Słoweński wypad
: 2013-11-27, 10:06
Przełom jesieni i zimy to czas, który średnio przypada mi do gustu. Pewnie nie tylko ja mam takie odczucie, bo i na forum zanikły relacje z górskich wojaży. Rozdygotane nerwy i samopoczucie ratują mi wspomnienia z przed kilku miesięcy lub nawet lat.
W tym roku kilka wypadów mogę zaliczyć do tych, które mnie bardziej ucieszyły i chętnie do nich wracam wspomnieniami.
Zdarza mi się często wypuszczać w dalsze podróże i jeśli tylko uda mi się urwać jakiś czas dla siebie, to wykorzystuję sytuacje na maksa. Podobnie było w tym roku, gdy Adriatyk musiałem odwiedzić. Lubię jak po drodze towarzyszą mi górskie widoki, dlatego chętnie przejeżdżam przez alpejskie przełęcze w drodze na południe. Przy korzystnej pogodzie łatwo wtedy poznać ciekawy szlak lub szczyt. A miałem już taki upatrzony od dłuższego czasu – to Ojstrica 2350 m n.p.m. w Alpach Kamnicko-Sawińskich. Jak na rozmiary całego obszaru Alp, to to pasmo raczej niewielkie, ale wyjątkowo urodziwych dolin i szczytów na północy Słowenii. Nie sposób ich nie widzieć, podczas przejazdu przez liczne przełęcze z Austrii dalej na południe.
Po nocnej podróży, dopiero po godzinie 7-mej rano wjeżdżam do doliny Logarskiej, co skutkuje opłatą 7 euro za ten przywilej. Wyszukuję dogodny, ale już bezpłatny parking, szybka zmiana ciuchów na bardziej odpowiednie na skaliste szlaki, zapas napojów i prowiantu do plecaka na cały dzień i można ruszać, bo pogoda zachęca, aż szkoda czasu marnować. Już po kilku krokach poczułem się znacznie lepiej i zapomniałem o całym zmęczeniu nocną jazdą. Zaczynam podejście dość nisko, bo z poziomu ok. 750 m, ale to już jest taka specyfika tych gór, którą trzeba przyjąć ze zrozumieniem.
Szlak powoli wspina się żwirową ścieżką przez bukowy las i co jakiś czas, przeprawia się po kładkach nad bezwodnymi żlebami. W tych wapiennych skałach, każda kropla znika między szczelinami i trzeba mieć szczęście, aby napotkać jakiś wodny strumyk.
Na podejściu do schroniska z widokami jest bardzo skromnie, ale za to odpowiedni etap na rozgrzewkę. Dopiero ponad kilkaset metrów wyżej, zaczynają się otwierać w zwartym lesie okienka, przez które można spojrzeć na górną część doliny Logarskiej i zamykający ją główny grzbiet z najwyższymi szczytami.
Schronisko ukazuje się nagle na zalanej światłem obszernej polanie. Koća Na Klemenći Jami jest obiektem bardzo przytulnym, nie rzucającym się zanadto w oczy, właśnie takim jakie najbardziej lubię. Położone na wysokości 1208 m n.p.m. umożliwia łatwiejsze wejście w grupę ciekawych szczytów. Wystarczy tylko podejść 1000 m z małym hakiem i można rozkoszować się widokiem na cały grzbiet, który wygięty jak duże” S” prezentuje wszystkie ważne szczyty z najwyższym Grintovcem 2558 m n.p.m. na czele.
Po pierwszym wysiłku, krzepiąco podziałał na mnie kufelek zimnego browarka poparty dodatkowo wspaniałym widokiem na główną grań. Fajnie tu posiedzieć i podziwiać wyniosły szczyt Ojstricy. Przyglądam się uważnie, bo gdzieś tam pod szczytem tej północnej ściany, przebiega szlak na sam wierzchołek tej góry.
Od schroniska, wąska ścieżka, początkowa łagodnie wyprowadza po zboczu pod przełęcz. Pomału teren zdobywają skały, a roślinność coraz bardziej ustępuje miejsca. Z każdym krokiem zachwycają nowe i szersze widoki. Jednak nie mniej uwagi zwracam na przebieg szlaku, który zagracony odłamkami skalnymi i splątanymi korzeniami kosówki może być przyczyną przykrej kontuzji. Żal byłoby zakończyć w tym miejscu, tak atrakcyjnie zapowiadającą się wędrówkę. Podejście na samą przełęcz wyraźnie zbliża się do pionu, a po jej lewej stronie, groźna jak rekina ząb wznosi się Krofićka 2083 m m i straszy od tej strony swoją ostrością.
