Auto zostawiliśmy w Brennej przy Kaplicy na Lachach i bezszlakowo zaczęliśmy wychodzić na Kotarz (ten mniejszy), skąd mieliśmy takie widoki na Klimczok.
Powyżej domów trafiliśmy na taką zieloną starą drogę, która niestety gdzieś w połowie góry zamieniła się w rozjeżdżoną drogę do zwózki drewna, ale przynajmniej szybko znaleźliśmy się na szczycie.
Było upalnie, Strzępek schłodził się w gęstej błotnistej kałuży.
Następnie bezszlakowym grzbietem udaliśmy się w kierunku tego właściwego Kotarza.
Początek Hali Jaworowej.
Aby hala nie zarosła ktoś powycinał stare buki.
I jej koniec, jest naprawdę długa. Po lewej widać Kotarz.
A na Kotarzu bardzo miła niespodzianka - zimne piwko
Następnie szlakiem idziemy na Klimczok. Sceneria jest trochę inna niż to co zapamiętałem z lat ubiegłych. Coraz mniej lasów, a te nieliczne jakieś mizerne.
Końcowy odcinek to ścieżka. Kiedyś nie było z niej widoków.
Teraz są takie - na Skrzyczne.
Na Klimczoku jest taka ciekawostka. Miejsce, gdzie jest coś na kształt skalnego ogródka z kamieniami pochodzącymi z różnych szczytów.
I taka mała chatynka z duża ilością pamiątek, mapek, ulotek, dziwactw.
Czytałem o tym miejscu wcześniej na forach. Nie było ono przyjmowane dobrze. Oto przykładowy cytat:
Następne paskudztwo które szpeci nasze góry,(sadzawka, skalniak,figurki,) okropny kicz
Latem siedzą tam ludzie na leżakach pod parasolami jak na plaży.
Strasznie szpeci Klimczok.
Ale nam się akurat to miejsce spodobało. Byliśmy tam sami, posiedzieliśmy chwilę. Doceniliśmy ogrom pracy, porządek, dbałość o szczegóły i zaangażowanie osoby, która to stworzyła.
Na Klimczoku listki bukowe jeszcze młodziutkie.
Idziemy w stronę Błatnej, skąd schodzimy bezszlakowo celując na Krzyż Zakochanych.
Byłem ciekawy czy stoi. Ostatnio, kiedy byliśmy przy nim miał przegnite boczne podpory. Teraz jest w ogólnym gorszym stanie, wszak minęło kilka lat. Ale podpory wymieniono na nowe, więc pewnie jeszcze jakiś czas postoi.
Na dodatek odkryliśmy, że poprowadzono do niego ścieżkę spacerową z Brennej i zrobiono wypaśne unine tablice.
Do auta zeszliśmy na 20:30 i jeszcze było daleko do zmroku