Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-11-23, 10:48   Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Skończyłam pisać jednego "tasiemca" - to pora się zabrać za kolejnego! ;)

Gdyby mi ktoś powiedziałam rok temu, że wybiorę się nad polskie morze i to z własnej woli - to bym uznała, że bredzi albo upadł na głowę... No dobra, nie do końca z własnej...

Na wrześniowy wyjazd mieliśmy piękny plan - kontynuowanie naszej trasy wzdłuż Morza Czarnego. W tym roku chcieliśmy podążać od Odessy na północ. I już wszystko wydawało się iść w dobrą stronę. Idiotyzmy wprowadzane wiosną zdawały się zdychać śmiercią naturalną i stopniowo wygasać… Tak bardzo chciało się wierzyć, że politycy się jednak ostatecznie opamiętali i odpuścili swoje totalitarne zapędy…
W lipcu i sierpniu turystyczne wyjazdy na Ukrainę dochodziły do skutku. Wielu moich znajomych szczęśliwie wstrzeliło się czasowo i bez problemu zrealizowało swoje wakacyjne plany. Nasze mapy były więc już schowane do teczki i czekaliśmy jak na swoje. I jak się zapewne można domyśleć - wzięło się i zesrało… Jak to mówią: “tak dobrze żarło i zdechło”. Na tydzień przed naszym wyjazdem - zamknęli granice. Ponoć na miesiąc. Czyli dokładnie na tyle, ile było nam potrzebne… :( Zaś trzeba było na szybko kombinować plan B. I znów wyruszać gdzieś w Polskę…

Za cel obraliśmy sobie Hel. Mieliśmy tam kilka ciekawych namiarów, a i od wielu znajomych słyszeliśmy, że się tam nam spodoba. A droga na Hel długa, więc zapewne i po drodze różne przygody się przytrafią!


Ruszamy więc w dal w ostatni weekend sierpnia. Za oknami słoneczny dzionek, a my wciąż wierzymy, że letnia pogoda będzie nam cały czas towarzyszyć. Taaaa… ;)

Za Grabowem nad Prosną zjeżdżamy w boczne drogi.



W okolicy miejscowości Zamość jest sklepik o nazwie Geesek. To takie chyba nawiązywanie do tradycji? Acz tylko nazwą bo elewacją czy wystrojem to już chyba nie bardzo…



W miejscowości Kania napotykamy fajny, rzeźbiony krzyż. Zapewne dzieło jakiegoś lokalnego artysty. Ale wokół pusto więc nie ma kogo zapytać o szczegóły.





Gdzieś czytaliśmy, że pobliska wioska Raduchów jest opuszczona, więc nie omieszkamy podjechać się jej przyjrzeć dokładniej. Faktycznie jest kilka pustych domów, ale więcej zamieszkałych. Na dodatek w tym opuszczonym sektorze kłębi się masa ludzi. Wygląda na jakiś plener filmowy. Kilkanaście osób stoi przy płocie z wielkimi kamerami i potwornie drze japy. Wygląda na to, że wyniknęła między nimi jakaś niezgodność w temacie dalszego postępowania. Przy domach siedzi kolejna grupa, która najwyraźniej się nudzi. Nie wiem czy to niedoszli aktorzy tego spektaklu? Nie wysiadamy nawet z busia. Nie po to się jeździ w miejsca opuszczone aby przeciskać się przez tłum.

Z Raduchowa do Przystajni wiedzie most przez Prosnę. Taki na drewnianych przęsłach, który mi się kojarzy z mostami wąskotorówki na Polesiu.







Tabliczki brzmią zachęcająco! Wyraźnie napisali “zapraszamy bubę” :)



Tu i ówdzie wystają fragmenty świeżego drewna. Widać, że ktoś mostek podprawia, gdy jakiś kawałek się rozleci zupełnie.



Noclegu planujemy szukać nad zbiornikiem Jeziorsko. Najpierw zawijamy w okolice Dąbrowy Lubalskiej, gdzie brzegi jeziora są ocembrowane betonem.





