Niezłe tłumy, takich to tam nie widziałem, ale to chyba wszystko z tych namiotów powychodziło. Bo jak ja tam byłem to tam więcej niż 5 namiotów nigdy nie było.
Ale i tak warto było się przejść i skorzystać z pogody.
Co do choroby, to kiedyś też bardzo źle znosiłem choroby, często miewałem kaszel i ból gardła przeszło 2 a czasem nawet 3 tygodnie. Odkąd zacząłem się leczyć domowymi sposobami, to faktycznie nie było lepiej na początku, a nawet gorzej. Bo organizm nie był przyzwyczajony, ale po kilku latach w końcu się przyzwyczaił i teraz po góra tygodniu mi przechodzi. Wystarczy dobra herbatka z miodem i cytrynką i ewentualnie czosnek z mlekiem i miodem, ale to już jak jest gorzej.
Ale ogólnie dochodzę do wniosku, że sam miód i cytryna potrafią zdziałać cuda.
I jakbym miał silniejszą wolę i stosował to regularnie na co dzień, to możliwe, że w ogóle bym przestał chorować. Póki co stosuję okresami, ale i tak choruję o wiele mniej niż kiedyś. Kiedyś to minimum 4 razy roku, teraz jeden raz, czasem może dwa miewam lekkie przeziębienie.
To samo w sumie miałem z astmą. Jak byłem dzieckiem, to miałem w ogóle przez dwa lata zakaz ćwiczenia na WF-ie w szkole i uprawiania sportu jakiekolwiek. Co mnie strasznie frustrowało, bo sport uwielbiałem. No i próbowałem grać w piłkę czy biegać, ale się nie dało. Miałem straszne ataki, dusiłem się, czasem zemdlałem i na całym ciele wyskakiwała mi jakaś dziwna wysypka. Dopiero po kilku wziewach jakiegoś specyfiku mi to ustępowało, ale już było po graniu. Potem te leki odstawiłem w cholerę. W sumie nie polecam nikomu, bo to jedynie na własne ryzyko można robić. Ja zrobiłem i nie żałuję. Na początku też było gorzej, bo te omdlenia, duszenia i wysypki jeszcze wzmogły, ale z czasem zaczęły ustępować. Potem w końcu zapisałem się do klubu piłkarskiego i po 3 latach mogłem już normalnie trenować i wszystkie objawy zniknęły. Nawet daleko też doszedłem, bo do juniorów GKS Tychy i nawet jeden mecz rozegrałem w 1 lidze polskiej halowej w Skale Tychy. Jeszcze w międzyczasie 2 razy w tygodniu trenowałem siatkówkę, ale w tym jakiś dobry to nie byłem, bardziej dla samego ruchu i dobrego towarzystwa. No ale potem przez całkiem inne zewnętrzne czynniki to się posypało i zająłem się czym innym. Mniejsza z tym, ale dla mnie to była zbawienna decyzja patrząc z perspektywy czasu. Bo nie wyobrażam sobie w tym stanie z dzieciństwa w ogóle chodzić po górach, czy jeździć tak jak dzisiaj na rowerze, wtedy to nie było w ogóle możliwe, a teraz jakoś daję radę.