. w Łaziskach otwarty jest jedynie podczas mszy. Jak pójdą emeryci na groby w ciągu dnia, to chyba muszą w pampersach, bo się nie załatwią. Dla mnie to po prostu plucie wiernym w twarz, ale przecież wierni są do tego przyzwyczajeni, na tacę potem i tak wrzucą grosika...


Zamkniety kibel to tak jakby go nie bylo (no chyba ze robi za krzak i mozna się wyszczać za kiblem - bo zasłania ;)

Ciekawe jak jest teraz z tymi tacami. Bylam w kosciele w Bytomiu jak bylam u rodzicow i powiem ci, ze na tacy to bylo chyba z sumie z 10 zł po obejsciu polowy kosciola.
Ostatnio zmieniony 2024-09-03, 16:27 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 94
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Śladem spomeników

Postautor: _laynn » 2024-09-03, 16:12

:P Dobrze, że to nie śladem plemników
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6171
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: buba » 2024-09-03, 16:28

_laynn pisze::P Dobrze, że to nie śladem plemników


Moze tytuł miał być inny, ale się jakas autokorekta włączyła? ;)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 94
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Śladem spomeników

Postautor: _laynn » 2024-09-03, 18:46

Całkiem możliwe.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-03, 22:20

buba pisze:Juz druga osoba mi mowi, ze nie ma a mysmy przynajmniej dwa spotkali... Jeden przy autostradzie, a drugi na jakimś totalnym wypiździewie posrodku niczego przy drodze ledwo noszacej ślady asfaltu. A zwracam na nie uwage, bo tam czesto sa moje ulubione lody, ktore jeszcze niedawno byly tez na Ukrainie i w Pribaltice (ale tobie by nie smakowaly - bo one smakują jak zamrożone mleko prosto od wiejskiej krowy)

nie wiem co spotkaliście, ale Gazprom nie ma na Węgrzech ani jednej stacji, przynajmniej oficjalnie pod tym szyldem ;) Ma w Serbii, w Bośni, kiedyś też w Rumunii i w Bułgarii - teraz nie wiem jak tam jest...



Dziwne, ze w terenie o duzych tarciach niepodleglosciowych, ktore nawet wywowały solidna wojne - w ogole pozwolono na to. Zazwyczaj takich niezidentyfikowanych wszyscy nienawidzą najbardziej - a tu wyszli naprzeciw ich potrzebom!

opcja Jugosłowianie pojawiła się za czasów Jugosławii, kiedy to przecież chciano tarcia narodowościowe zmniejszyć. Jak każda utopia okazała się krótkotrwała...

Ciekawe jak jest teraz z tymi tacami. Bylam w kosciele w Bytomiu jak bylam u rodzicow i powiem ci, ze na tacy to bylo chyba z sumie z 10 zł po obejsciu polowy kosciola.

może najwyższe nominały daje się od razu do kieszeni plebana ;)

:P Dobrze, że to nie śladem plemników

to jakbym jechał z Zagłebia :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 94
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Śladem spomeników

Postautor: _laynn » 2024-09-03, 22:47

Pudelek pisze:to jakbym jechał z Zagłebia :D

Odpowiedź typowo hanyska :P
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6171
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: buba » 2024-09-03, 22:56

nie wiem co spotkaliście, ale Gazprom nie ma na Węgrzech ani jednej stacji, przynajmniej oficjalnie pod tym szyldem ;) Ma w Serbii, w Bośni, kiedyś też w Rumunii i w Bułgarii - teraz nie wiem jak tam jest...


W Bułgarii i Rumunii żadnego nie widziałam. Jak nic to były jakies stacje widmo - na jednej była tak obłędnie tania benzyna (chyba połowa normalnej ceny), ze nie mielismy odwagi tankować, bo to pewnie jakiś smar albo woda ;) Na oparach chyba dojechalismy do następnej stacji. No ale lody trujące nie były.

opcja Jugosłowianie pojawiła się za czasów Jugosławii, kiedy to przecież chciano tarcia narodowościowe zmniejszyć. Jak każda utopia okazała się krótkotrwała...


A to wszystko wyjaśnia! Zrozumialam, ze to się pojawiło w latach 90 tych jako wyjście naprzeciw potrzebom ludzi i się zdziwiłam.

może najwyższe nominały daje się od razu do kieszeni plebana ;)


A może! :lol Moze za duzo gineło z tacy, bo tam jest taki zwyczaj, że ludzie se sami podają koszyk miedzy ławkami.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-05, 20:22

Sombor (Сомбор, Zombor) to największe miasto północno-zachodniej Wojwodiny. Największe nie znaczy bardzo wielkie, liczy sobie nieco ponad czterdzieści tysięcy mieszkańców. Założone zostało w XIV wieku przez węgierski ród Czoborów. Pełniło ono rolę twierdzi antytureckiej, ale Osmanowie i tak ją zdobyli w 1541. Dotychczasowa ludność madziarska albo uciekła albo została wypędzona. W ich miejsce zaczęli przybywać Słowianie. Rządy tureckie trwały półtora wieku, po ich pogonieniu nadeszła pora Habsburgów. Sombor stał się wolnym miastem królewskim, a następnie stolicą komitatu Bács-Bodrog. Miasto się rozwijało, powstawały okazałe, reprezentacyjne budynki. Na początku ubiegłego stulecia Zombor był wielokulturowy: najliczniejszą grupę stanowili Serbowie, niewiele mniej mieszkało Węgrów, następnie Chorwaci i Niemcy. Upadek Austro-Węgier przyniósł też koniec złotej ery miasta: z pozycji ważnego ośrodka Sombor spadł do roli serbskiej miejscowości peryferyjnej i przygranicznej, oddalonej od głównych traktów komunikacyjnych, bez znaczącego przemysłu. Urzędnicy wkrótce się wyprowadzili do Nowego Sadu, możliwości zarobkowe mieszkańców radykalnie spadły.
To tak pokrótce historia miasta. Do Somboru zajrzałem po kilkunastu latach od pierwszej wizyty. Z poprzedniej zapamiętałem całkiem ładne, pełne zieleni miasto z dużą ilością starej zabudowy. W Somborze widać, że to jeszcze nie właściwe Bałkany, architektura i układ przestrzenny jest znacznie bardziej uporządkowany, można napisać, że europejski. Dwa stulecia przynależności pod Wiedeń, a potem Budapeszt, są tu wyraźnie czytelne.
Zdjęcie przedstawia herb Somboru pochodzący z 1749 roku.
Obrazek

Sombor powitał nas... smakołykami ;). Dostaliśmy na przywitanie od właściciela noclegu. Sympatyczny facet, po imieniu mniemam, że Węgier, ale mówił do nas po serbsku. Jeśli chodzi o warunki też trudno narzekać: dwa pokoje z łazienką, klimatyzacją, parkowanie zaraz pod oknem, wewnętrzny ogródek z "groźnym" psem, a do ścisłego centrum dziesięć minut spaceru. I to wszystko za mniej niż sto złotych. Ta część Europy nadal pozwala przespać się tanio w godziwych warunkach.
Obrazek

Przyjechaliśmy - jak na nas - dość wcześnie, ale gdy ruszyliśmy w miasto na zegarku była już osiemnasta. Do zachodu daleko, jednak cień powoli zaczyna się kłaść na coraz większych obszarach. Chodnik w kierunku centrum to początkowo przyjemna alejka wśród drzew gubiących tysiące malutkich listków. Niektóre z nich nadal jeżdżą w moich samochodzie wciśnięte gdzieś między blachę.
Obrazek

Spotkanie z Zastavą 750 jest zawsze miłe.
Obrazek

Domy pamiętające Franciszka Józefa, takie same jak na Węgrzech, w Chorwacji, Siedmiogrodzie, na Słowacji, a także w krainach austriackich. O ile wioski dawnych Wielkich Węgier miały swój charakterystyczny sznyt, o tyle mieszczanie budowali się bardzo podobnie w całym państwie pod berłem Habsburgów. Bliżej jądra Somboru jest więcej nowszej zabudowy, zdającej się tu nie do końca pasować.
Obrazek
Obrazek