Wszystko porastają łany jakiejś płożącej się rośliny o owockach przypominających mi dziką różę.



Teren rokuje biwakowo, ale jest wcześnie, więc sobie jeszcze pojeździmy po okolicy.

Wygląda na to, że rejon nie obfituje w zwierzynę łowną - lokalni myśliwi głównie polują na tablice ;)



Kolejny raz nad zbiornik zjeżdżamy w miejscowości Popów. Woda nie poraża tu czystością i nie zachęca do kąpieli, ale klimat jest fajny. Zbiornik huczy jak morze! Dziwne - wiatr nie jest duży, a fale są wysokie!



Zaschnięte na brzegu kałuże mają nieraz kolor niebieski.



A tu są tajemnicze kręgi! Ufo lądowalo?? :)



Przypada nam do gustu wielkie uschłe drzewo na piachu i ciekawe suchorośla, których jeden okaz w stanie dosyć zmaltretowanym, ale udało sie dowieźć do domu.







Wędrujemy sobie brzegiem.



Dalej klif rośnie i przywołuje wspomnienia znad limanu Dniestrowskiego, gdzie byliśmy rok tem



Nad jednym z takich urwisk stajemy na noc.



W dole jest piaszczysto - gliniasta plaża, porosła gdzieniegdzie przeróżnym chabaziem.



















Ognisko robimy w zaroślach, bo na odkrytym terenie zaczyna duć coraz mocniej.





Kabaczę wyżarło wszystkie marynowane grzyby!



Kawałek dalej, na samą plażę, zjeżdża kamper zrobiony na bazie terenówki. Zazdrościmy mu tych możliwości!



Słońce zachodzi malowniczo acz chmurzasto.



Wieczór jest pogodny i ciepły, acz po niebie tu i tam włóczą się czarne chmury. Jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że to ostatni taki letni wieczór na bardzo długi czas…





W nocy przychodzi ulewa. Na tyle solidna, że po wyjściu do kibla musze wykręcać koszulkę, a na schodku w busiu gromadzi się chyba z 10 litrów wody. Tłumaczymy to sobie źle domkniętymi drzwiami i dużym przechyłem busia (a nie rozwaloną uszczelką) i staramy się bardzo w tą wersję wierzyć.

Rano na szczęście nie leje, tylko trochę mży. Siedzimy we mgłach.

Od nocnych deszczy niestety rozmiękła droga. A żeby stąd wyjechać trzeba pokonać górkę z koleinami i kałużami.



No i busio się ryje… Bardzo nam się nie podoba jak przy próbach podjazdu raz po raz zarzuca mu kuper w stronę tego malowniczego klifu, który wczoraj oglądaliśmy z dołu. Już nawet przednie koła się zaryły…





Bez traktora ze wsi się nie obejdzie… Ale czekaj! Mamy trapy! Wozmy je chyba od 3 lat, od kiedy ich poprzednicy (dwie drewniane dechy od Ziuty) skończyły jako podpora do regału. Wyciągamy więc czyściutkie i pachnące nowością trapy z worka owiniętego w kocyk. Podkładamy.



Po trapie busio jedzie, a jakże. Ale trap się szybko kończy i jest wyrzucany z impetem do tyłu przez koła, które ponownie grzęzną. Powierzchnia jest tu jakąś straszną gliną, która lepi się do wszystkiego wokół. Trapy więc trzeba co chwilę przekładać. Każdy z nich, oblepiony gliną waży chyba z 20 kg! Ratunku! Ja tego podnieść nie mogę, a co dopiero ułożyć precyzyjnie pod busiowym brzuszkiem. Wycie busia, który ustawia się na drodze coraz bardziej poprzecznie, zwraca uwagę gościa z kampera. Przychodzi nam pomóc. Gdyby nie jego pomoc - to chyba by się nie udało.. Bo to on służy nam radami co i jak, no i pomaga przenosić te cholerne trapy, które coraz bardziej przypominają kule z błota! I jakoś, metr po metrze, udaje się wyjechać na górkę i nie zlecieć z urwiska. Ucinamy sobie jeszcze miła pogawędkę o podróżach, przezmorskich promach i planach na przyszłość. Gdy może znów będzie kiedyś normalnie, wyjazd za granice nie będzie wyczynem, a miłośnicy wschodu nie będą się spotykać w błotach pod Łodzią ;)

I już wydaje się, że wszystko za nami. Busio na górce.. Wszyscy cieszą gęby!





Tylko... przed nami na drodze leżą dwie góry gliny, po 30 kg każda… Tak.. To nasze trapy, które teraz trzeba włożyć do busia, w miejsce gdzie potem chcemy spać… Więc skrobiemy to patykiem przez godzinę, a potem płuczemy w jeziorze. I znów skrobiemy.





Glina nie wiedzieć czemu zdecydowanie woli się lepić do plastiku niż do patyka. Czystości nie osiągamy, ale utratę ¾ ciężaru już na szczęście tak. I te moje 150 litrowe worki w końcu na coś się przydały! A toperz się ze mnie śmiał: “Nie, buba, zwłok nie planujemy wozić w busiu”.

Jedziemy jeszcze w okolice zapory Jeziorska. I znów płyty doprowadzają w ciekawe miejsce - betonowy placyk nad jazo - wodospadem. Kamienie są ujęte w kratownicę a okolice wypełnia huk wody. Kabak zachwycony. Siedzimy więc i gapimy się w wodospad dłużej niż planowaliśmy!









cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-11-24, 17:29   



Bardzo lubimy na naszych wycieczkach odwiedzać nietypowe obejścia - domy i ogrody, które odróżniają się od nudnej codzienności i pisanych przez kalkę zabudowań. Takie jak np.

Kolorowa chatka z Pogórza Kaczawskiego: https://jabolowaballada.b...owa-chatka.html

Rancho z ulicy Chemicznej: https://jabolowaballada.b...chemicznej.html

Królestwo manekinów spod Kalisza: https://jabolowaballada.b...sobliwosci.html

Malowany dom z Litwy: https://jabolowaballada.b...a-naklejki.html

W miejscowości Pipie odwiedzamy kolejne takowe miejsce - zapewne jest to dom lokalnego artysty. Całe obejście - dom, szopy, kapliczki, huśtawki, jest udekorowane korzeniami, drzewnymi bulwami i rzeźbami. Gospodarza nie ma. Wszystko jest pozamykane na kłódki. Nie wiem czy właściciel gdzieś akurat wyszedł? Czy od dawna już tu nie bywa? Wszystko jest dosyć zarosłe trawami.

Próbuje nawiązać kontakt z sąsiadami, ale gdy tylko podchodzę do płotu - to uciekają i chowają się w niewidocznych częściach ogrodu albo zabudowań. Niestety więc nic więcej nie udało mi się dowiedzieć ani o tym miejscu, ani o jego zapewne ciekawym właścicielu i twórcy.

Dom jest opisany jako “muzeum wielotematyczne”. Hmmm… nie przepadam za muzeami, a tutaj to mi się całkiem podoba!









Szopa też udekorowana jest korzeniami.





Najbardziej podobają mi się te “bulwy” znajdujące się w rejonie klamki. To wszystko są kawałki gałęzi, sęków, jakiś narośli drzewnych. Kurcze, ile trzeba się było nałazić lasami, aby to wszystko znaleźć! Wszędzie pełno detali, koło których nie sposób przejść obojętnie.









Budki, daszki, wiatki…













Jedna z piękniejszych psich bud jakie udało mi się napotkać! Mimo że różne już widzieliśmy - ta ma chyba miejsce nr 1!



Jest i huśtawka!



Wszystko wokół jest malowniczo powykręcane i rosochate.







Niektóre napisy mają odniesienia religijne…



... myśliwskie.



Albo naraz religijno - myśliwskie ;)





Ptak to nie zwierzę ;)



Jest też miejsce na drobną gastronomie ;) Dobrze, że kabaczę zostało w busiu! Podejrzewam, że by się nadała na kiełbaskę ;)



Oferują tu też jakieś inne nietypowe usługi? ;)



Drewniane ludziki.



A w tle nagrobek?



Jakieś zwierzaki - jelonki? psy? kozy? A może... lama? ;)





Pierwszy zauważony element wyposażenia z prostych desek. Jakoś tu nie pasuje!



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-11-24, 19:23   

Cytat:
Kabaczę wyżarło wszystkie marynowane grzyby!

a ma minę jakby to Buba wszystko wyżarła :D

Cytat:
Jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że to ostatni taki letni wieczór na bardzo długi czas…

i to jest jeden z wielu powodów, dlaczego nie wyobrażam sobie spędzania urlopu w Polsce! Owszem, czasem za granicą też człowieka zleje, ale generalnie im dalej na południe, tym pogoda pewniejsza.

Cytat:
No i busio się ryje… Bardzo nam się nie podoba jak przy próbach podjazdu raz po raz zarzuca mu kuper w stronę tego malowniczego klifu, który wczoraj oglądaliśmy z dołu. Już nawet przednie koła się zaryły…

ha! Wiedziałem, że w końcu się zemści to jeżdżenie błotnistymi i polnymi drogami, a pomstowanie na asfalt :lol

Mnie te artystyczne obejście wydaje się jakieś takie upiorne. To wygląda wszystko jak szczerniałe kości ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-11-24, 22:11   

Pudelek napisał/a:
Cytat:
Kabaczę wyżarło wszystkie marynowane grzyby!

a ma minę jakby to Buba wszystko wyżarła


Taaaa, ja zjadlam chyba 2 grzybki... A ona sie krzywila, krzywila i wyzerala az sie pokazalo dno w sloiku. Wrecz sie balismy czy jej nie pokreci, ale na szczescie nie. Ja to bym zaraz byla chora na zoladek jakbym wciagnela prawie litrowy sloik marynowanych grzybow. Myslalam ze bedziemy go miec na kilka dni jako dodatek ;)

Pudelek napisał/a:
i to jest jeden z wielu powodów, dlaczego nie wyobrażam sobie spędzania urlopu w Polsce! Owszem, czasem za granicą też człowieka zleje, ale generalnie im dalej na południe, tym pogoda pewniejsza.


Ja sobie tez nie wyobrazalam... Acz nie pogoda zazwyczaj byla czynnikiem dyskwalifikujacym nasz piekny kraj a raczej element ludzki.
P.S. Nigdzie czlowiekowi tak nie dopucka jak w ukrainskich Karpatach ;)

Cytat:
ha! Wiedziałem, że w końcu się zemści to jeżdżenie błotnistymi i polnymi drogami, a pomstowanie na asfalt :lol


To nie wina polnych drog tylko nadmiaru deszczu! :P

Cytat:
Mnie te artystyczne obejście wydaje się jakieś takie upiorne. To wygląda wszystko jak szczerniałe kości ;)


Wiesz ze nie ty jeden miales takie skojarzenia? Moj tata powiedzial to samo!

Ja jakos tego wrazenia nie mialam - dla mnie upiorne byly jedynie niektore napisy!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-11-24, 23:00, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-11-25, 07:39   

W Księżych Młynach szukamy opuszczonego promu. Łazimy, szukamy i nic... Znajdujemy tylko dwa baraczki, dawniej chyba służące jak schronienie dla obsługi tego promu - co go już nie ma. Obok rosną drzewka owocowe.



Nie sposób nie siąść na przyzbie takiego miłego przybytku!



Wnętrza są całkiem przytulne, acz trzeba by nieco posprzątać. Znaleźć takie schronienie na pieszych wędrówkach w deszczu - to by człowiek zaraz docenił i zasiedlił! Na jakiejś "podlaskiej" wędrówce albo na mokrych, karpackich połoninach!



Druga buda położona nieopodal, jest w dużo gorszym stanie.



A tu po jakimś baraczku został sam szkielet.

Łazimy dalej nad Wartą, wśród piaszczystych skarp, ciemnych chmur i od czasu do czasu pojawiającej się mżawki.

Zatoczka z butami... albo to jedyna pozostałość po topielcu, który nie wypłynął? albo ktoś je porzucił i wrócił do domu boso - bo mu tak w duszy zagrało? A może ktoś postanowił wywalić stare buty, więc w takim celu przywiózł je nad rzekę? Zastanawiamy się, która wersja jest najbardziej prawdopodobna ;)



Znajdujemy betonowy placyk nadbrzeżny i rozważamy jego walory biwakowe na dzisiaj. Bo jakoś zupełnie nam się nie chce dalej jechać. I z tego placyku rzuca się w oczy intrygujący kształt, wyłaniający się zza trzcin.



Mój zaginiony prom! Stoi sobie w zatoczce! :)











Buda obsługi. Wreszcie można na spokojnie sobie zajrzeć i pociągnąć za wszystkie korby, bez obawy, że się zaraz zbierze opierdziel ;)







Zbutwiały pokład solidnie porasta już trawa i mech..





Zaryte w piach stoją też stare, drewniane łódki, o dnie już całkiem zawłaszczonym przez przyrodę.







Teren gdzie przycumował prom otacza drut kolczasty - jest to chyba pastuch na krowy, których pasie się tutaj sporo. A może to także pastuch na złomiarzy? Żeby promu nie wynieśli? ;)

Zaraz obok na wodzie ślizga się kolonia nartników! Takiego ich nagromadzenia to ja jeszcze nie widziałam!




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-11-26, 11:18   

Przejeżdżając przez miejscowość Księże Młyny wyczuwamy atmosferę kurortu po sezonie. Może nawet nie tylko “po sezonie”, ale również “po latach”? Wzmaga to naszą czujność na rozglądanie się na wszystkie strony. I nagle rzucają się w oczy "Leśne Domki". Ośrodek, jakich szukam wszędzie na naszych trasach! Domeczki z dawnych lat! Takie właśnie jak trzeba! Oczywiście tu zostajemy! No to przejechaliśmy dziś 15 km ;) Toperz się śmieje, że w naszych dobowych zasięgach to już nie tylko rowerzyści nas przeganiają, ale również piesi! ;) Ale jak taką perełkę odpuścić?



Domki położone są w sosnowym lesie. Uwielbiam takie chodniki - omszały beton, zasypany przez igliwie...





Jakieś duże place.



A to chyba stołówka… Teraz zamknięta na głucho..





Uroku dodają stylowe ławeczki i stoliki.









Wnętrza domków urządzone są prosto - kanapy, szafa, stolik. Jest dużo firan, które wiszą nie tylko w oknach, ale również w drzwiach - chyba jako ochrona przed komarami.





Ale jest na miejscu mini kuchnia!



Zwracają uwagę płytki, którymi wyłożone są ściany. Takie dziurkowane! Nie spotkałam jeszcze takiego obicia ścian.





Jest też plac zabaw, jak za starych dobrych lat. Metalowy, solidny, niezniszczalny!







Przekraczamy chrupiący mostek z barierką antybusiową.



Odwiedzamy też piaszczystą plażę nad Wartą. Ciekawe czy ten piach występował tu naturalnie w takich aż ilościach, czy nawieźli, gdy ośrodek prężnie działał i potrzebował plaży?





Napotykamy też taki obiekt. Wagon mieszkalny, letni azyl pod palmami i flamingiem! :)



Znajdujemy też barakobar :) I mamy szczęście - dziś ostatni dzień jego działania. Wyjadamy ostatnie frytki, dopijamy ostatnie piwa.







Docieramy do naszego domku i ledwo zdążamy zamknąć drzwi, gdy na świat spada ściana deszczu. Burza i oberwanie chmury trwa całą noc. Cóż… był plan wieczornego ogniska, ale trzeba go odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.









Okolica ośrodka szybko zmienia się w jedno wielkie grzęzawisko. Idąc do kibla w nocy - woda sięga po kostki. Pod warunkiem, że został nam w pamięci zarys chodnika. Bo na trawnikach to nieraz do pół łydki i wyżej.



Acz udaje mi się ustrzelić chyba 10 minutową przerwę w opadach ;)





Kabak znajduje mopa, który się okazuje najlepszą zabawką świata. Kabaczę cały wieczór pucuje podłogę!



Wyciągnęliśmy dziś ze skrzyni w busiu gumiaki. Po raz pierwszy zabrałam na wyjazd takowe obuwie dla wszystkich, nie tylko dla kabaka. I to był najlepszy pomysł jaki mogłam mieć. Przez najbliższy tydzień raczej się z nimi nie rozstaniemy (chyba tylko na noc, wpełzając do śpiwora)



Toperz sprawdza prognozy pogody. Wychodzi na to, że niezależnie czy to Wrocław, Łódź, Bydgoszcz czy Gdańsk, ma solidnie lać przez najbliższy tydzień. Dzień w dzień. A co potem niewiadomo. Temperatury koło +15. Jak już sprawdzamy pogodę to spojrzymy też na Odesse - tam, gdzie mieliśmy teraz być… Taaaa… A tam bezchmurne niebo, prażące słońce i +32… I prawie codziennie, moknąc w szarych lasach, marznąc pod wiatami, pod które wpełza wilgotna mgła, suszać zatęchłe ciuchy na kaloryferkach w ociekających domkach, albo kryjąc się przed kolejną nawałnicą pod wiaduktami opuszczonych linii kolejowych, z jakąś masochistyczną wręcz konsekwencją sprawdzamy te prognozy dla Odessy… I są one niezmiennie przepiękne…

A naszą paprykę coś już zaczęło zjadać. No cóż, trzeba się podzielić. Odcinam ⅓ papryki dla robaczka, a reszta będzie dla nas!



W busiu też osiedlił się pasażer na gapę! ;)




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Izabela 
Cieszynioki


Dołączyła: 26 Lip 2019
Posty: 779
Wysłany: 2020-11-29, 18:35   

Takie domki były w Dąbkach, był to ośrodek wypoczynkowy Celmy. Bywałam tam w każde wakacje. Domki były w lesie, deptakiem przechodziło się na plaże. To były zawsze wyczekiwane wczasy. Aktualnie ośrodek nazywa się Amber, ale ktoś mówił, że coś tam przerabiali i unowocześniali, ale trzeba by to było sprawdzić.

Tak było kiedyś


A to był domek, który nazywał się Belweder, wypasiony dla 8 osób z łazienką. Zawsze były na niego rezerwacje :D

 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-01, 22:40   

O to wszystko wyglada (wygladalo?) tam swietnie! i te domki, i chodnik, i lawka, i hustawka, i ilosc lasu wokol! Belweder gorzej ;) ale jeden mozna by łyknąć! Niechby se stał!
A z ktorego roku sa zdjecia?

Hmmm... nie wiem czy to to , ale wyglada bardzo zle... np. zniknal las... :(
https://www.domki-wakacyjne.pl/amber
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-12-01, 22:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-01, 22:41   

Dziś praktycznie cały dzień jedziemy. Trasę do pokonaniu mamy dość długą, poza tym towarzyszy nam prawie ciągła ściana deszczu, a w busiu przynajmniej jest sucho, więc i na wysiadanie nie ma jakiegoś mocnego parcia.

Udało się uratować jednego ślimaka! Zawsze ratujemy je w drodze do przedszkola, więc i tu musimy trzymać formę! ;)



Nasza trasa biegnie przez Uniejów, Dąbie, Koło, Kramsk, Sompolno, Ślesin, Kleczew, Orchowo, Trzemeszno - i gubiąc drogi gdzieś w lasach między Mogilnem a Gnieznem, docieramy nad jezioro Oćwieckie. Bardzo dbają tu o przestrzeganie reguł ruchu drogowego!



W Gąsawce nad jeziorem jest opuszczony ośrodek. Praktycznie cała ta “leśna osada” to tylko zabudowania owego ośrodka. Szkoda, że już nie działa, bo należał właśnie do takich, w jakich mielibyśmy ochotę zanocować.

Chyba upadł niedawno, bo główna fasada wygląda całkiem nowocześnie.



Na polance rozsiane są drewniane trójkąciki domków, a wokół las.









Domki dachy mają jeszcze solidne, ale wnętrza są już solidnie zdemolowane. Początkowo rozważaliśmy nocleg w którymś z domków, ale niestety wszystkie mają dokładnie wytłuczone okna i w środku wieje bardziej niż na zewnątrz. Nigdy nie zrozumiem po co ludzie (hmm… ciężko to nazwać ludźmi..) rozbijają szyby w miejscach opuszczonych albo prują i wyrzucają meble z okien. A tak by mieli przytulne miejsce na imprezy czy schadzki.. I to nawet nie, że ktoś ukradnie fotel - bo mu się spodobał albo go sprzeda, żeby mieć na wino.. Nie.. połamie, podrze i zostawi na środku :(



A tu chyba budynek stołówki albo owo miejsce na potańcówki, które reklamowali na murze od strony szosy.





Nabrałam ochoty na żeberka z ogórkiem małosolnym! A my na dzisiaj mamy chyba tylko kukurydze ;)



Jak to każdy ma umiejętność znajdowania tego, co go najbardziej interesuje! ;)



Inne budynki porzuconego kompleksu. Jeden o wdzięcznej nazwie “Domek Baby Jagi”.







Pułapka na busia! Na szczęście wychwycona na czas!



Skoro nie śpimy w domkach - to były podejmowane próby zjechania nad samo jezioro, ale skutkowało to ponownym wyciąganiem trapów…. A tak pracowicie je czyściłam kilka dni temu! I znów to samo… Jakby było sucho - to byśmy spokojnie dojechali. Ale brzeg jeziora zmienił się w bagno, a busiom z bagnami niekoniecznie jest po drodze…



Jezioro jest tu bardzo przyjemne. Szkoda, że temperatura nie sprzyja kąpielom...





Ostatecznie stajemy na nocleg na dawnym boisku do siatkówki.





Jest też zaraz obok latarnia, ale na szczęście nie świeci.



W zasięgu wzroku są też dwie wiaty, więc tam udajemy się na ognisko. Dzień jest taki, że nie wiadomo kiedy lunie, więc w razie czego będzie gdzie uciekać!



Wszystko jest tak spompowane wodą, że nawet mimo zabranego z busia suchego chrustu, nie jest łatwo rozpalić.



W końcu się jednak udaje, więc na kolację są grzanki i pieczona kukurydza.









W nocy wychodzę do kibelka. Akurat nie pada. Z terenu gdzie stoją domki dochodzą dziwne odgłosy. Początkowo mam wrażenie, że to ludzie się nawołują, ale chyba raczej były to jakieś zwierzaki. Dźwięki najbardziej przypominały kwiki marcowych, osiedlowych kotów - głośne, przeciągłe, jakby żałosne zawodzenia. Tylko, że mamy wrzesień i jesteśmy w lesie! Raz jakby płacz dziecka? A potem znów jakby przerażony pisk? Jakby dźwięk kota, którego właśnie coś zeżera? Zawodzeniom towarzyszy też czasem brzęk tłuczonego szkła. Więc może jednak to ludzie??? Ale po kiego diabła by tak wyli? Moja ciekawość jednak nie jest na tyle duża, aby iść to sprawdzić ;) Świateł żadnych czy dźwięków pojazdów nie zarejestrowaliśmy. Droga przechodząca przez ośrodek nie jest zbyt uczęszczana. Niby jest nawet asfaltowa, ale ten asfalt kilkaset metrów dalej się kończy. Może jednak dobrze, że nie zdecydowaliśmy się spać w tych domkach bo by nas coś tam straszyło? ;)

