Pazdziernikowe Tatry Słowackie
: 2013-10-28, 22:46
Pewną październikową niedziele rozpocząłem pakowaniem plecaka na długo przed wschodem słońca. Miejsce,z którego mięliśmy zacząć naszą wedrówkę było oddalone o kawał drogi, toteż juz chwilę po 4 nad ranem wyjeżdżamy z miejsca zbiórki i to jeszcze w całkowitych ciemnościach. Gdy przekraczamy granicę w Jurgowie na wschodniej części nieboskłonu czerń nocy powoli ustępuje miejsca nadchodzącemu porankowi wyłaniając jednocześnie kontur potężnych z tego punktu widzenia Tatr Bielskich. Jednak nie one są naszym dzisiejszym celem. Z każdą kolejna chwilą wjeżdżamy głębiej w słowackie podtatrze mijając Zdziar, Trzańską Łomnicę i docierając w końcu do naszego punktu startowego Szczyrbskiego Jeziora. Uśpiona jeszcze miejscowość wita nas wschodzącym nad horyzontem słońcem.
Po rozprostowaniu nóg po długiej jeździe w samochodzie ruszamy na szlak.
Prognoza pogody przewidywała na dzisiejszy dzień patelnię, jednak patrząc na niebo dochodzimy do wniosku, że ICM nas oszukał.
Wędrując czerwonym szlakiem w stronę Popradzkiego Stawu z pewną obawą patrzymy w niebo czy bedziemy mogli choć chwile podziwiac okoliczne widoki.
Na skrzyżowaniu szlaków przy Popradzkim zastajemy towar dla nosiczy, przeznaczony dla Chaty pod Rysami.
My jednak jako chłopki wątłej postury nie podejmujemy się tego charytatywnego czynu i pozostawiamy je na swoim miejscu
Z każdą kolejna chwila zagłębiamy sie w Dolinę Mięguszowiecką, w której otaczjace ją szczyty, niestety wciąż zasnute są chmurami.
Docieramy do skrzyżowania szlaków, do miejsca gdzie w lewo odbija droga do Chaty pod Rysami.
My jednak nie zmieniamy koloru i dalej podążamy szlakiem niebieskim pokonując próg moreny, który oddziela nas od Doliny Hińczowej.
Z kazdym zdobytym metrem wysokości niebo staje się jaśniejsze, nieśmiało przepuszczając promienie słoneczka oświetlające Miegusze i Koprowy.
Jedynie Grań Baszt z Szatanem wciąż chowa swe wierzchołki w obłokach.
Nagrodą za wczesną pobudkę staje się teraz śniadanie w pustej, bez tłumu turystów dolinie, wraz z królującym w niej Wielkim Hińczowym Stawem.
Po przerwie ruszamy w dalszą naszą drogę, gdzie poprzez liczne zakosy zdobywamy Wyżnią Koprową Przełęcz, na której widoki niestety znów są dość mocno ograniczone, to też bez zbędnej straty czasu odbijamy w prawo na szlak czerwony prowadzący na nasz główny cel, Koprowy Wierch.
Wedrując w stronę szczytu staramy się wychwycić każda możliwa chiwlę, w której chmury odsłaniają choć część tajemnicy, ukazując nam otaczające nas widoki.
Docieramy na szczyt i widzimy:
oczami wyobraźni wspaniałą cubrynę, Miegusze i Szatana. Zaczyna za to nami miotać dość mocny wiatr, który jednak jest również nadzieją na jakiekolwiek widoki, postanawiamy więc czekać....
w trakcie oczekiwania, które jednak się zaczyna opłacać, dołącza do nas spora grupa tusystów
Z biegiem czasu widoki stają się coraz piekniejsze i coraz szersze, tak jakby matka natura chciała nam dozować fragmentami piekno tej okolicy aż w końcu ukazując nam je w całej okazałości.
Trasa powrotna przebiegała tak samo jak podejście, z ta jednak różnicą,że dobra pogoda nas już nie opuściła do samego końca:)
Po rozprostowaniu nóg po długiej jeździe w samochodzie ruszamy na szlak.
Prognoza pogody przewidywała na dzisiejszy dzień patelnię, jednak patrząc na niebo dochodzimy do wniosku, że ICM nas oszukał.
Wędrując czerwonym szlakiem w stronę Popradzkiego Stawu z pewną obawą patrzymy w niebo czy bedziemy mogli choć chwile podziwiac okoliczne widoki.
Na skrzyżowaniu szlaków przy Popradzkim zastajemy towar dla nosiczy, przeznaczony dla Chaty pod Rysami.
My jednak jako chłopki wątłej postury nie podejmujemy się tego charytatywnego czynu i pozostawiamy je na swoim miejscu
Z każdą kolejna chwila zagłębiamy sie w Dolinę Mięguszowiecką, w której otaczjace ją szczyty, niestety wciąż zasnute są chmurami.
Docieramy do skrzyżowania szlaków, do miejsca gdzie w lewo odbija droga do Chaty pod Rysami.
My jednak nie zmieniamy koloru i dalej podążamy szlakiem niebieskim pokonując próg moreny, który oddziela nas od Doliny Hińczowej.
Z kazdym zdobytym metrem wysokości niebo staje się jaśniejsze, nieśmiało przepuszczając promienie słoneczka oświetlające Miegusze i Koprowy.
Jedynie Grań Baszt z Szatanem wciąż chowa swe wierzchołki w obłokach.
Nagrodą za wczesną pobudkę staje się teraz śniadanie w pustej, bez tłumu turystów dolinie, wraz z królującym w niej Wielkim Hińczowym Stawem.
Po przerwie ruszamy w dalszą naszą drogę, gdzie poprzez liczne zakosy zdobywamy Wyżnią Koprową Przełęcz, na której widoki niestety znów są dość mocno ograniczone, to też bez zbędnej straty czasu odbijamy w prawo na szlak czerwony prowadzący na nasz główny cel, Koprowy Wierch.
Wedrując w stronę szczytu staramy się wychwycić każda możliwa chiwlę, w której chmury odsłaniają choć część tajemnicy, ukazując nam otaczające nas widoki.
Docieramy na szczyt i widzimy:
oczami wyobraźni wspaniałą cubrynę, Miegusze i Szatana. Zaczyna za to nami miotać dość mocny wiatr, który jednak jest również nadzieją na jakiekolwiek widoki, postanawiamy więc czekać....
w trakcie oczekiwania, które jednak się zaczyna opłacać, dołącza do nas spora grupa tusystów
Z biegiem czasu widoki stają się coraz piekniejsze i coraz szersze, tak jakby matka natura chciała nam dozować fragmentami piekno tej okolicy aż w końcu ukazując nam je w całej okazałości.
Trasa powrotna przebiegała tak samo jak podejście, z ta jednak różnicą,że dobra pogoda nas już nie opuściła do samego końca:)