Po przekroczeniu wewnętrznej obwodnicy okalającej starówkę trafiamy najpierw na targowisko. Teraz zamknięte, lecz od jutra rana będzie tętniło życiem. Fajne stojaki na rowery.
Obrazek

Spora część centrum to strefy dla pieszych. I nadal sporo tu zieleni, klombów z kwiatami, drzew.
Obrazek
Obrazek

Ulica Kralja Petra I - główny deptak miasta. W przeszłości patronował mu już Lajos Kossuth, król Aleksander i marszałek Tito. To tutaj bije serce Somboru i spotkamy najwięcej przechadzających się mieszkańców. A także turystów, choć tych z zagranicy nie widzieliśmy. Trafiliśmy na grupę Azjatów, ale oni wyglądali na już zasiedziałych
Niedzielny wieczór to pora na przegląd mowy, więc przemykają koło nas dziesiątki odpicowanych pań z sukniami tak eleganckimi, że trzeba je podtrzymywać, aby nie szorowały po ziemi. Lub odwrotnie - tak krótkimi, że wszystko się spod nich wylewa ;).
Obrazek

Czytelnia Serbska (Srpska čitaonica), założona w 1845 roku, a ów budynek na rogu pochodzi z 1882 roku. Z kolei na zielono Pałac Semze (Semzeova palata), trochę młodszy od czytelni, wybudowany przez bogatego węgierskiego kupca.
Obrazek

Nowe elementy architektury, czyli pomniki znanych somborzan w pozycjach niepompatycznych. Jest więc facet z kamerą (sądziłem, że to aparat), czyli Ernest Bošnjak, uznawany za jednego z pionierów jugosłowiańskiej kinematografii. Starszy pan z wąsem i gołębiem paskudzącym do książki to poeta Veljko Petrović.
Obrazek

Wielki różowy ratusz (Gradska kuća) z połowy XIX wieku, na ujęciu od głównej fasady wychodzącej na największy w Somborze plac - Trg Svetog Đorđa. Do tyłu, łączącego się z deptakiem, przylepiły się stoliki knajpek.
Obrazek

Wokoło pełno bezpańskich psów. Mam wrażenie, że więcej, niż podczas poprzednich wizyt w Serbii. Niemal bez wyjątku same duże, natomiast mieszkańcy prawie zawsze przechadzają się z kurduplami i szczurkami. Na szczęście pieski nie wyglądają na zagłodzone, ale czasem skuszą się na żywienie czipsami.
Obrazek

Końcówka ulicy Króla Piotra I przerwana jest szosą, ale za nią wznosi się największy budynek administracyjny. Županija, dawna siedziba komitatu. Wzniesiona na początku 19. stulecia, pod koniec rozbudowana. We wnętrzu znajdziemy m.in. największe w Serbii malowidło wojenne.
Obrazek
Obrazek

Przed budynkiem wiszą cztery flagi. Od lewej: miejska, państwowa, następnie dwie Wojwodiny. Ta z tyłu jest flagą współczesną, wprowadzoną w 2004 roku, ta z przodu to flaga "tradycyjna", ale w praktyce nowsza, bo oficjalnie została ustanowiona dwanaście lat później. Piszę "tradycyjna" w cudzysłowie, bowiem bardzo luźno opiera się na fladze tzw. Serbskiej Wojwodiny, będącej krótko w 1848 roku prowincją autonomiczną państwa Habsburgów. Luźno, gdyż na oryginalnej fladze serbski herb umieszczono na dwugłowym austriackim orle i zwieńczono austriacką cesarską koroną, z kolei w innych wersjach zamiast niej była węgierska Korona Świętego Stefana. Z oczywistych powodów taka wersja byłaby dziś nie do przyjęcia, więc stworzono ahistoryczną hybrydę.
Obrazek

Na ścianach powieszono tablice urzędowe po serbsku, chorwacku (równie dobrze może to być serbski łaciński) i węgiersku. Dziś Serbowie stanowią w mieście około siedemdziesięciu procent mieszkańców, następni są Chorwaci z Bunjewcami (część z nich uważa się za Chorwatów, część nie) i Węgrzy. Przy każdym kolejnym spisie liczba ludności spada, bo kraj się wyludnia, lecz mniejszości kurczą się szybciej, asymilacja stopniowo postępuje, choć... pojawia się więcej przypadków bez określonej deklaracji narodowościowej lub "nieznanej". Albo obywatele nie chcą się afiszować ze swoją mniejszością albo nie czują się częścią żadnego konkretnego narodu.
Przy nazwach ulic panuje totalny chaos: są tablice z podwójną nazwą (serbską i węgierską), są tylko z serbską, ale raz w alfabecie łacińskim a raz w cyrylicy. Żadnej konsekwencji.

W porównaniu z poprzednią wizytą park wokół siedziby komitatu jeszcze bardziej się zazielenił, drzewa urosły. Wiele osób siedzi w cieniu na ławeczkach, dzieciaki szaleją na rowerach.
Obrazek

Wśród drzew umieszczono pomniki. Są standardowe popiersia jakiś ważnych person. Jest też pomnik poległych w latach 90. ubiegłego stulecia. Pod postacią chudej kobiety umieszczono herb Jugosławii z czasów pokomunistycznych.
Obrazek

O co chodzi przy innych pomnikach ciężko stwierdzić, bo wyglądają jak wystawka złomu, którego nikt nie zabrał.
Obrazek

Centrum Somboru to również świątynie. Zaraz obok županiji stoi wielki katolicki kościół z dwiema wieżami pod wezwaniem św. Stefana (crkva Svetog Stefana Kralja), ukończony w 1904 roku. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że rozmiary oraz położenie tuż przy najważniejszym budynku nie były przypadkowe. Z drugiej strony w momencie budowy katolicy w mieście byli pierwszą grupą wyznaniową, więc sojusz ołtarza z tronem w ogóle nie dziwi.
Obrazek

Na krzyżu obok kościoła stare napisy są po niemiecku, natomiast na nowej tablicy sąsiadującego z nim klasztoru karmelitów również po chorwacku i węgiersku. W środku akurat trwa chorwacka msza, wiernych niewielu, a wnętrza są zaniedbane.
Obrazek

Inny katolicki kościół - św. Trójcy (crkva Presvetog Trójstva) - pochodzi z XVIII wieku i początkowo należał do franciszkanów. O tej porze jest zamknięty, spróbuję zajrzeć do niego rano.
Obrazek

Główną świątynią prawosławną jest położona przy deptaki cerkiew św. Jerzego (crkva Svetog Georgija), zwana też Wielką Prawosławną. To ten sam okres powstania co kościół św. Trójcy. I tu również trwa liturgia, więc ograniczam się do jednego zdjęcia ukazującego pobożne stroje wiernych.
Obrazek

Skromny kościół ewangelicki z 1901 roku, używany okazjonalnie. Na ścianie zachowała się węgierska tabliczka - czyżby reper?
Obrazek
Obrazek

Zaczynamy rozglądać się za jakimś lokalem na kolację. Na deptaku dominują kawiarnie i puby, a wypadałoby na dobry początek zjeść coś serbskiego. Kręcimy się zatem po mniej reprezentacyjnych zaułkach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W końcu znajdujemy restaurację. Już po złożeniu zamówienia zorientowałem się, że daliśmy ciała: kawałek dalej były bary, w którym zjedlibyśmy o połowę taniej! No ale trudno, porcje były duże i wyglądały bardzo smacznie, choć uczciwie napiszę, że jadłem lepsze. Jak na początek wyjazdu to oczywiście ćevapčići w wersji tradycyjnej oraz z kajmakiem, czyli serem przypominającym śmietanę. Do tego sałatka szopska i serbska, ta druga z tak pikantnymi paprykami, że płakałem jak bóbr :P.
Obrazek

Ostatnie zdjęcie koszuli, która towarzyszyła mi w wyjazdach przez piętnaście lat, lecz w końcu czas ją pokonał :(.

Wracamy na nocleg jeszcze przed zapadnięciem kompletniej ciemności, więc po drodze zahaczamy o niewielką knajpkę. A tam na Teresę rzuca się... jamnik inwalida! Ma niesprawne tylne nogi, więc poruszał się na wózku, lecz i tak próbował atakować. Strasznie agresywny, zrobił z właścicielem kółko podczas spaceru i w czasie powrotu także na kogoś napadł.
Obrazek

Ponieważ nie chciało mi się jeszcze kłaść spać, to poszedłem sobie samotnie połazić po okolicy. Dosłownie rzut beretem od noclegu trafiłem na spelunkę, taką prawdziwą: w środku same ogorzałe chłopy i aż gęsto od dymu papierosowego. W wielu serbskich lokalach można palić; o ile smród jeszcze bym zniósł, o tyle moje oczy nie dają rady siedzieć w oparach, więc lokuję się przy otwartych drzwiach. U starszego barmana zamawiam piwo Nektar z Banja Luki... Reszta towarzystwa dzielnie łoi kolejne kielichy rakiji i zapije je wodą. Na stole obok dwóch wielkoludów walczy z wielkim zestawem jadła z grilla. Pomaga im kot, który zdaje się być spelunkową maskotką. Najedzony siada w wejściu i uważnie patrzy w ciemność.
Obrazek

Jeszcze z kronikarskiego obowiązku: piwo w restauracji kosztowało 230-250 dinarów (8,50-9 złotych), a w knajpce i spelunce 130-140 dinarów (4,80-5 złotych).

Poniedziałek wstaje słoneczny, zapowiada się upalny dzień. Zbieram się około ósmej, żeby skoczyć do centrum. Okolica wydaje się odsypiać weekend.
Obrazek

Muszę wymienić walutę. Rozpoczęcie wyjazdu w niedzielę sprawiło, że zdobycie dinarów stało się pewnym problemem. A od czego karta? No cóż, Serbia to nie Śląsk ani Polska, kartą nie zapłacimy w wielu miejscach, a już na pewno nie na noclegu. Teoretycznie powinni przyjmować euro, lecz nie mają takiego obowiązku (przyjęli). Można wybrać pieniądze z bankomatu, lecz im bardziej promuje się płatności bezgotówkowe, tym większe prowizje się pobiera. Ostatecznie kupiłem trochę dinarów w Katowicach, w sam raz na pierwszy dzień. W centrum Somboru działa kilka kantorów, więc teraz wymienię znacznie więcej i powinno starczyć na kolejne dni.

Na zdjęciu ciut zaniedbane okolice kościoła ewangelickiego. Przy ulicy znajduje się pomnik poświęcony somborskim Żydom - zostali oni w marcu 1944 roku wywiezieni przez Niemców do Auschwitz, gdzie prawie wszyscy zginęli (przeżyła garstka, w tym rabin).
Obrazek

Na końcu ulicy cerkiew św. Jana (crkva svetog Jovana), tzw. Mała Cerkiew Prawosławna, z końca XVIII wieku. Wybudowana w miejscu starszej świątyni, którą Turcy cerkiew zamienili na meczet, a potem z powrotem odmieniono ją w obiekt chrześcijański. Niestety, zamknięta.
Obrazek

Idę zajrzeć do kościoła św. Trójcy. Tym razem jest otwarte, choć wnętrza nie robią większego wrażenia. Ciekawa jest figura Jezusa zdjętego z krzyża, przy której zamocowano tabliczki dziękczynne w trzech językach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ponad stuletni zegar słoneczny na bocznej ścianie kościoła przypominający, że każda chwila może być tą ostatnią.
Obrazek

Na ulicach pojawia się coraz więcej ludzi, również kawiarnie nie mogą narzekać na brak klientów: mała czarna to wręcz obowiązek.
Obrazek
Obrazek

W Wielkiej Cerkwi Prawosławnej dzisiaj pusto. Mogę w spokoju przyjrzeć się pięknemu ikonostasowi zwierającemu podobno aż siedemdziesiąt siedem ikon.
Obrazek
Obrazek

Dla tego osobnika nic nie mam, ale raczej nie cierpiał na wielki głód.
Obrazek

Wymieniam walutę i zaczynam powrót. Przy okazji zachodzę na targowisko kupić trochę owoców na śniadanie, podziwiam też Hotel International w stylu dojrzałego kiczu późnojugosłowiańskiego.
Obrazek
Obrazek

Pomnik Poległych na jednym ze skwerów. Na trzech stronach są napisy w trzech językach: po serbsku, niemiecku i węgiersku.
Obrazek

Na zakończenie wizyty w Somborze zajeżdżamy jeszcze na jeden z cmentarzy. Miasto ma ich kilka, w tym duży katolicki i duży prawosławny. Wybieramy ten drugi (Veliko pravoslavno groblje), ponieważ posiada też kwatery żołnierskie.
Nekropolia położona jest na uboczu, w jej pobliżu nieużywane tory biegną gdzieś na południe.
Obrazek
Obrazek

Za dzwonnicą znajduje się kolejny Pomnik Poległych, tym razem ku czci jugosłowiańskich partyzantów.
Obrazek

Partyzanci Broz Tity zajmują spory sektor. Nie wszyscy zginęli w czasie wojny, pochowano tu również ich towarzyszy zmarłych kilka lat po niej, a nawet i później.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na cmentarzu znajduje się także "monastyr" św. Stefana (Manastir Svetog Stefana). Znów piszę w cudzysłowie, gdyż monastyr to w końcu klasztor, a tu mamy pojedynczą, zamkniętą cerkiew z lat 30. ubiegłego wieku. W jej sąsiedztwie także leżą partyzanci, a z żywych osób spotykamy kilkoro młodych ludzi biesiadujących w cieniu i prowadzących ożywioną dyskusję w serbsko-madziarskiej mieszance.
Obrazek

Oddzielną kwaterę posiadają czerwonoarmiści padli m.in. w bitwie batińskiej, na miejscu której byliśmy dzień wcześniej. Różowy pomnik strzela dumnie w niebo z sierpem i młotem, ale patrząc na rzędy betonowych stel stwierdzam, że nie ma lepszej ilustracji do hasła o tym, że wojna mieli człowieka i zmienia go w odhumanizowany klocek.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pomnik Poległych z Wielkiej Wojny. Serbowie z Somboru walcząc w mundurach armii austro-węgierskiej strzelali do swoich rodaków w mundurach armii serbskiej. Nie oni jedni w tamtym stuleciu.
Obrazek

W części cywilnej wznosi się cerkiew cmentarna z otwartymi drzwiami. Ekipa facetów szykuje się do kopania grobu, a przynajmniej tak mniemam, bo są też ślady, jakby niedawno kopali na środku ścieżki. Wodociągu chyba nie kładą?
Obrazek

Kręcimy się pomiędzy grobami. Niemal wszystkie są w cyrylicy, na większości umieszczono zdjęcia. Krzyże mieszają się z gwiazdami, nawet na jednym pomniku. I znowu ściana tylna grobu stała się przednią. To co oni kładą na płytach, skoro znicze też się ustawia od tyłu? I ciekawe, czy zmarli chowani są nogami do pomnika czy odwrotnie?
Obrazek
Obrazek

Drewniane krzyże używane podczas pogrzebów zostawia się na cmentarzu. Na jak długo? Ileś lat czy do rozpadu? Najstarsze spotkane egzemplarze miały dziesięć roków...
Obrazek

I tym cmentarnym akcentem zakończyliśmy wizytę w Somborze. Tak jak wspominałem na początku: to naprawdę ładne dla oka miasto z dużą ilością zieleni i zabytków. Warte odwiedzin.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1266
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska

Re: Śladem spomeników

Postautor: Coldman » 2024-09-06, 00:00

Lubię gdy w relacjach zagranicznych jest pokazana strefa kulinarna danego regionu. Ciekawią mnie lokalne przysmaki :D Piwo dobre mają?

Te pomniki żołnierzy radzieckich to masakra jakaś, twoje podsumowanie trafia w punkt.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8407
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2024-09-06, 07:51

Piwo raczej średnie poza wyjątkami. Ale tu mają jedynie kilka browarów, słaba konkurencja, a małych z jakimiś ciekawymi typami prawie wcale. Więc trzeba pić póki zimne ;)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości