Moja droga krzyżowa we mgle i słońcu
: 2020-12-25, 11:39
Dzień dobry i wesołych świąt
W poniedziałek wybrałem się na Halę Radziechowską, plan był żeby dojść do Magurki Radziechowskiej, ale pogoda skutecznie wybiła mi to z głowy
Samochód zostawiam w Radziechowym na pętli autobusowej, gdzie wita mnie mleczarz, przy pierwszej stacji drogi krzyżowej i razem z Jezusem piąłem się na szczyt Matyski, która była pierwszym moim szczytem tego dnia i miejscem pierwszej krótkiej przerwy . Po drodze mijamy różnych ludzi, złych i dobrych, pojawiły się nawet demony i ostatecznie historia wyjścia na Matyskę skończyła się ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem, czyli nic się nie zmieniło …
Z Matyski wbijam na szlak niebieski i ruszam prosto w stronę Hali Radziechowskiej, po drodze czuję się obserwowany i próbują mnie przyłapać im wyżej tym zimniej i mniej przyjaźnie się robiło, dochodząc na samą Halę nie było już widać zupełnie nic.
Miłem zamiar zrobić dłuższą przerwę, ale lodowaty wiatr skłonił mnie do schowania się za szałas, gdzie w ukryciu nastąpiła szybka konsumpcja, a następnie wycofanie się z powrotem na szlak niebieski i odbicie na kolejny szczyt, a była nim Jaworzynka.
Jakoś przedarłem się przez lekkie zarośla przed samym szczytem, szału nie było widoków też bo mgła nadal skutecznie je zasłaniała
Opuszczam Jaworzynkę i ruszam dalej …
Kolejna górka na mojej drodze to pięknie brzmiąca Wytrzyszczona Mijam ją z nadzieją że w końcu znajdę odpowiednie miejsce na zrobienie przerwy na kawę. Mgła została już daleko w tyle i w końcu mogłem się cieszyć pięknym słońcem popijając kawę.
Podczas przerwy zaciekawiły mnie skałki wystające w lesie, jak się później okazało kawałek szlaku idzie nad "urwiskiem skalnym" i powiem szczerze że prezentowało się to naprawdę fajnie, (myślę że Piotrkowi by się podobało, ale pewnie już tam był?)
Zaraz za tymi skałkami, schodząc lekko w dół pierwszy raz chodząc sam, włosy się na mnie zjeżyły i to ze dwa razy, ciary mnie przeszły kiedy usłyszałem że coś za mną w krzakach idzie !!! Zaraz pomyślałem - Witek to przynajmniej ma Tobiego, a ja sam jak palec …
Styki mi zagrały solidnie jeszcze przez kolejne 10-15 minut oglądałem się za siebie, czy nie śledzą mnie jakieś wilki
Obeszło się bez użycia broni, którą posiadam
Później było już tylko przyjemne zejście w pięknych okolicznościach przyrody
Kolejna wycieczka na której zabłądziłem i dzięki temu mogłem zobaczyć fajne szczyty i przyglądać się znanym szczytom z innej strony, jak zawsze miło było pobłądzić w Beskidach. Dziękuje kolegom którzy obudzili we mnie "małego odkrywcę"
A pomysł został tym razem zaczerpnięty częściowo od Fasoli, dzięki.
I taka to była wycieczka .
W poniedziałek wybrałem się na Halę Radziechowską, plan był żeby dojść do Magurki Radziechowskiej, ale pogoda skutecznie wybiła mi to z głowy
Samochód zostawiam w Radziechowym na pętli autobusowej, gdzie wita mnie mleczarz, przy pierwszej stacji drogi krzyżowej i razem z Jezusem piąłem się na szczyt Matyski, która była pierwszym moim szczytem tego dnia i miejscem pierwszej krótkiej przerwy . Po drodze mijamy różnych ludzi, złych i dobrych, pojawiły się nawet demony i ostatecznie historia wyjścia na Matyskę skończyła się ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem, czyli nic się nie zmieniło …
Z Matyski wbijam na szlak niebieski i ruszam prosto w stronę Hali Radziechowskiej, po drodze czuję się obserwowany i próbują mnie przyłapać im wyżej tym zimniej i mniej przyjaźnie się robiło, dochodząc na samą Halę nie było już widać zupełnie nic.
Miłem zamiar zrobić dłuższą przerwę, ale lodowaty wiatr skłonił mnie do schowania się za szałas, gdzie w ukryciu nastąpiła szybka konsumpcja, a następnie wycofanie się z powrotem na szlak niebieski i odbicie na kolejny szczyt, a była nim Jaworzynka.
Jakoś przedarłem się przez lekkie zarośla przed samym szczytem, szału nie było widoków też bo mgła nadal skutecznie je zasłaniała
Opuszczam Jaworzynkę i ruszam dalej …
Kolejna górka na mojej drodze to pięknie brzmiąca Wytrzyszczona Mijam ją z nadzieją że w końcu znajdę odpowiednie miejsce na zrobienie przerwy na kawę. Mgła została już daleko w tyle i w końcu mogłem się cieszyć pięknym słońcem popijając kawę.
Podczas przerwy zaciekawiły mnie skałki wystające w lesie, jak się później okazało kawałek szlaku idzie nad "urwiskiem skalnym" i powiem szczerze że prezentowało się to naprawdę fajnie, (myślę że Piotrkowi by się podobało, ale pewnie już tam był?)
Zaraz za tymi skałkami, schodząc lekko w dół pierwszy raz chodząc sam, włosy się na mnie zjeżyły i to ze dwa razy, ciary mnie przeszły kiedy usłyszałem że coś za mną w krzakach idzie !!! Zaraz pomyślałem - Witek to przynajmniej ma Tobiego, a ja sam jak palec …
Styki mi zagrały solidnie jeszcze przez kolejne 10-15 minut oglądałem się za siebie, czy nie śledzą mnie jakieś wilki
Obeszło się bez użycia broni, którą posiadam
Później było już tylko przyjemne zejście w pięknych okolicznościach przyrody
Kolejna wycieczka na której zabłądziłem i dzięki temu mogłem zobaczyć fajne szczyty i przyglądać się znanym szczytom z innej strony, jak zawsze miło było pobłądzić w Beskidach. Dziękuje kolegom którzy obudzili we mnie "małego odkrywcę"
A pomysł został tym razem zaczerpnięty częściowo od Fasoli, dzięki.
I taka to była wycieczka .