Tydzień w Sudetach 21-27.07.2014
: 2014-07-30, 23:28
Jak co roku urlop postanawiamy spędzić w Sudetach, ot tak dla odmiany. Przez ostatnie cztery lata były to Góry Stołowe i Broumovskie Skały (najpiękniejsze dla mnie góry) więc w tym roku przyszedł czas na zmianę. Padło na Góry Opawskie i Jeseniki, w których to byliśmy ostatnio w 2009 r. Skład skrystalizował się mocny, bo prócz mojej rodzinki dołączył kumpel Józef z synem i w takim 6-cio osobowym składzie ruszyliśmy do krainy złota i knedlików.
Cały tydzień upłynął owocnie i bardzo przyjemnie. Pogoda bez szału, mogła być lepsza ale też...i gorsza więc nie ma co narzekać. Plan turystyczno-imprezowy wykonany w 90% (mówiąc imprezowy mam tu na myśli organizowanie popołudni i wieczorów naszej dziatwie, czyli ogniska, gierki i inne wyczerpujące obowiązki rodziców).
Góry Opawskie i Zlatohorska Vrchovyna są mocno związane z wielowiekowa tradycją wydobycia złota, tematyka ciekawa i warta zaznajomienia jednak na ten temat zanudzał nie będę, kto ciekaw to sporo inf. znajdzie w necie.
Poniedziałek czyli dzień przyjazdu.
O pierwszym dniu napiszę na końcu ponieważ to co się wtedy odbywało ma charakter przewlekły, czyli jakieś popołudniowe spacerki po okolicy a że okolica Jarnołtówka ładna i ciekawa to uzbierał się osobny albumik zdjęć.
Wtorek.
Nie jest źle, pochmurno ale z przejaśnieniami więc na dwoje babka wróżyła, będzie lało albo nie.
Ruszamy na Biskupią Kopę. Jako że na Biskupią wychodziłem już dwa razy różnymi szlakami od polskiej strony, wykazałem się teraz skrajnym egoizmem planując wyjście od strony czeskiej. Przy okazji napatoczyła się ścieżka przyrodnicza w formie pętli (której na mojej już dość starej mapie nie było) więc tym bardziej było mi to na rękę, bo zupełna nowość. Inni uczestnicy nie protestowali zdani całkowicie na mój plan całego urlopu.
Szczyt Biskupiej zeszpecony przez Czechów budową chyba schroniska. Ta budowę pamiętam już z 2009 r. ale wtedy wydaje mi się było mniej wszystko rozgrzebane. Na szczęście widoki z wieży nie przesłonięte niczym, poza tym że widoczność nie była idealna. Dzieciaki mimo to zadowolone- wieża to atrakcja, do tego na trasie kilka ciekawostek typu grób/krzyż, źródło Św. Rocha, kilka tablic informacyjnych.
Co za badziew, fotoplastikon połknął monetę ale nie zadziałał.
W drodze powrotnej nawiedzamy jeszcze ścieżkę dydaktyczną i skansen górnictwa złota Zlatrudne Mlyny.
Foty wszystkie Biskupia Kopa i Zlatorudne Mlyny
Wieczorem wraz z Józefem w wiejskim sklepie postanawiamy zakupić jakieś piwo, najlepiej lokalne lub takie którego u nas nie ma, na spróbowanie. Na półce sklepowej lokalizujemy Śląskie Mocne za 2,10 - czemu nie?. Co prawda okazało się że robione jest w ...Warszawie a nie przez lokalny browar ale schłodzone weszło całkiem dobrze.
Środa.
Pogoda jak marzenie, słonecznie ale nie upalnie, po prostu ideał. Ruszamy więc do Ramzovej skąd w planie na Serak i Obri Skały. Niestety pogoda na miejscu zmienia się błyskawicznie , zaczyna wiać, górki zatapiają się w chmurze, pomrukuje burza i robi się coraz paskudniej. Ponieważ góra ma te 1300 z hakiem i na górze może pizgać- a wracać trochę bez sensu- skracamy trasę i na górę jedziemy kolejką. A właściwie dwoma kolejkami z przesiadką (dobrze że człowiek zabrał więcej koron ze sobą bo inaczej klapa) z planem, że na górze zobaczy się co dalej.
W schronisku przeczekaliśmy deszcz a później, ponieważ trochę się ustabilizowało, jednak dalej w trase, w kierunku Obrich Skał.
Bardzo ładny i urozmaicony szlak, szczególnie ze względu na pojawiające się kompleksy skał oraz ładną i troche mroczną dolinę.
Na Obrich łapiemy się na drugi deszcz i burzę, na szczęście jest się gdzie schować, bo stoi wygodna wiata. W ogóle na czeskich szlakach tych wiat turystycznych jest bardzo dużo, takie mam wrażenie.
Burza oraz mroczne skały powodują, że dzieciaki odczuwają zew przygody i puszczają wodze fantazji na temat tego co czycha w okolicy i gdzie stacjonują piraci (chodzi o TYCH piratów ze „Scooby Doo i Ahoj Piraci”- to tak dla niewtajemniczonych )
...i po burzy
...i znów leje
Zdjęcia Serak i Obri Skaly
Wieczorem wraz z Józefem w wiejskim sklepie postanawiamy zakupić jakieś piwo, najlepiej lokalne lub takie którego u nas nie ma, na spróbowanie. Na półce sklepowej lokalizujemy Kozackie za 1,90- czemu nie?. Co prawda okazało się że robione jest przez browar gdzieś z środkowej Polski a nie lokalny ale schłodzone weszło całkiem dobrze.
Czwartek.
Caly dzień leje, wiec pozostaje coś stacjonarnego, n.p. Muzeum Górnictwa Złota w Zlatych Horach.
Stasiek, fan koszenia trawy, wszędzie widzi kosiary
Zdjęcia Muzeum Górnictwa Złota
CDN
Cały tydzień upłynął owocnie i bardzo przyjemnie. Pogoda bez szału, mogła być lepsza ale też...i gorsza więc nie ma co narzekać. Plan turystyczno-imprezowy wykonany w 90% (mówiąc imprezowy mam tu na myśli organizowanie popołudni i wieczorów naszej dziatwie, czyli ogniska, gierki i inne wyczerpujące obowiązki rodziców).
Góry Opawskie i Zlatohorska Vrchovyna są mocno związane z wielowiekowa tradycją wydobycia złota, tematyka ciekawa i warta zaznajomienia jednak na ten temat zanudzał nie będę, kto ciekaw to sporo inf. znajdzie w necie.
Poniedziałek czyli dzień przyjazdu.
O pierwszym dniu napiszę na końcu ponieważ to co się wtedy odbywało ma charakter przewlekły, czyli jakieś popołudniowe spacerki po okolicy a że okolica Jarnołtówka ładna i ciekawa to uzbierał się osobny albumik zdjęć.
Wtorek.
Nie jest źle, pochmurno ale z przejaśnieniami więc na dwoje babka wróżyła, będzie lało albo nie.
Ruszamy na Biskupią Kopę. Jako że na Biskupią wychodziłem już dwa razy różnymi szlakami od polskiej strony, wykazałem się teraz skrajnym egoizmem planując wyjście od strony czeskiej. Przy okazji napatoczyła się ścieżka przyrodnicza w formie pętli (której na mojej już dość starej mapie nie było) więc tym bardziej było mi to na rękę, bo zupełna nowość. Inni uczestnicy nie protestowali zdani całkowicie na mój plan całego urlopu.
Szczyt Biskupiej zeszpecony przez Czechów budową chyba schroniska. Ta budowę pamiętam już z 2009 r. ale wtedy wydaje mi się było mniej wszystko rozgrzebane. Na szczęście widoki z wieży nie przesłonięte niczym, poza tym że widoczność nie była idealna. Dzieciaki mimo to zadowolone- wieża to atrakcja, do tego na trasie kilka ciekawostek typu grób/krzyż, źródło Św. Rocha, kilka tablic informacyjnych.
Co za badziew, fotoplastikon połknął monetę ale nie zadziałał.
W drodze powrotnej nawiedzamy jeszcze ścieżkę dydaktyczną i skansen górnictwa złota Zlatrudne Mlyny.
Foty wszystkie Biskupia Kopa i Zlatorudne Mlyny
Wieczorem wraz z Józefem w wiejskim sklepie postanawiamy zakupić jakieś piwo, najlepiej lokalne lub takie którego u nas nie ma, na spróbowanie. Na półce sklepowej lokalizujemy Śląskie Mocne za 2,10 - czemu nie?. Co prawda okazało się że robione jest w ...Warszawie a nie przez lokalny browar ale schłodzone weszło całkiem dobrze.
Środa.
Pogoda jak marzenie, słonecznie ale nie upalnie, po prostu ideał. Ruszamy więc do Ramzovej skąd w planie na Serak i Obri Skały. Niestety pogoda na miejscu zmienia się błyskawicznie , zaczyna wiać, górki zatapiają się w chmurze, pomrukuje burza i robi się coraz paskudniej. Ponieważ góra ma te 1300 z hakiem i na górze może pizgać- a wracać trochę bez sensu- skracamy trasę i na górę jedziemy kolejką. A właściwie dwoma kolejkami z przesiadką (dobrze że człowiek zabrał więcej koron ze sobą bo inaczej klapa) z planem, że na górze zobaczy się co dalej.
W schronisku przeczekaliśmy deszcz a później, ponieważ trochę się ustabilizowało, jednak dalej w trase, w kierunku Obrich Skał.
Bardzo ładny i urozmaicony szlak, szczególnie ze względu na pojawiające się kompleksy skał oraz ładną i troche mroczną dolinę.
Na Obrich łapiemy się na drugi deszcz i burzę, na szczęście jest się gdzie schować, bo stoi wygodna wiata. W ogóle na czeskich szlakach tych wiat turystycznych jest bardzo dużo, takie mam wrażenie.
Burza oraz mroczne skały powodują, że dzieciaki odczuwają zew przygody i puszczają wodze fantazji na temat tego co czycha w okolicy i gdzie stacjonują piraci (chodzi o TYCH piratów ze „Scooby Doo i Ahoj Piraci”- to tak dla niewtajemniczonych )
...i po burzy
...i znów leje
Zdjęcia Serak i Obri Skaly
Wieczorem wraz z Józefem w wiejskim sklepie postanawiamy zakupić jakieś piwo, najlepiej lokalne lub takie którego u nas nie ma, na spróbowanie. Na półce sklepowej lokalizujemy Kozackie za 1,90- czemu nie?. Co prawda okazało się że robione jest przez browar gdzieś z środkowej Polski a nie lokalny ale schłodzone weszło całkiem dobrze.
Czwartek.
Caly dzień leje, wiec pozostaje coś stacjonarnego, n.p. Muzeum Górnictwa Złota w Zlatych Horach.
Stasiek, fan koszenia trawy, wszędzie widzi kosiary
Zdjęcia Muzeum Górnictwa Złota
CDN