Kamień na Kamieniu czyli...
Kamień na Kamieniu czyli...
... pierwsza zimowa przecierka darkheush'a w tym roku.
Zacznę od początku. Miała być Rycerzowa, ale jak to w życiu bywa, kierowca mnie się pochorzył. Zaległ znaczy się. Na dodatek zaliczyłem max wqrwa telefonem z roboty, że ponieważ mam dyżur w niedzielę rano. A tu takie okno pogodowe. Myślę...
Co??? Co ty robisz darkheush??? Myślisz??? Czym???
Kilka sesemesów - bez pozytywnej reakcji. No to polezę sam.
Startuję w Wale-tynki około 9 rano z Rzyk Jagódek. Mijam ponad stuletnią kuźnię...
Idę na emerycko, czyli bez szlaku. Co niektórzy Chimalajowcy trasę znają z lata...
... tfu, tfu. Z wiosny...
Robi mnie się ciepło i w końcu wychodzę... na widoki...
Kilka sprawnych kroków i ląduję w PTTK Leskowiec... Kto zgadnie czym się częstuję??? Acha, bo zapomniałbym na śmierć, idę kawałek w górę, pod kaplicę, bo jakaś tam Babiuszka, jakieś tam Tatry...
Kilka chwil w schronie. Rozpytuję o warunki ponieważ jak na tak piękną pogodę, w sobotę, nie ma tu kogo rozpytać. Uderzam więc do Pani Lizakowej. Jak tam warunki na Czartak???
"A wie pan co... Wczoraj szło dwóch panów, ale mówili, że ciężko, że czasami do pół uda..."
No myślę sobie... jak szli to coś przetorowane będzie. Ruszam...
O jak fajnie... Do Królewizny idę po śladach jakiegoś ciężkiego sprzętu... Potem się zaczyna... Breja, ciężka breja do kolan... czasem więcej... stuptuty dogorywają... rozpieprzyły mi się zamki błyskawiczne...
Mam od Kisiela namiary gps na Jaśkową Arkę i tak patrzę... 250m do celu, 150, 100, 102... i rypię prosto w las w tej breji po jaja... Zerkam na gps - 80, 50, 30...
Byłem na Groniu JPII setki razy, ale tu jestem po raz pierwszy w życiu...
Wg przewodnika Radka Trusia:
Przez ponad 20 lat mieszkał tu Jan Sasor, górnik z Libiąża, który przybył tu po wypadku w kopalni i sam wybudował obity blachą domek bez drzwi, który podniesiony ponad ziemię miał czekać na zbliżający się potop. Najmował się do prac polowych i pomagał góralom. Zmarł nagle we wrześniu 1999 r.
Chwilę siedzę i rozmyślam. Potem wracam po własnych śladach do szlaku. Mam dziś jeszcze jeden cel...
Po 40 minutach znów robię rest. Bo jestem na szczycie Kamienia, na którym (jak to mawia kol. Złoniemił) leżakuje całkiem ładny skalny skurczybyk zwany zaskakująco Kamień
Potem to już tylko topienie butów. W Czartaku jestem po regulaminowych 2:30 od Gronia. Piwo w knajpie... "Czartak"...
... 20 sekund męczenia kciuka i jestem w Pope Town Dziadowice. A stąd już rzut beretem do mojej wioski.
Więcej zdjęć będzie jak mnie się zechce ogarnąć. A na razie mnie się nie chce, więc całujcie misia w dupę
Zacznę od początku. Miała być Rycerzowa, ale jak to w życiu bywa, kierowca mnie się pochorzył. Zaległ znaczy się. Na dodatek zaliczyłem max wqrwa telefonem z roboty, że ponieważ mam dyżur w niedzielę rano. A tu takie okno pogodowe. Myślę...
Co??? Co ty robisz darkheush??? Myślisz??? Czym???
Kilka sesemesów - bez pozytywnej reakcji. No to polezę sam.
Startuję w Wale-tynki około 9 rano z Rzyk Jagódek. Mijam ponad stuletnią kuźnię...
Idę na emerycko, czyli bez szlaku. Co niektórzy Chimalajowcy trasę znają z lata...
... tfu, tfu. Z wiosny...
Robi mnie się ciepło i w końcu wychodzę... na widoki...
Kilka sprawnych kroków i ląduję w PTTK Leskowiec... Kto zgadnie czym się częstuję??? Acha, bo zapomniałbym na śmierć, idę kawałek w górę, pod kaplicę, bo jakaś tam Babiuszka, jakieś tam Tatry...
