Jeśli chcesz pomóc, wpłać na wsparcie poszkodowanych w wyniku powodzi. Linki poniżej:
SIEPOMAGA.PL - WSPARCIE POSZKODOWANYCH W WYNIKU POWODZI
ZRZUTKA.PL - POMOC POWODZIANOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO
Głosowanie na zdjęcie sierpnia - trzeba wejść do sekcji "Fotografia górska i nie tylko" - nie ma linka na głównej, mój błąd.
SIEPOMAGA.PL - WSPARCIE POSZKODOWANYCH W WYNIKU POWODZI
ZRZUTKA.PL - POMOC POWODZIANOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO
Głosowanie na zdjęcie sierpnia - trzeba wejść do sekcji "Fotografia górska i nie tylko" - nie ma linka na głównej, mój błąd.
26-28.08. Wakacyjne dreptanie w ostoi kornika, czyli...
26-28.08. Wakacyjne dreptanie w ostoi kornika, czyli...
Jako że wakacje już minęły tak dawno, że na ustach pojawia się tekst piosenki "Myślę o tym wciąż z ochotą, żeby były już wakacje...", wspomnienia moje ze Śląskiego są lekko przysłonięte jesienną mgłą
Na Śląski zdecydowałam się jedynie dlatego, że była to okazja do spotkania z koleżanką, która obecnie pracuje w schronisku na Przysłopie pod Baranią Górą. W związku z tym postanowiłam wykorzystać moment i wejść wreszcie na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, ale że nie chciało mi się zwlekać z łóżka o świcie, stwierdziłam, że potrzebuję na ten wyjazd trzech dni i dwóch nocy!
W pierwszy dzień dojechałam około 15 do Szczyrku. Oczywiście pojeździłam w nadmiarze i zgubiłam się już w przedbiegach, bo pojechałam aż na Przełęcz Salmopolską, a że dzień coraz krótszy, a Malinowska była w planach na dzień następny, wróciłam z powrotem busem do centrum, gdzie pozostało mi jeszcze tylko odnalezienie swojego docelowego szlaku...
I wreszcie odnalazłam, co oznaczało, że wskoczyłam w las!
W sumie nawet mnie to cieszyło, bo było dosyć upalnie, a ja miałam wrażenie, że mimo iż spędziłam w górach mnóstwo wakacyjnych dni, dawno nie robiłam takiego podejścia za jednym zamachem ;-p
Mimo że był piątek i ładna pogoda, na szlaku wcale nie było dużo ludzi. Parę osób minęło mnie, schodząc w dół, ale generalnie była cisza i spokój. Być może pozostali zjechali kolejką. Ja natomiast cieszyłam się drogą leśną
Choć te chwile, kiedy było coś zza drzew widać (ba, nawet Skrzyczne!) też sprawiały trochę radości
Szlak, który wybrałam dla siebie na piątek to szlak zielony - całkiem przyjemny.
Po jakimś czasie połączył się z czerwonym, a ja na tym połączeniu poczułam brak obiadu, więc skorzystałam z okazji, że był tam pięknie ułożony kawał drzewa, na którym spoczęłam na dłuższą chwilę ;p
Las był ładny, oświetlony słońcem, więc chciało się siedzieć i leniuchować
Po jakimś czasie poczułam jednak odrobinę mobilizacji, by ruszyć dalej. Cel wciąż wydawał się być jednakowo daleko jak wcześniej
Im wyżej byłam, tym więcej było widoków, choć niebo było przymglone, a widoczność przeciętna.
[img]https://lh3.googleusercontent.com/X_zrSO3FOnpUcbBY0Dhg2yJSSgG1ClS9dBa3Rhs8dfmJVZErxiEjsjYY4jX6J-b0FtrAcwbu7M7UrA=w927-h619-no[/imh]
Na pobliskim niebie szaleli na paralotniach.
