Rysianka-na nartach
: 2013-12-08, 14:15
30 listopada wybrałam się na Rysiankę na nartach sprawdzić czy nie oszukują z ilością śniegu w relacjach schroniska. Muszę przyznać, że się nie rozczarowałam, byłam wręcz zaskoczona, bo jadąc przez Milówkę wątpiłam, że w ogóle dam radę wejść na górę bez wnoszenia nart. Śniegu było jak na lekarstwo na pobliskich górkach. Ale jak dojechałam do Żabnicy- Skałka, bo stamtąd startowałam było rewelacyjnie. Gruba warstwa śniegu już na asfalcie, że od razu mogłam wskoczyć na narty i ruszyć na górę. No i tak też zrobiłam. Dość późno weszłam na szlak, bo przed 11. Znajomi, których miałam po drodze spotkać ruszyli po 9 czarnym szlakiem, a potem czerwonym w stronę Rysianki. Ja wraz ze znajomym (który postanowił wbiec na szczyt) ruszyliśmy za grupą. On się poruszał oczywiście szybciej niż ja, więc w efekcie maszerowałam sama. Na Hali Boraczej okazało się, że pomyliliśmy szlaki. To był czarny, ale nie w tym kierunku co trzeba . Przez to niestety trochę trasa się wydłużyła, przede wszystkim czasowo. Nie miałam ze sobą czołówki, więc przed nocą musiałam być na dole, a ja jeszcze nie dotarłam na górę. Szło mi ogólnie całkiem nieźle na warunki jakie panowały i na fakt, że to była moja 4 tura w życiu i pierwsza w tym sezonie. Do samego szczytu było mocno mgliście, a ten kto chodził zimą wie jak to jest. Przy dużym jeszcze wysiłku i ogłupiającej dookoła bieli niejednokrotnie musiałam walczyć z zawrotami głowy no i utrzymywać tempo, żeby osiągnąć cel. Po dojściu do Boraczej ruszyłam dalej czarnym szlakiem w kierunku Hali Redykalnej, a potem żółtym na Lipowską i stamtąd na Rysiankę. Miałam małe opóźnienie, bo w jednym miejscu zbłądziłam, ale nadrobiłam to nie robiąc po prostu żadnych postojów na herbatkę i kanapki . Na Rysiankę dotarłam po 14, tam od ponad godziny czekał mój znajomy. Szybki posiłek i zjazd na dół. Miał być szybki zjazd, ale moje umiejętności jeszcze nie są tak dobre, więc część szlaku pokonałam pieszo. Co niektórzy wiedzą jak mi idzie zjazd wąskimi ścieżkami (pozdrowienia dla Visiona ). Zdjęć niewiele, bo nie bardzo miałam czas na ich robienie, no i ciągle było mgliście. Dopiero przed zachodem słońca jak miałam zjeżdżać na dół pogoda pozwoliła popodziwiać góry. (Kilka zdjęć mojej osoby z uwiecznienia wyprawy, słaba jakość bo robione telefonem)