Idąc na Babią Górę dobrze mieć ze sobą forse ;)
: 2014-07-07, 23:28
Podstawowe założenie - opalić się! Wykonane w stu procentach. Gdzie miało złapać to złapało, chociaż przez chwilę opalenizna stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Niedzielne plany strzeliły w łeb, bo są rzeczy ważniejsze niż góry, ale poniedziałek zapowiadał się dosyć ładnie. Początkowo szukałam gdzieś blisko. Może Sądecki? Może Wyspowy? Ostatecznie ślepy los zdecydował, że będzie to Babia Góra. Szybka wzmianka na forum i nawet znalazło się towarzystwo, co cieszy niezmiernie
Dzisiaj siódmy. W związku z tym zagięliśmy czasoprzestrzeń i zrobiliśmy ósemkę.
Ruszyliśmy z Zawoi Markowej w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach. Tam czekały na nas pustki i zimne piwko na rozgrzewkę
Pogoda dosyć nam sprzyjała, ale zamawianiem jej zajęłam się ja. Forse miał zamówić widoczność, ale niestety nie dograł sprawy.
Z Markowych ruszyliśmy dramatycznym szlakiem - Akademicką Percią w stronę Babiej. Wiało grozą, nie mieliśmy głowy do podziwiania widoków, a łańcuchy nas okropnie przerażały. Do tego stopnia, że chwilami baliśmy się ich trzymać.
Dodatkowo atakowały nas złowieszcze muchy, które musiałam usuwać ze zdjęć.
Na szczycie mieliśmy też zmasowany atak wściekłego różu, więc schowaliśmy się w dogodnym miejscu, aby spożyć kanapeczki. Zdjęcia kanapek nie robiliśmy, abyście nie musieli bardzo nam zazdrościć.
Widoczność niestety była średnia. Tatr nie było widać, co bardzo zasmuciło Pudla, który nawet napisał mi "fajnie, że Tatr nie widać "
Podobno jednak nie można mieć wszystkiego na Babiej - ładnej pogody, braku wiatru i dobrej widoczności, więc próbowałam się z tym pogodzić.
Przez chwilę zapraszałam deszczowe chmury, jednak nie chciały wyjść nam naprzeciw. Kręciły się jedynie gdzieś w pobliżu.
Z Babiej wróciliśmy jeszcze na Markowe, gdzie przesiedzieliśmy trzy straszne grzmoty, zjedliśmy pierożki i czarnym, a następnie niebieskim szlakiem udaliśmy się do Markowej.
Po drodze atmosfera się mocno zagęściła, więc byliśmy cali mokrzy Wszędzie unosiły się opary z deszczu, który popadał tam wcześniej.
Stamtąd udaliśmy się jeszcze nad wodospad na Mosornym Potoku, gdzie również było duszno ..i porno czy jakoś tak.
Po tej krótkiej wycieczce czekała nas już tylko podróż do domu. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zjedliśmy pizzę i nadeszła pora zostawić forse, aby udać się z powrotem do Krakowa, a następnie do Brzeska.
Jak już mówiłam, plan został zrealizowany - opalenizna jest
Fajne towarzystwo - odhaczone. Dzięki, forse
Wszelkie zarzuty co do wyboru trasy są nie do zaakceptowania Parą najlepiej iść przez gęsty las
Album: Babiogórskie opalanie
Zdjęcia są jakie są. Bardziej przyzwoite może ma forse Nieprzyzwoitych nie robiliśmy.
PS. Relację piszę po trzygodzinnym śnie i dwudziestogodzinnym funkcjonowaniu. To bardzo źle w moim wykonaniu. Wybaczcie. Dziękuję
Niedzielne plany strzeliły w łeb, bo są rzeczy ważniejsze niż góry, ale poniedziałek zapowiadał się dosyć ładnie. Początkowo szukałam gdzieś blisko. Może Sądecki? Może Wyspowy? Ostatecznie ślepy los zdecydował, że będzie to Babia Góra. Szybka wzmianka na forum i nawet znalazło się towarzystwo, co cieszy niezmiernie
Dzisiaj siódmy. W związku z tym zagięliśmy czasoprzestrzeń i zrobiliśmy ósemkę.
Ruszyliśmy z Zawoi Markowej w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach. Tam czekały na nas pustki i zimne piwko na rozgrzewkę
Pogoda dosyć nam sprzyjała, ale zamawianiem jej zajęłam się ja. Forse miał zamówić widoczność, ale niestety nie dograł sprawy.
Z Markowych ruszyliśmy dramatycznym szlakiem - Akademicką Percią w stronę Babiej. Wiało grozą, nie mieliśmy głowy do podziwiania widoków, a łańcuchy nas okropnie przerażały. Do tego stopnia, że chwilami baliśmy się ich trzymać.
Dodatkowo atakowały nas złowieszcze muchy, które musiałam usuwać ze zdjęć.
Na szczycie mieliśmy też zmasowany atak wściekłego różu, więc schowaliśmy się w dogodnym miejscu, aby spożyć kanapeczki. Zdjęcia kanapek nie robiliśmy, abyście nie musieli bardzo nam zazdrościć.
Widoczność niestety była średnia. Tatr nie było widać, co bardzo zasmuciło Pudla, który nawet napisał mi "fajnie, że Tatr nie widać "
Podobno jednak nie można mieć wszystkiego na Babiej - ładnej pogody, braku wiatru i dobrej widoczności, więc próbowałam się z tym pogodzić.
Przez chwilę zapraszałam deszczowe chmury, jednak nie chciały wyjść nam naprzeciw. Kręciły się jedynie gdzieś w pobliżu.
Z Babiej wróciliśmy jeszcze na Markowe, gdzie przesiedzieliśmy trzy straszne grzmoty, zjedliśmy pierożki i czarnym, a następnie niebieskim szlakiem udaliśmy się do Markowej.
Po drodze atmosfera się mocno zagęściła, więc byliśmy cali mokrzy Wszędzie unosiły się opary z deszczu, który popadał tam wcześniej.
Stamtąd udaliśmy się jeszcze nad wodospad na Mosornym Potoku, gdzie również było duszno ..i porno czy jakoś tak.
Po tej krótkiej wycieczce czekała nas już tylko podróż do domu. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zjedliśmy pizzę i nadeszła pora zostawić forse, aby udać się z powrotem do Krakowa, a następnie do Brzeska.
Jak już mówiłam, plan został zrealizowany - opalenizna jest
Fajne towarzystwo - odhaczone. Dzięki, forse
Wszelkie zarzuty co do wyboru trasy są nie do zaakceptowania Parą najlepiej iść przez gęsty las
Album: Babiogórskie opalanie
Zdjęcia są jakie są. Bardziej przyzwoite może ma forse Nieprzyzwoitych nie robiliśmy.
PS. Relację piszę po trzygodzinnym śnie i dwudziestogodzinnym funkcjonowaniu. To bardzo źle w moim wykonaniu. Wybaczcie. Dziękuję