The Grojec - 3 612 metrów nad poziomem morza.
: 2013-10-04, 09:36
Bry ranek.
Czytam, oglądam, staram się myśleć. Towarzyszki i Towarzysze rozeszli się po górach jesiennych. Tatrach, Beskidach normalnych, Beskidach Sądeckich i po innych ustrojstwach. I opisali to. A biedny ja siedzę w domu oraz w pracy. Od Sulowskich stałem się wręcz emerytem górskim. Za niedługo bym zapomniał jak w ogóle góry wyglądają i po co są. Chociaż w sumie to nigdy nie wiedziałem po co są i po co po nich chodzę. Przerażony perspektywą za szybkiego zestarzenia się ( jeszcze 30 lat nie skończyłem ) postanowiłem wyrwać się z klatki i zdobyć szczyt. Przerażający, wysoki, stromy, potworny – The Grojec.
Bydlę stojące od lat w Kotlinie Żywieckiej. Potwór pilnujący szlaków. Tych szlaków – kupieckich. Zamieszkały od lat, paru tysięcy lat. Pełniący funkcję Domu Dobroci – zbójcerze tam mieszkali do czasu wkurwienia się Kazimierza Jagielończyka. Wredna góra, na której młodzi piłkarze okolicznych klubów oddawali ducha. Cudowna góra, na zboczach której młodzi mieszkańcy miasta Żywca poznawali dokładniej swe koleżanki. Oraz poznawali „tamtego wina smak”. Pisząc w skrócie – Grojec jest ważny dla Żywca.
Po pracowitym dniu wracam w dom, maskuję się i ruszam o 15.25 w trasę. Przez Park na Grojec. Wnikam przez bramę na dziedziniec między Zamkiem Komorowskich a Pałacem Habsburgów. Miłe typy, przyczynili się do rozwoju okolicy oraz ( Habsburgowie ) do stworzenia nowych miejsc widokowych w Beskidzie Śląskim. Polecam odwiedzenie tego miejsca z obowiązkową wizytą w Kawiarni De Kaffe. Latem z ogródka tej kawiarni jest cudny widok na zamek oraz Pałac. Bydlę starsze ma korzenie XIV / XV wieczne, młodsze pochodzi z XIX wieku. Pomiędzy nimi leżakuje tzw. Okrąglak służący od lat jako miejsce romantyczne i alkoholiczne. Co by nie było ofiar powyższych uniesień studnia jest zakratowana. Mijam dziedziniec, skręcam w lewo i wzdłuż Pałacu udaję się w kierunku Domku Chińskiego, uroczej budowli ( XVIII wiek ) mieszkającej na wysepce. W miesiącach letnich jest tam kawiarnia. Z widokiem na wierzby, brzozy, wody, kaczki i łabędzie. Sielanka. Przechodzę kolejny mostek, pozdrawiam krowę i wnikam w Ogród Różany bytujący nad fontanną. Tam młode habsburżanki kwiatki wąchały. Od góry. Kwiatki do tej pory kwitną i prowokują do zerwania. A fontanna mieni się kolorami. Opuszczam to urocze miejsce i idę pozdrowić Franciszka. Ponoć najstarsze ( 360 lat ) drzewo w Parku. Z urodzenia dąb. Z wyglądu również. Żegnamy się i Aleją Lipową ruszam ku przeznaczeniu. Chociaż wcześniej mijam jeszcze Mini Zoo oraz Ośrodek Rehabilitacji dla Dzieci. Zrobiony w dawnych budynkach WOP. A jeszcze dawniejszych Administracji Habsburgów. Wyłaniam się z Parku, przechodzę ulicę i kładkę na rzece Koszarawie, oglądam plac budowy nowego Amfiteatru pod Grojcem i ruszam !!!! Żółte znaki prowadzą mnie ku szczytowi. 3 612 mnp. Liczę, że mi się uda … Udało się, wszedłem za godzinę na szczyt. Po drodze mijając przedwierzchołki ( jeden z krzyżem, nocami robiącym za punkt świetlny ), rzucając oczyma na widoki ( np. Babia Góra, Pilsko, Skrzyczne, Magurka Wilkowicka, Żar, Jaworzyna, Łyska, Cmentarz w Żywcu, kościół w Pietrzykowicach ) i flaszki na trawie. Na szczycie miłe zaskoczenie – wycieli krzaki, widoki się wyostrzyły. Zostawili trójnóg i krzyż. A niech stoją, Malo tam przeszkadzają. Podziwiam widoki, macham łapą żeglarzom na Jeziorze Żywieckim, przyjmuję na pysk podmuchy wiatru. Pokrzepiony duchowo wracam w domostwo. Trochę inną drogą, ściśle żółtym szlakiem, staczam się ku Grojcowi Średniemu, przechodzę roślinny tunel, mijam pasące się koniki polne i majestatycznie wnikam w Park. Tam ponownie zwiedzam zbytki i zabytki ( swoją drogą w 2013 r ostatecznie wyprowadzili z Pałacu Technikum Drzewne, Piotr je skończył ) i docieram pod dach rodzinny. Wieczorem poszedłem do Browaru …
Dziękuję za uwagę.
Czytam, oglądam, staram się myśleć. Towarzyszki i Towarzysze rozeszli się po górach jesiennych. Tatrach, Beskidach normalnych, Beskidach Sądeckich i po innych ustrojstwach. I opisali to. A biedny ja siedzę w domu oraz w pracy. Od Sulowskich stałem się wręcz emerytem górskim. Za niedługo bym zapomniał jak w ogóle góry wyglądają i po co są. Chociaż w sumie to nigdy nie wiedziałem po co są i po co po nich chodzę. Przerażony perspektywą za szybkiego zestarzenia się ( jeszcze 30 lat nie skończyłem ) postanowiłem wyrwać się z klatki i zdobyć szczyt. Przerażający, wysoki, stromy, potworny – The Grojec.
Bydlę stojące od lat w Kotlinie Żywieckiej. Potwór pilnujący szlaków. Tych szlaków – kupieckich. Zamieszkały od lat, paru tysięcy lat. Pełniący funkcję Domu Dobroci – zbójcerze tam mieszkali do czasu wkurwienia się Kazimierza Jagielończyka. Wredna góra, na której młodzi piłkarze okolicznych klubów oddawali ducha. Cudowna góra, na zboczach której młodzi mieszkańcy miasta Żywca poznawali dokładniej swe koleżanki. Oraz poznawali „tamtego wina smak”. Pisząc w skrócie – Grojec jest ważny dla Żywca.
Po pracowitym dniu wracam w dom, maskuję się i ruszam o 15.25 w trasę. Przez Park na Grojec. Wnikam przez bramę na dziedziniec między Zamkiem Komorowskich a Pałacem Habsburgów. Miłe typy, przyczynili się do rozwoju okolicy oraz ( Habsburgowie ) do stworzenia nowych miejsc widokowych w Beskidzie Śląskim. Polecam odwiedzenie tego miejsca z obowiązkową wizytą w Kawiarni De Kaffe. Latem z ogródka tej kawiarni jest cudny widok na zamek oraz Pałac. Bydlę starsze ma korzenie XIV / XV wieczne, młodsze pochodzi z XIX wieku. Pomiędzy nimi leżakuje tzw. Okrąglak służący od lat jako miejsce romantyczne i alkoholiczne. Co by nie było ofiar powyższych uniesień studnia jest zakratowana. Mijam dziedziniec, skręcam w lewo i wzdłuż Pałacu udaję się w kierunku Domku Chińskiego, uroczej budowli ( XVIII wiek ) mieszkającej na wysepce. W miesiącach letnich jest tam kawiarnia. Z widokiem na wierzby, brzozy, wody, kaczki i łabędzie. Sielanka. Przechodzę kolejny mostek, pozdrawiam krowę i wnikam w Ogród Różany bytujący nad fontanną. Tam młode habsburżanki kwiatki wąchały. Od góry. Kwiatki do tej pory kwitną i prowokują do zerwania. A fontanna mieni się kolorami. Opuszczam to urocze miejsce i idę pozdrowić Franciszka. Ponoć najstarsze ( 360 lat ) drzewo w Parku. Z urodzenia dąb. Z wyglądu również. Żegnamy się i Aleją Lipową ruszam ku przeznaczeniu. Chociaż wcześniej mijam jeszcze Mini Zoo oraz Ośrodek Rehabilitacji dla Dzieci. Zrobiony w dawnych budynkach WOP. A jeszcze dawniejszych Administracji Habsburgów. Wyłaniam się z Parku, przechodzę ulicę i kładkę na rzece Koszarawie, oglądam plac budowy nowego Amfiteatru pod Grojcem i ruszam !!!! Żółte znaki prowadzą mnie ku szczytowi. 3 612 mnp. Liczę, że mi się uda … Udało się, wszedłem za godzinę na szczyt. Po drodze mijając przedwierzchołki ( jeden z krzyżem, nocami robiącym za punkt świetlny ), rzucając oczyma na widoki ( np. Babia Góra, Pilsko, Skrzyczne, Magurka Wilkowicka, Żar, Jaworzyna, Łyska, Cmentarz w Żywcu, kościół w Pietrzykowicach ) i flaszki na trawie. Na szczycie miłe zaskoczenie – wycieli krzaki, widoki się wyostrzyły. Zostawili trójnóg i krzyż. A niech stoją, Malo tam przeszkadzają. Podziwiam widoki, macham łapą żeglarzom na Jeziorze Żywieckim, przyjmuję na pysk podmuchy wiatru. Pokrzepiony duchowo wracam w domostwo. Trochę inną drogą, ściśle żółtym szlakiem, staczam się ku Grojcowi Średniemu, przechodzę roślinny tunel, mijam pasące się koniki polne i majestatycznie wnikam w Park. Tam ponownie zwiedzam zbytki i zabytki ( swoją drogą w 2013 r ostatecznie wyprowadzili z Pałacu Technikum Drzewne, Piotr je skończył ) i docieram pod dach rodzinny. Wieczorem poszedłem do Browaru …
Dziękuję za uwagę.