Po drodze spotkałam jeszcze parę młodych ludzi, którzy nie mogli się nadziwić, że jakaś wariatka o tej godzinie idzie jeszcze w innym kierunku niż w dół
Miałam też pierwszy poważniejszy zatarg z Beskidem Śląskim, gdyż mój aparat w zderzeniu z kamieniami Beskidu poczuł się baaaaardzo źle. Trochę mnie to zniechęciło do dalszej wędrówki, ale byłam już blisko celu,
Po drodze jeszcze spotkałam czterech wesołków, którzy ze Skrzycznego wracali razem z kuflami, w których prawdopodobnie dostali kupione tam piwo... Wzięli sobie gifciki do domu... Następnie minęłam rodzinę, która powiedziała mi, że jeszcze jest stromo pod górę :O
Okazało się jednak, że stromo nie było w ogóle albo mamy inne pojęcie stromizny
I już za chwilę wykulałam się pod schronisko...
Zdeprymowana wypadkiem aparatu szybko wskoczyłam do schroniska, gdzie próbowałam wyczyścić matrycę, usuwając jednocześnie przez przypadek wszystkie zdjęcia, które zrobiłam po drodze ;D... Ależ byłam wkurzona!
Zmieniłam jednak kartę, licząc na to, że przywrócę je w domu i wyszłam jeszcze po jakimś czasie na zewnątrz.
Zachód był średnio urokliwy, bo widoczność była kiepska, a słońce zachodziło na tle kolejki
Posiedziawszy jakiś czas na platformie widokowej, wróciłam do schroniska, gdzie piwem zapijałam swoje aparatowe smutki wraz z piątkową współlokatorką. W związku z tym, że na matrycy wciąż miałam milion paprochów, które wychodziły na zdjęciach, nie miałam ochoty wstawać na wschód słońca, który również zapowiadał się bez krzty chmur, a więc średnio ciekawie.
Na razie Beskid Śląski vs. Neska - 1:0. Phi! Byle do soboty )
Na Śląski zdecydowałam się jedynie dlatego, że była to okazja do spotkania z koleżanką, która obecnie pracuje w schronisku na Przysłopie pod Baranią Górą. W związku z tym postanowiłam wykorzystać moment i wejść wreszcie na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, ale że nie chciało mi się zwlekać z łóżka o świcie, stwierdziłam, że potrzebuję na ten wyjazd trzech dni i dwóch nocy!
W pierwszy dzień dojechałam około 15 do Szczyrku. Oczywiście pojeździłam w nadmiarze i zgubiłam się już w przedbiegach, bo pojechałam aż na Przełęcz Salmopolską, a że dzień coraz krótszy, a Malinowska była w planach na dzień następny, wróciłam z powrotem busem do centrum, gdzie pozostało mi jeszcze tylko odnalezienie swojego docelowego szlaku...
I wreszcie odnalazłam, co oznaczało, że wskoczyłam w las!
W sumie nawet mnie to cieszyło, bo było dosyć upalnie, a ja miałam wrażenie, że mimo iż spędziłam w górach mnóstwo wakacyjnych dni, dawno nie robiłam takiego podejścia za jednym zamachem ;-p
Mimo że był piątek i ładna pogoda, na szlaku wcale nie było dużo ludzi. Parę osób minęło mnie, schodząc w dół, ale generalnie była cisza i spokój. Być może pozostali zjechali kolejką. Ja natomiast cieszyłam się drogą leśną
Choć te chwile, kiedy było coś zza drzew widać (ba, nawet Skrzyczne!) też sprawiały trochę radości
Szlak, który wybrałam dla siebie na piątek to szlak zielony - całkiem przyjemny.
Po jakimś czasie połączył się z czerwonym, a ja na tym połączeniu poczułam brak obiadu, więc skorzystałam z okazji, że był tam pięknie ułożony kawał drzewa, na którym spoczęłam na dłuższą chwilę ;p
Las był ładny, oświetlony słońcem, więc chciało się siedzieć i leniuchować
Po jakimś czasie poczułam jednak odrobinę mobilizacji, by ruszyć dalej. Cel wciąż wydawał się być jednakowo daleko jak wcześniej
Im wyżej byłam, tym więcej było widoków, choć niebo było przymglone, a widoczność przeciętna.
[img]https://lh3.googleusercontent.com/X_zrSO3FOnpUcbBY0Dhg2yJSSgG1ClS9dBa3Rhs8dfmJVZErxiEjsjYY4jX6J-b0FtrAcwbu7M7UrA=w927-h619-no[/imh]
Na pobliskim niebie szaleli na paralotniach.
Po drodze spotkałam jeszcze parę młodych ludzi, którzy nie mogli się nadziwić, że jakaś wariatka o tej godzinie idzie jeszcze w innym kierunku niż w dół
Miałam też pierwszy poważniejszy zatarg z Beskidem Śląskim, gdyż mój aparat w zderzeniu z kamieniami Beskidu poczuł się baaaaardzo źle. Trochę mnie to zniechęciło do dalszej wędrówki, ale byłam już blisko celu,
Po drodze jeszcze spotkałam czterech wesołków, którzy ze Skrzycznego wracali razem z kuflami, w których prawdopodobnie dostali kupione tam piwo... Wzięli sobie gifciki do domu... Następnie minęłam rodzinę, która powiedziała mi, że jeszcze jest stromo pod górę :O
Okazało się jednak, że stromo nie było w ogóle albo mamy inne pojęcie stromizny
I już za chwilę wykulałam się pod schronisko...
Zdeprymowana wypadkiem aparatu szybko wskoczyłam do schroniska, gdzie próbowałam wyczyścić matrycę, usuwając jednocześnie przez przypadek wszystkie zdjęcia, które zrobiłam po drodze ;D... Ależ byłam wkurzona!
Zmieniłam jednak kartę, licząc na to, że przywrócę je w domu i wyszłam jeszcze po jakimś czasie na zewnątrz.
Zachód był średnio urokliwy, bo widoczność była kiepska, a słońce zachodziło na tle kolejki
Posiedziawszy jakiś czas na platformie widokowej, wróciłam do schroniska, gdzie piwem zapijałam swoje aparatowe smutki wraz z piątkową współlokatorką. W związku z tym, że na matrycy wciąż miałam milion paprochów, które wychodziły na zdjęciach, nie miałam ochoty wstawać na wschód słońca, który również zapowiadał się bez krzty chmur, a więc średnio ciekawie.
Na razie Beskid Śląski vs. Neska - 1:0. Phi! Byle do soboty )
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Phi, tylko paprochy na matrycy? Ja jak pierdyknąłem aparatem o ziemię (dokładnie o kostkę br) to naprawa by mnie wyniosła 1200zł. Gdzie ten model używany chodzi po ok 800zł.
Kiedyś wchodziłem tym szlakiem, mam w wersji papierowej na zdjęciu ten domek. Innym razem (tzn odwrotnie - ten był pierwszy) wchodziłem idealnie pod kolejką. Tam jest ostro pod górę. Kolejką też jechałem kilka razy, tylko nie spałem w tym schronisku. Jak wrażenia?
Kiedyś wchodziłem tym szlakiem, mam w wersji papierowej na zdjęciu ten domek. Innym razem (tzn odwrotnie - ten był pierwszy) wchodziłem idealnie pod kolejką. Tam jest ostro pod górę. Kolejką też jechałem kilka razy, tylko nie spałem w tym schronisku. Jak wrażenia?
Ostatnio zmieniony 2016-10-04, 23:21 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Aparat czyszczę do tej pory; a zdjęć i tak chyba nie zretuszowałam do końca, bo wymiękałam...
Właśnie stwierdziłam, że ten szlak może być ciut lepszy niż ten pod kolejką i faktycznie było w miarę ok, choć nie mam porównania.
Schronisko? Zadzwoniłam profilaktycznie dzień wcześniej, aby zarezerwować nocleg. Ktoś przez telefon mówił do mnie łamaną polszczyzną i nie umiał zapisać imienia oraz nazwiska. W końcu przeliterowałam mu samo imię i na tym stanęło. Nawet po rozmowie sprawdzałam, czy przypadkiem nie pomyliłam numeru i ktoś robił sobie ze mnie jaja;P Na miejscu okazało się, że nie. Za ladą siedział aAlbańczyk średnio mówiący po polsku. W sumie żadnych danych ode mnie nie brano (zatem mieli tylko imię), a o możliwość zapłacenia za nocleg musiałam poprosić:P Warunki w miarę komfortowe, woda ciepła, jedzenie trochę papierowe, ale znośne i coś czego się nie spodziewałam w ostatni i w dodatku słoneczny weekend wakacji - pustki! Raptem kilka osób nocowało w schronisku. Rano ruszyłam jeszcze przed wyjazdem pierwszej kolejki, więc też było spokojnie:)
Właśnie stwierdziłam, że ten szlak może być ciut lepszy niż ten pod kolejką i faktycznie było w miarę ok, choć nie mam porównania.
Schronisko? Zadzwoniłam profilaktycznie dzień wcześniej, aby zarezerwować nocleg. Ktoś przez telefon mówił do mnie łamaną polszczyzną i nie umiał zapisać imienia oraz nazwiska. W końcu przeliterowałam mu samo imię i na tym stanęło. Nawet po rozmowie sprawdzałam, czy przypadkiem nie pomyliłam numeru i ktoś robił sobie ze mnie jaja;P Na miejscu okazało się, że nie. Za ladą siedział aAlbańczyk średnio mówiący po polsku. W sumie żadnych danych ode mnie nie brano (zatem mieli tylko imię), a o możliwość zapłacenia za nocleg musiałam poprosić:P Warunki w miarę komfortowe, woda ciepła, jedzenie trochę papierowe, ale znośne i coś czego się nie spodziewałam w ostatni i w dodatku słoneczny weekend wakacji - pustki! Raptem kilka osób nocowało w schronisku. Rano ruszyłam jeszcze przed wyjazdem pierwszej kolejki, więc też było spokojnie:)
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- sprocket73
- Posty: 5748
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Hmm... w jak dokładnie ten wypadek aparatu przebiegał? Pytam, bo ciężko mi sobie wyobrazić, że po zderzeniu z kamieniami zabrudziła się matryca? Wypadł Ci z rąk podczas zmiany obiektywu? Ale przecież i tak matryca jest wtedy zasłonięta lustrem i migawką.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
A mi aparat zupelnie szlag trafil i nie wiem dlaczego... Robil zdjecia, robil bez zarzutu i nagle przestal, czarny ekranik, czarne zdjecia, wszystko inne niby dziala.. Roku nawet nie mial..
No wlasnie to jest najwiekszy plus wyjazdow na weekend juz w piatek! chocby wieczorem, ale idziesz spac juz na miejscu i rano sobie spisz ile wlezie
Ciekawa sprawa z tym Albanczykiem! cos z nim sie dalo pogadac? czy jego znajomosc polskiego nie bardzo na to pozwalala?
nes_ska pisze:ale że nie chciało mi się zwlekać z łóżka o świcie, stwierdziłam, że potrzebuję na ten wyjazd trzech dni i dwóch nocy!
No wlasnie to jest najwiekszy plus wyjazdow na weekend juz w piatek! chocby wieczorem, ale idziesz spac juz na miejscu i rano sobie spisz ile wlezie
Ciekawa sprawa z tym Albanczykiem! cos z nim sie dalo pogadac? czy jego znajomosc polskiego nie bardzo na to pozwalala?
