Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Uwięzieni w Polsce czyli czerwcowe szwendanie po "Ścianie Zachodniej"

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-08-06, 22:38   

Jedziemy nad jezioro Łubówko. Znajomi polecali, że jest fajne na kąpiel - super przejrzysta woda o seledynowym odcieniu. Ale nie w weekend.. Roi się od rowerzystów, psiarzy, biegaczy.. Jak w miejskim parku.. A jest tu rezerwat, wiszą zakazy kąpieli, więc zaraz by jakiś usłużny zakablował.



Na nocleg wypatrzyliśmy sobie na mapie pole namiotowe nad jeziorem Łubowo. Kombinowaliśmy, żeby było jak najdalej od miejscowości, zabudowań, zagubione gdzieś w lasach o nieprostym dojeździe - to może, mimo soboty, nas nie zadeptają. Ech.. jak to się można pomylić oceniając odległości. .. ;)

Jedziemy od strony Zagórza i… droga przestaje się nam zgadzać z mapą. Bo według naszego atlasu jedziemy drogą nr 164 z Drezdenka na Dobiegniew. Numerowana, trzycyfrowa, żółta droga! No a ona jest z kocich łbów i piachu! No fakt - jest dwupasmowa! ;)







Jest przemiło, ale chyba zabłądziliśmy? Już po chwili okazuje się, że nie! Są drogowskazy! Jedziemy dobrze! Tak więc wygląda moja ulubiona trzycyfrowa droga!



Potem z niej pojawia się skręt na Łubowo i Drawiny. To już jest zupełnie droga leśna, ale jak widać udostępniona.









No ale na którymś rozdrożu się gubimy naprawdę ;) I ostatecznie do pola namiotowego dojeżdżamy drogą, która na bank do tego nie służy ;) Np. próbujemy ominąć bagienko (busio ma zwyczaj bardzo grzęznąć) i ta omijanka kończy się solidnym obdrachaniem o sosnę prawego busiowego boku. Nie było innej opcji - alb bagno albo sosna ;) Tu już by nie trzeba ścierać przed ewentualnym lakierowaniem! Papier ścierny ekologiczny spisał się na medal! ;) Najgorzej, że ucierpiały też trochę moje nietoperze! Czy nie zaczną się teraz odklejać?

Pole namiotowe jest fajne i spokojne. Oprócz nas stoją chyba trzy przyczepy, z czego tylko jedna jest zamieszkała.



Jest też wychodek.



Siedzisz na tronie i patrzysz sobie jak sosny bujają się na wietrze!



Nie ma nic lepszego jak po pełnym wrażeń dniu zasiąść nad dymiącym kociołkiem pulpy.



Pulpa (jak ktoś nie wie) składa się ze wszystkiego co mamy pod ręką i nadaje się do zjedzenia. Najczęściej jest potrawą na bazie kaszy, ryżu lub makaronu. Dobrze jest widziany w niej również ser, czosnek, cebula, wszelakie sosy oraz kukurydze, fasole, groszki, cieciorki. Można dodawać grzyby lub wszelakie mięsiwa. Główny urok pulpy polega na tym, że cała ekipa je ją ze wspólnego gara - a najlepiej drewnianą łyżką. Najsmaczniejsza jest pulpa przyrządzona na ognisku, doprawiona węgielkiem i strzelającymi iskrami

O tym, że jest sobota zaczynają nam przypominają wieczorne dźwięki zza jeziora, które jest tutaj nadpodziw wąskie. Zaraz naprzeciw nas jest położona wioska Lubiewo.



A Lubiewo się bawi. A bawić trzeba się na tyle głośno, aby nikt wokół nie miał wątpliwości, że świetnie się bawimy - nawet gdy sami te wątpliwości mamy. Wtedy należy mocniej podkręcić muzykę, aby jakiekolwiek wątpliwości zagłuszyć. Łupie więc zza wody ta muzyka zupełnie obłędnie.. Nie wiem jak ludzie na drugim brzegu są w stanie to wytrzymać. Łupiewo - powinna się raczej ta wioska nazywać… Nad samym jeziorem ma się poczucie znajdowania się w centrum wydarzeń z drugiego brzegu - w tym przypadku dyskoteki. Ale na szczęście wystarczy odejść kawałek w las, aby natężenie hałasu było już w miarę akceptowalne. Ptaki też starają się jak mogą, aby to łupanie zagłuszyć.

Skądinąd ciekawe jest, że tak dużo mówi się obecnie o nie śmieceniu, o porządku, aby nie wypierdzielać butelki w krzaki, nie smrodzić palonymi oponami, aby wszystko było sterylnie czyste i posprzątane. Natomiast ciągłe i nieustające zaśmiecanie przestrzeni hałasem - jest już ok. Wszędzie, gdzie są ludzie, muszą wyć kosiarki, wiertarki, a w przerwach dudnić muzyka albo drzeć mordę jakiś nabuzowany radiowy spiker. Jakoś ludzie boją się ciszy… Z powiedzeniem “cisza aż strach” spotkałam się już wielokrotnie...

W nocy jak zwykle wstaje na kibelek. Zza jeziora dochodzą jakieś dziwne, niezarejestrowane wcześniej odgłosy. Ide na pomost. Nasz brzeg jest utopiony w ciemnościach, zresztą jak większość brzegów tego jeziora. Tylko Lubiewo świeci. Na przeciwległym brzegu na pomoście ma właśnie miejsce jakaś orgia, w której bierze udział 5 osób. Potem dochodzi też do sprzeczki i drobnej szarpaniny. Coś chodzi o jakiś pokój, który był droższy niż miał być. Potem niby dochodzą do porozumienia i chcą wracać do czynności poprzednich, ale plany krzyżuje pojawienie się na pomoście dwóch nowych osób. Nie wiem jaki jest cel ich przybycia, ale głównie wrzucają śmieci do jeziora. Ktoś wymiotuje do wody, a potem tam wskakuje i krzyczy, że go boli noga. Pozostali go wyciągają. Dziewczyny krzyczą na facetów używając bardzo niewybrednych i dosadnych określeń, po czym odchodzą w siną dal. Dwóch chłopaków biegnie za nimi, a za jakieś 5 minut słychać z lasu krzyki. Dwie osoby nadal zalegają na plaży. Albo trzy? Ciężko powiedzieć, bo nie jest tak dobrze widać jak słychać. Ot.. chyba zwyczajna weekendowa noc w kurorciku dobiega końca…

Bardzo zabawne jest to miejsce.. Po prostu raj podglądacza! Głos po wodzie niesie się w sposób niesamowity. Siedzisz schowany w mroku, anonimowy i niedostrzegalny - a poniekąd wręcz uczestniczysz w wydarzeniach zza wody! Najlepsze “reality show” o jakim miałam okazję słyszeć! :D Więc jakby co drobna przestroga! Plaża w Lubiewie nie jest najlepszym miejscem do zwierzania się z sekretów i przekazywania tajnych informacji! ;)

I znów jakiś zwirz roztargał nam worek ze śmieciami! Powiesiłam go wysoko na drzewie, ale widać nie pomogło.. Poranek więc zaczynamy od zbierania śmieci… Od teraz śmieci będziemy układać na dachu busia. Tam chyba się skubańce nie wdrapią?

Okrążamy jezioro, zaglądamy do Lubiewa, które tak bujnie żyło minionej nocy. Teraz osada jest jak wymarła.. Może wszyscy odsypiają nocne ekscesy?



O tam spaliśmy!



Roślinność nadwodna...



I ta podwodna...







Zaglądamy też na miejsce zwane “dzika plaża”, ale nie jest ona na tyle dzika, na ile potrzebujemy. Kąpiemy się więc w innym miejscu, w szuwarach. Bo kąpiel na waleta ma +100 do atrakcyjności!



W kąpielach mamy takie oto towarzystwo! :)





Wiadro pełne muszli? tzn. było ich kiedyś pełne - zanim wylazły na wolność ;)





W Przeborowie odwiedzamy opuszczony kościółek, z fajnymi starymi napisami w środku, stojący już tylko dzięki podpierającym go belom. Ale zapewne to też już nie długo potrwa….















Z Przeborowa mamy plan jechania drogą nr 161 przez Kępę Zagajną do Sarbinowa. Drogowskazów nie ma.. Jedziemy więc trochę na azymut i lądujemy na jakieś piaszczystej leśnej drodze, gdzie nas zapewne zaraz wyhaczy leśniczy. Wracamy. Pytamy miejscowych. Oni twierdzą, że nie przejedziemy bo tej drogi nie ma. Wydłubujemy z dna plecaka toperzowy telefon. Elektroniczna mapa pokazuje, że jesteśmy na jakiejś leśnej ścieżce, a moja droga chyba rzeczywiście nie jest przewidziana do jechania - tu jej w ogóle nie zaznaczyli.. Dziwy jakieś… Jak się potem dowiadujemy po powrocie - droga ta została wyłączona z użytku, bo przechodzi przez teren prywatny - komuś przez podwórko.... I to była ta droga w bok, oznaczona zakazem wjazdu, z adnotacją “tylko dla mieszkańców”. Jak na trzycyfrową drogę to całkiem nieźle! Naprawde zabawnie to wygląda na mapie satelitarnej.



Wracamy więc na naszą ulubioną 164, gdzie spotykamy tylko jedno auto i około 30 dzików. W dwóch stadach. 6 dużych, a reszta warchlaki. Zdjęcia niestety kiepskie, bo było ciemnawo, a i ja jestem gapa i nie zdążyłam wyjąć aparatu, gdy skubańce były na drodze! Ale fotki są, coby nie było, że ściemniam!





W okolicach Podleśca spotykamy nietypowy pociąg - ponoć oczyszczarki tłucznia...





A! I jeszcze w Drezdenku wpadamy na dawną niemiecką fabrykę porcelany.





Po wojnie była tu papiernia. Zakład w stanie już totalnego rozkładu, ale zachowało się kilka ciekawych, tematycznych płaskorzeźb…















A to ścienna ozdoba z czasów już nieco późniejszych...





cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-08-07, 10:00   

Strasznie klniesz ostatnio bubo. Może dlatego Cię nie lubi fejs :P
Ok już wiem. To po podróżach jesteś bogatsza w takie słownictwo. Widać w jakiś sposób asymilację. Więc może za niedługo będziesz uczestniczyć w takich imprezach :P
Ostatnio zmieniony przez 2020-08-07, 10:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-08-07, 10:49   

laynn napisał/a:
Strasznie klniesz ostatnio bubo. Może dlatego Cię nie lubi fejs


Pomyslalam o tym! I nawet wykropkowalam podejrzane slowo! A tu i tak jakis algorytm go wyczaił? Acz bardziej bym stawiala jednak na czujnosc obywatelska!

laynn napisał/a:
Ok już wiem. To po podróżach jesteś bogatsza w takie słownictwo. Widać w jakiś sposób asymilację.


Widac te dlugie godziny z żulami pod sklepem robia swoje! :P

laynn napisał/a:
Więc może za niedługo będziesz uczestniczyć w takich imprezach


Zalezy w jakich. Ta z Lubiewa jakos wyjatkowo mi sie nie podobala. Chyba glownie dlatego, ze byla pozbawiona radosci. Jakas taka jakby na sile, czuc bylo w tym jakby nude i beznadzieje. Nie wiem jak to ubrac w slowa ale czasem takie rzeczy sie wyczuwa...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-08-07, 14:11   

Czy toperz już lubi groszek w pulpie? :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-08-09, 20:42   

Pudelek napisał/a:
Czy toperz już lubi groszek w pulpie? :D


Toperz lubi. Ja nie lubilam bo mi szkodzil. Ale ostatnio jakos mi to przeszlo. Juz moge jest groszek
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-08-12, 16:29   

Hmm, a byłem pewien, że to on nie lubił. Ale może wziął winę na siebie, aby nie psuć wizerunku wszystkojedzącej Buby? :D Inna sprawa, że mi groszek też średnio pasował w pulpie.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2020-08-12, 16:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-08-18, 15:52   

Różnorakie opuszczone obiekty mieliśmy okazję spotykać na naszych trasach, ale miasteczko iście z kowbojskich filmów napatoczyło się po raz pierwszy. Niska drewniana zabudowa, zawierająca wszystko co trzeba - mieli saloon, hotel, bank, szeryfa, krawca, fryzjera, kowala. Przy bliższych oględzinach wyraźnie widać, że jest to zbudowane dosyć fajansiarsko, jakby z dykty? Całość przypomina raczej makietę. Może jakiś film tu kręcono i są to pozostałości dekoracji? Krążymy po miasteczku dosyć długo, napawając się innością tego miejsca. Fajnie tak napotkać coś co zaskoczy!

Kiedyś jako dziecko lubiłam oglądać bajkę zwaną "Wuzzle". I one, te Wuzzle, kiedyś w jednej ze swoich podróży (gdy szukały hotelu, a nigdzie nie było wolnych miejsc) trafiły do opuszczonego miasteczka, takiego westernowego, wśród stepów, ale całkowicie wyludnionego i popadłego w ruine - miasta duchów.. I ostatecznie tam zostały na noc, w ruinach hotelu. Jejku! Jak ja wtedy marzyłam, aby być jak one, jak te Wuzzle i tez przeżyć taką przygodę! Żeby napotkać taką osadę, gdzie wiatr targa wahadłowymi drzwiami saloonu, a porywane jego podmuchami papiery toczą się ulicą wraz z kłębami kurzu. Nigdy nie przypuszczałam, że dziecinne marzenia się spełniają - i trafię w takie miejsce... tylko przyjdzie mi na to czekać 30 lat! Wprawdzie tu nie ma stepu i wiatr nie wzbija tumanów pyłu (bo wszędzie rośnie wysoka trawa), ale nie bądźmy już aż tak wymagający! Cieszę więc gębę niepomiernie, że owa mała buba z dawnych lat doczekała się zostania Wuzzlem! Bo czy może być coś lepszego na świecie jak zrealizowanie wielkiego (choć nieco już zapomnianego) marzenia?

Większość budynków to już totalne wydmuszki.



Czasem zdarzają się jakieś resztki stołów czy szafek…







Waga…



Albo krzesła - ciśnięte gdzieś w nieładzie albo zarastające trawą...









Niektóre budynki zaczęły się już składać jak domki z kart…



Jest krawiec, galeria, sklepik...







A nawet hotel! W takim to bym chciała zanocować! :) Czy są jeszcze gdzieś takie hotele??







Hotel obrastają krzaki dzikiego bzu, a niektóre stały się już nawet integralną częścią werandy.



We wnętrzach uchował się jeszcze kominek



oraz marne resztki baru i czegoś klawiszo- grającego.





Walają się resztki zabawek czy książek..





Jakby ktoś chciał wysłać maila do “miasta duchów” ;)



Początkowo zwiedzając to miejsce (nie znamy jeszcze wtedy jego historii) myślimy, że opuszczona jest tylko ta kowbojska makieta miasteczka. Domy w głębi terenu wydają się być używane, zamieszkane. Mają współczesne dachy, czysto pomalowane ściany. Wręcz często zerkamy w tamtą stronę - czy przypadkiem ktoś nie przyjdzie nas opierniczyć, że mu łazimy po ogrodzie. Albo czy nie przybiegnie pies nas użreć w tyłek. Jednak na którymś etapie zerkań w tamtą stronę pojawiają się coraz większe wątpliwości....

Bo… czekaj?? Takie zarośnięte? W Polsce? To zupełnie niezgodne z obecną modą, gdzie roślinność trzeba wydrzeć do ziemi lub ostatecznie wyciąć w kąty proste aby przypominała plastik.



Podchodzimy. Droga dojazdowa przywodzi na myśl porzucony ośrodek pionierów z Armenii.





Kurcze… To dalej też wszystko jest opuszczone!

Widać nasadzenia różnych ozdobnych roślin, które zdziczały, rozrosły się i osiągnęły rozmiary zazwyczaj niespotykane.







Pogromcy kostki bauma! :D



Duży dom, jakby stylizowany na dworek. Chyba była w nim wypaśna restauracja. Z boku budynek z pokojami hotelowymi a z drugiej strony stajnie.





Wnętrza "pałacyku"





Ozdobne szkice na ścianach owej knajpy.









Zachowały się regulaminy, oświadczenia, menu, wizytówki..









Walają się też świadectwa pracy czy opinie zdrowotne o różnych osobach, wymienionych z imienia i nazwiska… Ot cała ta modna “ochrona danych”...

Znalezione kalendarze pokazują lata 2010-2014.



Niedawno… A teraz wszystko wyprute, nawet gąbka ze ścian. Ktoś kiedyś włożył w to miejsce kupę kasy.. I co? Porzucił ot tak? Wyjechał? Zastrzelili go? Nie miał spadkobierców? Komornik na tym łapy nie położył?

Kabak zaczyna rozgarniać wysokie trawy. Wśród splątanych łodyg siedzi plastikowa ciężarówka. Z dawnego sklepiku z zabawkami, który tu był? Albo ktoś później wywalił? Samochodzik był kiedyś czerwony, ale chyba wypłowiał od słońca. Pewnie długo tu stał bo dosyć ciężko oderwać go od podłoża. Kabak się cieszy, że wreszcie samotne, porzucone autko będzie miało dziecko - przyjaciela! Jak w filmie o ożywionych zabawkach!



Po powrocie bez problemu znajdujemy informacje o tym miejscu. Było bardzo znane w regionie i przez ileś lat swojego funkcjonowania stanowiło główną atrakcję turystyczną okolicy. Mieścił się tu Ośrodek Rekreacji i Turystyki Jeździeckiej. Był hotel, restauracja, mini zoo, organizowane były koncerty i obozy dla dzieci. W 2014 ośrodek zbankrutował. Działał tylko 12 lat. Ponoć pożarły go długi…

O! Wisi jeszcze w internecie reklama tego miejsca - https://www.ziemialubuska.pl/153,68,,.html albo http://www.lubtur.pl/baza...-w-kosinie.html

Ktoś więc może znajdzie, pojedzie... i się zdziwi ;)

Choć główna strona obiektu http://konie-kosin.pl/ reklamuje już... leki na grzybicę paznokci ;)

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-08-20, 16:48   

Pierwszy bunkier Wału Pomorskiego, jaki namierzamy na naszej wycieczce, siedzi w lasach między Lubiewem a Drawinami. Cienistość i wilgotność takich miejsc zazwyczaj sprzyja paprociom - przy betonowych szkieletach zawsze rośnie ich najwięcej!





Na ścianach i sufitach są super nacieki! Jak stalaktyty w jaskini. Tu w ich tworzeniu bardzo pomagają wystające pręty!













Takie bunkry właśnie lubię najbardziej, gdzie przyroda zaczyna je już pożerać. Gdy opuszczone miejsce, stworzone niegdyś ręką człowieka, zmienia się we fragment lasu, skały, pagórka czy kamienia. I ten złapany moment pośredni - już nie fragment cywilizacji, a jeszcze nie sama natura.



Drugi, chyba jeszcze ciekawszy bunkierek trafiamy niedaleko leśniczówki w Czarnolesie. Obiekt był niegdyś dwupoziomowy (a może i 3??) i zapewne został wysadzony, co mocno zaburzyło odbieranie i liczenie pięter, jak również postrzeganie pionów i poziomów ;) Wszystko tu jest krzywe, nieregularne, przechylone, wygięte, jakby zawieszone i zaraz miało spaść. Podłoga jest dosyć fragmentaryczna i kończy się w miejscach zdecydowanie niespodziewanych. Solidność wystającego na wszystkie strony metalu sugeruje jednak, że co miało zlecieć - zleciało już dawno, a obecny stan można uznać za nawet całkiem stabilny!























Przez chwilę się czuję, jakbym znalazła się w Lipawie, w podobnie ukośnych, poszarpanych i rozłupanych bunkrach zdobiących całe wybrzeże Karosty. Ech… w mojej ukochanej Lipawie, w której właśnie jakoś teraz byśmy byli, gdyby nie zabawy polityków, uzurpujących sobie rząd dusz… :( No cóż… Dzikich nadmorskich plaż tu nie znajdziemy, ale z dużym prawdopodobieństwem sukcesu ruszamy na poszukiwanie biwaku gdzieś nad brzegiem jezior czy rzek…

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-09-23, 17:35   

Raczej nie gustuję w parkach narodowych (bo nie lubię zakazów, którymi one bywają najeżone jeszcze bardziej niż pozostałe tereny naszego kraju) - to Drawieński PN jest moim ulubionym. Jest chyba jedynym, który oferuje tyle legalnych miejsc biwakowych i to zaaranżowanych w klimatyczny i dogodny sposób. Wzdłuż całej Drawy jest chyba kilkanaście miejscówek przypominających nieco estońskie RMK - wiaty, miejsca ogniskowe, kibelki, możliwość dojazdu. Głównie są one przygotowane z myślą o kajakarzach, ale każdy inny strudzony wędrowiec również może się tu zatrzymać (w sezonie za symboliczną opłatą).

Pierwsze biwakowisko namierzamy koło leśniczówki w Czarnolesie. Duża, porządna, okrągła wiata z paleniskiem pośrodku.





Ale nie zostajemy tu. Jakoś miejsce nie do końca przypada nam do gustu. Zbyt blisko zabudowań, obok zaraz stoją jakieś traktory, jakby rozłożyć się komuś w ogrodzie. Jedziemy dalej. Tutaj możemy sobie pozwolić na wybrzydzanie - bo jest w czym wybierać! :)

Kolejne biwakowisko zwie się Kamienna. Tak wypaśnego wiatowiska to ja jeszcze nie widziałam - istne miasteczko wiatowe!



Mają tu nawet piaskownicę, co bardzo przypada do gustu części ekipy.



Jest więc dogodne miejsce do zabawy “nową” ciężarówką. Tzn. tą zdobyczną. “Mamo, czy ty też tak masz, że znalezione cieszy cię bardziej niż kupione?” I cóż ja mam powiedzieć? Muszę prawdę ;) Zresztą nasza domowa szafka, pełna wszelakich skorup, korzeni i innych fantów mówi sama za siebie ;)



Jest tu nawet specjalna ławeczka w rozmiarze kabaczym.



Niektóre “fragmenty wyposażenia” mają funkcje dla nas nieznane. Albo tylko ozdobne? Np. po kiego diabła ktoś powbijał te pale o kilka metrów od siebie?



Dzisiaj będzie jajecznica! :)



Krąg ogniskowy mają tu naprawde solidny! Zmieści się ognisko o takich rozmiarach, że można dawać znaki dymne do kontaktu z kosmosem!





Wieczorem, już po zmroku, mamy dziwne spotkanie. Na biwakowisko wjeżdżają dwa kampery. Wjeżdżają może jest zbyt dużo powiedziane - zatrzymują się na drodze dojazdowej. Stoją jakieś 5 minut świecąc nam w oczy reflektorami. Potem z jednego z nich wysiada koleś i do nas podchodzi: “Przepraszam bardzo, czy tutaj jest bezpiecznie?” Pytanie to całkowicie wybiło nas z tropu - "Tak, a czemu pan pyta?” - “No dzikie zwierzęta, tubylcy. Nie ma tu np. huraganów?”. Oczy robią się nam coraz bardziej okrągłe ze zdumienia. “Huragan” - jako wiatr? Czy jako ksywa jakiegoś szczególnie groźnego lokalsa? Wychodzi drugi koleś. Omiata okolice wzrokiem. “Chyba tutaj znów musimy spać za kierownicą, nie ma wyjścia, na wszelki wypadek”. Coś plasnęło w Drawę. Bóbr? Wydra? Duża ryba? Nie wiem. No plum, po prostu, jak to nad rzeką. Stojący bliżej mnie koleś podskoczył. “Co to było??” - i wwierca we mnie oczy. Mówię, ze nie wiem. No bo skąd mam wiedzieć? “Jak to nie wiesz?!?!! Śpisz tu i nie wiesz???!!” - koleś staje się nieco agresywny, tak jakbym ja była odpowiedzialna za faunę naddrawienskich lasów. Na końcu języka mam, że zaczęłam widzieć jedno niebezpieczeństwo, które stoi metr ode mnie i zaczyna właśnie krzyczeć bez powodu i machać rekami. Pomiotawszy się nieco między wiatą a ogniskiem, kolesie odchodzą. Słyszę jeszcze, że jeden do drugiego mówi półszeptem “ona coś ściemnia…”. Wsiadają do aut. Stoją jeszcze z 10 minut świecąc reflektorami nam prosto w oczy. Musimy odejść od ogniska bo się człowiek czuje jak naprzesłuchaniu… Chwile potem kampery odjeżdżają. Nie wracają już. Zostajemy sami na pustym, ciemnym i niebezpiecznym biwakowisku nad Drawą. A przepraszam. Nie sami. To coś plasnęło w wodę jeszcze ze trzy razy! :)

Z Głuska suniemy sobie płytówką. Płytówka zawsze prowadzi w ciekawe miejsca!



Ta np. doprowadza nas do mostu zwanego niskowodnym. Most jest nieco nadgryziony zębem czasu i jak wszystko w Polsce co jest ciekawe i nie wali na kilometr świeżą farbą - został uznany za niebezpieczny i siedzi w siatce. Ale w siatce jest dziura! :) Taaaa.. W Gruzji to by na nim stał znak 10 ton! :D









Zaglądamy też na kolejne pole namiotowe zwane Pstrąg, chyba najbardziej zagubione w przepaścistych, tutejszych lasach.





