Witam szanownych forumowiczów
Dawno już nie napisałem żadnej relacji z moich wojaży, a że ostatnio, maszerując po Pieninach, naszły mnie myśli o tym by w jakimś stopniu powrócić do spisywania swych przygód - stwierdziłem po powrocie, że uraczę Was jakąś opowieścią.
Zacznę właśnie od tej pieninsko-sądeckiej wyprawy. Jako, że uzbierało się trochę wolnego i wypadało to w jakiś aktywny sposób wykorzystać, obmyśliłem plan weekendowych odwiedzin Pienin i Beskidu Sądeckiego. Wyglądało to następująco:
Dzień I: Krościenko - Sokolica - Trzy Korony - nocleg pod Trzema Koronami
Dzień II: Sromowce - Droga Pienińska - Szczawnica - Schronisko PTTK Przehyba
Dzień III: Przehyba - Radziejowa - Wielki Rogacz - Niemcowa - zejście do Rytra
I tak z dniem piątkiem (9.11) razem z moją lubą wyruszamy busem z Mszany Dolnej do Krościenka nad Dunajcem. Docieramy na godzinę 9 z minutami. Na miejscu szybki posiłem, małe zakupy i ruszamy zielonym szlakiem na Przełęcz Sosnów i dalej na Sokolicę. Trasa miła i przyjemna.
Na Sokolicy przyglądamy się biednej sosence, ale nie ma co mówić, jeszcze ma szansę nas wszystkich przeżyć w takiej formie.
Na Sokolicy robimy sobie przerwę obiadową połączoną z szukaniem kadrów, ludzi raptem 2 osoby przez godzinę. Sokolica w całości dla nas
Gdzieś koło godziny 13 ruszamy w dalszą drogę na Trzy Korony. Po drodze dosłownie garstka ludzi. Idziemy sobie na lajcie, bo nigdzie nam się nie śpieszy.
Na Trzy korony wychodzimy zgodnie z planem przed zachodem słońca. Rozstawiam sprzęt, coś podjadamy, piździ jak cholera.
I jeszcze panorama:
Zmarznięci (było warto ), przy świetle latarek ruszamy w kierunku schroniska Trzy Korony, gdzie mamy nocować.
C. D. N.
Pieniński weekend
Pieniński weekend
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
sokół pisze:Cholernie się cieszę ze zdecydowałeś się coś napisać. Zdjęcia są obłędne i czekam na ciąg dalszy bo... spodziewam się kolejnych perełek. Zachód z trzech koron wyszedł Ci przepięknie.
Również się cieszę, tak z tego, że się wziąłem za relację, jak i z tego, że zdjęcia się podobają
No to ciąg dalszy.
Dzień drugi
Dospaliśmy do godziny siódmej. Szybkie śniadanie, ogarnięcie i wychodzimy ze schroniska. Jak to w tym rejonie bywa, wita nas mgła. I tak sobie dreptamy przez Sromowce Niżne pośród mgły.
W końcu docieramy do kładki przyjaźni polsko-słowackiej, gdzie zostajemy poinformowani o tym, że mieszkańcy obu Sromowiec powierzają się w opiekę św. Kindze
Przechodząc przez Dunajec na stronę słowacką zostajemy pozdrowieni przez jakiegoś Słowaka. Poza tym zajściem, przekroczenie granicy przebiega bez większych problemów.
Po chwili natykamy się na grupkę kaczek krzyżówek. Ciężko stwierdzić narodowość, ale wyglądem i zachowaniem sugerują wysoki kosmopolityzm.
Chwilę spędzamy na eksploracji parku i słowackiego brzegu. I muszę powiedzieć, że klimacik był.
W końcu zaczynamy Drogę Pienińską, gdzie mgły powoli zaczynają się rozpraszać. Już po chwili sponad mgieł ukazują nam się Trzy Korony. Tutaj spędzamy dłuższą chwilę, łapiąc kadry serwowane przez Matkę Naturę
Zaczyna pojawiać się coraz więcej turystów. Na początku sami rowerzyści, później coraz więcej piechoty. Raz po raz zarządzam postój i rozkładam statyw.
Wtem dogania nas tratwa, jedyna tego dnia. Flisacy okazali się zacnymi modelami
Powoli zbliżamy się do Szczawnicy. Ludu coraz więcej. To, że na zdjęciach tego nie widać jest celowym zabiegiem
Docieramy do Szczawnicy. Tam konsumujemy pizzę oraz spożywamy napoje chłodzące.
Na Przechybę wyruszamy późno, bo dopiero ok. 15, przyszło nam iść po ciemku. Na szlaku odkrywamy wodospad o którym nie miałem pojęcia.
Na Przechybę docieramy punkt 19. Tutaj ostatnie zdjęcie z tego dnia
Jutro jak znajdę czas wrzucę ostatni trzeci dzień: wschód słońca, Tatry, widoczki z Sądeckiego.
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
laynn pisze:Ostatnie zdjęcie, to chyba jakiś duch
Cały czas ten duch za mną podąża
Dzień trzeci
Nocleg w schronisku wyglądał następująco: podłoga. Ludzi co nie miara, libacja na całego (ależ musiałem walczyć z sobą, żeby iść spać, a nie dołączyć do birbantów ) Znaleźliśmy sobie fajny kąt pod schodami, gdzie składowano materace (wykorzystaliśmy je jako posłanie, po dwa na głowę). Pobudka przed 6 i atak na wschód słońca. Jak się okazało, powitał nas przymrozek.
Jakże pięknie prezentowały się w przejrzystym powietrzu Taterki
W końcu ruszamy w drogę, przed nami jakieś 17 km do Rytra. Zimno i pizga złem, ale widoczki bardzo ładne.
Stwierdzam, że Beskid Sądecki jest wielce widokowy i na pewno nie raz tutaj wrócę. Trochę przypomina Śląski, miejscami wygląda jak pradawny las (stoki Radziejowej), ogólnie super.
Mamy jakiegoś znawcę tropów zwierzęcych na forum?
Docieramy na Radziejową. Wieża jak była zamknięta, tak nadal stan ten się utrzymuje. Chociaż tabliczki informują, że remont zaplanowano na 2018 rok. Ciekawe czy się wyrobią
Pod wieżą dłuższy postój, następnie kierunek Wielki Rogacz i dalej na Niemcową i Rytro.
Tutaj ruiny szkoły podstawowej, gdzieś poniżej Niemcowej.
Trafiamy na pierwsze zabudowania i bardzo przyjacielskiego pieska. Ciężko było go odgonić, ale w końcu się udało.
Po drodze mija nas coraz więcej ludzi z flagami na plecakach i w rękach. W końcu to święto narodowe Docieramy do Rytra, tam godzina czekania na autobus do Nowego Sącza i tak kończy się nasza wycieczka.
Może tak trochę pobieżnie i bez większych detali opisana ta nasza wędrówka, ale jeśli ktoś ma jakieś pytania to chętnie odpowiem
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość