Beskid Nudny
: 2014-11-29, 17:15
Relacja będzie krótka, bo zaraz zmykam do pracy.
A więc pojechaliśmy z Magdą sprawdzić, jak to jest tam na tym Leskowcu, nigdy tam wcześniej nie byliśmy.
Auto zostało w Rzykach, a my ruszyliśmy bez szlaku na Gancarza. Od razu uderzyło nas zimno. Odczuwalnie chyba minus dziesięć.
Po pół godzinie doszliśmy do szlaku i do klimatycznego lasu. Gdyby nie ten las, to byłby najnudniejszy szlak w Beskidach.
Podejście na Gancarz dość strome. Trud wynagradzają kapitalne widoki.
Za Gancarzem zrobiło się nawet ładnie. Myślałem, że się rozpogodzi.
Ale zgodnie z hasłem przewodnim relacji, czyli - nie rozpogodziło się.
Przed samym papieskim szczytem był klimacik, ale taki sam to mam w parku bytomskim.
Schronisko na Leskowcu niby zrobiło miłe wrażenie, ciepło, tanio, dobre jedzenie. Ale ponoć w damskim kiblu walały się zużyte podpaski, a w męskim brak było srajtaśmy.
Poszliśmy dalej, wśród pięknych widoków.
Tablica widokowa na Leskowcu. Wszystko się zgadza. Tablica biała, horyzont biały.
A potem las, las, las, i tak do zajebania. Dobrze, że ktoś co sto metrów powiesił tabliczki z nazwami szczytów, to przynajmniej wiedziałem, co zwiedzam.
Były jakieś skałki, w sumie mogą się ładnie prezentować, ale i tak ogólnie za całokształt trasy -
Przed Smrekowicą spotkaliśmy pierwszych ludzi. O zgrozo, znałem ich. To był Pudelek, Nesska i reszta bandy. Szli do sklepu. Byliśmy tak uniesieni spotkaniem, że przegapiliśmy szczyt Łamanej Skały.
Na chwilę wyszło słońce i liczyłem, że obejrzę reklamowane widoki z Potrójnej.
Przyspieszyliśmy więc kroku, pełni nadziei.
ale ...
Piękne widoki z Potrójnej. Polecam.
To tak zwane miejsce widokowe. Zaprawdę byliśmy pod wielkim wrażeniem.
Schodziliśmy czarnym szlakiem, a potem na krechę, żeby nie iść asfaltem. Pojawiły się pierwsze tego dnia widoki na jakieś góry. To pewnie jakieś alpy andrychowskie, co w porywach mają po 400m. Jak zdobędę Grojec nad Żywcem, to przyjadę zdobyć te nieprzyjazne turnie.
Wyleźliśmy z lasu na jakiś bezleśny grzbiet i to był najlepszy punkt dnia. Coś było widać. Nawet kościół w Rzykach, więc przez krzaki poszliśmy w tamtą stronę.
Linia widoków zamknęła się na Gancarzu. I
No - dawno nie skończyłem wycieczki o godzinie 14.00. Nie wiem, czy kiedykolwiek trafiłem na nudniejszy szlak. Może to wina pogody, nie wiem, ale ogólne wrażenie z wycieczki mam jedno.
- Jedziesz na Leskowiec?
- !
A więc pojechaliśmy z Magdą sprawdzić, jak to jest tam na tym Leskowcu, nigdy tam wcześniej nie byliśmy.
Auto zostało w Rzykach, a my ruszyliśmy bez szlaku na Gancarza. Od razu uderzyło nas zimno. Odczuwalnie chyba minus dziesięć.
Po pół godzinie doszliśmy do szlaku i do klimatycznego lasu. Gdyby nie ten las, to byłby najnudniejszy szlak w Beskidach.
Podejście na Gancarz dość strome. Trud wynagradzają kapitalne widoki.
Za Gancarzem zrobiło się nawet ładnie. Myślałem, że się rozpogodzi.
Ale zgodnie z hasłem przewodnim relacji, czyli - nie rozpogodziło się.
Przed samym papieskim szczytem był klimacik, ale taki sam to mam w parku bytomskim.
Schronisko na Leskowcu niby zrobiło miłe wrażenie, ciepło, tanio, dobre jedzenie. Ale ponoć w damskim kiblu walały się zużyte podpaski, a w męskim brak było srajtaśmy.
Poszliśmy dalej, wśród pięknych widoków.
Tablica widokowa na Leskowcu. Wszystko się zgadza. Tablica biała, horyzont biały.
A potem las, las, las, i tak do zajebania. Dobrze, że ktoś co sto metrów powiesił tabliczki z nazwami szczytów, to przynajmniej wiedziałem, co zwiedzam.
Były jakieś skałki, w sumie mogą się ładnie prezentować, ale i tak ogólnie za całokształt trasy -
Przed Smrekowicą spotkaliśmy pierwszych ludzi. O zgrozo, znałem ich. To był Pudelek, Nesska i reszta bandy. Szli do sklepu. Byliśmy tak uniesieni spotkaniem, że przegapiliśmy szczyt Łamanej Skały.
Na chwilę wyszło słońce i liczyłem, że obejrzę reklamowane widoki z Potrójnej.
Przyspieszyliśmy więc kroku, pełni nadziei.
ale ...
Piękne widoki z Potrójnej. Polecam.
To tak zwane miejsce widokowe. Zaprawdę byliśmy pod wielkim wrażeniem.
Schodziliśmy czarnym szlakiem, a potem na krechę, żeby nie iść asfaltem. Pojawiły się pierwsze tego dnia widoki na jakieś góry. To pewnie jakieś alpy andrychowskie, co w porywach mają po 400m. Jak zdobędę Grojec nad Żywcem, to przyjadę zdobyć te nieprzyjazne turnie.
Wyleźliśmy z lasu na jakiś bezleśny grzbiet i to był najlepszy punkt dnia. Coś było widać. Nawet kościół w Rzykach, więc przez krzaki poszliśmy w tamtą stronę.
Linia widoków zamknęła się na Gancarzu. I
No - dawno nie skończyłem wycieczki o godzinie 14.00. Nie wiem, czy kiedykolwiek trafiłem na nudniejszy szlak. Może to wina pogody, nie wiem, ale ogólne wrażenie z wycieczki mam jedno.
- Jedziesz na Leskowiec?
- !