Kilka chwil w schronie. Rozpytuję o warunki ponieważ jak na tak piękną pogodę, w sobotę, nie ma tu kogo rozpytać. Uderzam więc do Pani Lizakowej. Jak tam warunki na Czartak???
"A wie pan co... Wczoraj szło dwóch panów, ale mówili, że ciężko, że czasami do pół uda..."
No myślę sobie... jak szli to coś przetorowane będzie. Ruszam...
O jak fajnie... Do Królewizny idę po śladach jakiegoś ciężkiego sprzętu... Potem się zaczyna... Breja, ciężka breja do kolan... czasem więcej... stuptuty dogorywają... rozpieprzyły mi się zamki błyskawiczne...
Mam od Kisiela namiary gps na Jaśkową Arkę i tak patrzę... 250m do celu, 150, 100, 102... i rypię prosto w las w tej breji po jaja... Zerkam na gps - 80, 50, 30...
Byłem na Groniu JPII setki razy, ale tu jestem po raz pierwszy w życiu...
Wg przewodnika Radka Trusia:
Przez ponad 20 lat mieszkał tu Jan Sasor, górnik z Libiąża, który przybył tu po wypadku w kopalni i sam wybudował obity blachą domek bez drzwi, który podniesiony ponad ziemię miał czekać na zbliżający się potop. Najmował się do prac polowych i pomagał góralom. Zmarł nagle we wrześniu 1999 r.
Chwilę siedzę i rozmyślam. Potem wracam po własnych śladach do szlaku. Mam dziś jeszcze jeden cel...
Po 40 minutach znów robię rest. Bo jestem na szczycie Kamienia, na którym (jak to mawia kol. Złoniemił) leżakuje całkiem ładny skalny skurczybyk zwany zaskakująco Kamień
Potem to już tylko topienie butów. W Czartaku jestem po regulaminowych 2:30 od Gronia. Piwo w knajpie... "Czartak"...
... 20 sekund męczenia kciuka i jestem w Pope Town Dziadowice. A stąd już rzut beretem do mojej wioski.
Więcej zdjęć będzie jak mnie się zechce ogarnąć. A na razie mnie się nie chce, więc całujcie misia w dupę
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
sprocket73, nie uraź się, ale zrobiłeś zdjęcie śmietnika
Pojedzie tam buba na nocleg i w promieniach ogniska zrobi foty, że wszyscy zapragną odwiedzić to klimatyczne miejsce
Pojedzie tam buba na nocleg i w promieniach ogniska zrobi foty, że wszyscy zapragną odwiedzić to klimatyczne miejsce
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
bton1 pisze:No i polazłeś Pan i co ? Lepiej Ci niby ?
Jak ja łażę, to na pewno otoczeniu jest lepiej, bo przez chwilę po powrocie jestem mniej złośliwa ;-p
sprocket73 pisze:w środku wygląda tak:
Faktycznie nie wygląda to zachęcająco... Wydaje mi się, że kiedyś już wrzucałeś to zdjęcie tutaj... Chyba że a)jest więcej takich śmietników b) mam urojenia :-P
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
darkheush pisze:Dawno mnie tu nie było, pisali mnie, że nie wierzą mojej nieobecności w górach... No to się pomylili ;-) Choć przez różne takie od lipca 2014 ciężko mnie było spotkać w pagórkowatym terenie...
Oooo, Darek! gdzie to bywales jak cie nie bylo? juz myslalam ze cie co zezarlo! fajnie ze jednak nie!
ceper pisze:Pojedzie tam buba na nocleg i w promieniach ogniska zrobi foty, że wszyscy zapragną odwiedzić to klimatyczne miejsce
Ceper- potraktowalabym to jako wyzwanie!
Pewnie zebym sie wybrala! Miejsce na nocleg superanckie! fajnie by sie wiadra, sloiki, butelki poukladalo to by zaczely uroku dodawac! Pol godziny roboty i smietnika nie ma!
Acz foty raczej bez ognicha- raczej by sie zrobic go nie dalo- tzn by sie dalo ale jeden raz.... Predzej swieczki a swiecznikow widze tam dostatek!
Ale ze dupa z planow bo zamkniete...
Ostatnio zmieniony 2015-02-15, 18:22 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5883
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:Ale ze dupa z planow bo zamkniete...
Nie zamknięte, tylko trzeba wiedzieć jak to ustrojstwo otworzyć. Arka nie ma drzwi, wchodzi się takim zamaskowanym włazem na wysokości 1 metra. Parę minut spędziłem na szukaniu tego wejścia
Ale w środku klimatyczność jest bardzo specyficzna. Smród taki, że ciężko o romantyzm.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 144 gości