Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-12-21, 00:01   

buba napisał/a:
Serio? To mnie zaskoczyles! Nie zarabiaja na oprowadzaniu wycieczek? folderkach, pamiątkach?

jak w każdym przypadku pewnie jakaś grupa na tym zarabia. Ale - zdecydowana większość odwiedzających to wycieczki zorganizowane, które raczej w Oświęcimiu nie nocują. Pamiątki z obozu to raczej średnie, foldery są zdaje się dostępne w obozie, a wycieczki oprowadzają profesjonalni przewodnicy, niekoniecznie z miasta (np. mój kumpel, który jest z Mysłowic ;) ). Słowem - dla oświęcimian z tego dużego tortu raczej zostaje niewiele, bo to typowa turystyka typu przyjechać-obejrzeć-pojechać dalej.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2020-12-21, 00:06   

Schylanie się po Chrobrego grozi bólem kręgosłupa, chyba że po pogana... :-)
Budowla prawie nówka, a już w ruinie. Zaznaczam miejsce na mapie - do odwiedzenia.
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9363
Wysłany: 2020-12-21, 06:37   

Cytat:
Buki nie ma…

Pewnie poszła dalej do doliny Muminków ;)

Jak to z grafiti, pewnie zamalowali jakimś innym dziełem ...
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-21, 10:36   

Pudelek napisał/a:
Pamiątki z obozu to raczej średnie


Ja mam magnesik :P Taki z brama wjazdowa. I pamietam ze cala klasa poszlismy potem w Oswiecimiu na pizze ;)

ceper napisał/a:
Schylanie się po Chrobrego grozi bólem kręgosłupa, chyba że po pogana...


Chyba wiecej ludzi ma bol kregoslupa ;) W kwietniu na chodniku w Olawie lezala stówa. Ludzie przechodzili obok i nikt sie nie schylał. Normalnie sie czułam nieco abstrakcyjnie. Mysle albo ukryta kamera, albo kasa na nitce, albo wydrukowana przez jakies dzieciaki dla jaj. No ale podnosze, normalna stówa, ogladam z obu stron. Jakis koles przechodzacy obok mnie zagaduje: "a pani sie nie boi? bo to teraz epidemia, moze to jest oplute, nie wiadomo kto to w rece trzymal i co z tym robil. A moze z Włoch przyjechal?". Zapytalam go wiec czym sie rozni banknot lezacy na chodniku i od tego co mi pani w sklepie wyda? Kilka osob widzac tą scenke tez rzucilo "ja bym sie bał'. No coz. Ja jestem widac odwazna albo nieodpowiedzialna, stowe wzielam, zaraz zanioslam do sklepu. Babka przyjeła, widac nie byla falszywka. Swiat przerosl kabarety :lol

Adrian napisał/a:
Pewnie poszła dalej do doliny Muminków


To byla wersja toperza, ze ona wroci tam w zimie!

Adrian napisał/a:
Jak to z grafiti, pewnie zamalowali jakimś innym dziełem ...


Duza szansa. To zdjecie jest chyba dosc stare. Pewnie teraz jest tam krolik albo inna geba!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-12-21, 10:38, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-12-21, 10:56   

buba napisał/a:
Chyba wiecej ludzi ma bol kregoslupa W kwietniu na chodniku w Olawie lezala stówa. Ludzie przechodzili obok i nikt sie nie schylał. Normalnie sie czułam nieco abstrakcyjnie. Mysle albo ukryta kamera, albo kasa na nitce, albo wydrukowana przez jakies dzieciaki dla jaj. No ale podnosze, normalna stówa, ogladam z obu stron. Jakis koles przechodzacy obok mnie zagaduje: "a pani sie nie boi? bo to teraz epidemia, moze to jest oplute, nie wiadomo kto to w rece trzymal i co z tym robil. A moze z Włoch przyjechal?". Zapytalam go wiec czym sie rozni banknot lezacy na chodniku i od tego co mi pani w sklepie wyda? Kilka osob widzac tą scenke tez rzucilo "ja bym sie bał'. No coz. Ja jestem widac odwazna albo nieodpowiedzialna, stowe wzielam, zaraz zanioslam do sklepu. Babka przyjeła, widac nie byla falszywka. Swiat przerosl kabarety

to już wiem, czemu latem na Węgrzech nikt nie podniósł całego zwitka moich banknotów z trawy :D A Cyganie na Słowacji nie schylili się po mój zegarek na ulicy :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2020-12-21, 11:03   

Pudel, jeśli wyłożyłeś tam zwitek makulatury, to pewnie pomyśleli, że mają się dorzucić. Niektórzy zbieracze od razu na talerzu kładą pogana, aby im ktoś miedziaków nie wrzucał. :rol

A zegarek? Może był podobny do tych z kolekcji Nowaka, za które grozi więzienie. Wybrali wolność. ;)
Ostatnio zmieniony przez ceper 2020-12-21, 11:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2020-12-21, 11:13   

Myślisz, że słowaccy Cyganie znają ministra Nowaka? :-o Jakiego pewnie tak, bo to ich krajan, ale Nowak może niekoniecznie taki popularny wśród Romów :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-21, 18:00   

Nocujemy na mokrym parkingu w niewielkim lasku koło Mirachowa.



A poza tym po staremu - leje. Zacina nawet do wiaty i trzeba siedzieć w kapturze.



Jedynie herbatka poprawia humor!



Po raz pierwszy napotykamy tak dokładną instrukcję pt: ”co można robić w lesie”.



Kurcze... to jest nawet dokładniejsze niż osławiona instrukcja obsługi mikrofalówki - ta z punktem, że nie wkładamy tam kanarka! Naprawdę troche mnie zatkało... Czy jest to zrobione w dobrej wierze dla jakiś osób totalnie nieogarniętych, które spadły z księżyca na leśny parking, rozdziawiły jape i nie wiedziały co dalej? I potrzebowały poprowadzenia za rączkę i porady, że po lesie można spacerować, biegać, robić zdjęcia czy słuchać jak ptaszek śpiewa?

Acz np. o "kąpielach leśnych" Shinrin Yoku - to słyszę po raz pierwszy! Od zawsze jestem wielkim miłośnikiem kąpieli leśnych, ale zazwyczaj było mi do tego potrzebne jakieś bajoro! :) Jak widać jednak Japończycy jak kury - preferują kąpiele na sucho :)

Ciekawym punktem jest też “wypatrywanie owadów - policzcie ile ich dzisiaj zobaczyliście”. Nie wiem czemu jakoś automatycznie staje mi przed oczami pewien obrazek. Nadbrzeżny, sosnowy las w Paldiski. I każde oddalenie się od ogniska, które skutkowało, że całe ciało pokrywa się czarnym, ruszającym się i brzęczącym nalotem… Milion trzysta osiemdziesiąt osiem tysięcy dwieście trzydzieści pięć.. Hmmm.. o dwieście pięćdziesiąt tysięcy więcej niż wczoraj!!!!!!! Doskonalimy się w obserwacjach owadów! :)

A! I już wiem, że nigdy nie mam właściwego przygotowania do przebywania w lesie. Nie mam ze sobą telefonu z dostępem do internetu, power banka i batonów energetycznych… A wiele razy, idąc na krótki leśny spacer, nie biorę… NIC??



Kabak cieszy się kałużami.



Na kolejny dzień mamy plan powłóczenia się nad jeziorem Żarnowieckim. Ponoć można tam znaleźć pozostałości betonowych konstrukcji po niedokończonej budowie elektrowni atomowej. Napewno mniej niż w Szcziołkinie, ale może warto rzucić okiem. Mamy już bardzo blisko morza i można by walić na Hel - ale jest jeden problem. Dziś jest sobota. A mamy spore przeczucie, że jak zajedziemy w turystyczne miejsce w środek weekendu, to skończy się tak, że natychmiast stamtąd uciekniemy. A chcemy sobie dać szansę na pozwiedzanie Helu, więc pojedziemy tam lepiej w niedziele wieczorem.

Próby odnalezienia czegokolwiek nad wspomnianym wyżej jeziorem spełzają na niczym. Ściana wody, wiatr miecie w nas deszczem i falami z jeziora, które zrobiły się całkiem spore. Wokół jakieś hangary nowych firm. Nie wygląda to wszystko zachęcająco. A i warunki nie sprzyjają szukaniu wygrzanych, betonowych nabrzeży. Po prostu są czasem takie miejsca i okoliczności, które w dobitny sposób mówią ci - “spadaj stąd”. A może po prostu nam się nie chce i próbujemy dorobić do tego ideologię? Szlag wie.. Ale jedziemy na biwak. Napić się gorącej herbaty, nalewki i posiedzieć pod daszkiem.

Na ten cel upatrzyliśmy sobie jezioro Dobre koło Krokowej. Jest tam duża i fajna wiata z kominkiem.





Na biwakowisku nie jesteśy sami. Stoi jeszcze kamper jakiegoś wędkarza, a w wiacie rozłożyła się parka. Chyba im zimno, bo siedzą skuleni i owinięci w jakąś skórę (taką jak w zamkach myśliwskich wiesza się na ścianach), ale w kominku cały wieczór nie rozpalili…

My sobie robimy swój własny prywatny daszek, który świetnie działa! Ledwo go rozwieszamy to przestaje padać! Według mnie idealny patent! :D



Czasem coś tam trochę pokapuje, ale takiego opadu to już nie zauważamy!



Czy tylko ja tak kocham brzozy?? :)







Niesportowa akcja! Suche drewno z busia! ;) Wielu zapalonych harcerzy albo wyznawców “buszkraftów” się na tym etapie rozpłacze albo zacznie drzeć na sobie szaty odsądzając nas od czci i wiary. Tak, nawet czasem na piesze wycieczki zabieramy ze sobą suche drewno ;) I powiedzenie “nosić drewno do lasu” czasem ma swoje uzasadnienie!



Kolacja.



I wędzenie w dymie :)



Wędzonki lepiej się robią w postaci podwieszonej :)



Krecik robi rozpoznanie terenu. Chyba też na coś poluje. Ale na co dokładnie - nie do końca zostało ustalone.





Niektóre auta są jeszcze dzielniejsze od busia! Nie boja sie parkować zaraz przy ognisku.



oraz znajdują ciekawe skróty!



Dalsza jazda wymaga pomocy osób trzecich. Mimo zaangażowania naprawde nadzwyczajnych środków - jednak trzeba było zawrócić… ;)



Świnka uczy inne zwierzątka jak należy ryć w błocie.



Przymiarki do wędkarstwa.



Rodzinka w komplecie :)



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-12-21, 19:54   

Jedziesz nad to może już dwa tygodnie ;) tam dzień i znów dwa tygodnie powrotu :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-21, 23:13   

laynn napisał/a:
Jedziesz nad to może już dwa tygodnie ;) tam dzień i znów dwa tygodnie powrotu :D


Bylo tak, ze jechalismy nad to morze 9 dni, w nadmorskich terenach tez z 9, a wracalismy 3 dni. Tak mniej wiecej. Byl plan dotrzec szybciej, ale ta pogoda byla taka beznadziejna a prognozy jeszcze gorsze, a nad morzem mielismy plany bardziej pieszych wycieczek niz objazdowych, wiec mielismy nadzieje ze moze pozniej bedzie lepiej. I ostatecznie tak bylo! I jeszcze dojazd przedluzyl sie o 2 dni bo postanowilismy weekend przeczekac ;) Ale w nastepnej czesci relacji juz dojedziemy! :lol

I nawet kabak wyczaił, ze cos jest nie tak. Bo stwierdzila "to zimne morze jest chyba duzo dalej niz to cieple". Bo w zeszłym roku pod Odesse to chyba w 5 dni sie uwinelismy ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-12-21, 23:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-22, 19:41   

Za PRLu ponoć dosyć popularnym sposobem spędzania wakacji były tzw. “wczasy wagonowe”. Była to usługa przede wszystkim skierowana do pracowników PKP i ich rodzin. Tak jak kopalnie, huty czy inne zakłady miały swoje ośrodki wypoczynkowe gdzieś w sosnowych lasach nad jeziorami, to dbano aby kolejarze również w czasie urlopu nie zapomnieli jak wygląda pociąg. Kwaterowano ich w ustawionych na bocznicach wagonach mieszkalnych. Przeważnie takie domki na torach mieściły się w nadmorskich miejscowościach wypoczynkowych, ale były też chyba takowe na Mazurach czy u podnóża Tatr. Po tym jak komunistyczne czasy odeszły w przeszłość, wiele ugruntowanych latami zwyczajów zaczęło tracić swoją rację bytu. Pozbawione dofinansowania ośrodki wagonowe stopniowo przerabiano na żyletki lub sprzedawano na prywatne dacze, najczęściej np. kolejowym emerytom, którzy często z sentymentu chcieli kontynuować wagonowy wypoczynek już we własnym zakresie.

Pierwszy raz z pojęciem “wczasów wagonowych” spotkałam się dopiero w 2012 roku w Drawnie, podczas wycieczki w okolicach opuszczonej już stacji.





Tam spotykamy właśnie taki dawny ośrodek, ale już od lat całkowicie sprywatyzowany i przerobiony na letnie domki. Rozmawiamy tam z jednym panem, dawnym maszynistą, który opowiadał nam o minionych czasach i wczasach z gwizdem pociągu w tle.







Dla wybranych była też forma wczasów wagonowych wędrownych. Opis takowych wspomnień np. TUTAJ: https://wachlarz.blogspot...a-bocznicy.html

Kilka lat później trafiam na film “Bocznica”. Jeśli ktoś nie zna, ale lubi takowe klimaty naprawde polecam obrzejrzeć. Jest np. TUTAJ: https://www.youtube.com/watch?v=qI3vOXQTl2k

Film opowiada o helskiej bocznicy, wagonach na skraju wydmy i wybranych losowo uczestnikach takowej formy wakacji. Film niezwykle klimatyczny i przesiąknięty atmosferą tamtych dni. Ale niestety bardzo smutny, bo się źle kończy. Na filmie helskie wagony przestają istnieć. Ośrodek zostaje zamknięty, wagony są rozwalane, a na miejscu dawnych zdarzeń pozostaje NIC. A mnie jest cholernie żal, że nie zdążyłam. Że miejsce, które ogromnie bym chciała zobaczyć, poczuć jego atmosferę, zapach i koloryt - tego miejsca już nie ma… Że w kolejne fajne miejsce nie udało się trafić na czas. Wprawdzie w wagonach przerobionych na baraki czy chałupki już nieraz spałam, jak również mieliśmy okazję wiele razy nocować z turkotem pociągów w tle, np. w ukraińskich “komnatach” dworcowych, gdzie z okna roztaczał się widok na perony, a co godzine budził cię gwizd lokomotywy (czy co gorsza ciągnietej po kostce walizki na kółkach ;) Ale jednak ten żal braku możliwości uczestniczenia w prawdziwych “wczasach wagonowych” gdzieś na dnie serca pozostał…

I jakoś w tym roku, nagle dowiaduję się, że to wszystko nieprawda! Że helskie wagony wciąż istnieją! Że tylko ich niewielka część uległa zagładzie, a pozostałe mają się dobrze - i co najważniejsze - nadal można się w nich zakwaterować!

Gdy wkraczamy na teren - mam wrażenie, że to sen. Że zaraz się obudzę i wagonów już nie będzie. Albo że znaleźliśmy się na planie filmu “Bocznica 2.0” ;) Bardzo dziwne odczucie. Gdy coś już się odżałowało, odpuściło, pogodziło z brakiem i niemożnością. I nagle to, czego masz pewność, że już nie ma - się pojawia w pełnej okazałości, możesz pomacać i nie znika! Szczęście, które wylewa się uszami jest potęgowane przez fakt, że poprawiła się pogoda. Po tygodniu zimna i prawie ciągłej zlewy - zaczyna błyskać słońce. A i prognozy są dość optymistyczne! (ech.... acz nie tak dobre jak dla Odessy.... ;) )

Hel jak wiadomo jest miejscowością turystyczną, zatłoczonym kurortem, pełnym tego wszelakiego paskudztwa, które się z takimi miejscami wiążą. Ale wagony stoją na uboczu, za torami. Niby blisko centrum, ale jakby za jakąś szczelną zaporą. Przekraczając kłębowisko szyn pokonuje się granice - nie miejsca a czasu. Sosnowy las, malowniczo powykręcane drzewa. I piach, wszechobecny piach podchodzący aż pod same wagony. Kiedyś to był jeden wielki ośrodek. Teraz teren jest pofragmentowany, kupiony przez różne osoby czy spółki, podzielony na kilka sektorów, częsciowo od siebie poogradzanych płotami...

Wagony widziane od strony lasu i wydm.













I od strony czynnych torów.









Międzywagonowy labirynt nas wciąga. Zasysa z niesamowitą siłą. Betonowe chodniczki zasypane igliwiem prowadzą w ciekawe miejsca. Zawsze bardzo lubiłam te wszelakie stoły zespolone z krzesełkami. Pamiętam, że jakaś nauczycielka w mojej podstawówce mówiła, że to celowo zrobione, aby się nie huśtać na krześle ;)



A tu uchowały się stare ławki. Nie dość że klimatyczne, to też wygodne. Pomalowane tak, aby się dobrze maskowały na tle wagonu.



Czasem chodnik stanowi jeszcze sympatyczniejsza dziurkowana płyta.





Chyba wsiadają z drugiej strony? Bo okna półotwarte, sączy się dźwięk radia - a krzaczyny przy drzwiach nienaruszone.



Całkiem dogodne miejsce grillowe! :)



Świat widziany spod wagonu! Po raz pierwszy mogę przepełznąć pod takowym i się nie bać, że mnie rozjedzie ;)







Tak kończy się jeden z torów. Bardzo nagle, jak ucięty nożem.



Wagony przerobione na dacze można rozpoznać po dużej ilości kwiatków doniczkowych...



...oraz antenach na dachach, ścianach obitych dodatkową blachą czy innym “sajdingiem”, czy wstawionych nowych, całkowicie niewagonowych oknach.







A tu już nasz ośrodek. Wagon recepcja ma w oknach ciekawy rodzaj żaluzji. W naszym wagonie już niestety takich nie ma… Jakby ktoś był zainteresowany noclegiem w tym miejscu - to namiar ma TUTAJ: http://helskiewagony.pl/galeria.html Wagony są nieogrzewane i działają jedynie w ciepłe okresy roku.



Wagonami opiekuje się przesympatyczna babeczka, z którą kilkakrotnie ucinamy sobie pogawędki. Najbardziej zapada mi w pamięć rozmowa o dawych czasach, urokach rzucanych na małe dzieci i sposobach ich odczyniania. Ja jej opowiadam jak to robiła moja prababcia, a ona jakie były metody neutralizowania złej energii na Podlasiu. Wychodzi, że w Małopolsce a na Podlasiu były zupełnie inne obrzędy (np. na Podlasiu nie zlizywano oczu ;) ) Ale łaczyło je jedno - maksymalne skupienie uwagi i wiara w powodzenie akcji. I to, że zawsze były skuteczne!

Nasz wagon to ten po lewej! :) Busio niezbyt komponuje się tu kolorem, ale w klimacie zasłonek to bije na łeb na szyje wszystkie wagony razem wzięte! :)



Nasz ośrodek charakteryzuje się sporą ilością kładek/pomostów między wagonami, gdzie poustawiano w roli ławeczek dawne siedzenia z przedziałów.







Miejsce biesiadne. Czailismy się 4 dni, żeby tu jakąś impreze zrobić, ale tak wyszło, że codziennie wracaliśmy na tyle późno, że nam się już nie chciało.



Kolejny fajny krzesełko - stolik! :)



Ściany tu i ówdzie są udekorowane kwiatkami.





Ważny komponent urokliwego miejsca - suszące się pranie! :)





A tak się prezentują wnętrza naszego wagonu.





Częściową półściankę jednego z pokoików tworzy regał. Ale to nie jest zwykła szafa! ;)



Z opisu na pożółkłej przyklejce na odwrocie możemy się dowiedzieć, że to model "Puszcza 74" :) Chyba dość powszechny mebel z czasów, gdy i wczasy wagonowe cieszyły się popularnością.



Właściwe wyposażenie mini kuchni. Od razu człowiek nabiera apetytu.





A to kolejny ośrodek, w którym również można zanocować. Acz być naraz w dwóch miejscach jest ciężko wykonalne, więc już nie dzieliliśmy naszego i tak krótkiego pobytu, aby każdą noc spać w innym wagonie ;)

Zwraca uwagę brama, pamiętajace dobre czasy dla takich ośrodków! :)



Jeśli ktoś miałby namiary na inne miejsca oferujące "wypoczynek wagonowy" czy to stacjonarny czy obwoźny - to będe bardzo wdzięczna za polecenie i namiar. A jeśli ktoś zna ośrodek wczasowy nie w wagonach, ale w klimacie - gdzie śpi się w domkach zrobionych np. z beczek czy cystern, również nie pogardzę taką informacją :)




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 835
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2020-12-22, 21:46   

W Nowym Łupkowie chyba można spać w wagonach na stacji. Kontakt przez tamtejszy ośrodek "Kimadło Wampira" czy coś w ten deseń.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-22, 22:47   

gar napisał/a:
W Nowym Łupkowie chyba można spać w wagonach na stacji. Kontakt przez tamtejszy ośrodek "Kimadło Wampira" czy coś w ten deseń.


O! Tyle razy tam byc i tego nie wyczaić! A Kimadlo Wampira to jest tam, gdzie kiedys byla knajpa Sosenka?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 835
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2020-12-23, 00:06   

buba napisał/a:
gar napisał/a:
W Nowym Łupkowie chyba można spać w wagonach na stacji. Kontakt przez tamtejszy ośrodek "Kimadło Wampira" czy coś w ten deseń.


O! Tyle razy tam byc i tego nie wyczaić! A Kimadlo Wampira to jest tam, gdzie kiedys byla knajpa Sosenka?


Dokładnie tam. Z tego co pamiętam to był Bar pod Sosną kategorii IV (a może V). Mój ulubiony. Uwielbiałem tam przesiadywać z widokami na te mniej rozpoznawalne Bieszczady czekając na przejeżdżający pociąg (zazwyczaj 1, góra 2 wagony).
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9363
Wysłany: 2020-12-23, 05:37   

Takie wagony mieszkalne przypominają mi szalone lata dziecięce :D mieszkałem przy PKP, a kumple przy przeładunkowni i stały tam ze 4 takie wagony, a my oczywiście musieliśmy sprawdzić co tam jest :rol Było w nich sporo miejsca i był piec (koza), bardzo fajne wspomnienia, niestety nigdy w nich nie spaliśmy, a szkoda ... Przywołałaś wspomnienia, eech :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga