Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Sylwestrowo w Beskidzie Niskim i w okolicach

Autor Wiadomość
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-01-03, 18:31   Sylwestrowo w Beskidzie Niskim i w okolicach

Jak już pisałam Nowy Rok powitałam ponownie w Beskidzie Niskim, tym razem w Kotani, w schronisku "Stajnia Rumak". Bardzo pozytywne miejsce, noclegi tylko po 15 zł, gospodarze się nie wtrącają, można robić co się chce.

Ale po kolei.
28.12 razem z moim kolegą Ryśkiem wyjeżdżamy około 9 z Chorzowa i jedziemy po dziewczyny - to jest Agnieszkę i Magdę do Bielska. Z Bielska z powrotem na Kraków i autostradą do Tarnowa. Zastanawiamy się, co tym razem zwiedzić po drodze, bo wszelkie muzea czy też "Karpacka Troja" o której myślałam są w tym dniu czynne tylko do 15, lub w ogóle zamknięte. W końcu uzgodniliśmy, że żadne z nas nie zwiedzało jeszcze Tarnowa, a podobno jest ładny, no więc jedziemy do Tarnowa.
Zjeżdżamy z A4 w jakimś dziwnym miejscu, gdzie jest ograniczenie do 7 ton i do 20 km /godz., trochę dziwne jak na zjazd z autostrady. Niemniej bez błądzenia dobijamy do centrum Tarnowa. Tam zostawiwszy samochód pod kościołem idziemy na spacer do centrum. W centrum stoi bardzo ładny stary tramwaj, w którym jest kawiarnia.




My jesteśmy już porządnie głodni, więc idziemy na obiad do pobliskiej restauracji "Tatrzańskiej". Jak się okazało jest to chyba najbardziej elegancki lokal Tarnowa, ale można w nim kupić tanie i smaczne obiady firmowe, więc obiad z kawą i deserem nie rujnuje nam kieszeni.

Potem idziemy do Katedry.





Na Rynek:





Niestety wszystkie muzea są zamknięte. Sporo czasu spędziliśmy w informacji turystycznej zbierając różne ciekawe materiały. Wszyscy stwierdzamy, że trzeba tu powrócić najlepiej z jakąś wycieczką, którą poprowadzimy.

Wracamy w kierunku samochodu, zwiedzamy jeszcze świeżo odnowiony i bardzo ładny dworzec PKP a potem podjeżdżamy do parku, gdzie na wyspie na środku stawu znajduje się oryginalne mauzoleum urodzonego w Tarnowie generała Bema.





Z Tarnowa wyjechaliśmy około 17, jadąc niespiesznie i z kilkoma przystankami około godziny 20 dobiliśmy do Krempnej, a z niej do pobliskiej Kotani.

Opisy spotkań towarzyskich i imprez pominę.

Kolejnego dnia to jest w niedzielę pogoda była nie najlepsza. Rano chcieliśmy zobaczyć cerkwie w Świątkowej Małej i Wielkiej. Udało się tylko w tej Wielkiej, w czasie mszy.





Piękna i pięknie odnowiona polichromia pod kopułą cerkwi:


.


A ta ciekawa polichromia pod chórem czeka jeszcze na odnowienie:





Jedziemy dalej w kierunku granicy słowackiej, mijając pod drodze takie dość niezwykłe znaki drogowe:








W planie mieliśmy zwiedzenie Bardejovskych Kupeli i ciekawego położonego w nich skansenu.





W skansenie są dwie drewniane cerkwie przeniesione z pobliskich wsi oraz kilkanaście zabudowań mieszkalnych i gospodarczych











Ja tam byłam po raz drugi, ale wszyscy moi znajomi pierwszy raz. Bardzo ciekawe miejsce, ale pewnie latem jest tam dużo ładniej.