Środek upalnego lata nie poradził sobie z płatami śniegu w zacienionych żlebach, które utrudniają przejście po tym stromym i skalistym zboczu.
Na słonecznej skale fiołek alpejski przycupnął.
Ponad przełęczą, szlak trawersuje podszczytową ścianę w kierunku zachodnim,
Po czym ubezpieczonym fragmentem wyprowadza na szczyt.
OJSTRICA 2350 m n.p.m. – to szczyt położony we wschodniej części tego pasma. Dopiero przed nim od zachodu, śmiało rysują się na horyzoncie te ważniejsze, bo wyższe szczyty.
Patrzę na zachód w kierunku zachodzącego słońca, gdzie widoczne są kontury szczytów i zboczy tworzące grań w głównym grzbiecie. Nieco niższa Skarje 2141, a za nią już bardziej wyniosła Planjava 2344, potem ostre turniczki oddzielają od Turskiej Gory 2251 z której już łatwo dojść do Skuty 2532. Ten szczyt to sąsiadka najwyższego w tym paśmie Grintovca 2558 m na który codziennie wchodzi mnóstwo osób, ale taki to już los wszystkich najwyższych szczytów. Ja mam tą przyjemność, że przez cały dzień miałem swój szczyt tylko dla siebie.
Wśród kwitnących dzwonków alpejskich, tą samą drogą schodzę na parking.
Zbyt późna pora i odgłosy burzy nie zachęcają mnie do wejścia z przełęczy na sąsiedni szczyt Krofićka 2083 m. Szkoda, bo zbocza od południowej strony wyglądają dość łagodnie i bez większych trudności można na ten szczyt wejść. Tym razem nie będzie „podwójnego szczęścia”.
To nic, poczeka do następnych odwiedzin.
Jeszcze raz zachodzę do koća Na Klemenći Jami, aby spojrzeć na Ojstricę w promieniach zachodzącego słońca. Siadam na ławie przed schroniskiem i nawet bez zamawiania gospodyni stawia na stole kufelek wybornego, zimnego piwa. Dobrze wie, co w takiej chwili jeszcze do szczęścia potrzeba.
W tym roku kilka wypadów mogę zaliczyć do tych, które mnie bardziej ucieszyły i chętnie do nich wracam wspomnieniami.
Zdarza mi się często wypuszczać w dalsze podróże i jeśli tylko uda mi się urwać jakiś czas dla siebie, to wykorzystuję sytuacje na maksa. Podobnie było w tym roku, gdy Adriatyk musiałem odwiedzić. Lubię jak po drodze towarzyszą mi górskie widoki, dlatego chętnie przejeżdżam przez alpejskie przełęcze w drodze na południe. Przy korzystnej pogodzie łatwo wtedy poznać ciekawy szlak lub szczyt. A miałem już taki upatrzony od dłuższego czasu – to Ojstrica 2350 m n.p.m. w Alpach Kamnicko-Sawińskich. Jak na rozmiary całego obszaru Alp, to to pasmo raczej niewielkie, ale wyjątkowo urodziwych dolin i szczytów na północy Słowenii. Nie sposób ich nie widzieć, podczas przejazdu przez liczne przełęcze z Austrii dalej na południe.
Po nocnej podróży, dopiero po godzinie 7-mej rano wjeżdżam do doliny Logarskiej, co skutkuje opłatą 7 euro za ten przywilej. Wyszukuję dogodny, ale już bezpłatny parking, szybka zmiana ciuchów na bardziej odpowiednie na skaliste szlaki, zapas napojów i prowiantu do plecaka na cały dzień i można ruszać, bo pogoda zachęca, aż szkoda czasu marnować. Już po kilku krokach poczułem się znacznie lepiej i zapomniałem o całym zmęczeniu nocną jazdą. Zaczynam podejście dość nisko, bo z poziomu ok. 750 m, ale to już jest taka specyfika tych gór, którą trzeba przyjąć ze zrozumieniem.
Szlak powoli wspina się żwirową ścieżką przez bukowy las i co jakiś czas, przeprawia się po kładkach nad bezwodnymi żlebami. W tych wapiennych skałach, każda kropla znika między szczelinami i trzeba mieć szczęście, aby napotkać jakiś wodny strumyk.
