Łubu dubu, łubu dubu
: 2014-05-28, 21:02
Całkiem przyjemna była pogoda, chmur sporo ale Słońce bardzo często się przez nie przebijało, narzekać więc nie miałem na co. Trasa znana, klasyk beskidu-że tak powiem, czyli Żabnica- Boracza-Redykalny- Rysianka- Romanka- Słowianka- Żabnica. Kto szedł to wie, kto nie to powiem, że jest po drodze na czym oko zawiesić.
Przejdźmy więc po tym krótkim wstępie obrazków
Ulubiony motyw na Boraczej. Taka sobie droga ale ma swój klimat
oraz charakterystyczny drewniany słoń. Albo coś w tym stylu
i widok z góry na schronisko. Bardzo je lubię, jest co prawda toporne w swym zewnętrznym wyglądzie a i wnętrze też ubogie ale z nim mam odległe wspomienia, gdy jako dzieciaki z siostrą turlaliśmy się po okolicznych łąkach.
Później było jeszcze kilka fajnych widoczków ale przewińmy film do Redykalnego
I zaczyna się ciąg hal, sielskich i widokowych. Pogoda się trzyma choć widoczność nie jest taka jak bym sobie życzył. W dodatku światło jakoś tak dziwnie rozproszone, że mój prosty aparacik trochę dziwnie reaguje i dziwne barwy robi zdjęć
Termos w plecaku
Tu postanowiłem wstąpić i wzmocnić się płynem. Znaczy kawą, żeby nie było
A po kawie herbatą. Oczywiście z termosu, żeby nie było, że nie było
A potem już hop na Romankę. Pogoda nadal przyzwoita, humor dopisuje, ludzi brak więc gadam sam do siebie. Ma to swoje plusy- cieżko się pokłócić
W końcu rezerwat. Miejsce interesujące, jakby z bajki, trochę z filmu grozy.
W końcu szczyt i rozmowa z pierwszymi tego dnia turystami. Długo nie zostajemy, każdy idzie w swoją stronę- ja schodzę w kierunku Słowianki. Po drodze trafia sie ładny wodopój...
...otoczenie pełne soczystej zieleni, pykam więc zdjęcia, robi się romantycznie... kap, kap, kap...chlust.
Walnęła ściana deszczu w momencie, prawie bez zapowiedzi
Wpadam więc pod rozłożystego świerka ale gdzie tam, nie wiele pomaga. Ale mam pelerynkę więc naciągam ją szybko na siebie i stoję. Od stania robi się nudno wiec cóż, idę dalej. Peleryna jest ok, ale woda z niej spływająca wnika w spodnie i pnie się ku górze osiągając dość szybko miejsce krytyczne . Buty, te nie przemakalne, niejednokrotnie impregnowane i.t.d., po kontakcie z mokrą zieleniną i deszczem zaczynają dość szybko chlupać Z tęsknotą wspomniałem czasy, gdy do roboty chodziłem w gumiokach. Swoje wady miały: latem parzy, zimą szczypie ale jest sucho, a jak się ubłocą to po kilku machnięciach w potoku błyszcza jak nówki lakierki
Ale oto coś zahuczało , po chwili znów...więc przesądnie wyłączam telefon, bo ponoć coś ściąga, cholera wie ile w tym prawdy ale może lepiej nie kusić złego. Wyłączam też odtwarzacz, nie żeby mi też coś miał sciągać ale przy muzyce którą słucham ciężko było jednoznacznie określić czy ewentualny łomot pochodzi ze słuchawek czy spoza nich. A dobrze wiedzieć czy burza się zbliża czy oddala. Okazało się że się zbliża, a właściwie jest nade mną, deszcz nadal nawala ale cóż, stać w miejscu to jakoś tak głupio więc idę.
Burza z ulewą nade mną troche trwała, isć też szybko się nie dało bo ślizgawica sie zrobiła a zejście strome więc tuptałem wolnym tempem wchłaniając zaistniałe okoliczności przyrody jak gąbka.
W końcu jednak i na deszcz przyszedł kres i pozostała tylko lekka mżawka.
a szlaki wypełnił się Nes_ską w stanie płynnym, z mlekiem i bez cukru.
Potem jeszcze odwiedziłem rzutem oka schronisko na Słowiance i zjazd (bo po błocku trudno to było nazwać zejściem) do Żabnicy.
Zdjęcia wszystkie, bo jest ich więcej niż powyżej->
http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/romanka052014
Przejdźmy więc po tym krótkim wstępie obrazków
Ulubiony motyw na Boraczej. Taka sobie droga ale ma swój klimat
oraz charakterystyczny drewniany słoń. Albo coś w tym stylu
i widok z góry na schronisko. Bardzo je lubię, jest co prawda toporne w swym zewnętrznym wyglądzie a i wnętrze też ubogie ale z nim mam odległe wspomienia, gdy jako dzieciaki z siostrą turlaliśmy się po okolicznych łąkach.
Później było jeszcze kilka fajnych widoczków ale przewińmy film do Redykalnego
I zaczyna się ciąg hal, sielskich i widokowych. Pogoda się trzyma choć widoczność nie jest taka jak bym sobie życzył. W dodatku światło jakoś tak dziwnie rozproszone, że mój prosty aparacik trochę dziwnie reaguje i dziwne barwy robi zdjęć
Termos w plecaku
Tu postanowiłem wstąpić i wzmocnić się płynem. Znaczy kawą, żeby nie było
A po kawie herbatą. Oczywiście z termosu, żeby nie było, że nie było
A potem już hop na Romankę. Pogoda nadal przyzwoita, humor dopisuje, ludzi brak więc gadam sam do siebie. Ma to swoje plusy- cieżko się pokłócić
W końcu rezerwat. Miejsce interesujące, jakby z bajki, trochę z filmu grozy.
W końcu szczyt i rozmowa z pierwszymi tego dnia turystami. Długo nie zostajemy, każdy idzie w swoją stronę- ja schodzę w kierunku Słowianki. Po drodze trafia sie ładny wodopój...
...otoczenie pełne soczystej zieleni, pykam więc zdjęcia, robi się romantycznie... kap, kap, kap...chlust.
Walnęła ściana deszczu w momencie, prawie bez zapowiedzi
Wpadam więc pod rozłożystego świerka ale gdzie tam, nie wiele pomaga. Ale mam pelerynkę więc naciągam ją szybko na siebie i stoję. Od stania robi się nudno wiec cóż, idę dalej. Peleryna jest ok, ale woda z niej spływająca wnika w spodnie i pnie się ku górze osiągając dość szybko miejsce krytyczne . Buty, te nie przemakalne, niejednokrotnie impregnowane i.t.d., po kontakcie z mokrą zieleniną i deszczem zaczynają dość szybko chlupać Z tęsknotą wspomniałem czasy, gdy do roboty chodziłem w gumiokach. Swoje wady miały: latem parzy, zimą szczypie ale jest sucho, a jak się ubłocą to po kilku machnięciach w potoku błyszcza jak nówki lakierki
Ale oto coś zahuczało , po chwili znów...więc przesądnie wyłączam telefon, bo ponoć coś ściąga, cholera wie ile w tym prawdy ale może lepiej nie kusić złego. Wyłączam też odtwarzacz, nie żeby mi też coś miał sciągać ale przy muzyce którą słucham ciężko było jednoznacznie określić czy ewentualny łomot pochodzi ze słuchawek czy spoza nich. A dobrze wiedzieć czy burza się zbliża czy oddala. Okazało się że się zbliża, a właściwie jest nade mną, deszcz nadal nawala ale cóż, stać w miejscu to jakoś tak głupio więc idę.
Burza z ulewą nade mną troche trwała, isć też szybko się nie dało bo ślizgawica sie zrobiła a zejście strome więc tuptałem wolnym tempem wchłaniając zaistniałe okoliczności przyrody jak gąbka.
W końcu jednak i na deszcz przyszedł kres i pozostała tylko lekka mżawka.
a szlaki wypełnił się Nes_ską w stanie płynnym, z mlekiem i bez cukru.
Potem jeszcze odwiedziłem rzutem oka schronisko na Słowiance i zjazd (bo po błocku trudno to było nazwać zejściem) do Żabnicy.
Zdjęcia wszystkie, bo jest ich więcej niż powyżej->
http://www.zuziawdrodze-album.cba.pl/romanka052014