Wkrótce dojeżdżamy do Bardejova, uwielbiam to miasto, a szczególnie jego Rynek - jest jak z piernika:








W pierwszej kolejności poszliśmy zwiedzić Katedrę św. Idziego z całą kolekcją niezwykłych średniowiecznych ołtarzy drewnianych. Nie znam drugiego kościoła, gdzie byłoby tyle cennych ołtarzy średniowiecznych (przeważnie XV w.). Zdjęć z wnętrza nie mam, bo za fotografowanie trzeba ekstra płacić 2 euro, więc niech się wypchają.

Potem zaproponowałam koleżeństwu zwiedzenie muzeum ikon, gdzie sama jeszcze nie byłam, ale mimo dość ciekawych zbiorów jestem trochę rozczarowana, gdyż ikon było niewiele. Nasz Sanok lub Przemyśl posiadają dużo bogatsze kolekcje.





Czyżby to była "podła sztuka rybotycka" ?





Po zwiedzeniu muzeum trzeba pokrzepić ciało, więc idziemy na obiad do knajpy, a kiedy wychodzimy jest już trochę ciemno.





Na koniec jeszcze oglądamy oddaloną o około 1 km od centrum dawną synagogę:





Potem idziemy jeszcze do Hypernovej, robimy zakupy potrzebnych płynów i wracamy do Polski.
W tym rejonie jest bardzo duża różnica w zagospodarowaniu pomiędzy polską a słowacką stroną granicy. Po stronie polskiej okolice Świątkowych, Kotani, Grabia i Ożennej to kompletne tak zwane zadupie, po stronie słowackiej, za niskim grzbietem granicznym jest sporo sklepów, ośrodków wypoczynkowych, nawet basen i SPA w Bardejovskich Kupelach. W każdym razie żadnego niedźwiedzia ani wilka nie przejechaliśmy i około 20 wrócili do Kotani.


Ciąg dalszy nastąpi.
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-01-04, 16:23   

Były miasta, teraz będą góry :)

Kolejnego dnia to jest w poniedziałek 30 grudnia dzień zaczyna się od jazdy konnej.
Ja nie korzystam, bo na koniu nie ma się czego trzymać, ale sporo koleżanek i kolegów wybiera się na 1-godzinny spacer konny po najbliższej okolicy.






Ponieważ jest już dość późno postanawiamy przejść się na krótki spacer z Nieznajowej do Wołowca, a dalej zobaczymy co będzie.
Pojazd zostawiamy w dolinie Wisłoki i podchodzimy około kilometra do Nieznajowej.

Piękne kapliczki w miejscu danej wsi:











Ciekawy projekt artystyczny, w miejscu dawnych wsi ustawiono drewniane drzwi symbolizujące jej miejsce. Na drzwiach - informacja o mieszkańcach wsi, o tym gdzie zostali wysiedleni, jej przedwojenny plan, informacja o liczbie i wyznaniu mieszkańców.








Za chwilę stajemy przed problemem, a raczej przed mocno wezbranym potokiem Zawoja.
Zaraz obok Zawoja wpada do Wisłoki, za Wisłoką jest chatka w Nieznajowej a w Wisłoce dużo wody, w Zawojce - też.
Nie ma innej opcji - trzeba zdjąć buty i przejść Zawoję w bród a woda jest zimna jak nie wiem co.





Dalej dochodzimy do cerkwiska i do cmentarza w Nieznajowej:





A dalej idziemy stokówkami korzystając z oznakowania narciarskiego ("śnieżne trasy przez lasy") aż do Wołowca.

Cerkiew w Wołowcu:




Jeszcze przez Wołowcem spotkaliśmy bardzo miłego Pana, który czasowo w Wołowcu mieszka i zaprosił nas do siebie na kawę. Jak zaczęliśmy rozmawiać to się okazało, że z jego Żoną mamy bardzo dobrych wspólnych znajomych. Po raz kolejny się okazało, że świat jest nieprawdopodobnie mały, a człowiek spotkany gdzieś w lesie na końcu świata jest dobrym znajomym naszego znajomego :)

Po kawie robi się lekko ciemno, a my musimy wracać do pojazdu. Nie chce się nam już przechodzić brodem przez Zawoję, tym bardziej ze szlak żółty, którym chcemy iść przechodzi przez tą rzeczkę brodem aż 4 razy. Idziemy wiec drogą po lewej stronie rzeczki. Pan objaśnił nam że już blisko Nieznajowej jest osuwisko, przez które nie da się przejść i które możemy ominąć tylko przechodząc brodami, lub przez bardzo stromą górę ponad nim.
Idziemy najpierw około 2 km lewą stroną rzeki - szlakiem.
Kiedy szlak wchodzi do rzeki my wdrapujemy się po korzeniach na bardzo stromą górę z lewej strony nad nami.
Oczywiście już jest ciemno. Przy czołówkach trawersujemy zbocze przekraczając chyba z 15 większych i mniejszych jarów i przedzierając się przez gęste chaszcze. W końcu trafiamy na jakąś drogę i ponieważ idzie w dobrym kierunki obniżamy się nią aż do rzeki. Wydaje się nam że już jesteśmy na łące skąd zaczęliśmy wędrówkę i lada moment będą przed nami kapliczki w Nieznajowej. Ale wyszedłszy nadrzecznych krzaków widzimy tuż przed sobą osuwisko.
Niech zasłona milczenia spadnie na to co wtedy powiedziałam.

Trudno - nie ma rady, znowu wspinamy się w lewo bardzo stromo w górę i trawersujemy zbocze nad osuwiskiem, tym razem jarów było trochę mniej, co najwyżej 5. I znów trafiamy na zarośniętą drogę i obniżamy się nią aż do rzeki. Tym razem jesteśmy w punkcie wyjścia, czyli w miejscu gdzie przekraczaliśmy rzekę brodem. Pozostaje tylko powrócić 1 km do samochodu. Przejście trasy około 4 km zajęło nam około 2,5 godz.

Na mapce oznaczyłam schematycznie jak szliśmy. W jedną stronę - drogami - niebieska kreska, w drugą - po chaszczach i jarach - czerwona kreska.



W każdym razie zostałam w pełni beskidzko-nisko zaspokojona, gdyż było i chaszczowanie i jarowanie po ciemku a także cerkwie, kapliczki i nieistniejące wsie, a nawet przejście przez rzekę brodem w grudniu.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2014-01-05, 07:06   

Już całkiem wytopiło śnieg :rol , a jeszcze przed świętami jak dzwoniłem do Wołowca to mieli biało.
Przyjemnego sylwestra miałaś, bardzo w klimacie :-)
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 08:12   

Ciekawie podoba mi się bardzo, nawet sam Tarnów mi się spodobał. W sumie raz tam też byłem jak wracałem z Beskidu Niskiego, ale mało widziałem i pamiętam, bo ciemno już było, więc tylko pizze kojarzę i że dobra była. ;)

Ten Bardejov również ładny i taka typowa słowacka zabudowa.

Część górska to mi się kojarzy właśnie z typowym Beskidem Niskim, który widziałem kiedyś na zdjęciach, a na żywo to go jeszcze do końca nie doświadczyłem, tzn. tych kapliczek, stojących na trawce drzwi, itp. Mam nadzieję, że niedługo też uda mi się takie cuda pozwiedzać.

Pogoda jak na grudzień niezła, niektóre zdjęcia, to wyglądają jakby wiosną były robione i to ładne niebieskie niebo. ;)
 
 
Basia Z. 


Dołączyła: 06 Wrz 2013
Posty: 3550
Skąd: Chorzów
Wysłany: 2014-01-06, 21:00   

To jeszcze wcale nie koniec, dojechałam dopiero do końca dnia 30 grudnia. To znaczy może nie całkiem do końca, ale jak pisałam wieczorów i nocy nie opisuję ;)

W Sylwestra mamy w planie krótszą wycieczkę, chcieliśmy wejść na Kamień ścieżką przyrodniczą wyznakowaną przez Magurski Park Narodowy. Zaczynamy jednak od szlaku żółtego i od cerkwi w Kotani.





Jest to cerkiew ponoć tak charakterystyczna dla zachodniej Łemkowszczyzny, że jej replikę naturalnej wielkości zbudowano specjalnie w skansenie we Lwowie.

Można porównać bo mam stare zdjęcie tej repliki ze lwowskiego skansenu.






Obok cerkwi jest lapidarium - umieszczono tutaj kamienne krzyże i kapliczki z okolicy.








A zaraz obok cmentarz z kamiennymi nagrobkami odrestaurowanymi przez stowarzyszenie "Magurycz":





Pochodzimy na grzbiet szlakiem żółtym a potem czerwonym. Na Przełęczy Hałbowskiej dochodzimy do miejsca upamiętniającego bardzo tragiczne wydarzenie, w tym lesie hitlerowcy rozstrzelali ponad 1200 osób narodowości żydowskiej.





W tym miejscu rozstaję się z moimi kolegami, którzy chcą iść jeszcze na Kamień a mi się już nie chce. Schodzę do Krempnej nową ścieżką przyrodniczą i cały czas sobie myślę jaką to kupę pieniędzy wywalono tu w błoto.
Ścieżka jest oznakowana tak, że znaki są dosłownie co 10 metrów, a na dodatek przez każdy najmniejszy jar zbudowano potężne mostki, a w bardziej stromych miejscach - schody.















Nie cierpię takich udogodnień !
W dniu poprzednim pokonaliśmy co ciemku trzy razy tyle i trzy razy trudniejszych jarów.
Dla kogo w ogóle te udogodnienia ?
Nie piszcie tylko, ze np. dla niepełnosprawnych. Chodziłam po górach z grupą niepełnosprawnych i akurat takie udogodnienia (typu "schody") są im psu na budę.

Chyba tylko po to to zrobili aby ktoś za to wziął pieniądze.

W środku lasu nieoczekiwanie napotykam ustrojoną choinkę.





I w końcu po mniej więcej godzinie marszu dochodzę do Krempnej, gdzie przed cerkwią czekam kolejną godzinę na kolegów.








Jak w końcu docierają jest już ciemno, nie ma na nic czasu i musimy iść do domu.

Przed samym Sylwestrem jeszcze wpadają na chwilę moi znajomi, którzy akurat byli w pobliżu. Znamy się od ponad 12 lat z Internetu a dopiero wtedy mieliśmy okazję poznać się osobiście :) Było to bardzo miłe i sympatyczne spotkanie.


Tematem Sylwestra jest "Dziki Zachód" więc wszyscy się przebierają. Niestety jedyne zdjęcie na którym jestem nie jest najlepsze, bo dałam aparat komuś a ten ktoś zrobił nieostre.





Zabawa była świetna, spać poszłam o 3 rano, przebojem imprezy wykonanym chyba ze 4 razy (i chyba na 8 głosów) była piosenka "Orkiestry pod wezwaniem Świętego Mikołaja" pod tytułem "Pieśń sobótkowa".


http://www.youtube.com/watch?v=har4DAqlhy8


Rano 1 stycznia w celu obudzenia się, wytrzeźwienia i zwalczenia kaca idziemy na długi spacer, najpierw znowu do Krempnej, gdzie tym razem udało się nam wejść do cerkwi.





A potem na cmentarz wojenny numer 6 na wzgórzu Łokieć. Moim skromnym zdaniem jest to jedne z najładniejszych cmentarzy wojennych w całym Beskidzie Niskim. Jest ładnie odremontowany.








I tyle, wracamy do domu, Beskid Niski żegna nas specyficznym znakiem drogowym.





Jeszcze zapomniałam, więcej zdjęć zobaczyć można tutaj:


https://picasaweb.google....skiSylwestrowo#
Ostatnio zmieniony przez Basia Z. 2014-01-06, 21:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group