Postautor: Majka » 2014-12-22, 10:49
Twoja relacja przypomniała mi pewną przygodę. Było lato 86. Wczasowałam się ze znajomymi w leśniczówcze w Rytrze Jantar. Wybraliśmy się całą paczką niebieskim na Przehybę. Po drodze zbieraliśmy borówki, odpoczywaliśmy, mówiąc krótko wleklismy się. Wracaliśmy już po ciemku i niestety zgubiliśmy szlak. Szliśmy przez chaszcze, byle w dół. Kumpela skręcila nogę, chłopcy nieśli ją na plecach na zmianę. Mocno po północy dotarliśmy do jakiejś bacówki, gospodarz nas przenocował i rano wskazał drogę powrotną.To był jedyny raz jak w górach poważniej pobłądziłam.Niemniej jednak całą wycieczkę wspominam bardzo miło, ale od tego czasu na Przehybę chadzam ze Szczawnicy.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."