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-12-01, 22:50   

Patrząc na ceny w stołówce to chyba jednak nie tak dawno ją zamknęli... bo kiełbasa tylko za 5 złotych? A szaszłyk za 7?? To tak może z 10 lat temu.

Busio to jednak fajna sprawa, w sumie można bimbać na pogodę. Ot, ruchomy namiot ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-01, 23:01   

Pudelek napisał/a:
Patrząc na ceny w stołówce to chyba jednak nie tak dawno ją zamknęli... bo kiełbasa tylko za 5 złotych? A szaszłyk za 7?? To tak może z 10 lat temu.


Jakos o cenach nie pomyslam! Faktycznie - dosc tanio ;) Mnie raczej zwrocilo uwage to, ze lezaly gdzies folderki i tam byl ich adres fejsbukowy. Wiec tak mi przeszlo przez glowe, ze jak ktos sie reklamuje na fejsbuku to musialo byc niedawno.

Dowiedzialam sie pozniej tyle, ze w 2013 roku osrodek jeszcze dzialal, bo pisal do mnie koles co byl tam na zlocie motocyklowym. No ale to tez juz kupa lat...



Cytat:

Busio to jednak fajna sprawa, w sumie można bimbać na pogodę. Ot, ruchomy namiot ;)


Raczej ruchoma wiata! Z namiotem na tym wyjezdzie to bysmy chyba spłyneli i utoneli 10 razy!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-12-01, 23:03, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2020-12-01, 23:14   

To chyba był ośrodek dla mięsożerców. Kiełbasa czy krupniok po 5 zł, a surówka po 4 :)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-02, 16:59   

gar napisał/a:
To chyba był ośrodek dla mięsożerców. Kiełbasa czy krupniok po 5 zł, a surówka po 4 :)


Czasem mam wrazenie ze ceny sie nadal tak ksztaltuja i to wszedzie. Co pojde do warzywniaka to zostawiam tam stówe, a kilogram kurczaka kosztuje 2.99. Kurczak chyba tanszy jak cebula! :o-o
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-12-02, 17:09   

Cebula nie jest faszerowana antybiotykami, więc jest eko, a jak eko to drogo :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Izabela 
Cieszynioki


Dołączyła: 26 Lip 2019
Posty: 779
Wysłany: 2020-12-02, 21:06   

buba napisał/a:
O to wszystko wyglada (wygladalo?) tam swietnie! i te domki, i chodnik, i lawka, i hustawka, i ilosc lasu wokol! Belweder gorzej ;) ale jeden mozna by łyknąć! Niechby se stał!
A z ktorego roku sa zdjecia?

Hmmm... nie wiem czy to to , ale wyglada bardzo zle... np. zniknal las... :(
https://www.domki-wakacyjne.pl/amber


Nie wiem z którego to roku, zdjęcia ściągnęłam z internetu. To co załączyłaś w linku to Amber, ale Las Palmas :D .

Tak to aktualnie wygląda, zachował się Belweder i domki Olza (takie tam były tylko 2) a reszta szkoda gadać...
http://www.amberia-dabki.pl/galeria.html

Posyłam Ci filmik z 1993r. :D
https://www.youtube.com/watch?v=5zsuJ5WruGE

Jak sobie przypomnę co my tam wyprawialiśmy...gdyby rodzice wiedzieli, to by nas z oka nie spuszczali :D
Ostatnio zmieniony przez Izabela 2020-12-02, 21:15, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group