Miłe rozlewiska Drawy. Aż by się chciało rzeczywiście siąść na jakieś pływadło i ruszyć z prądem w dal!













A w Drawniku pole biwakowe oferuje prawdziwą chatę! Nieco przewiewną, ale z kominkiem i innymi paleniskami, podestami do spania.











Jak przy tym wychodzą np. takie Bieszczady czy Beskid Niski, gdzie pobudowali wiaty, ale raz że dupiane, a dwa że nie wolno w nich przebywać po zmroku “bo park narodowy”. Przyjechali by lepiej nad Drawę się czegoś o parkach nauczyć!!!

Nad jednym z dopływów Drawy, zwanym chyba Płociczna, między dwoma jeziorami Ostrowite i Pasieczno, mam na mapie znaczone miejsce, jakby mały przysiółek, zwany Pustelnia. Gdzieś kiedyś wyczytałam (albo może ktoś mi opowiadał?), że tam są ruiny elektrowni wodnej. Z miejscowości Załom długo się tam jedzie leśnymi drogami, które o dziwo są udostępnione do ruchu. Ruin żadnych nie znajdujemy, a przynajmniej na tyle solidnych, żeby ich fundamenty wyłaniały się z czerwcowych zarośli, ziół i bujnych traw. Nic nie ma. No trudno. Ale przynajmniej pojeździliśmy sobe wyboistymi drogami, co w Polsce, krainie asfaltów i zakazów, wcale takie łatwe do osiągnięcia nie jest…









Rzeka w Pustelni. Nie wiem czy to wyszło na zdjęciu, ale w wodzie leżą kłody drewna, a na nich porasta mech, spore kępy trawy, kwiatów, a nawet niewielkie krzaczki. Takie podłużne wysepki. Ciekawie to wygląda! :)







Już po powrocie sprawdziłam dokładniej. Były ruiny elektrowni w Pustelni. Nie jakieś bardzo okazałe, ale były… Szkoda, że je przegapiliśmy, szukając chyba w złym miejscu :( Zdjęcie z googlemaps (www.facebook.com/28cali). Może więc będzie powód aby tu wrócić?




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-09-23, 18:32   

buba napisał/a:
Np. po kiego diabła ktoś powbijał te pale o kilka metrów od siebie?

Przecież to zapora przed autami.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-09-23, 19:01   

laynn napisał/a:
buba napisał/a:
Np. po kiego diabła ktoś powbijał te pale o kilka metrów od siebie?

Przecież to zapora przed autami.


Na to w zyciu bym nie wpadla! Bo miedzy tymi slupkami to ciezarowka by przejechala! Chyba ze to zapora psychologiczna z gatunku "szmaciana maseczka na wirusa" :lol
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-09-23, 19:04, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-09-28, 19:30   

Dziś kolejne spotkanie z leśnym betonem Wału Pomorskiego :) Niektóre nawet dosyć przypadkowe! Koło Starego Osieczna trafiamy na stary cmentarz i ruiny kaplicy.





Miejsce ma pewien przedziwny akcent! W dawny mur cmentarny jest wkomponowany niewielki bunkier z żelazną kopułą. Ciekawe czy miał pilnować nieboszczyków czy takie miejsce było sposobem jego ukrycia?







Dzisiaj jest głównie siedliskiem owadów. Krążą w nim i w jego pobliżu całe roje komarów, meszek, much i szlag wie czego jeszcze. Kabak nie chce wejść do środka: “Tam pewnie coś zdechło i dlatego jest tyle much! Ja tam nie idę - jeszcze w coś wdepnę, wniosę do busia i będzie nam śmierdzieć cały wyjazd! Wydaje mi się, że tu blisko leży coś nieżywego!” Hmmm… skądinąd całkiem dobre odczucie… W końcu jesteśmy na cmentarzu, więc “tego czegoś nieżywego” może być w okolicy całkiem sporo…

Z jednego z betonowych bloków sterczy taka poszarpana, stalowa szyna. Nie wiem czy kiedyś był o to omotany drut kolczasty? Albo jakie inne mogło to mieć zastosowanie?





Drugi bunkier namierzamy niedaleko, po drugiej stronie szosy. Mijamy mały przysiółek przy szutrowej drodze.





Bunkier siedzi na wygrzanej górce pachnącej sosnową żywicą. Tu jakoś nie ma kłębów much. Tu sa motyle! Chronią się w cieniu przed słońcem. Zawsze przyjemniejsze towarzystwo podczas eksploracji betonowych głębin!

Na widok ściany betonu kabak zakrzykuje: “To zupełnie wygląda jak w czeskich Skalnych Miastach”. Zatkało mnie.. “Ale ty przecież nigdy jeszcze tam nie byłaś???”. “Ale u nas w przedpokoju wisi zdjęcie i patrzę na nie częściej niż na wiele miejsc gdzie byłam!”





Złazimy w skalne otwory ukryte wśród splątanych zarośli.







Niejeden złomiarz zapewne zaczyna się oblizywać na taki widok ;)



Akuku!







Jeszcze z cytatów kabaczych: “Mądrze, że zrobili tu to okienko. Ludzie mają gdzie sobie postawić piwo!”





Zachowały się napisy, acz niewiele.



Przy bunkrze znaleźliśmy też śliczne nakrapiane piórka! :D



Odwiedzamy jeszcze lokalny sklepik. Tak się kończy jak nie ma nawet kawałka siatki ;)




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 891
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2020-09-28, 21:17   

Na naszym złocie tez musimy zrobić pulpę. Tradycje trzeba podtrzymywać.
Ta w Stryszawie, była jedna z lepszych jaka miałem okazje jeść 😄
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-09-29, 16:53   

maurycy napisał/a:
Na naszym złocie tez musimy zrobić pulpę. Tradycje trzeba podtrzymywać.
Ta w Stryszawie, była jedna z lepszych jaka miałem okazje jeść 😄


I to jest dobry plan! :D :D :D

Ja na pulpe jestem zawsze chetna!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-09-29, 16:53   

Kolejny nocleg wypada nam nad jeziorkiem koło Dzwonowa. Miejsce biwakowe jest położone bardzo blisko wsi, praktycznie na jej obrzeżach, kilkadziesiąt metrów od ostatniej chałupy. Obawiamy się więc, że ono w ogóle na nocleg sie nie nada. A tu jednak zaskoczenie - miejsce jest ciche, miłe, puste i wręcz daje poczucie przebywania gdzieś w głuchych lasach!

Jeziorko większość brzegów ma zarośniętę sitowiem, trafi się też czasem jakieś malowniczo powalone drzewo.







Jest też mini plaża, więc w celu kąpieli nie trzeba się przedzierać przez chaszcze.















W pobliskim lasku trafiam też na improwizowany wychodek, wykonany prostym sposobem, ale bardzo sensownie i funkcjonalnie.



Wieczór mija nam jak zwykle na podwędzaniu się w dymie ogniska.













Rano znad tafli wody podnoszą się malownicze mgły...





Podczas naszego przebywania nad owym jeziorkiem - nie przewinął się żaden człowiek. Ni wędkarz ni grzybiarz... Za to biwakowisko nawiedziło chyba z 6 psów. Przychodziły kolejno, pojedynczo i zachowywały się dosyć nietypowo. Nie ujadały, nie żebrały o jedzenie, nie próbowały nas obwąchiwać. Robiły jakby obchód terenu. Na początku obiegały wiatę (często obsikując jej jeden ulubiony filar), potem biegły truchcikiem brzegiem jeziora mocząc łapki, po czym podchodziły do nas, do ogniska. Ale trzymały dystans, siadały jakies 3-4 metry od nas i dłuższą chwilę patrzyły nam w oczy. Potem nagle się zrywały, wykonując czasem drobne szczeknięcie (a czasem nie) i lekkim jakby slalomem pomiędzy niewidzialnymi przeszkodami oddalały się w stronę wsi. Psy były raczej zadbane, odpasione, ale biegały luzem i samotnie.



Kabak ma na ta sytuacje gotowe wytłumaczenie: “A może wszyscy ludzie z tej wsi zamienili się w psy? I przychodzą aby nam coś powiedzieć, tylko my ich nie rozumiemy?” I cóż można powiedzieć? Że owo podejrzenie zdementowane nie zostało ;) Rano odjechaliśmy w siną dal, nie sprawdzając stanu gatunkowego przebywających w wiosce postaci! ;)


cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group