Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-03, 18:29   

Adrian napisał/a:
Te duszki, czy też stworki, występują również w Muminkach :D koledzy Buki
Dopiero teraz zauważyłem że Buba podała ich nazwę ;)
Obrazek


To są moje ulubiona postacie z Muminkow! Nawet je namalowalam na drzwiach w kiblu i na tapecie w pokoju :) Wmawiając sobie i wszystkim wokol, ze to dla kabaka :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-03, 18:29   

Osiedlamy się w Kątach Rybackich w bazie “Zacisze”. Baza siedzi w lesie i jak można się domyśleć zatrzymał się w niej czas.









No i proszę - to kolejny dowód, że płytówka zawsze prowadzi w ciekawe miejsca! :)



Przy krawężniku mieszkają takowe żuki - całe stado! Długo można obserwować jak ryją w ziemi, drążą tunele, chroboczą łapkami, ciągną różne skarby!





Są tu domki typu Brda. Identyczne jak te, w których nocowałam mając 10 lat w Brennej. Ten sam układ pomieszczeń, ten sam zapach i ciepły kolor ścian!



Jakbym się nagle przeniosła o te prawie 30 lat wstecz… Pierwsze wrażenie z podróży w czasie nie jest pozytywne. Staje mi jak żywy przed oczami ten potworny wkurw, który mnie wtedy opanował. Do Brdy w Brennej pojechaliśmy ze znajomymi rodziców. Plan zakładał, że płacimy po połowie i każda rodzina ma swój pokoik u góry. A jak dzieciom będzie za ciasno lub niewygodnie z rodzicami na górze - to dzieciarnia może spać na dole w salonie. Chyba tydzień się cieszyłam na ten pokoik na poddaszu, na łażenie po drabinie do kibla, na skośny dach… I jak przyjechaliśmy - to się okazało, że znajomi rodziców, wbrew umowie, zajęli oba pokoje na górze.. W jednym oni, w drugim ich córeczki. A ja z rodzicami mam spać na dole! A oni wszyscy oczywiście cały czas siedzą na dole “bo to wspólny salon”. No żesz ich k… mać! Nie taka była umowa! Albo wywiązują się z umowy, albo oddają ¾ kasy albo wracamy do domu! (lub wynajmujemy innych domek). No jak można kogoś tak wykolegować! Nie odpuściłabym tego za skarby świata! Ale miałam wtedy 10 lat.. i to nie ja decydowałam o takich sprawach… Wyjazd poza tym był udany, był chyba kulig i pojeździłam na sankach z górki.. Ale ta zadra w sercu, zaklęta w zapach starej Brdy, gdzieś tam została. I dzisiejszy powiew aromatu bejcowanej boazerii wyciągnął ją gdzieś z odmętów zapomnienia. Ale dziś będę spała na górze!! Tak jak sobie wymarzyłam 28 lat temu! I nikt i nic mi nie stanie na przeszkodzie! A jakby ktoś próbował - to urwę łeb! A oni pewnie dzisiaj mają czkawke! (a może i sraczkę ;) ) Ot co!!!





Czy tylko ja tak kocham omszały eternit??





Gniazdko na skrzynce za domkiem.



Rybne śniadanie :)





Gotowi do wyruszenia w trasę! :)



A nieopodal taki miły busio wygląda z zarośli!



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-02-03, 20:49   

W Brdzie spałem wielokrotnie, pierwszy raz, to pojechaliśmy nad jezioro Przeczyckie, do ośrodka zakładu ojca - WPK :D
Zimno wieczorami, bo to koniec września, smak coli (ale nie oryginałów, a podróby)...
Cóż to za ryba?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-03, 22:05   

laynn napisał/a:
Zimno wieczorami, bo to koniec września,


Tu tez byl koniec wrzesnia i zimno wieczorami! Nic sie nie zmienilo! :) A rano to w tym domku bylo chyba o 10 stopni zimniej niz na dworze!

laynn napisał/a:
Cóż to za ryba?


Wydaje mi sie, ze makrela, ale glowy nie dam bo kupowalismy rozne ryby. Najbardziej smakowala nam ryba maślana, ale jej spozycie zle sie skonczylo. Wszystkich nas bolał brzuch ;) Bo to bylo tak dobre, ze nażarliśmy sie jak swinie, a to ryba potwornie tlusta. Dopiero na drugi dzien zgadalismy sie z pania ze sklepu, ktora mowila, ze ta rybą to sie smaruje chleb jak masłem (stad nazwa) a nie wciaga sie jak kotleta ;) Po wszamaniu kostki masla na osobe zapewne tez samopoczucie nie byloby rewelacyjne ;)

Ale jedno pewne, ze sklep w Kątach jest swietnie zaopatrzony. Jedyna wada to ceny...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-02-03, 22:07, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-02-04, 07:58   

Nie lubię ciepłych ryb wędzonych. Próbowaliśmy w te wakacje.
Z zimnych uwielbiam te bardziej suche, jak np karmazyna. Ryby, to kolejna rzecz za co lubię Bałtyk.
A zupę rybną jadacie?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-04, 10:09   

laynn napisał/a:
Nie lubię ciepłych ryb wędzonych.


Cieplych wedzonych tez nie lubie.

laynn napisał/a:
Ryby, to kolejna rzecz za co lubię Bałtyk.


No swieza rybka to dobra rzecz. Bardzo zaluje ze w Polsce nie ma takiego powszechnego zwyczaju jedzenia ryb jak np. na wschodzie. Jak zalozyli w Olawie swietny sklep rybny to szybko upadł (bo chyba bylam jedyna stala klientką ;)

laynn napisał/a:
A zupę rybną jadacie?


No pewnie! Uwielbiamy! Tylko ze sama nie umiem zrobic. Probowalam wiele razy i zawsze wyszly pomyje... :rol
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-04, 18:17   

Zwykle na telefon przychodzą różne idiotyczne alerty. Najczęściej, że będzie straszny wiatr, a potem zazwyczaj go nie ma. Albo żeby znaleźć bezpieczne schronienie (a najlepiej nie wychodzić z domu) bo będzie padał deszcz, będzie upał albo mróz. W tym roku też celowali w tych o tematyce wirusowej, jakby nie wystarczało łajna, które się sączy z telewizji czy internetu.

Acz dziś, po raz pierwszy, przyszło coś ciekawego i sensownego! :)

“Alert RCB. Uwaga! 14.09 i 15.09 od 8:00 do 15:00 neutralizacja niewybuchów min morskich. Nie zbliżaj się do plaż na odcinku Gdańsk - Brzezno - Mikoszewo”.

I faktycznie - nawet w rejonie naszych Kątów Rybackich było słychać wybuchy gdzieś z oddali! Więc tym razem nie ściemniali! Skądinąd ciekawe ile ludzi (nie mających wcześniej takich planów) specjalnie pobiegło na plaże, mając nadzieję na ciekawe kadry fotograficzne lub po prostu niecodzienne wrażenia ;)

Dziś idziemy plażą w stronę gdzie przekopują mierzeję. Tyle trąbili wszędzie o tej akcji (albo z zachwytem albo z rozpaczą, zależnie od opcji partyjnej), że mam ochotę zobaczyć ten piach i muł przesiąknięty polityką ;) Najbardziej ciekawi mnie jak to wygląda u styku z wodą. Już z daleka widać jakieś dźwigi czy inne pogłębiarki.



Z bliska prace nie wyglądają na zbyt dynamiczne, ale może jest inaczej, a ja się po prostu nie znam na takowych przedsięwzięciach?



Stoi sporo koparek, ale nie wszystkie się ruszają.







Jeździ też jeden traktor po nasypie, a wywrotka sypie kamienie. Robotnicy siedzą rządkiem i rozkoszują się widokiem na morze. Wygląda to jak klasyczna budowa np. remont niewielkiego mostu w Oławie, który trwał prawie 2 lata ;)

A na tym cypelku z pordzewiałej blachy falistej chętnie bym sobie posiedziała! Ale niestety nie udaje się tam przebrać niezauważonym ;)



Najbardziej przypada mi do gustu taka machina pływająco - jeżdżąca, która zasuwa tam i z powrotem, kolebiąc się na boki. Wygląda jakby mi pozowała do zdjęć.







Budujemy też nasz własny przekop mierzei! Nasz będzie ładniejszy! :)





Wybrzeże jest w tym rejonie dość nudne. Idzie się kilometrami i niewiele się zmienia. Dlatego każdy znaleziony palik, deska albo konar - urasta do rangi atrakcji, godnej sfotografowania...









Czasem monotonie przerwie meduza...



a innym razem obrosły muszelkami pień...



Większe muszelki mogą służyć do malowania...



Można czas spędzać klasycznie np. wleźć do zimnej wody...





albo zgodnie z naszą wieloletnią plażową tradycją - użyć na fikołkach!



Czasem przychodzą do głowy bardziej wyszukane zabawy ;)



Niekiedy krajobraz urozmaica udrapowany wiatrem piach...







A innym razem wystajacy zza lasu radar... Niestety nie opuszczony, więc do oglądania jedynie z daleka ;)



W zachodzących promieniac słonca morze przybiera jakieś takie mleczne barwy...











A kolejnego dnia kolory są zupełnie inne! Mleczne jest i niebo, nie tylko woda ;)




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2021-02-04, 18:56   

Góry nad morzem :o-o

 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-02-07, 23:49   

W Brdach dość często bywałem z rodzicami za bajtla w Ustroniu, był cały taki ośrodek składający się też tylko z nich. I oczywiście zawsze spało się na górze, ale jak jedna rodzina to normalne :) A na dole pamiętam, że oprócz salonu była kuchnia i prysznic z wodą, przeważnie zimną :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-08, 19:20   

Pudelek napisał/a:
A na dole pamiętam, że oprócz salonu była kuchnia i prysznic z wodą, przeważnie zimną


No dokladnie! Za salonikiem na lewo łazienka a na prawo kuchnia. A woda chyba faktycznie tylko zimna!

Chyba wiekszosc "Brdów" tak wygladala. Acz widzialam kiedys tez takie z balkonikiem na pietrze. Acz moze to byla jakas inwencja wlasna?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-08, 19:20   

Idziemy połazić przy zatoczkach i skarpach od strony zalewu. Tafla wody jest nieruchoma, nieco zielonkawa i pachnie z lekka nadpsutą rybą. Rozłożone gęsto sieci świadczą jednak, że żywej ryby również tutaj nie brakuje.



W oddali majączą zabudowania Fromborka, przywołując wspomnienia sprzed równo 5 lat, gdy imprezowaliśmy na tamtejszym kempingu z uczestnikami zlotu motocyklistów. Powietrze jest stojące i chyba po raz pierwszy na tym wyjeździe - upalne. Slońce jest jednak przyćmione, za dziwną mgłą, a w powietrzu unosi się duchota. Bardzo szybko jesteśmy cali obklejeni piaskiem. Jak to się dzieje skoro nie ma wiatru? Tak jakby tym piaskiem było przesiane całe powietrze. Może więc od tego jest ono takie gęste, lepkie i zamglone?

Piaszczyste klifo - zatoczki są malownicze. Ta część wybrzeża jest dużo ciekawsza niż nudny morski brzeg po drugiej stronie mierzei. Dzikie róże bujnie porastają skarpy. Korzenie sosen sterczą w powietrzu, bo piach, w którym tkwiły, wybrał wolność i się osunął, ruszając na spotkanie z zalewem.











Za nogi łapią nas pęki jeżyn, wynagradzając podrapania słodkim jeszcze owocem.



Rosochate bele drzew zdobią niewielkie rybacze plażki porosłe nieraz gęstym sitowiem.









Zieloności nie zachęcają do kąpieli, ale bardzo urozmaicają krajobraz przy gapieniu się w wode!





Lato wyraźnie ma się ku końcowi... Nie można odmówić wybrzeżom barw wybitnie już jesiennych... Czas płynie nieubłagalnie...









Zjazdy na kuprach z klifów na długo pozostaną w naszej pamięci!



Czasem trafi się drzewo w iście helskim stylu!



Gdzieś tu, na widokowej skarpie, wieszamy hamak i cieszymy się magią chwili...





Wybraliśmy na hamak chyba najbardziej apetyczne drzewo w okolicy. Bo akurat centralnie nad nami pracowicie odżywia się dzięcioł. Wali dziobem aż drzazgi lecą. Oprócz skóry oklejonej piaskiem, i nawbijanych wszędzie kolców jeżyn - dołączamy do zestawu czupryny pełne rozdrobnionej kory - powoli acz konsekwentnie stajemy się fragmentem otaczajacego lasu. ;)







Gdybyśmy w tym momencie zakończyli wycieczkę po nadzalewowych urwiskach - wrażenie pozostałoby by jedynie ciche, pachnące i przesiane atmosferą sielanki. Niestety... Zachciało się nam jeszcze jednej zatoczki...

Miejsce to zwane jest na mapach Zatoką Dzikiej Róży. Znajomy mi o niej opowiadał, że to jest wyjątkowo piękne i zaciszne miejsce. To znaczy było... Zatoczka została właśnie rozorana przez ciężki sprzęt... Co oni tam robią? Drugi alternatywny przekop mierzei, jakby się pierwszy nie udał? Kopalnie bursztynu? Fabrykę błota? Łowienie ryb metodą odkrywkową? Jedno jest pewne - zatoczka z opowieśc przestała istnieć... Koparka ryje, szlam wrzuca na wywrotkę, a ona grzęznąc w bagnie jedzie wysypać "urobek" w grząską toń, która niegdyś była wodą...











Tak... Jakby w takiej zatoczce turysta rozbił namiot, albo co gorsza rozpalił ognisko - wszyscy by się łapali za d... z oburzenia. A jakby wjechał autem? Aj! Oj! Kryminał! Niszczenie bezcennych wydm! Brak odpowiedzialności za planetę, przyszłe pokolenia i fioletowe robaki zagrożone wyginięciem. Ale jakoś dziwnie ochrona "bezcenności krajobrazu" zwykle natychmiast się kończy jak się pojawia "inwestycja". I w miejscu, gdzie jeszcze pół roku temu biwak byłby zbrodnią - wjeżdżają buldożery - i już jest ok. Wszyscy piewcy nieskażonej natury nabierają wody w usta. Ot... kwintesencja polskich klimatów...

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-14, 23:20   

Zawsze w końcu przychodzi ta chwila - czas powrotów. Moment, kiedy jeszcze dobrych kilka dni będziemy w drodze, ale czuć już ten nieubłagalny koniec włóczęgi. Dziś odbijamy od morza i zaczynamy sunąć na południe. Za promem Świbno - Mikoszewo skręcamy w lewo w niewielką drogę. Znaczone na mapie jakieś kanały, śluzy i rozlewiska sugerują, że będzie tam co robić, a przynajmniej na czym oko zawiesić.

I faktycznie od razu zaczyna być fajnie! Jak na zamówienie pojawia się barka! :)





Ciekawe co to są te powyginane rury rdzawego koloru, z pogrubieniem na środku?



Za cholere nie mam pojęcia do czego to służy, ale jedno wiem - pasowałoby, żeby na dachu busia też takie były! Toperz nieco wywraca oczami słysząc moje wywody - jednocześnie twierdząc, że wiele razy słyszał, że z babami są często problemy, bo nie kierują się w życiu praktycznością tylko estetyką i emocjami ;) Dodaje też, że rozmówcy mogli jednak nie doceniać wagi problemu i nie w pełni go rozumieć ;) “Nie buba, nie montujemy na dachu zardzewiałych rur, zwłaszcza jak nie wiemy do czego służą” ;)

A tu np. widać okienko z firanką, sugerujące, że za nim mieści się pokoik mieszkalny! Strasznie bym chciała móc kiedyś się wybrać na rejs taką barką i w takim miejscu pomieszkać! Chyba nawet bardziej marzę o tym niż o rurach na dachu busia! ;)



Zbliżamy się do śluzy Przegalina. Jest akurat w remoncie, co niestety trochę utrudnia zwiedzanie. Wszędzie kręci się kupa robotników. Acz są też plusy, można zobaczyć śluzę z wypompowaną wodą.







Ciekawi mnie ta budka (w lewym górnym rogu zdjęcia) Dla ochroniarza śluzy? Bo przypomina mi nieco budki strażnków, którzy np. na Ukrainie pilnują mostów kolejowych czy tuneli. Na Odrze mamy kupe śluz, acz takich budek przy nich brak..



Tutaj panowie pracują nad tym, aby świeża zieleń odpowiednio mocno waliła po oczach!







W jednej z zatoczek stoją fajne stare barki. Niestety dostanie się do nich do prostych (i suchych ) nie należy ;)





Potem zaczęliśmy się kierować na Cedry Wielkie, ale droga okazała się mniej główna niż przypuszczaliśmy ;)





W Steblewie zamierzamy zobaczyć ruiny kościoła.



Ze zdjęć na necie wyglądał zupełnie jak te, które 3 lata temu zwiedzaliśmy masowo w Obwodzie Kaliningradzkim : https://jabolowaballada.b...w-obwodzie.html .. Niestety spóźniliśmy się… Kościół zdążyli wyremontować - mury wyglądają jakby je wyszlifować papierem ściernym do gładkości... Więcej mchu i trawy porasta busia niż te stare ściany!







