CZĘŚĆ IV - Grojec 3612 ??? m n.p.m.
Ścieżka ze Średniego Grojca na Grojec właściwy jest dobrze zamaskowana. Tylko WPŻ wiedzą jak ją odszukać. Wygląda jak wejście w gęste krzaki, ale tak naprawdę to przejście w inny wymiar.
Tuż przed wejściem twarz naszego WPŻ zmienia się nie do poznania. Na uśmiechniętym do tej pory obliczu pojawiło się skupienie, strach i przerażenie. Nie było sensu tłumaczyć co nas tam czeka, bo słowa nie są w stanie tego opisać - on jednak wiedział to, co my mieliśmy się dowiedzieć wkrótce.
Wchodzimy w gęsty prastary las. Nigdzie w Polsce nie można takiego spotkać, tylko tutaj. Zrobiło się praktycznie całkiem ciemno.
Najgorsze jednak okazało się podłoże. Śliskie i grząskie.
Trzeba było ubrać raki i to wcale nie ze względu na zdrowie ratowników, tylko na nasze własne. Bez raków nie można przejść w tym terenie ani metra.
W tym momencie pojawiły się halucynacje. Byliśmy zwierzyną łowną dla stada Predatorów. Pojawiali się znikąd, pojedynczo lub po kilku. Próbowali nas ogłuszyć hukiem, zatruć gazem, zabić kamieniami. Częściowo im się udało. Nie mogliśmy ich zgubić. Byłem pewny, że umrzemy.
Zapamiętałem to mniej więcej tak:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=ZnIkMhuNmjo[/youtube]
Oczywiście to tylko wizualizacja, bo jak pisałem to były czyste halucynacje, które jednak wpływały na nasze realne zachowanie.
Następnie pojawiły się trudności nawigacyjne. Ścieżka, którą chciał nas poprowadzić WPŻ okazała się nieprzejściowa. Pozostało jedynie przeć na wprost, do góry, pionową Północną Ścianą Grojca. Słyszeliście o firmie TNF? Oficjalna wersja jest taka, że nazwa pochodzi od pagórka w Alpach. A tak naprawdę inspiracją była ta ściana, pod którą stanęliśmy. W ekipie wybuchł bunt, ale WPŻ był bezwzględny - zmusił nas do wspinaczki. Raki, czekany, liny, lawiny błotne - tak miały wyglądać najbliższe godziny/dni/tygodnie.
Kolejny atak Predatorów. Znowu straty po naszej stronie. Ale tym razem teren nawet dla nich okazał się za trudny. Jeden z nich padł w bliskiej odległości. A więc to jednak realnie istniejące istoty, a nie urojenia niedotlenionych umysłów. WPŻ zagadał do niego ludzką mową "Czy wszystko w porządku?" zapytał chytrze. Oczywiście obca istota nie zrozumiała, ale utraciła na chwilę czujność. WPŻ dopadł ją i w mgnieniu oka sprawnym ruchem skręcił kark pokraki. Byłem pewny, że już po nas i reszta stada nas rozszarpie, ale stało się coś odwrotnego - przestraszyli się i zniknęli.
Nie rozmawialiśmy długo o tym wydarzeniu między sobą. Dopiero na biwaku WPŻ powiedział, że Grojec musi zabrać komuś życie i lepiej niech to będzie ktoś Obcy. Wtedy zrozumiałem, że WPŻ naraził siebie, żeby złożyć górze ofiarę za nas. Piękna patriotyczna postawa.
Miejsce gdzie biwakowaliśmy ma swoją historię. Leży tu pogrzebanych wielu towarzyszy naszego WPŻ. Wyżej prawie nikt już nie dochodzi.
Jednak my poszliśmy. Wbrew logice, wbrew zdrowemu rozsądkowi. WPŻ obiecywał, że do szczytu dojdziemy w przeciągu 10 dni. Droga chwilowo się poprawiła.
Ale dalej było zdecydowanie gorzej niż się WPŻ spodziewał. "Idzcie przodem" tak powiedział, nie wierząc, że sam da radę.
Trudno powiedzieć jak długo wspinaliśmy się w błocie. Wieczność to dobre określenie.
Upór jednak został nagrodzony - Grojec zdobyty!!!
Nie było czasu ani sił na celebrowanie. To strefa śmierci, która trzeba było jak najszybciej opuścić. Wielu szczegółów nie pamiętam, bo umysł się po prostu wyłączył.
Świadomość wróciła mi dopiero na polanie poniżej, gdzie musieliśmy wypocząć, aby nabrać sił na powrót. WPŻ wyciągał z plecaka nigdzie niespotykane gatunki piw, jeszcze lekko schłodzone i częstował nas. Z każdym łykiem umysł pracował sprawniej, dopiero tutaj dotarło do nas, co udało się osiągnąć.
Wysokość Grojca, podawana ma 3612 metrów może nie być dokładna. Z analizy zdjęć szczytowych wynika, że na pewno dobre są 3 ostatnie cyfry (612), natomiast nie ma pewności co do pierwszej z nich. Być może zamiast 3 powinno być tutaj 4 albo 5. Niektórzy stawiają nawet odważną tezę, że mogłoby to być 9 i Grojec byłby wtedy najwyższą góra świata. Powiem tylko krótko - to możliwe.
Na koniec rzucę jeszcze pewien banał - najtrudniejsze są powroty.
C.D.N.