Na podejściu do schroniska z widokami jest bardzo skromnie, ale za to odpowiedni etap na rozgrzewkę. Dopiero ponad kilkaset metrów wyżej, zaczynają się otwierać w zwartym lesie okienka, przez które można spojrzeć na górną część doliny Logarskiej i zamykający ją główny grzbiet z najwyższymi szczytami.
Schronisko ukazuje się nagle na zalanej światłem obszernej polanie. Koća Na Klemenći Jami jest obiektem bardzo przytulnym, nie rzucającym się zanadto w oczy, właśnie takim jakie najbardziej lubię. Położone na wysokości 1208 m n.p.m. umożliwia łatwiejsze wejście w grupę ciekawych szczytów. Wystarczy tylko podejść 1000 m z małym hakiem i można rozkoszować się widokiem na cały grzbiet, który wygięty jak duże” S” prezentuje wszystkie ważne szczyty z najwyższym Grintovcem 2558 m n.p.m. na czele.
Po pierwszym wysiłku, krzepiąco podziałał na mnie kufelek zimnego browarka poparty dodatkowo wspaniałym widokiem na główną grań. Fajnie tu posiedzieć i podziwiać wyniosły szczyt Ojstricy. Przyglądam się uważnie, bo gdzieś tam pod szczytem tej północnej ściany, przebiega szlak na sam wierzchołek tej góry.
Od schroniska, wąska ścieżka, początkowa łagodnie wyprowadza po zboczu pod przełęcz. Pomału teren zdobywają skały, a roślinność coraz bardziej ustępuje miejsca. Z każdym krokiem zachwycają nowe i szersze widoki. Jednak nie mniej uwagi zwracam na przebieg szlaku, który zagracony odłamkami skalnymi i splątanymi korzeniami kosówki może być przyczyną przykrej kontuzji. Żal byłoby zakończyć w tym miejscu, tak atrakcyjnie zapowiadającą się wędrówkę. Podejście na samą przełęcz wyraźnie zbliża się do pionu, a po jej lewej stronie, groźna jak rekina ząb wznosi się Krofićka 2083 m m i straszy od tej strony swoją ostrością.
Środek upalnego lata nie poradził sobie z płatami śniegu w zacienionych żlebach, które utrudniają przejście po tym stromym i skalistym zboczu.
Na słonecznej skale fiołek alpejski przycupnął.
Ponad przełęczą, szlak trawersuje podszczytową ścianę w kierunku zachodnim,
Po czym ubezpieczonym fragmentem wyprowadza na szczyt.
OJSTRICA 2350 m n.p.m. – to szczyt położony we wschodniej części tego pasma. Dopiero przed nim od zachodu, śmiało rysują się na horyzoncie te ważniejsze, bo wyższe szczyty.
Patrzę na zachód w kierunku zachodzącego słońca, gdzie widoczne są kontury szczytów i zboczy tworzące grań w głównym grzbiecie. Nieco niższa Skarje 2141, a za nią już bardziej wyniosła Planjava 2344, potem ostre turniczki oddzielają od Turskiej Gory 2251 z której już łatwo dojść do Skuty 2532. Ten szczyt to sąsiadka najwyższego w tym paśmie Grintovca 2558 m na który codziennie wchodzi mnóstwo osób, ale taki to już los wszystkich najwyższych szczytów. Ja mam tą przyjemność, że przez cały dzień miałem swój szczyt tylko dla siebie.
Wśród kwitnących dzwonków alpejskich, tą samą drogą schodzę na parking.
Zbyt późna pora i odgłosy burzy nie zachęcają mnie do wejścia z przełęczy na sąsiedni szczyt Krofićka 2083 m. Szkoda, bo zbocza od południowej strony wyglądają dość łagodnie i bez większych trudności można na ten szczyt wejść. Tym razem nie będzie „podwójnego szczęścia”.
To nic, poczeka do następnych odwiedzin.
Jeszcze raz zachodzę do koća Na Klemenći Jami, aby spojrzeć na Ojstricę w promieniach zachodzącego słońca. Siadam na ławie przed schroniskiem i nawet bez zamawiania gospodyni stawia na stole kufelek wybornego, zimnego piwa. Dobrze wie, co w takiej chwili jeszcze do szczęścia potrzeba.