Wokół klimaty są iście parkowe… No i oczywiście nie można wejść do środka bo jest solidna krata.. Acz i przez kratę widać, że wchodzić nie ma po co… Ech… nic tu po nas…



Wokół kilka ciekawych nagrobków, acz na zmanierowanych mieszkańcach Dolnego Śląska już mało co robi wrażenie ;)





Na biwak zawijamy nad Wisłę niedaleko Kwidzyna, w rejon ruin mostu kolejowego w Opaleniu. Z mostu zostało dosyć niewiele i to w formie jedynie do pooglądania z daleka, ale zawsze miło jak coś sterczy z wody i urozmaica krajobraz.















Rzeka obfituje tu w wysepki.



I mielizny pełne ptactwa. Jak to drze dzioby! Coś cudnego taki wieczorny koncert!



Brzeg jest mocno zarosły, a suche trawy i kolor liści coraz bardziej przypominają o nieubłagalnym końcu lata…













Nie do końca ogarniam na czym polega ta zabawa, ale jest urocza! :)



To jest niepojęte, ale kabak lepiej dmucha w ognisko niż ja! Chyba rzeczywiście nie mam płuc! (co wykazała kiedyś na studiach robiona mi spirometria ;) )



Można patrzeć bez końca… Grzeje, pachnie i jakoś tak uspokaja…





“Ogniska już dogasa blask…” To ostatnie ognisko tego wyjazdu...





W nocy przychodzi huraganowy wiatr, który przynosi diametralną zmianę pogody. Temperatura leci w dół o chyba 20 stopni. Przy ognisku siedzieliśmy w krótkim rękawku, a teraz przychodzi z najgłębszej skrzyni wyciągnąć zimową czapkę… Ech… To pewnie, żeby nie było aż tak żal wracać do domu.

Co chwilę polewa rzęsistym deszczem albo akurat błyska słońce. I wieje, wieje jak szlag! To razem do kupy powoduje sporą malowniczość chmur.







Jedziemy jeszcze pooglądać inne potencjalne miejsca biwakowe nad Wisłą, które mieliśmy obczajone z map. Stare betonowe place, trylinka - jest dobrze! Wszystkie by się nadały, ale przymostowe było chyba najlepsze!













To wygląda jak drewniany kościółek. Ale potem szukałam i to ponoć niegdysiejszy posterunek graniczny w Korzeniewie, na dawnej granicy polsko - niemieckiej.





cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-02-16, 19:17   

Wiele alei na swoich drogach spotkaliśmy. I takie piękne gęste i zdrowe, i takie podeschłe zjedzone przez jemioły, i takie, które właśnie wyrżneli w pień... Ale jedna ta wyjątkowo zapadła nam w pamięć...

Przez wieś Łowinek w woj. kujawskopomorskim jedzie się aleją dębową. Tworzy ona wręcz tunel, pień przy pniu, dach z szumiących liści.









Można sobie wspomnieć czasy naszego dzieciństwa, gdy Polska była zielonym krajem i praktycznie każda wieś tak wyglądała - patrząc z daleka była kępą wysokich drzew wśród pól...

Znaków drogowych i tabliczek tu również nie brakuje. A to że aleja jest “prawem chroniona”...



A to kolejne ostrzeżenia dla kierowców, aby łaskawie raczyli zdjąć na chwilę nogę z gazu, a nie potem opowiadali, że drzewa się na nich rzuciły…





Każde drzewo jest obite symbolem “pomnika przyrody”. Widzieliśmy różne pomnikowe aleje - ale tak dokładnie ostemplowanych chyba jeszcze nie...



Wystarczy jednak wyjechać z wioski w pola… i tu krajobraz zmienia się nie do poznania! Aleja nadal jest, ale drzew ogłowionych i martwych! Czasem sterczy gdzieś jakaś cudem zielona gałązka, ale raczej wygląda to na ostatnie tchnienie, bez szans powodzenia na przyszłość.











Wszystkie pościnane drzewa mają oczywiście tabliczki pomników przyrody!







Co to u licha jest? Czy to jest pomnik obecnego bezprawia w Polsce? ;) Bo trochę tak wygląda...

Część kikutów jest owinięta w worki foliowe… Widać ktoś stał na wysokiej drabinie i motał te worki. Bo kiego czorta?



Dlaczego (jeśli już musieli) to nie wycieli tych drzew całkiem? Czemu zostawili te sterczące trupy? Bo dla miłośników grzania setką po wiejskich drogach niezależnie od warunków - bezpieczeństwo nadal nie wzrosło… W suchy pień również można przypierdzielić…

Nie wiem co tu się działo, nie udało się pogadać z nikim z miejscowych. Ich reakcje przy próbach poruszania tematu (natychmiastowa ucieczka albo potok bluzgów i pogróżki na widok aparatu) również sugerowały, że coś grubego się tu odwaliło. Wygląda na jakiś spór i solidne przepychanki. Szkoda tylko biednych drzew, bo szybko nie odrosną, nawet jakby im cudem pozwolili… :(

A potem to już tylko jazda w stronę domu, noclegi na leśnych parkingach, spotkania z lokalna fauną ;)





I z tą wiezioną znad morza ;)



Rano na leśny parking między miejscowościami Chodecz i Przedecz zawija jakieś auto. Mamy czas je trochę czasu obserwować, bo właśnie wstaliśmy i kręcimy się koło busia. Jemy śniadanie, pakujemy się. W przybyłym pojeździe siedzą dwie osoby - facet i babka. Facet wychodzi, zamyka drzwi i zaczyna wyciągać z bagażnika różne rzeczy, plecaczek, koszyk, przebiera gumiaki - widać grzybiarz. Zamyka auto i rusza w las. Babka z nim nie idzie, zostaje w samochodzie. I nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie to, że przez kolejną godzine czy półtorej kobita siedzi bez ruchu. Nawet nie zmieniła pozycji. Z tego co udalo mi się zapuścić żurawia - chyba nie spała i oczy miała otarte. Na początku nie zaprzątamy sobie głowy tą sprawą - ot ktoś na parking przyjechał. Zdarza się nie? Potem zaczynamy rozważać czy ludzie się tak boja kleszczy, że nawet nie pójdą na spacer? Tylko wolą w dusznej puszce siedzieć? Albo czemu nie została w domu jak nie podziela pasji swojego współtowarzysza? Jednak gdy czas płynie - to sprawa wydaje się coraz bardziej podejrzana. Ostatecznie po dwóch godzinach facet wraca. Chowa do bagażnika pusty koszyk - widać grzyby nie dopisały. Wsiada i odjeżdża... Babka siedzi jak siedziała... no może trochę ją zarzuciło na zakręcie... A może to była wypchana kukła? Albo manekin? Różne ludzie mają odpały... My wozimy Krecika, może ten pan miał inną "maskotkę"? Kabak kręci głową... "Mamo, to nie była lalka. To była prawdziwa pani. Ale ona chyba już nie żyła..." I po czasie mnie tknęło - czemu ja nie poszłam zapukać do tego auta? Zapytać o godzinę albo o ogień? Albo którędy na Przedecz? Jakoś człowiek w porannej krzątaninie tylko część uwagi poświęca na to, co dzieje się wokół, patrząc czy jajecznica się nie przypala, czy kabak nie ściąga na siebie wrzątku i czy wszystkie suszące się na drzewie śpiwory (zalane kopniętym nocnikiem) wyschły i zostały spakowane. Jakoś kompletnie nie przyszło mi do głowy zapodać jakąś akcję zaczepną... A szkoda, bo sytuacja była dość niecodzienna i tak - na zawsze pozostanie tajemnicą... A "grzybobranie z nieboszczykiem" pozostanie ostatnią przygodą tegorocznej wrześniowej włóczęgi... ;)

Zawijamy jeszcze zobaczyć zamek koło Koła ;) Fajnie się prezentuje z przeciwległego brzegu Warty - z zielonych łąk pełnych krów! Tu przez chwilę czujemy się jak na Ukrainie, na którą w tym roku nie było nam dane pojechać… Spokojna rzeka, bliskość miasta ale pastwiska po horyzont i stare, zapomniane ruiny, które można zasiedlić...













Z bliska czar jednak pryska i zaliczamy szybki powrót do Polski... Zamek prezentuje się już znacznie gorzej - jest w remoncie. Wszystko ogrodzone.. Wypełnia go wizg wiertarek i szlifierek. Czyli miejsce biwakowo - ogniskowe wewnątrz starych murów można wsadzić w kibel.. Spóźniliśmy się...





A to widziany z daleka chyba powyrobiskowy zbiornik koło wsi Janiszew? Nie było już czasu podejść bliżej. Może następnym razem?



KONIEC
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group