Ty Baranie!
: 2015-08-10, 09:13
Podjarany otwarcie ekspresówki do Żywca postanowiłem udać się z załogą w odleglejsze zakątki Beskidów. Niestraszny nam miał być upał. Gubiąc po drodze siedem razy zawieszenie zostawiamy rakietę w Joneczkowych Rycerkach i ruszamy w skwar.
To pierwsze groźne zwierzę na szlaku. Rzuca na nas klątwę.
Polega ona na tym, że coś mi każe opuścić wygodny szlak zielony i skręcić na stokówkę, żeby "przy okazji wejść na Bendoszkę"
Z początku nic nie zapowiada komplikacji.
Moja załoga.
Proszę się przyjrzeć z bliska. Młoda nauczyła się uniwersalnego pozdrowienia....
Już prawie mamy grzbiet między Bendoszką a Praszywką, gdzie mam zamiar trafić na czarny szlak.
Ale stokówka zakręca w lewo.
A po pewnym czasie zanika. No i teraz pół godziny przedzierania się przez gęsty las, w terenie, którego tak naprawdę za dobrze nie znam, tylko teoretycznie od stron Joneczkowych.
Na szczęście dochodzimy do hali szczytowej bez strat w ludziach.
A Bendoszka wita nas pustkami, jesteśmy tu sami, co jest dziwne, bo niedziela. No ale kto normalny idzie w góry w taki upał?
Schodzimy na Przegibek, na zasłużony odpoczynek
Piaskownica metr na metr, a tyle radości.. Tyle samo radości wywołuje u mnie pół litra zimnego, złotego napoju z Cieszyna.
Nieopodal strzygą barany. Jest moc. Pierwszy raz takie coś widzę na żywo. Nie tylko ja...
I idziemy dalej, w stronę Bani, a potem na Rycerzową.
Cel.
Taki ten szlak.... mało widokowy, jedno takie szersze miejsce, reszta w zaroślach, może to dobrze, bo nie pali słońce, ale źle, bo Julka się nudzi, więc na barana...
Na szczęscie za chwilę osiągamy Halę na Rycerzowej. Tam też raczej pustki, więc kilka zdjęć i wracamy.
Pożegnanie z Fatrą - zamgloną cały dzień...
Ostatnie widoczki... szczyt Małej Rycerzowej.
Jak w tytule relacji... Ty Baranie, nieś mnie!
Taki ślad (świeży) znalazłem i dorobiłem sobie do niego ideologię. Magda twierdzi, że to psi, ja mam inne zdanie.... w każdy razie spylałem stamtąd w podskokach.
Na szczęście już Młada Hora, jesteśmy uratowani.
Od Mładej Hory szlak jest przyjemny tylko chwilkę. Potem strasznie stromo i w kamieniach obniża się do doliny, kolana wyskakują z orbit...
W sumie to momentami bardzo przyjemnie zawiewało, fajnie było, ale ... cały dzień nic nie zjadłem, wypiłem za to 10 litrów płynów wszelakich. Jak na barana przystało.
To pierwsze groźne zwierzę na szlaku. Rzuca na nas klątwę.
Polega ona na tym, że coś mi każe opuścić wygodny szlak zielony i skręcić na stokówkę, żeby "przy okazji wejść na Bendoszkę"
Z początku nic nie zapowiada komplikacji.
Moja załoga.
Proszę się przyjrzeć z bliska. Młoda nauczyła się uniwersalnego pozdrowienia....
Już prawie mamy grzbiet między Bendoszką a Praszywką, gdzie mam zamiar trafić na czarny szlak.
Ale stokówka zakręca w lewo.
A po pewnym czasie zanika. No i teraz pół godziny przedzierania się przez gęsty las, w terenie, którego tak naprawdę za dobrze nie znam, tylko teoretycznie od stron Joneczkowych.
Na szczęście dochodzimy do hali szczytowej bez strat w ludziach.
A Bendoszka wita nas pustkami, jesteśmy tu sami, co jest dziwne, bo niedziela. No ale kto normalny idzie w góry w taki upał?
Schodzimy na Przegibek, na zasłużony odpoczynek
Piaskownica metr na metr, a tyle radości.. Tyle samo radości wywołuje u mnie pół litra zimnego, złotego napoju z Cieszyna.
Nieopodal strzygą barany. Jest moc. Pierwszy raz takie coś widzę na żywo. Nie tylko ja...
I idziemy dalej, w stronę Bani, a potem na Rycerzową.
Cel.
Taki ten szlak.... mało widokowy, jedno takie szersze miejsce, reszta w zaroślach, może to dobrze, bo nie pali słońce, ale źle, bo Julka się nudzi, więc na barana...
Na szczęscie za chwilę osiągamy Halę na Rycerzowej. Tam też raczej pustki, więc kilka zdjęć i wracamy.
Pożegnanie z Fatrą - zamgloną cały dzień...
Ostatnie widoczki... szczyt Małej Rycerzowej.
Jak w tytule relacji... Ty Baranie, nieś mnie!
Taki ślad (świeży) znalazłem i dorobiłem sobie do niego ideologię. Magda twierdzi, że to psi, ja mam inne zdanie.... w każdy razie spylałem stamtąd w podskokach.
Na szczęście już Młada Hora, jesteśmy uratowani.
Od Mładej Hory szlak jest przyjemny tylko chwilkę. Potem strasznie stromo i w kamieniach obniża się do doliny, kolana wyskakują z orbit...
W sumie to momentami bardzo przyjemnie zawiewało, fajnie było, ale ... cały dzień nic nie zjadłem, wypiłem za to 10 litrów płynów wszelakich. Jak na barana przystało.