Ostatnio zmieniony 2016-10-05, 10:11 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
sprocket73 pisze:Hmm... w jak dokładnie ten wypadek aparatu przebiegał? Pytam, bo ciężko mi sobie wyobrazić, że po zderzeniu z kamieniami zabrudziła się matryca? Wypadł Ci z rąk podczas zmiany obiektywu? Ale przecież i tak matryca jest wtedy zasłonięta lustrem i migawką.
Ja nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale wydaje się, że czegoś nie można zepsuć, to ja to mogę zrobić
buba pisze:Ciekawa sprawa z tym Albanczykiem! cos z nim sie dalo pogadac? czy jego znajomosc polskiego nie bardzo na to pozwalala?
Gość dosyć dobrze umie polski. Wprawdzie nie odmienia raczej części mowy, ale generalnie można się z nim dogadać.
I bardzo dobrze trafiłaś Neska, Skrzyczne bez przeludnienia jest bardzo sympatyczne
Ale się zdziwiłam, bo myślałam, że będzie człowiek na człowieku :O
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- sprocket73
- Posty: 5748
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
nes_ska pisze:Ja nie wiem, jak ja to zrobiłam
im bardziej kobieta jest tajemnicza, tym bardziej atrakcyjna
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
W sobotę pogoda była niezła i upalna, ale faktycznie widoczność była kiepska, więc nie opłacałoby się wstawać przed świtem. Niepotrzebnie bym zmarzła ;P
Ze schroniska wyszłam jeszcze przed atakiem szczytowym kolejkowiczów, więc było bardzo pusto i przyjemnie.
Chwilami nawet bardzo mi się podobało
Te resztki lasu, które pozostały w Beskidzie Śląskim, też były bardzo ładne i co najwżniejsze, dawały odrobinę cienia.
Niezalesione przestrzenie też może wyglądałyby bardzo ładnie, gdyby nie te kikuty wystające z traw, one trochę odstraszają :O
...ale przynajmniej można obejrzeć widoki, których pewnie kiedyś nie było można zobaczyć.
Większe ilości ludzi zaczęły się pojawiać w okolicy Malinowskiej Skały - zapewne wybierali się tutaj z różnych stron. Chwilę musiałam czekać, zanim skała opustoszeje, bo państwo pozowali dobre kilkanaście minut ;-p
Prawie cały czas chodziła ze mną Babia Góra, która niestety tego dnia była mało wyraźna
Po dłuższym postoju na Malinowskiej Skale ruszyłam dalej, choć tego dnia w ogóle się nie spieszyłam, ponieważ miałam krótką trasę do przejścia, a cały dzień przed sobą.
Oprócz Babiej po swojej lewicy, przy każdym postoju widziałam też Skrzyczne za swoimi plecami.
W związku z dużą ilością czasu postanowiłam odbić na Magurkę Radziechowską.
Tutaj właściwie nie było żadnych lasów - tylko puste przestrzenie i widoki z każdej strony.
Pojawiła się też pierwsza chmura! Tak - to ta biała plama prosto nad ścieżką
Na Magurce znów zaległam na dłuższą chwilę. Na tej części mojej trasy było bardzo spokojnie. O ile na trasie Skrzyczne-Barania tłum zaczął się powoli rozkręcać, tutaj praktycznie w ogóle nie było ludzi.
Chmura wciąż była! Nawet na chwilę powiększyła swój rozmiar
Ta chmurka mi się bardzo podobała, bo to była jedyna chmurka tego dnia
W końcu jednak skończyłam obserwacje zachmurzenia i ruszyłam w kierunku Baraniej.
W międzyczasie zdążyłam się opalić na czerwono, więc inni turyści widząc moje ubarwienie pocieszali mnie, że już blisko do szczytu ;-p Musiałam wyglądać na naprawdę zmęczoną dzięki tym czerwieniom
W końcu jednak dotarłam na wieżę, ucinając wszystkie komentarze dotyczące odległości od szczytu
Na szczycie była cała plaża ludzi, a widoczność średnia, więc nie zabawiłam tam długo.
Po zejściu z wieży skierowałam się w stronę Przysłopu pod Baranią.
Tutaj droga była albo mokra albo wysypana kamieniami, po których szło się nie najwygodniej
Ale widoki pomiędzy drzewami były nawet przyjemne
Dosyć wcześnie dotarłam do schroniska, więc najpierw zamówiłam obiad, a później czekałam, aż Kama złapie trochę czasu, aby ze mną pogadać W międzyczasie dosiadła się do mnie moja "barania" współlokatorka, więc cały wieczór miałam towarzystwo, a w schronisku był festiwal czeskiego piwa, więc pogaduchy były przy piance
Ze schroniska wyszłam jeszcze przed atakiem szczytowym kolejkowiczów, więc było bardzo pusto i przyjemnie.
Chwilami nawet bardzo mi się podobało
Te resztki lasu, które pozostały w Beskidzie Śląskim, też były bardzo ładne i co najwżniejsze, dawały odrobinę cienia.
Niezalesione przestrzenie też może wyglądałyby bardzo ładnie, gdyby nie te kikuty wystające z traw, one trochę odstraszają :O
...ale przynajmniej można obejrzeć widoki, których pewnie kiedyś nie było można zobaczyć.
Większe ilości ludzi zaczęły się pojawiać w okolicy Malinowskiej Skały - zapewne wybierali się tutaj z różnych stron. Chwilę musiałam czekać, zanim skała opustoszeje, bo państwo pozowali dobre kilkanaście minut ;-p
Prawie cały czas chodziła ze mną Babia Góra, która niestety tego dnia była mało wyraźna
Po dłuższym postoju na Malinowskiej Skale ruszyłam dalej, choć tego dnia w ogóle się nie spieszyłam, ponieważ miałam krótką trasę do przejścia, a cały dzień przed sobą.
Oprócz Babiej po swojej lewicy, przy każdym postoju widziałam też Skrzyczne za swoimi plecami.
W związku z dużą ilością czasu postanowiłam odbić na Magurkę Radziechowską.
Tutaj właściwie nie było żadnych lasów - tylko puste przestrzenie i widoki z każdej strony.
Pojawiła się też pierwsza chmura! Tak - to ta biała plama prosto nad ścieżką
Na Magurce znów zaległam na dłuższą chwilę. Na tej części mojej trasy było bardzo spokojnie. O ile na trasie Skrzyczne-Barania tłum zaczął się powoli rozkręcać, tutaj praktycznie w ogóle nie było ludzi.
Chmura wciąż była! Nawet na chwilę powiększyła swój rozmiar
Ta chmurka mi się bardzo podobała, bo to była jedyna chmurka tego dnia
W końcu jednak skończyłam obserwacje zachmurzenia i ruszyłam w kierunku Baraniej.
W międzyczasie zdążyłam się opalić na czerwono, więc inni turyści widząc moje ubarwienie pocieszali mnie, że już blisko do szczytu ;-p Musiałam wyglądać na naprawdę zmęczoną dzięki tym czerwieniom
W końcu jednak dotarłam na wieżę, ucinając wszystkie komentarze dotyczące odległości od szczytu
Na szczycie była cała plaża ludzi, a widoczność średnia, więc nie zabawiłam tam długo.
Po zejściu z wieży skierowałam się w stronę Przysłopu pod Baranią.
Tutaj droga była albo mokra albo wysypana kamieniami, po których szło się nie najwygodniej
Ale widoki pomiędzy drzewami były nawet przyjemne
Dosyć wcześnie dotarłam do schroniska, więc najpierw zamówiłam obiad, a później czekałam, aż Kama złapie trochę czasu, aby ze mną pogadać W międzyczasie dosiadła się do mnie moja "barania" współlokatorka, więc cały wieczór miałam towarzystwo, a w schronisku był festiwal czeskiego piwa, więc pogaduchy były przy piance
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 167 gości