Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
- sprocket73
- Posty: 6427
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
O, faktycznie są dwie miejscowości Karniowice z niedalekiej odległości od siebie, jakieś 20 km.
Łaziliśmy w tych bliższych Jaworzna - koło Trzebini.
Łaziliśmy w tych bliższych Jaworzna - koło Trzebini.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Nie jednemu psu Burek.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
sprocket73 pisze:Tobiesław Wspaniały!
Piękny

- sprocket73
- Posty: 6427
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
W tym roku brakowało mi takiej porządnej zimowej wycieczki.
Może w tygodniu się uda? Mechy i Pilsko ze Złatnej Huty.
Zaczynam wcześnie, bo trasa długa. Najpierw bezszlakowo do granicy. Trzaskające mrozy, śnieg nie chrupie, tylko skrzypi jak styropian na szybie. Strome podejście rozgrzewa od środka, ale twarz i kończyny zamarzają od zewnątrz. W takich temperaturach jeszcze w tym roku nie chodziłem.

Następnie zejście bezszlakowo w dolinę. Liczyłem na jakąś drogę, ale nie trafiłem. Śniegu całkiem sporo. Można iść bez zapadania, ale co 10 krok jednak noga wpada. Krawędzie są ostre, ciężko się idzie, ale jest ładnie. Schodzę dnem bocznej dolinki.

Z radością odnotowuję fakt, że udało się zejść do doliny z zielonym szlakiem. Teraz już do samego końca wycieczki powinno się fajnie iść. Jeszcze tylko trzeba pokonać taki większy zamarznięty potok.

Następnie dość spory kawałek słowackimi leśnymi drogami do transportu drewna. Odśnieżone, szerokie. Szybko się idzie.

Nawet jest przystanek autobusowy, gdzie można sobie chwilę odpocząć. Wiatru nie ma, opierające się słońce grzeje mocno. Czekamy chwilę, ale nic nie jechało.

Odnajduję nieoficjalny szlak na Mechy. Na południowych stokach śnieg wytopiony.

Wyżej szlak się gubi i znajduje na przemian. Są jakieś ślady, ale widać, że kluczą. Też kluczymy.

Strome podejście. Słońce operuje z pełną mocą. Jakoś dziwnie mi się idzie, strasznie się męczę. To chyba starość.

Pod koniec szlak gubi się już całkowicie. Szczyt chyba blisko, bo pojawiają się kosówki.

Przedzieranie się kosówkami to nie lada atrakcja, trochę jak w Tatrach!

Jest polana szczytowa, a więc udało się, jak zawsze.

Piękne te Mechy i niewielu tu dociera.

Skałki szczytowe i wyłania się Pilsko.

Następnie mój ulubiony odcinek Mechy - Pilsko.

Widok ma Mechy.

Widok na Tatry - jak widać, tego dnia widoków praktycznie nie ma, przejrzystość słaba.

Za to takiego kadru z Pilska nie mam w swojej kolekcji. Brak ludzi.

Pierwszy raz sprawdzam godzinę tego dnia - 15:30. Pierwsza myśl, że zegarek w aparacie się rozregulował. Szedłem tu 8 godzin? Straszna ta starość.

Ostatni rzut okiem na Pilsko. Ciekawe czemu wyciąg nie działa? Narciarze wyszli tu o własnych siłach.

Wracamy szlakiem granicznym, szybko idzie.

Tobi z niepokojem patrzy na zachodzące słoneczko.

Dzień już się sporo wydłużył, ale wygląda na to, że powrót po ciemku będzie nieunikniony.

Okolice przełęczy Bory Orawskie mocno oblodzone. Raczki konieczne.
Wycieczka męcząca, ale tego mi było trzeba
W najbliższych dniach mocne ocieplenie, czy to już koniec zimy???
Może w tygodniu się uda? Mechy i Pilsko ze Złatnej Huty.
Zaczynam wcześnie, bo trasa długa. Najpierw bezszlakowo do granicy. Trzaskające mrozy, śnieg nie chrupie, tylko skrzypi jak styropian na szybie. Strome podejście rozgrzewa od środka, ale twarz i kończyny zamarzają od zewnątrz. W takich temperaturach jeszcze w tym roku nie chodziłem.
Następnie zejście bezszlakowo w dolinę. Liczyłem na jakąś drogę, ale nie trafiłem. Śniegu całkiem sporo. Można iść bez zapadania, ale co 10 krok jednak noga wpada. Krawędzie są ostre, ciężko się idzie, ale jest ładnie. Schodzę dnem bocznej dolinki.
Z radością odnotowuję fakt, że udało się zejść do doliny z zielonym szlakiem. Teraz już do samego końca wycieczki powinno się fajnie iść. Jeszcze tylko trzeba pokonać taki większy zamarznięty potok.
Następnie dość spory kawałek słowackimi leśnymi drogami do transportu drewna. Odśnieżone, szerokie. Szybko się idzie.
Nawet jest przystanek autobusowy, gdzie można sobie chwilę odpocząć. Wiatru nie ma, opierające się słońce grzeje mocno. Czekamy chwilę, ale nic nie jechało.
Odnajduję nieoficjalny szlak na Mechy. Na południowych stokach śnieg wytopiony.
Wyżej szlak się gubi i znajduje na przemian. Są jakieś ślady, ale widać, że kluczą. Też kluczymy.
Strome podejście. Słońce operuje z pełną mocą. Jakoś dziwnie mi się idzie, strasznie się męczę. To chyba starość.
Pod koniec szlak gubi się już całkowicie. Szczyt chyba blisko, bo pojawiają się kosówki.
Przedzieranie się kosówkami to nie lada atrakcja, trochę jak w Tatrach!
Jest polana szczytowa, a więc udało się, jak zawsze.
Piękne te Mechy i niewielu tu dociera.
Skałki szczytowe i wyłania się Pilsko.
Następnie mój ulubiony odcinek Mechy - Pilsko.
Widok ma Mechy.
Widok na Tatry - jak widać, tego dnia widoków praktycznie nie ma, przejrzystość słaba.
Za to takiego kadru z Pilska nie mam w swojej kolekcji. Brak ludzi.
Pierwszy raz sprawdzam godzinę tego dnia - 15:30. Pierwsza myśl, że zegarek w aparacie się rozregulował. Szedłem tu 8 godzin? Straszna ta starość.
Ostatni rzut okiem na Pilsko. Ciekawe czemu wyciąg nie działa? Narciarze wyszli tu o własnych siłach.
Wracamy szlakiem granicznym, szybko idzie.
Tobi z niepokojem patrzy na zachodzące słoneczko.
Dzień już się sporo wydłużył, ale wygląda na to, że powrót po ciemku będzie nieunikniony.
Okolice przełęczy Bory Orawskie mocno oblodzone. Raczki konieczne.
Wycieczka męcząca, ale tego mi było trzeba

W najbliższych dniach mocne ocieplenie, czy to już koniec zimy???
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Pierwszy komentarz do Mechów i oby nie ostatni:
Starość nie radość, młodość nie wieczność. Cała ta trasa to jakieś oszustwo, przecież ze Złatnej Huty idzie się na Rysianeczkę kochaną
a nie na Pilsko.
Tak poważnie to ciekawie wytyczona trasa, jak zwykle. Nie wolałeś iść na początku "po bożemu" przez przełęcz Bory Orawskie? Przystanek autobusowy bardzo klimatyczny, można się przespać i widać wszystkie gwiazdy.

"Piękne te Mechy i niewielu tu dociera" - nie wykazałeś się fotograficznym atyzmem, bo na tym zdjęciu Mechy wyglądają jak randomowa polana w górach, jakich setki.
Spokojnej i zdrowej starości życzę.
Starość nie radość, młodość nie wieczność. Cała ta trasa to jakieś oszustwo, przecież ze Złatnej Huty idzie się na Rysianeczkę kochaną

Tak poważnie to ciekawie wytyczona trasa, jak zwykle. Nie wolałeś iść na początku "po bożemu" przez przełęcz Bory Orawskie? Przystanek autobusowy bardzo klimatyczny, można się przespać i widać wszystkie gwiazdy.
"Piękne te Mechy i niewielu tu dociera" - nie wykazałeś się fotograficznym atyzmem, bo na tym zdjęciu Mechy wyglądają jak randomowa polana w górach, jakich setki.
Spokojnej i zdrowej starości życzę.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 6427
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Albo na Mechy kochaneSebastian pisze:ze Złatnej Huty idzie się na Rysianeczkę kochaną

Bałem się, że się zgubię ma powrocieSebastian pisze:Nie wolałeś iść na początku "po bożemu" przez przełęcz Bory Orawskie?

Raczej widzisz dach wiaty od spoduSebastian pisze:można się przespać i widać wszystkie gwiazdy

PrzepraszamSebastian pisze:nie wykazałeś się fotograficznym atyzmem

Mechy są super!Sebastian pisze:Mechy wyglądają jak randomowa polana w górach, jakich setki.


Dziękuję i wzajemnieSebastian pisze:Spokojnej i zdrowej starości życzę.

SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Za to zdjęcie ze skałek z Tobim, oraz kolejne z narciarzami w pełni profesjonalne - widać, że to profesjonalny aparat. Pełna klatka 

Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
_laynn pisze:oraz kolejne z narciarzami w pełni profesjonalne
I bardzo profesjonalnie ustawiony filtr polaryzacyjny

mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
A to znak rozpoznawczy Witka.
- sprocket73
- Posty: 6427
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
_laynn pisze:Za to zdjęcie ze skałek z Tobim, oraz kolejne z narciarzami w pełni profesjonalne
Dziękuję. Tobi zawsze profesjonalnie prezentuje się w otoczeniu skałek

A polara używam zawsze, nawet przy zdjęciach nocnych

SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Pomimo starości fajny kawałek urobiłeś.Biedna ta zima,ale lepszy rydz.
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Fajne te Mechy! Tobi ze słoneczkiem odlotowy 

- sprocket73
- Posty: 6427
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Przy sobocie miałem ochotę na wiosnę. Połączyłem to z wycieczkę na Janikową Skałę, której jeszcze z bliska nie widziałem, a Piotrek bardzo zachwalał. Parkuję na dole i daję nura w krzaki. Były tak imponujące, że nie mogłem się oprzeć.

Masakrycznie stromym stokiem podchodzę pod skałę - jest ogromna. Widzicie Tobiego dla porównania?

Skała całkiem płaska, można powiedzieć jak stół, tyle że niezbyt dobrze wypoziomowany. Tablica informuje, ze jest na nią wytyczonych 12 dróg wspinaczkowych przeważnie o trudnościach VI i wyżej. Z ciekawymi nazwami, np: "Pała Na Pedała", "Wymioty Cnoty", "Wnuczek Do Burdelu".

Czy na takie drogi wspinaczkowe można z pieskiem? Piotrek mówił, że nie da rady, zbyt stromo. I miał rację. Co nie znaczy, że nie można trochę popróbować




Oczywiście podjęliśmy próbę wyjścia na samą górę. W tym miejscu, wydawało się, że można bokiem, z lewej strony.

Atakujemy. Lufa w dół konkretna.

Miałem pomysł tym grzbiecikiem, ale każdy kamień ruchomy, więc pozostało spróbować żlebikiem.

Żlebik oprócz tego, że stromy, to jeszcze wypełniony liśćmi. Przegoniłem Tobka parę razy w górę i w dół, żeby nieco utorował.

Potem pozwoliłem mu sobie już hasać po ściance, a sam walczyłem w żlebiku. Raz mi prawie spadł na głowę, ale się wyratował skubaniec.

Jestem tak w 2/3 wysokości na długiej i szerokiej półce.

Nade mną takie coś.

Tobi nie daje rady, więc pozostaje szukać innej drogi.

Tu wygląda w miarę dobrze.

Tobi wchodzi.

Ja też wchodzę. Jestem w najwyższym punkcie. Janikowa Skała jest rewelacyjna. Muszę tu jeszcze kiedyś wrócić z obiektywem UWA, może udałoby się zrobić bardziej artystyczne zdjęcia

Dalej już prosto aby osiągnąć grzbiet.

Pora jeszcze się przespacerować w nieznanym terenie. Janikowa Grapa na wprost.

Widok w stronę pasma Jastrzębicy: Wolentarski Groń, Kiczora.

Jest gorąco, wręcz upalnie. Idziemy bezszlakowo na Bidaszkową Groń.

W lesie trochę zieleni i stado niezbyt strachliwych dzików.

Przejrzystość do bani, ale są widoki.

Madejów Groń, Janikowa Grapa.

Całkiem tu sympatycznie, sporo otwartych przestrzeni.

Ale są też odcinki dla koneserów, ścieżka którą szedłem zarosła. Prowadzi na wprost.

To są chyba ścieżki dla dzików, bo Tobi dołem spokojnie przechodzi. Ja ostatecznie trochę się musiałem przeczołgać.

A potem znowu fajne otwarte przestrzenie.

Barutka, Łyska.

Idziemy na Madejów Groń.

Na którym zaskakuje fajny widok na Babią.

Jeszcze jesienne kolorki dla Dobromiła na powrocie.

Na koniec nie mogłem sobie odmówić zejścia po stromym wprost do auta, które tam widać w dole pod słupem.

Bardzo fajna wycieczka, podobało mi się
Masakrycznie stromym stokiem podchodzę pod skałę - jest ogromna. Widzicie Tobiego dla porównania?
Skała całkiem płaska, można powiedzieć jak stół, tyle że niezbyt dobrze wypoziomowany. Tablica informuje, ze jest na nią wytyczonych 12 dróg wspinaczkowych przeważnie o trudnościach VI i wyżej. Z ciekawymi nazwami, np: "Pała Na Pedała", "Wymioty Cnoty", "Wnuczek Do Burdelu".
Czy na takie drogi wspinaczkowe można z pieskiem? Piotrek mówił, że nie da rady, zbyt stromo. I miał rację. Co nie znaczy, że nie można trochę popróbować

Oczywiście podjęliśmy próbę wyjścia na samą górę. W tym miejscu, wydawało się, że można bokiem, z lewej strony.
Atakujemy. Lufa w dół konkretna.
Miałem pomysł tym grzbiecikiem, ale każdy kamień ruchomy, więc pozostało spróbować żlebikiem.
Żlebik oprócz tego, że stromy, to jeszcze wypełniony liśćmi. Przegoniłem Tobka parę razy w górę i w dół, żeby nieco utorował.
Potem pozwoliłem mu sobie już hasać po ściance, a sam walczyłem w żlebiku. Raz mi prawie spadł na głowę, ale się wyratował skubaniec.
Jestem tak w 2/3 wysokości na długiej i szerokiej półce.
Nade mną takie coś.
Tobi nie daje rady, więc pozostaje szukać innej drogi.
Tu wygląda w miarę dobrze.
Tobi wchodzi.
Ja też wchodzę. Jestem w najwyższym punkcie. Janikowa Skała jest rewelacyjna. Muszę tu jeszcze kiedyś wrócić z obiektywem UWA, może udałoby się zrobić bardziej artystyczne zdjęcia

Dalej już prosto aby osiągnąć grzbiet.
Pora jeszcze się przespacerować w nieznanym terenie. Janikowa Grapa na wprost.
Widok w stronę pasma Jastrzębicy: Wolentarski Groń, Kiczora.
Jest gorąco, wręcz upalnie. Idziemy bezszlakowo na Bidaszkową Groń.
W lesie trochę zieleni i stado niezbyt strachliwych dzików.
Przejrzystość do bani, ale są widoki.
Madejów Groń, Janikowa Grapa.
Całkiem tu sympatycznie, sporo otwartych przestrzeni.
Ale są też odcinki dla koneserów, ścieżka którą szedłem zarosła. Prowadzi na wprost.
To są chyba ścieżki dla dzików, bo Tobi dołem spokojnie przechodzi. Ja ostatecznie trochę się musiałem przeczołgać.
A potem znowu fajne otwarte przestrzenie.
Barutka, Łyska.
Idziemy na Madejów Groń.
Na którym zaskakuje fajny widok na Babią.
Jeszcze jesienne kolorki dla Dobromiła na powrocie.
Na koniec nie mogłem sobie odmówić zejścia po stromym wprost do auta, które tam widać w dole pod słupem.
Bardzo fajna wycieczka, podobało mi się

SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Biedny piesek... 

mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Biedny piesek... 
Którą drogę wspinaczkową na skałę wybrałeś?

Którą drogę wspinaczkową na skałę wybrałeś?

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości